Rosyjski pisarz, podróżnik i dziennikarz. Przyszedł na świat w Moskwie, a jego ojcem był pisarz Jarosław Gołowanow (1932-2003).
Absolwent Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego im. Łomonosowa (Московский государственный университет имени М.В.Ломоносова) - dziennikarstwo.
Jako dziennikarz był związany z redakcjami m.in. takich pism jak: "Znamja", "Oktjabr" czy "Nowyj mir".
Jego książki wpisywały się w nurt literatury faktu bądź gatunku zwanego travel literature (literatura podróżnicza).
W 2009 r. uhonorowano go Nagrodą Jasnaja Poljana.
Nie należy go mylić z Wasilijem Gołowanowem (ur. 1982),ukraińskim prezenterem TV i aktorem urodzonym w Estonii.
Wybrane publikacje książkowe: Остров, или Оправдание бессмысленных путешествий (2002, polskie wydanie: "Wyspa, czyli usprawiedliwienie bezsensownych podróży", Wydawnictwo Literackie, 2016),Пространства и лабиринты (2008),опротивление не бесполезно (2010),Каспийская книга : Приглашение к путешествию (2015),Анархисты (2018).
Klątwa urodzaju. W tej książce jest nadmiar wszystkiego. Lubię długie i dobrze złożone zdania, cieszy mnie brak nowoczesnego stylu z rozbijaniem myśli na 3 zdania, ponieważ autor nie potrafi ich połączyć w jedno. Jednak 62 słowa to trochę za dużo, podobnie jak 93 poświęcone na same porównania z naturą. Tak, policzyłam. I to nie były zdania najdłuższe, lecz takie losowo wybrane. Czasem jedna strona to 3-4 zdania, z czego przynajmniej połowa nie na temat. Doceniam konieczność włożenia pewnego wysiłku intelektualnego w czytanie książki, ale taka ekwilibrystyka sprawia wrażenie przerysowanej i obliczonej na sprawienie określonego wrażenia. Tymczasem to nie działa, a książka bardzo męczy, pomimo bardzo ciekawego tematu. W tej formie jest wyjątkowo ciężkostrawna, choć wydarzenia, postacie i rozterki opisane w "Wyspie" są rewelacyjnym materiałem. Mam poczucie, iż książka miała mi literacko zaimponować, pokazać barwność oraz możliwości języka, a tymczasem mnie zmęczyła. Z drugiej strony medalu jest ciekawa opowieść, napisana sprawnie i wciągająco. Niemożliwe? A jednak! Są tu fragmenty bardzo nużące, i są fragmenty, które czyta się jak bardziej poważną książkę przygodową. Przeskoki pomiędzy tymi stylami są wyjątkowo męczące, ponieważ kilka stron wciąga i czytelnik chce więcej, kilka stron usypia i każe zastanawiać się nad sensem dalszego czytania. Autor przekazuje wiele informacji i ciekawostek o opisywanym regionie, porusza nawet tematy mistyczne, opisuje wierzenia mieszkańców. Opowiada o swoim podejściu do odkryć i odkrywaniu siebie, swoich reakcji. Jest to bardzo ciekawe, jednak byłoby znacznie lepsze, gdyby dostało porządną redakcję. Za dużo przeskakiwania z tematu na temat, za duży chaos chronologiczny - a przecież można było dodać krótkie adnotacje o miejscu i czasie opisywanych wydarzeń. Może książka byłaby mniejszym wyzwaniem dla umysłu, jednak stałaby się bardziej przystępna. Tymczasem wszystko, co dobre, tonie w powodzi...nadmiaru wszystkiego.
Nie żałuję, że przeczytałam, uważam ją za bardzo ciekawą. Czy polecam - nie wiem. Zależy, ile macie cierpliwości.
bardziejlubieksiazki.pl
Wasilij Gołowanow zapragnął odbyć podróż życia. Podróż, która uratuje go od coraz mocniejszego poczucia bezsensu. Miejscem, które go przyciągnęło była wyspa polarna Kołgujew. Leżąca na Morzu Barentsa, zamieszkana przez około 200 osób z główną i jedyną miejscowością Bugrino, jest jednym z najtrudniejszych i najsurowszych miejsc do życia. Takie miejsca są dla mnie fascynujące, posiadają niezwykłą, przyciągającą moc i jakąś pierwotną prawdę w sobie. I dla autora również, choć on rozprawia się z tą magią i romantycznością.
Nie jest to zapis podróży, nie jest to opis nieznanej nam rzeczywistości, z którego dowiemy się, jak tam się żyje. To zapis uczuć, emocji i myśli, które towarzyszyły Gołowanowi podczas tej wyprawy. Autor snuje rozważania o przemianach i cyklach przestrzeni/czasu. Pisze o historii odkrywania, o tym, że dzisiaj na mapach już nie ma białych plam i że trudno być odkrywcą.
Mało w tej opowieści jest rzeczywistego Kołgujewa. Poznajemy ludzi, którzy tam mieszkają, poznajemy ich historie, ale wszystko to jest opatulone w poetyckie rozważania, w jakąś nadnaturalność i duchowość. Jeśli chcemy faktów, musimy je sobie sami wyłuskać z tej poetyckości. Zaskakująca to książka, ale warto dać się jej porwać. Im dalej czytamy, tym więcej zauważamy, autor wciąga nas w swoje rozważania, zaczynamy zastanawiać się razem z nim. "Ja chcę zrozumieć, z czego składa się ludzkie życie, co się pamięta do starości, co jest najważniejsze" pisze Gołowanow. I o tym jest ta książka, a wyspa Kołgujew jest w zasadzie tylko pretekstem. Pretekstem do bezsensownej podróży, ale przecież tak ważnej. Po lekturze pozostaje życzyć, żeby każdy z nas odbył chociaż raz w życiu taką bezsensowną podróż.