Najnowsze artykuły
- ArtykułyPowieść o zagrożeniach płynących ze Wschodu. Ryszard Oleszkowicz o „Zanim zabijesz moją śmierć”Marcin Waincetel1
- ArtykułyJakub Jarno. „Światłoczułość” to powieść opakowana w powieść, owinięta w listyRemigiusz Koziński2
- Artykuły„Kraj kobiet“ Grzegorza Gajka – przeczytaj fragment książki!LubimyCzytać1
- ArtykułyLiteracka Nagroda Nobla 2024. Han Kang laureatkąKonrad Wrzesiński29
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Michał Wróblewski
1
2,6/10
Pisze książki: nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Najpopularniejsza książka
Czyje lęki? Czyja nauka? Struktury wiedzy wobec kontrowersji naukowo-społecznych
2,6 z 18 ocen
28 czytelników 1 opinia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
2,6/10średnia ocena książek autora
19 przeczytało książki autora
10 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Czyje lęki? Czyja nauka? Struktury wiedzy wobec kontrowersji naukowo-społecznych
2,6 z 18 ocen
28 czytelników 1 opinia
2016
Najnowsze opinie o książkach autora
Czyje lęki? Czyja nauka? Struktury wiedzy wobec kontrowersji naukowo-społecznych Krzysztof Abriszewski
2,6
W co wierzymy jako społeczeństwo we współczesnym świecie? Ufamy nauce, czy się jej boimy? W świecie przednowoczesnym lęki społeczne i to skąd one pochodzą były oczywiste. Źródłem strachu były żywioły, choroby, dzikie zwierzęta, demony, czyli to przed czym nie potrafiono się obronić. Dziś nie można rozwiązać żadnego problemu nie odwołując się do nauki i techniki. Świat mitów już minął. Wydawać by się więc mogło, że zagrożenia te zostały pokonane i lęki ze świata przednaukowego przestały już nam zagrażać. Dziś nasza codzienność nie polega na tym, że należy bać się pioruna, że burza jest realnym zagrożeniem. Niestety nauka załagodziła jedynie objawy lęków lecz nie wyleczyła ich przyczyn u źródła. Zagrożenia z zewnątrz są mniej przerażające niż te, które wywołaliśmy sami, a więc ponosimy za nie odpowiedzialność. Czuć się bezpiecznie wcale nie oznacza, że świat jest bezpieczny ani na odwrót. Wraz z degradacją demokracji tracić będziemy narzędzia do kontroli efektów naszej technonaukowej działalności. Wobec ważnych decyzji życiowych pozostajemy sami. Myślę, że odpowiedzialność za własne wybory i strach przed dokonaniem tego właściwego jest tak paraliżująca, że często chwytamy się wszystkiego i wszystkich, którzy zadecydują za nas bądź dadzą nam gram nadziei, to prawda. Skuteczna prawda.
Główny problem polega na tym, że mamy dwa aspekty nauki - nauka jako sposób radzenia sobie z życiem codziennym i nauka jako praktyka. Bardzo ważna tu jest ta funkcja nauki jako oswajacza świata. Wcześniej nauka badała świat i w równym stopniu pozwalała nam go oswajać. Sprawowała te dwie funkcje świetnie bez jednej kosztem drugiej. Dziś coś się stało z tą funkcją oswajania. Wpadliśmy w potrzask. Jesteśmy w dziwnej sytuacji - te stare sposoby nie pełnią już takiej roli jak kiedyś. Funkcja nauki rozumiana jako nadzieja upadła.
