Famine Laura Thalassa 7,3
ocenił(a) na 312 tyg. temu To, jak do tej pory, zdecydowanie najsłabsza część z serii Jeźdźców Apokalipsy. W porównaniu z Zarazą czy Wojną jest jak trzeci raz odgrzewane ciasto na pierogi. Motywy zaczynają się powtarzać, zachowania i reakcje bohaterów również. Brak tu przygód, świeżości i zdecydowanie brak emocji. Nie polubiłam ani Głodu, ani Any, żadne z nich nie miało w sobie charakteru. Buduje ich jedna cecha (jego złość, ją dobroć) i to właśnie wlecze nas przez karty tej historii.
Bezustannie ktoś tu umiera. Na tyle często i na tyle nijako, że po czasie mamy już tego dosyć i nie robi to na nas wrażenia. Ludzie z miasteczka albo witają Głód z otwartymi ramionami, za co zostają zabici, albo próbują się bronić i walczą, za co również zostają zabici. Czasami Głód jest atakowany, więc zaczyna zabijać, a czasami to Anie coś grozi, przez co również giną ludzie. Śmierć jest tu wszechobecna i wierzcie mi, kiedy opiera się na tym 400 stron książki (a dokładnie na motywie podróżowania od miasta do miasta i zabijania) człowiek ma dosyć. Mówię to jako osoba, która zapoznała się z poprzednimi dwoma tomami, gdzie schemat był ten sam, ale opisane to zostało w o wiele lepszy sposób.
Pomijając nudę, bardzo nadużywa się tu zwrotu ''calm your tits'', który nie jest ani zabawny, ani na tyle charyzmatyczny, żeby go wrzucać co kilka stron. Największy cringe odczułam jednak, kiedy Ana podczas sceny zbliżenia wspomina o poprzednich partnerach i potencjalnych chorobach wenerycznych. Bo oczywiście, najgorsze co może spotkać nieśmiertelnego jeźdźca apokalipsy to choroba weneryczna. Błagam...
Autorka nie zbudowała nastroju na tę scenę, ale z takim dialogiem całkowicie strzeliła sobie w kolano. Ana podrywa jeźdźca przez większą część książki, by na końcu zacząć martwić się o to, czy przypadkiem nie jest czymś zarażona. Kto normalny myśli w ten sposób? Zastanawiałam się wtedy, ile jeszcze szarych komórek stracę, czytając te wypociny.
Naprawdę nie polecam.