Rzeczy, których (może) nie wiecie o J.R.R. Tolkienie
25 marca obchodzimy Dzień Czytania Tolkiena. Data ta nie jest przypadkowa – właśnie w tym dniu Frodo z Samem docierają do Szczeliny Zagłady, Gollum ze skradzionym pierścieniem ginie w przepaści i tym samym następuje upadek Saurona. Z tej okazji przedstawiamy kilka faktów z życia autora „Władcy Pierścieni”, o których (być może) nie mieliście pojęcia.
Beatlesi w Śródziemiu
Peter Jackson nie był pierwszym twórcą, który wpadł na pomysł przeniesienia dzieł Tolkiena na ekran. W 1991 roku nakręcono radziecki spektakl telewizyjny „Strażnicy” oparty na „Drużynie Pierścienia” (Wydawnictwo Amber), w reżyserii Natalii Sieriebriakowej, z muzyką Andrieja Romanowa (od niedawna znów dostępny jest do obejrzenia online). W 1978 roku powstała animacja w reżyserii Ralpha Bakshiego, ze scenariuszem współtworzonym przez Petera S. Beagle’a, pisarza fantasy, autora „Ostatniego jednorożca”. Film, którego akcja obejmuje wydarzenia do bitwy w Helmowym Jarze, nie odniósł jednak sukcesu i nie doczekał się kontynuacji. Jeszcze wcześniej, bo pod koniec lat sześćdziesiątych, z zamiarem adaptacji trylogii nosili się zaś członkowie The Beatles, którym trylogia wyjątkowo przypadła do gustu. Kultowy zespół chciał powierzyć reżyserię Stanleyowi Kubrickowi. John Lennon miał się wcielić w Golluma, Paul McCartney we Froda, Ringo Starr w Sama Gamgee, a George Harrison w Gandalfa. Ich projekt pozostał jednak jedynie w sferze marzeń – Tolkien nie sprzedał jeszcze wtedy praw do filmu i nie wyobrażał sobie, by popowy zespół podszedł poważnie do ekranizacji (patrząc na ich wcześniejsze filmy, podejrzewał pewnie – zapewne słusznie – że planują zrobić z tego komediowy musical). A słysząc, że Fab Four tak się pali do tego pomysłu, stanowczo i z pełną premedytacją storpedował ich plany.
Burzliwa przyjaźń
Bliskim przyjacielem Tolkiena i członkiem Inklingów był C.S. Lewis, autor „Opowieści z Narnii” (Wydawnictwo Media Rodzina). Panowie pracowali wspólnie w Oksfordzie i spędzali razem tak dużo czasu, że żona Tolkiena, Edith, nie wydawała się z tego powodu zbyt szczęśliwa. Zapewne gdyby nie Tolkien, Lewis nigdy nie wymyśliłby Narnii, pełnej religijnych odniesień – od dawna był bowiem szczęśliwym ateistą. Z Tolkienem, gorliwym katolikiem, toczyli długie dyskusje na temat wiary i mitów, lecz przez lata obaj pozostawali przy swoich racjach. Aż wreszcie, podczas pewnego długiego wieczornego spaceru, Lewis ugiął się pod naporem argumentacji Tolkiena i Henry’ego Dysona i zdecydował się powrócić do chrześcijańskiej wspólnoty. Podczas wizyty w Oksfordzie można (za opłatą) wejść na teren Magdalene College i przejść się malowniczą ścieżką Addison’s Walk, którą panowie spacerowali, jedną z ich ulubionych tras. Oraz, oczywiście, zobaczyć wiele innych miejsc związanych z życiem Tolkiena, w tym pub The Eagle and Child – i przy odrobinie szczęścia usiąść w sali na tyłach, znanej jako Rabbit Room, gdzie Inklingowie toczyli intelektualne dysputy. O relacji Tolkiena i Lewisa napisano całe książki. Warto zaznaczyć, że z czasem stała się ona bardzo burzliwa – Tolkien nie przepadał za narnijskimi opowieściami (nie podobało mu się między innymi mieszanie chrześcijańskich wątków z mitologicznymi i baśniowymi), irytował go związek Lewisa z rozwódką Joy Gresham oraz fakt, że autor Narnii wprawdzie się nawrócił, ale został protestantem.
Miłość jak z książki
Tolkien był romantykiem i wierzył w miłość – przez całe życie pozostał oddany jednej kobiecie. Starszą o trzy lata Edith Bratt poznał jako szesnastolatek, jednak na drodze ich szczęścia stanął opiekun chłopaka, ksiądz, który uważał, że zdecydowanie za wcześnie na wszelkie deklaracje, poza tym nie podobało mu się, że Edith jest protestantką. Zaznaczył, że młodzieniec miast na amorach powinien skupić się na nauce, zwłaszcza że uchodził za wyjątkowo utalentowanego – w końcu czytał i pisał w wieku czterech lat, miał też talent do nauki języków. Tolkien posłusznie zerwał kontakt, ale przysiągł ukochanej, że wróci do niej, gdy tylko skończy dwudziesty pierwszy rok życia i będzie mógł sam o sobie decydować.
