Dorosłe dzieci fantastyki. Laura Kneidl i Bianca Iosivoni odpowiadają o cyklu „Midnight Chronicles“

LubimyCzytać LubimyCzytać
16.07.2021

„Midnight Chronicles” to sześciotomowa saga z gatunku Fantasy New Adult, w której emocje i niebezpieczeństwa spotykają się z magią i zmysłowością. Wciągające połączenie klasycznego fantasy z romansem obyczajowym. Na polskim rynku ukazały się dotychczas dwie części: „Moc amuletu” i „Magia krwi”. Odpowiadając na pytania czytelników autorki Bianca Iosivoni i Laura Kneidl wyjaśniają jak wygląda ich praca w duecie i skąd czerpią inspiracje do swoich książek.

Dorosłe dzieci fantastyki. Laura Kneidl i Bianca Iosivoni odpowiadają o cyklu „Midnight Chronicles“

Magia krwi Midnight Chronicles[OPIS WYDAWCY] „Magia krwi”, czyli druga część 6-tomowej sagi New Adult „Midnight chronicles”.

Odkąd Cain została blood hunterką, chroni mieszkańców Edynburga przed wampirami i innymi mrocznymi kreaturami. Traktuje swoją pracę bardzo poważnie, jest dokładna i zawsze trzyma się zasad. Wszystko to sprawia, że jest zupełnym przeciwieństwem Wardena Prinslo, którego głównym celem jest odnalezienie i unicestwienie zabójcy swojego ojca.

Dawniej Cain i Warden byli przekonani, że nic ich nie rozdzieli, ale nie wszystko można wybaczyć. Teraz nie potrafią sobie wyobrazić, że jeszcze trzy lata temu walczyli ramię w ramię i mieli do siebie bezgraniczne zaufanie.

Powrót Isaaca, króla wampirów, nie pozostawia im jednak wyboru: znów muszą stanąć do walki. Razem. Pojawia się zatem pytanie, czy przypadkiem nie ma dla nich kolejnej szansy?

Wywiad z Laurą Kneidl i Biancą Iosivoni

Wszyscy jesteśmy dziećmi. Wymyślanie nieistniejących światów w literaturze to furtka do niemożliwego. To rzeczywistość marzycieli i poszukiwaczy przygód, bo w niej czują się najlepiej. Opowieści fantasy czytają dzieci, młodzież i dorośli. I namiętnie oglądają filmy. Ta fascynacja, czasem ukryta, bo często zawstydzająca w wieku dorosłym, jest jak epidemia – można się nią zarazić, bo ludzie, bez względu na wiek, tęsknią za baśnią. Historia gatunku literackiego i filmowego dowodzi, że twórcy, eksperymentując z formą, ciągle szukają nowych wariantów na dobre opowiadanie historii. Jednym słowem gatunek żyje i stale się rozwija. 

Na czym polega fenomen popularności tych historii? Z pewnością na szukaniu swojego bohatera, postaci, z którą się czytelnik utożsami. Kto nie chciałby mieć mocy? Kto nie marzy o sławie wybrańca ocalającego świat? W literaturze fantasy jest miejsce na wszystko. Człowiek nadal ma moc ratowania innych, a w cyklu „Midnight Chronicles” jest to nawet grupa ludzi o specjalnych umiejętnościach.

Wyobraźcie sobie Edynburg opanowany przez wampiry i inne mroczne kreatury. Nikt nie jest bezpieczny, bowiem duchy przenikają do ludzkich ciał i biorą w posiadanie wolę właścicieli. Do tego wszystkiego na horyzoncie tli się romans. Bo w dobrej literaturze fantasy nie może zabraknąć uczuć. Ale muszą zejść na drugi plan, bo uwolnione z podziemi dusze jak najszybciej trzeba wyprawić z powrotem do świata umarłych. Wątek przenikania mrocznego świata w jasny, dzienny jest typowym zabiegiem w tworzeniu historii fantasy. Wypędzanie duchów, łapanie wampirów, pozbywanie się demonów to norma w światach przedstawionych pisarzy gatunku. Granica jest czasem nieuchwytna, trudno ją dostrzec i zabezpieczyć przed złem i nieznanym. To metafora ludzkich lęków przed znalezieniem się po niewłaściwej stronie. A w końcu każdy wędruje w stronę cienia. Literatura fantasy pozwala ten lęk oswoić.