Co tak naprawdę napawa nas lękiem? Czy chcemy powrotu do natury? Dlaczego nauka stała się źródłem niebezpieczeństw? Otóż... Część praktyk naukowych miała skutki odwrotne do zamierzonym. Utrudnia nam to naiwny entuzjazm. Mamy wiedzę jedynie na ten moment, a nie odkrywamy czegoś do końca w 100%. Z jednej strony nastąpiło pomniejszenie roli naukowców, zmiana funkcji z oświecających na doradzających, z kierujących na współpracujących. Dziś jesteśmy w sytuacji paradoksalnej, musimy krytykować naukowo--techniczną praktykę, aby móc ten postęp kontrolować. Podpowiada nam to zdrowy rozsądek, że zwiększy to szansę na uniknięcie nieoczekiwanych skutków ubocznych. Niestety podmywa to równocześnie społeczny autorytet nauki. Nauka przestaje być tylko dostarczycielem pożądanych wynalazków i innowacji, staje się zagrożeniem. Można jednak zauważyć bardzo ciekawą właściwość wszystkich grup anty – naukowych. Nawet jak jakieś środowisko, czy grupa staje w oporze
do naukowych ustaleń i uważa, że naukowcy to klika opłacana przez koncerny farmaceutyczne to chętnie podpisują oni swoje anty-teorie autorytetami.
Skąd więc bierze się ta potrzeba autorytetu albo pseudoautorytetu?
Są to tzw. handlarze wątpliwościami. Sianie zamętu lub wybielanie niektórych teorii traktują jako sposób uprawiania polityki. Jeśli nie możemy bezpośrednio zaatakować tych wyników naukowych, które są to możemy zasiać wątpliwość mnożąc wyniki nieprawdziwe. Powielanie tego samego błędnego schematu zwiększa procent szansy, że nasza teoria dotrze do większej ilości osób w debacie publicznej. Stwarza to pozory obiektywizmu i debaty symetrycznej do pierwotnej poprzez nadmuchanie medialne anty-teorii.
Posiadanie wątpliwości uważane jest powszechnie jako cnota, jako pozytywny aspekt poznawania świata. Lecz mamy tu styczność z wykorzystaniem dobrych form do uzasadniania złych treści. I można zauważyć, że w tym przypadku wysłuchiwanie wielu stron nie jest korzystne.
Co wzmaga mechanizm lękowy? Namnażanie wątpliwości zwłaszcza, jeżeli kartą przetargową jest ludzkie życie. Nauka działa o ile społeczeństwo widzi,
że rozwiązuje ona nasze problemy. Zawsze istnieje i istniała minimalna szansa, że pod pewnymi warunkami dany czynnik wpłynie na przebieg choroby
i na 100% nigdy nie można powiedzieć jakie będą tego skutki uboczne.
Nie usprawiedliwia to jednak faktu, że często obwiniamy naukowców o rzeczy, które naukowe nie są. Np. firma farmaceutyczna produkująca leki dopuści
do zanieczyszczenia jednej serii i zostanie ona wydana na rynek. Ale to nie jest to samo, co stwierdzenie, czy ten lek działa z punktu naukowego. Prawda? Oczywiście nikt tego nie oddziela.W świecie medialnym naukowcy są słabi w 5 minutowym programie w sporze z tymi, którzy z tych programów nie wychodzą.
Jak zmniejszać lęki, kiedy żyjemy w świecie, w którym nastąpiło wymieszanie pojęć, a internet – niegdyś potężne źródło wiedzy nakłania
do wykorzystywania nauki przeciwko nauce? Potrzeba rozwiązań długofalowych
i rozwojowych. Dziś walka nauki z mitami i zabobonami przeszłości już nie istnieje. Zwolennicy teorii spiskowych chętnie czerpią wiedzę z badań naukowych. Szkoda, że przebieg takich debat sprowadza się
do często jedynie ilości, już nawet nie jakości cytowanych argumentów „amerykańskich naukowców”. System szkolnictwa dba o to, aby nasza wiedza
o nauce ograniczała się jedynie do suchych faktów. Zapoznanie się z praktyką
i uzupełnienie wiedzą z zakresu społecznego funkcjonowania nauki i techniki pozwoli nam na racjonalną ocenę prawdziwości prezentowanych nam faktów,
z drugiej strony także da możliwość bezpośredniego udziału w eksperymencie.