Tolkien słowa dotrzymał. Edith, która sądziła, że to tylko czcze młodzieńcze obietnice, i związała się z innym mężczyzną, zerwała zaręczyny, przeszła na katolicyzm i poślubiła dawnego oblubieńca. Wiedli udane i spokojne życie, doczekali się trzech synów i jednej córki. Ten związek zainspirował Tolkiena do stworzenia historii o Berenie i elfce Luthien, która rezygnuje z nieśmiertelności, by poślubić człowieka (można ją przeczytać w „Silmarillionie” (Zysk i S-ka). Na ich nagrobku, oprócz prawdziwych nazwisk i dat, zgodnie z życzeniem Tolkiena wyryto również imiona fikcyjnych kochanków.
„W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit”
Zdanie rozpoczynające „Hobbita” (Zysk i S-ka) Tolkien wymyślił podczas sprawdzania prac egzaminacyjnych, notując je na czystej kartce zostawionej przez studenta. Tak go zaintrygował ten obraz, że postanowił rozwinąć historię i dowiedzieć się, kim właściwie są ci stworzeni w jego wyobraźni hobbici. A nie jest tajemnicą, że sam przypominał przedstawicieli tej rasy – wprawdzie nie był niski, ale tak jak hobbici palił fajkę, lubił dobre, proste jedzenie, zwłaszcza grzyby, kochał naturę, uważał, że miał proste poczucie humoru, lubił się wyspać i nie palił się do podróżowania. Historię Bilba Bagginsa zaczął opowiadać na dobranoc swoim synom, a ponieważ przypadła im do gustu, rozwinął ją, a później spisał. Książka zebrała bardzo entuzjastyczne recenzje, nakład zaś wyprzedał się błyskawicznie – wydawca poprosił więc Tolkiena o stworzenie kontynuacji. Co ciekawe, pisarz chciał, by „Władca Pierścieni” ukazał się w jednym tomie, wydawca (zamierzając ograniczyć ryzyko finansowe) zadecydował jednak o uczynieniu z niej trylogii.
Opus magnum
A skoro już jesteśmy przy „Władcy Pierścieni”… Tak naprawdę początkowo kontynuacją „Hobbita” miał być „Silmarillion”. Maszynopis nie przypadł jednak do gustu wydawcy, który oczekiwał, że dostanie historię o hobbitach, dlatego książkę odrzucił (wydano ją dopiero po śmierci pisarza). Tolkien posłuchał krytycznych sugestii, ale początkowo nie wiedział, w jakim kierunku podąży jego opowieść. Jak twierdził, na temat hobbitów powiedział już wszystko, co chciał. Miał ogólny zamysł, że w historii ważną rolę powinien odegrać pierścień – ale to tyle. Wreszcie jednak zasiadł do pracy, choć koncepcję później zmieniał wielokrotnie: jedna z pierwszych wersji „Władcy Pierścieni” opowiadała o synu Bilba, młodym Bingu Bagginsie (który z czasem stał się Frodem). Pojawiał się w niej również hobbit imieniem Trotter, później przekształcony w człowieka imieniem Aragorn. Nie było za to Sama Gamgee, uważanego przez wielu czytelników
komentarze [20]
Dużo nieścisłości. Aragorn nie był człowiekiem. Nie zwyczajnym człowiekiem, a potomkiem wielkich. A ściślej biorąc - jednym z Dúnedainów.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postAragorn był człowiekiem. Jego ród wywodzi się od Elrosa, brata Elronda, który wybrał los ludzi a nie elfów.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie chcę zaczynać gównoburzy o charakterze religijnym, ale nie wyobrażam sobie jak można być świadomym ateistą i dać się przekonać i nawrócić chrześcijaninowi znając elementy składowe tejże religii i jej pochodzenie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Czy portal wykrztusi, że Tolkien był człowiekiem religijnym, wierzącym katolikiem i to przenika do jego dzieł?
BTW - coś zżarło końcówkę artykuliku!
Jest o tym mowa. Zdaje się, że nie przeczytałeś/aś tekstu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
ja nie czytałam nic Tolkiena, nie zapowiada się aby to się zmieniło
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@lourdes Szkoda. A może jeszcze się przekonasz? Władca Pierścieni to piękna książka.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@JustynaZaczytana pewnie, że nie wykluczam, kto wie jak moje upodobania czytelnicze się "ułożą" :) dzięki
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDość mocna wypowiedź. Dziwne, ze skoro pokusiłaś się o jej przedstawienie, to nie chciało ci się jej zaargumentować.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Coldy1988 nie ma problemu, otóż, chodzi o gatunek, raz już próbowałam zagłębić się w tego typu świat i niestety porzuciłam, również chodzi o to, że jest to tak popularna, zachwalana powieść (i film) że czasem mam wrażenie, że dzieje się tak jakby z rozmachu i nie mam pewności, czy aby wysokie notowania powieści miały potwierdzenie w faktycznej jakości (fabuła, styl...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Władca pierścieni to nie trylogia. Cykl ten składa się z sześciu części wydanych w trzech tomach
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTak i na samym początku miała to być jednak książka, ale wydawnictwo zrobiło z tego trylogię.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
"Nie było za to Sama Gamgee, uważanego przez wielu czytelników"
To ja wiem, że był uważany, ale za kogo? 😛 Gdzieś wcięło końcówkę.
Najciekawsze są opowieści niedokończone, co widać na załączonym obrazku. Autor poszedł śladami Tolkiena. (to taki kiepski żart)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post