E-book, w którym zebrano najlepsze opowiadania gatunku SF zamieszczone na portalu "Herbatka u Heleny" (można go stamtąd pobrać). Wiele z tekstów czytałam już wcześniej, na innej stronie.
W mojej wersji (mobi) niekiedy justowanie tekstu się sypało. No i nie miałam obrazków. A jak się okazało, w pdf można obejrzeć zdjęcia przynajmniej niektórych Autorów.
Jak to antologia - teksty są różne. Niektóre raczej nazwałabym horrorem niż SF, inne zawierają szkolne błędy (przydałoby się je porządnie przeredagować),jeszcze inne - jak na mój gust - zbytnio epatowały seksem. Ale ogólnie na plus. Lubię SF. :-) Trafiały się i takie opowiadania, od których trudno mi się było oderwać, i takie, w których podziwiałam pomysł na świat lub fabułę.
Więcej szczegółów tutaj: http://finklaczyta.blogspot.com/2015/12/tea-book-2-science-fiction-antologia.html
Przeczytałam, ale znów nie od deski do deski, ale o tym poniżej.
Oba wywiady – znów bardzo dobre. Co prawda o Wojtku już sporo wiedziałam, ale za to Crummeya nie znałam, a po lekturze wywiadu z chęcią sięgnę po którąś z książek, bo mnie autor zaciekawił.
Czytający atrament... – nie doczytałam do końca. Za mało miałam samozaparcia, żeby na upartego dobrnąć przez tekst. Nie załapałam od początku kto jest kim i skąd – obce nazwy plątały mi się wprowadzając zamieszanie. Do tego z jakiegokolwiek rytmu czytania wybijały mnie dodatkowe odstępy po prawie każdym akapicie (po co one???). Odpuściłam.
Nici od słów gęste niewyśpiewanych – dość ciekawa wizja, nie powiem, ale nie do końca dla mnie zrozumiała. Poczułam się jak rzucona w środek obcych mi opowieści i świata. Trochę za dużo pytań mi po lekturze zostało, bym odczuła pełnię satysfakcji.
Głębia boi się próżni – dobre, mocne. Z zakończeniem, które świetnie wpisuje się w klimat.
To byliśmy my – mój faworyt numeru :) Fantastyczna para z przygodami opisanymi tak lekko i nienachalnie dowcipnie jak lubię. Taka lektura to czysta przyjemność.
Wojownicy martwych bogów – no, no, nie znałam Emi z takiej strony. Albo zapomniałam, jeśli nawet czytałam coś innego niż krasnoludzkie bajki, bo te wyparły u mnie z pamięci wszystko inne :) Mocne, posępne i elegancko przedstawione.
Brzydki Monferrado – całkiem spoko opowiastka, ale raczej nie wzbudzająca we mnie większych emocji i szybko o niej zapomnę.