amerykańska pisarka, znana przede wszystkim z bestsellerowej serii o szalonej gosposi Amelii Bedelii, mistrzyni w rujnowaniu domu swoich pracodawców. Pisarka uważała, że naturalna chęć czytania bywa zabijana u dzieci poprzez zmuszanie ich do czytania książek, które ich nie interesują.
„Nienawidzę czytać, ale Pani książki sprawiają, że zmieniam zdanie” – ten list od młodego czytelnika, do dziś pozostaje najlepszą recenzją jej twórczości.
Pamiętam, że Amelię Bedelię poznałam podczytując jej przygody bezpośrednio w księgarni i nie mogłam opanować śmiechu. Kiedy ukazało się kolekcjonerskie wydanie jej przygód pt. „Wszystkie przygody Amelii Bedelii” autorstwa Peggy Parish, natychmiast postanowiłam je zdobyć. Książka została wydana bardzo starannie, w twardej oprawie i z zabawnymi ilustracjami Fritza Siebela. Zastosowano też dużą czcionkę, co zdecydowanie ułatwia czytanie i sprawia, że naprawdę niewiele czasu potrzeba, by poznać wszystkie szalone przygody bohaterki.
Amelia Bedelia jest gosposią domową, zatrudnioną u Państwa Rogersów, która zawsze stara się dokładnie wypełnić zadania wyznaczone przez pracodawców. Traktuje polecenia bardzo poważnie i dosłownie, co prowadzi do szeregu komicznych nieporozumień. Wynika z tego szereg kłopotów. Niedowierzanie gospodarzy towarzyszy realizacji przez Amelię każdego polecenia, bo jak tu się nie zdziwić, kiedy poproszona o zmianę ręczników w łazience, wycina w nich dziury? A prośba o zdjęcie zasłon kończy się, z braku aparatu fotograficznego, ich narysowaniem? W takiej sytuacji nietrudno domyślić się, jak skończy się przyjęcie mające na celu oblewanie zaręczyn.
Komizm nieporozumień pomiędzy Amelią Bedelią a gospodarzami bierze się za każdym razem właśnie z tak dosłownego traktowania wszystkiego, co usłyszy gosposia. Błędne odbieranie potocznych powiedzeń i związków frazeologicznych prowadzi do zaskakujących reakcji. Państwo Rogers muszą wykazywać się niezwykłą cierpliwością, by znosić coraz to bardziej katastrofalne w skutkach wybryki swojej gosposi. Wynagradza im to rozpieszczając ich podniebienia przepysznymi wypiekami.
Myślę, że książka oparta na frazeologicznych niuansach musiała być trudna do tłumaczenia, tym bardziej doceniam pracę Wojciecha Manna, który dokonał przekładu i nie stracił nic z komizmu tych opowieści. Samo wymyślenie tych historii również wymagało nieprzeciętnej kreatywności. Jedno i drugie sprawiają, że książka rozbawi nie tylko dzieci, ale i dorosłych.
Prześliczna książka dla dzieciaków i dla dorosłych , dla polepszenia humoru. Właściwie najlepsza pora do czytania jej to byłby okres przedświąteczny. Jednak skończyliśmy czytać z dziećmi pozostałe części zawarte w wielkiej księdze jubileuszowej, kolekcjonerskiej pt. ,, Wszystkie przygody Amelii Bedelii ’’ i grzechem by było nie przeczytać jeszcze tej ostatniej części.
Książka średniej grubości, w twardej oprawie. Format średni. Papier dobrej jakości. Duża czcionka i marginesy. Dzieci , które zaczynają czytać same, śmiało mogą już podejść do tej książeczki bez obaw , że sobie nie poradzą.
Piękne dynamiczne ilustracje, odwzorowujące idealnie emocje postaci , które malują się na ich twarzach.
Dla przypomnienia, tytułowa postać Amelia Bedelia jest młodą dziewczyną, która zatrudnia się w domu państwa Rogersów jako pomoc domowa.
Jest bardzo sumienną osobą i obowiązkową. Posiada jedną wadę. Wszystkie polecenia , które kieruje się do niej traktuje zbyt dosłownie.
Zabawa z tą książką polega na tym , że jest to humor sytuacyjny oparty na budowie związków frazeologicznych.
Frazeologizmy to utrwalone w języku związki wyrazowe, których znaczenie jest inne, niż wynika ze składających się na nie słów. Wyrażenia te mają charakter przenośny i nie możemy ich traktować dosłownie.
I taka wieloznaczność jest przyczyną nieporozumień u Amelii. Niejasności pomaga kontekst słowny lub sytuacyjny. Niestety tak nie jest w przypadku Amelii .
Amelia Bedelia zajmuje się na co dzień wielkim domem swojego państwa, spełnia polecenia jak najlepiej, według tego jak to odbiera , czytane z kartki dyspozycje lub ustnie wydawane przez gospodynię domu.
Wielką zaletą jest, którą Amelia rozbraja wszystkich to pieczenie ciast. To wychodzi jej najlepiej.
Smaczne i nigdy nie jest przypalone ani z zakalcem. To jest niebo w gębie.
Bez tej służącej jednak państwo Rogers nie mogą się obejść. I tak Amelia przepracowała u nich cały rok.
A teraz zbliża się szczególny czas dla nich, Święta Bożego Narodzenia.
Wszystko postawione jest na głowie , każdy się gdzieś spieszy, szczególnie gdy w gości ma przyjechać ciotka Myra i należy ją odebrać z dworca.
Państwo Rogers na ogół przyzwyczaili się do tego ,żeby dokładnie wydawać polecenia Amelii, w odpowiednim kontekście. Ale czasem o tym zapominają, szczególnie przed świętami.
Wszystko zaczyna się wymykać spod kontroli.
Przykładowo: Dyspozycja napełnienia sześciu skarpetek jako prezentów dla dzieci sąsiadów, Amelia rozumie jako przygotowanie farszu do indyka i napełnienie nim sześciu podkolanówek z garderoby.
Przygotowanie kolęd dla ciotki Myry na powitanie , to według Amelii zaproszenie dzieci sąsiadów o nazwisku Kolenda na przyjazd ciotki.
Zawieszenie lampek na choinkę Amelia rozumie jako powieszenie żarówek ze wszystkich lamp w domu i umieszczenie ich na świątecznym drzewku.
I tak można by wymieniać długo. Można sobie wyobrazić , co tym razem narozrabiała Amelia Bedelia. Ale i tak udane były święta.
Ale to wy kochani macie sami przeczytać i śmiać się razem z dziećmi do rozpuku.
Takich niedorzeczności na drodze nieporozumienia słownego jest multum.
Możecie nawet sami zabawić się z dziećmi w wymyślanie takich wieloznaczności, których w języku polskim jest bardzo wiele.
Zabawa przednia gwarantowana!