Tu kształtuje się świat książki. Za nami Międzynarodowe Targi Książki w Londynie
Trzydniowe Londyńskie Targi Książki, jedno z najważniejszych wydarzeń w świecie wydawniczym, odwiedziło 30 tysięcy gości. To tu od dawna decyduje się o tym, co będziemy czytać w najbliższych latach. A także – choć myślimy o tym rzadziej lub nie myślimy wcale – co będziemy oglądać.
Wszystko zaczęło się w 1971 roku. Na Wystawie Wydawców Specjalistycznych dla Bibliotekarzy swoje książki zaprezentowało 22 wystawców. Pół wieku później London Book Fair, bo pod taką nazwą wydarzenie znane jest od końcówki lat 70., rokrocznie przyciąga ponad tysiąc wydawców z całego świata i 30 tysięcy przedstawicieli branży.
Targi Książki w Londynie, czyli branża obraduje
Londyńskie Targi Książki to dziś drugie – po targach we Frankfurcie – najważniejsze spotkanie branży wydawniczej. To tu rozstrzyga się, jak będzie wyglądał świat książki. W wypełnionych halach Olimpia London przez ostatnie trzy dni rozprawiano o tym, co będzie czytał cały świat.
O czym rozmawiano? O rozwoju sztucznej inteligencji, a więc o tym, czy AI istotnie może zastąpić pisarzy, o BookToku i wpływie mediów społecznościowych na rynek, a także o tym, jak geopolityka wpływa na świat książki. Na London Book Fair odbyło się ponad 150 spotkań poświęconych gorącym branżowym tematom.
Londyńskie targi to także szansa na nawiązywanie kontaktów biznesowych i sprzedaż praw autorskich. W Londynie wystawiają się światowe potęgi, ale też i kraje – nazwijmy to – aspirujące. Na London Book Fair nie zabrakło polskiej literatury. Na stoisku Instytutu Książki swoją ofertę zaprezentowało ponad 30 polskich wystawców: GW Foksal, inkBOOK Europe, GLOSSA, Czarna Owca, Rebis, Natuli, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Wydawnictwo Kobiece, Marpress, Makami, Znak, Grupa Zaczytani, Fundacji Szansa – Jesteśmy Razem, Mamy dla Mamy, OzGraf, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wydawnictwo Literackie, Opolgraf, Wydawnictwo Czarne, Dressler Dublin, Narodowe Centrum Kultury, Agora, Kurtiak i Ley, Warszawskie Targi Książki, Międzynarodowe Centrum Kultury, Dzika Małpa, Drukarnia Pozkal, Polish Your Kitchen, Grupa Relacja, Powergraph, Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu” w Toruniu, Zwierciadło, Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki, Kici Nici.
Targi inne od naszych
„Fascynująco obserwowało się, jak bardzo taka impreza różni się od klasycznych targów dla zwykłego odbiorcy, jakie znam z naszego rodzimego rynku” – tak o londyńskich targach napisała Magdalena Adamus, prowadząca podcast „Czytu Czytu” i twórczyni internetowa prowadząca profil Catus Geekus, nominowana w kategorii Człowiek Książki w poprzedniej edycji Plebiscytu Książka Roku Lubimyczytać. „Fajnie było zobaczyć, jak to serce wydawniczego mechanizmu żywo pulsuje negocjacjami agentów i rozmowami w kuluarach”.
Pytam więc, co najbardziej odróżnia London Book Fair od polskich targów. „Przede wszystkim to nie są targi – tak jak u nas – do sprzedawania książek klientom detalicznym, ale okazja do zaprezentowania oferty wydawniczej przedstawicielom wydawnictw z innych krajów, a dla agencji wydawniczych reprezentujących poszczególnych nieopublikowanych jeszcze autorów możliwość zainteresowania anglojęzycznych wydawnictw manuskryptami. W Londynie na stoiskach nie sprzedaje się książek, ale prawa do nich” – mówi Adamus.
Czy zatem zwykły czytelnik znajdzie tu coś dla siebie? „To miejsce do umówionych spotkań z mnóstwem małych stoliczków, a nie przestrzeń wystawowa” – zaznacza internetowa Catus Geekus. „Ale dla kogoś, kogo świat książki fascynuje, to bardzo ciekawa przygoda. Można na własne oczy zobaczyć, jak funkcjonuje branża wydawnicza od środka”.