Autorki – Laura Kneidl i Bianca Iosivoni – piszą sześciotomową sagę w duecie. Dwa temperamenty, dwa światy wyobraźni. Czy jest to łatwe? Czy wzbogaca i pogłębia historię? Na pewno można się dobrze bawić przy pisaniu w towarzystwie drugiej cenionej pisarki. A może w tym przypadku brak samotności twórczej jest wyzwalający? Dowiemy się tego z rozmów czytelniczek z autorkami. 

Jak pani się poczuła, gdy postawiła ostatnią kropkę w książce? Czy to była tylko i aż radość oraz satysfakcja, że udało się ukończyć książkę, czy też troszkę smutku i żalu, że zakończyła pani przygodę z tą historią, jej bohaterami, ich emocjami, relacjami, bo zżyła się pani z nimi i trudno było się z nimi rozstać?

Bianca Iosivoni: Wszystkie te uczucia ogarnęły mnie jednocześnie. Z jednej strony, poczułam ogromną ulgę i dumę, że się udało, ale z drugiej strony, również spory żal, bo jakaś część mnie wcale nie chciała, żeby to się już skończyło. Zwłaszcza w przypadku Roxy i Shawa było mi szczególnie smutno, w końcu ich historia ma swój ciąg dalszy. Na szczęście nie musiałam robić zbyt długiej przerwy po trzecim tomie, ale już mogę pisać kolejną część i kontynuować ich historię.

Czy któregoś bohatera panie nie lubią?

Laura Kneidl: Nie, Bianca i ja uwielbiamy naszych bohaterów. Są bardzo różni i, tak, mają też swoje za uszami. Warden jest bardzo pamiętliwy i nieco samolubny, ale jest też opiekuńczy i pomocny. Podobnie jest z Cainem, Shawem, Roxy i bohaterami, których poznacie lepiej w kolejnych tomach – wszyscy mają dobre i złe strony, i to właśnie sprawia, że są tacy ludzcy i sympatyczni.

Czy mają panie czasami ochotę dosłownie wyżyć się na bohaterze i sprawić, żeby jego los potoczył się najgorzej jak tylko się da?

BI: Czasami? Robię to cały czas. W każdej z moich książek bohaterowie muszą się sporo nacierpieć, zanim zasłużą na szczęśliwe zakończenie, ale dzięki temu jest ono wówczas jeszcze piękniejsze.

Ile czasu zajęło pani pisanie i czy było to z przerwami kilkumiesięcznymi czy jednym ciągiem bez dłuższych przerw w wenie pisarskiej?

BI: Praca nad pierwszym tomem „Midnight Chronicles” trwała bardzo długo, ponieważ pierwsze słowa napisałam jeszcze w 2018 roku podczas naszej wspólnej podróży do Szkocji. Miałam też wtedy w głowie scenę, która znalazła się w trzecim tomie. Zanim jednak zaczęłyśmy współpracę nad tą serią i zanim nakreśliłyśmy i spisałyśmy tę historię, musiało upłynąć sporo czasu. W międzyczasie zajmowałam się również innymi projektami.

Czy była pani w Edynburgu? Chciałaby pani zamieszkać w tym mieście?

LK: Tak! Bianca i ja spędziłyśmy dwa miesiące w Edynburgu w 2017 i 2018 roku. Zawsze z sentymentem wspominam ten czas, ponieważ było to wspaniałe doświadczenie. Wynajęłyśmy wtedy razem mieszkanie. Pisałyśmy nasze książki i razem odkrywałyśmy miasto, co bardzo pomogło mi w pracy nad tomem „Magia krwi”. Byłyśmy we wszystkich zakątkach opisanych w książce. Pod koniec roku wracamy na krótki czas do Edynburga, na co bardzo się cieszymy.

Jakie jeszcze (wiadomo oprócz Londynu i Paryża) mroczno-magiczne miasta odwiedzają hunterzy? Pewnie nie będzie ich w Sosnowcu... Choć tu wampiry od lat 70. grasują po ulicach...

BI: To brzmi bardzo interesująco! Niestety (na razie) nie wybieramy się do Sosnowca, ale kto wie co przyniesie przyszłość? W trzecim tomie wybieramy się z Roxy i Shawem w podróż po Europie, zatrzymując się w Niemczech, Austrii, Czechach, Rumunii i we Włoszech. Będzie więc bardzo emocjonująco!

Czy wspólne pisanie was nie poróżniło?

LK: Często słyszymy pytanie, czy kiedykolwiek pokłóciłyśmy się podczas wspólnej pracy, ale odpowiedź brzmi: nie. Bianca i ja znamy się od bardzo dawna, prawie 10 lat. Oczywiście dyskutujemy ze sobą na różne tematy i czasami mamy odmienne zdanie, ale obie jesteśmy bardzo nastawione na cel i otwarte na kompromis, dlatego też, gdy pojawiają się problemy, zazwyczaj szybko znajdujemy rozwiązanie, z którego obie jesteśmy zadowolone, zanim zdąży w ogóle dojść do kłótni.

Jak doszło do tego, że zaczęłyście pisać w duecie?

BI: Siedziałyśmy razem w hotelowym barze przed konwentem w Berlinie i rozmawiałyśmy o naszych planach napisania powieści fantasy. Zauważyłyśmy, że niektóre aspekty są dość podobne i Laura zaproponowała żartem, że mogłybyśmy osadzić te historie w tym samym świecie. Już następnego dnia podzieliłyśmy się tym pomysłem z naszą redaktorką w wydawnictwie. Niedługo później Laura i ja stworzyłyśmy już nie tylko świat dla naszej powieści, ale także zaplanowałyśmy całą wspólną serię. Tak więc ten spontaniczny pomysł bardzo szybko przerodził się w poważny projekt i obie jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwe!

Praca nad książką jest łatwiejsza czy trudniejsza w duecie?

LK: I jedno i drugie? Pod pewnymi względami jest to trudniejsze. Kiedy pisze się książkę samemu, wszystkie informacje ma się w głowie i można samodzielnie podejmować decyzje dotyczące postaci, fabuły i scenerii. Nie trzeba pytać o zdanie innych osób, co oszczędza czas. Z drugiej strony, jest to również łatwiejsze. Ja nigdy nie napisałabym sama sześciu książek w ciągu dwóch lat. Zazwyczaj też nikt nie zna całej historii tak dobrze jak sam autor. Oczywiście rozmawia się o tym z przyjaciółmi i redaktorem, ale nikt nie tkwi w tym tak głęboko, jak sam autor. A kiedy jest dwóch autorów, jest jeszcze ktoś inny, kto jest tak samo mocno zaangażowany, i zawsze można z nim porozmawiać, jeśli pojawią się problemy. To bardzo fajne!

Skąd czerpią panie inspiracje, tworząc swoje historie?

BI: Zewsząd. Wszystko może być inspiracją: muzyka, seriale, filmy, książki, rozmowy, obserwowanie ludzi, sztuka, marzenia itp. Dla mnie muzyka jest często czynnikiem wyzwalającym, więc w wielu książkach mam sceny, które powstały tylko dlatego, że znalazłem pasującą do nich piosenkę.

Jak przebiegała współpraca podczas pisania sagi „Midnight Chronicles”?