Rzecz jasna różnice nie kończą się na formie wydarzenia. Zachwyca też profesjonalizm organizatorów. „Przede wszystkim zaznaczyć trzeba większą, lepiej zorganizowaną przestrzeń i świetną apkę targową z całą listą sesji, mapą i mnóstwem przydatnych powiadomień” – opowiada Adamus. I dodaje: „Wydarzeniu towarzyszy bogaty program paneli dyskusyjnych. Niestety pomieszczenia na nie przeznaczone nie są w stanie pomieścić wszystkich chętnych, ale na plus trzeba policzyć targom to, że umożliwiają podłączenie się ze swoimi słuchawkami do dyskusji na scenie głównej”.
Na zakończenie pytam, czy z londyńskich targów można wrócić z książkami. „O ile nie jest się wydawcą, który może dostać wersję recenzencką książki – nie. Wyszłam więc bez książek, za to z kilkoma katalogami wydawniczymi”.
Hollywood na łowach
Mylą się ci, którzy przypuszczają, że londyńskie targi kształtują wyłącznie rzeczywistość wydawniczą.
W tekście poświęconym oscarowym rozstrzygnięciom pisałem, że wielkim wygranym gali okazała się literatura. I trudno stanowisko to kontestować. Aż pięć z dziesięciu obrazów, które walczyły o tytuł najlepszego filmu, opartych było na książkach. Trzy z nich – „Oppenheimer”, „Biedne istoty” i „Strefa interesów” – zgarnęły zresztą najwięcej statuetek. Co więcej, zwycięzca w kategorii najlepszy film animowany, „Chłopiec i czapla” Hayao Miyazakiego, był inspirowany powieścią z lat 30. autorstwa Genzaburo Yoshino. Książka „Jak żyjecie?”, bo tak należałoby przetłumaczyć jej tytuł, nie doczekała się polskiego przekładu.
Nie dziwi więc, że hollywoodzkie studia uważnie śledzą trendy na rynku książki. Jak pisze Variety: „Wielu z tych, którzy imprezowali w Los Angeles w niedzielną noc, kilka dni później wsiadło do samolotów przez Atlantyk, udając się na Londyńskie Targi Książki [...] w poszukiwaniu kolejnego projektu ubiegającego się o Oscara”.
Po literaturę coraz częściej sięgają też produkcje telewizyjne. Najgorętsze seriale ostatnich miesięcy – „Shōgun”, „Jeden dzień” czy „Kulawe konie” – czerpały z literackich pierwowzorów, przez co, jak podkreśla amerykański magazyn poświęcony światu filmu, Londyńskie Targi Książki stały się dla branży ekranowej miejscem, którego odwiedzenie jest obowiązkiem.
Książki nie tylko dostarczają pomysłów, ale i – zwłaszcza w przypadku bestsellerów – gwarantują zainteresowanie zdobytej już publiczności. Fakt, że kto inny – w tym przypadku wydawca – wyłożył już pieniądze, stanowi z kolei potwierdzenie, że opowieść warta jest inwestycji.
Za kilka tygodni ruszą zaś bolońskie targi książek dla dzieci, a agenci Disneya i innych firm animacyjnych zapewne już kupują lotnicze bilety. Jesienią odbędą się z kolei Międzynarodowe Targi Książki we Frankfurcie. I tak to się kręci. Literatura rządzi światem – a wojna o treści trwa.
komentarze [6]
To tu od dawna decyduje się o tym, co będziemy czytać w najbliższych latach.
Może o tym, co WY będziecie czytać, bo o swoich lekturach nadal jeszcze decyduję samodzielnie. :-)
na szczęście targi polskie rządzą się własymi prawami a polscy czytelnicy własną inteligencją
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Targi książki w Polsce, to festyny dla czytelników.
Targi książki w Londynie, to bazar praw autorskich.
Ciekawa jestem prawa do jakich książek zakupili polscy wydawcy na londyńskich targach. Ech, pewnie to wszystko tajemnica handlowa....
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postRównie ciekawe jakie polskie tutuły zdobyły zainteresowanie wydawców zagranicznych 😃
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post