BI: Bardzo przyjemnie. Znamy się z Laurą od dawna i mamy podobny sposób pracy, więc świetnie nam się to sprawdza. Treść tworzyłyśmy wspólnie, wielokrotnie dyskutując nad całą serią, ale tomy piszemy na zmianę. Ja piszę tomy 1, 3 i 5, a Laura tomy 2, 4 i 6. Następnie czytamy i komentujemy nawzajem swoje fragmenty w redakcji. Taki model pracy w naszym przypadku doskonale się sprawdza.

Jak wygląda proces twórczy? Mają panie dużo notatek czy może cała fabuła powstaje w głowie?

LK: Mamy mnóstwo notatek! „Midnight Chronicles” to bardzo obszerny projekt z wieloma postaciami, wątkami, a także różnorodnym tłem, nie sposób tego wszystkiego spamiętać. Dlatego Bianca i ja wspomagamy się programem Notion, w którym stworzyłyśmy pewnego rodzaju Wikipedię dla całej serii. Mamy tam listę bohaterów, postaci pobocznych i antagonistów, którą uzupełniamy o wszystkie ważne informacje, które łatwo można zapomnieć, takie jak kolor włosów i oczu, ile mają wzrostu lub czy używają w walce magicznego amuletu, czy nie. Zapisujemy tam również fabułę w punktach i dodajemy dużo innych szczegółów. W przeciwnym razie pewnie już byśmy się pogubiły.

Czy czytając wzajemnie swoje książki, mają panie wśród nich swoich ulubieńców?

LK: Moją ulubioną książką autorstwa Bianki jest „Feeling Close to You”, druga część serii „Was auch immer geschieht” (przypis tłumaczki: „Cokolwiek się stanie”, seria niedostępna na polskim rynku). Uwielbiam sprzeczki, więc naprawdę czułam więź z Teagan i Parkerem.

Gdyby mogły panie zmienić coś teraz w sadze „Midnight Chronicles”, to co by to było?

LK: Nic! Ja jestem przeszczęśliwa z tego, do jakiego stopnia seria się rozwinęła. Pewnie o tym nie wiecie, ale moje trzy książki, w których bohaterami są Warden i Cain (tom 2), Wayn i Elli (tom 4) oraz Jules i Harper (tom 6) są przeróbkami. Ich historie spisałam jako niezależną trylogię jeszcze w 2013 roku. Lubiłam te książki już wtedy, ale teraz jako część „Midnight Chronicles” wręcz je kocham, te historie funkcjonują tutaj o wiele lepiej. Więc naprawdę w tej chwili nie chciałabym nic w nich zmieniać.

Czy postacie stworzone w książkach są inspirowane prawdziwymi ludźmi?

BI: Nie, one wszystkie są (niestety!) fikcyjne. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób jest przypadkowe.

Jeżeli chodzi o wątki romantyczne, to które lubią panie bardziej – te rozwijające się z relacji hate-love czy może te zwyczajne, naturalne?

BI: Podoba mi się wiele z nich. Uwielbiam rozwijające się z relacji hate-love, ale także best-friends-to-lovers czy second-chance-romance. Z Roxy i Shawem stworzyłyśmy slow-burn-romance, którego kreowanie sprawiło mi niesamowitą frajdę.

Dlaczego bohater zmienił imię na Shaw? Czy jest to przypadkowe imię wymyślone spontaniczne, czy też ma ono głębsze znaczenie w kontekście historycznym lub osobistym?

BI: Pierwotnie Shaw nazywał się inaczej, ale imię to musiało zostać zmienione z różnych powodów (a być może pojawi się jeszcze w serii?). Imię Shaw powstało spontanicznie. W pewnej scenie w pierwszym tomie Shaw oglądał „Szybkich i Wściekłych” (uwielbiam!) i właśnie imię Shaw utkwiło mu w pamięci, więc tak się nazwał.

Przeczytaj  fragment powieści „Magia Krwi”

Magia Krwi

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Magia krwi” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 16.07.2021 12:01
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post