Tak naprawdę piszę tragedie greckie

LubimyCzytać LubimyCzytać
18.01.2018

Z Davidem Vannem, autorem książki „Legenda o samobójstwie”, która właśnie ukazała się na polskim rynku, rozmawia Justyna Kowalska.

Tak naprawdę piszę tragedie greckie

Legenda o samobójstwie Davida Vanna ukazuje skomplikowane relacje rodzinne, trudne wybory, miłość i namiętności. Na polski rynek trafiła 17 stycznia. To pierwsza publikacja nowo powstałego Wydawnictwa Pauza, którego założycielką jest Anita Musioł. Pauza będzie specjalizować się we współczesnej prozie zagranicznej. W najbliższych planach ma także wydanie „Pierwszego bandziora” Mirandy July, ekscentrycznej artystki, reżyserki i aktorki, a także debiut amerykańskiego pisarza Daniela Magariela „One of the Boys” i powieść „Tirza” autorstwa holenderskiego literata Arnona Grunberga.

Jak się czujesz wiedząc, że Twoja pierwsza książka ukazuje się po polsku? To 23. język, w którym będzie można przeczytać Twoją prozę. Czy jesteś podekscytowany, czy po tylu wydaniach zagranicznych nie robi to na Tobie większego wrażenia?

Bardzo cieszę się z polskiego wydania. Od lat chciałem odwiedzić Polskę i liczyłem na to, że będą polskie wydania moich książek. Dla mnie najwspanialszą stroną pisania jest właśnie to, kiedy książka ukazuje się w kolejnym języku, to jakby nowe życie dla książki, odrodzenie, a moje życie też staje się bogatsze poprzez podróże w nowe miejsca i poznawanie ludzi w obcym kraju – czytelników, dziennikarzy, innych pisarzy, wydawców. Wydania zagraniczne to największy prezent od życia, jaki dostałem. Nie wiedziałem nawet, że takie wydania będą możliwe… „Legendę o samobójstwie” pisałem 10 lat, kolejnych 12 czekałem na jej pierwsze wydanie, więc w sumie przez 22 lata nie miałem żadnych czytelników ani nadziei, że moja książka kiedykolwiek ukaże się w obcym języku.

Czy możesz nam opowiedzieć o swoich doświadczeniach z wydawcami w innych krajach? Może masz jakieś ciekawe lub zabawne historie, którymi możesz się podzielić?

Strasznie spodobało mi się, kiedy mój tłumacz na norweski zapytał, jakie buty miałem na myśli, pisząc książkę. W Norwegii nie można po prostu powiedzieć „buty” – trzeba określić, czy wyższe czy niższe, kiedy się je nosi, itp. Rozbawiło mnie też to, kiedy niemiecki tłumacz jako jedyny znalazł trzy błędy w tekście, przeoczone wcześniej przez sztab redaktorów, wpisał się tym samym w stereotyp dokładnego Niemca. Podobało mi się imię i nazwisko, które wymyślił dla mnie chiński wydawca – w wolnym tłumaczeniu „Góra Chmur”. Byłem zdumiony, że najlepszym czytelnikiem mojej prozy, lepszym od anglojęzycznych czytelników, był pewien dziennikarz z Chorwacji.

Natomiast moim ulubionym krajem jest Francja. Przez osiem lat byłem tam już wielokrotnie, przynajmniej przez sześć tygodni w roku jeżdżę po Francji, uczestnicząc w spotkaniach autorskich. To kraj, który jest wymarzoną ojczyzną książek i czytelników, posiada najbardziej nienaruszoną kulturę czytelniczą na świecie, wspieraną przez wspaniałych księgarzy. W najmniejszych miejscowościach księgarze tworzą i skupiają wokół swoich księgarń całe społeczności. Żeglowałem tam na klasycznych jachtach, kajakowałem z uczniami liceów, występowałem z zespołem muzycznym, który napisał 10 piosenek w oparciu o moje teksty. Właściwie wszystkie odwiedzone przeze mnie kraje były ciekawsze od moich rodowitych Stanów Zjednoczonych.

Polscy czytelnicy jeszcze nie mieli okazji Cię poznać. Czy możesz nam powiedzieć, czemu zdecydowałeś się na napisanie „Legendy o samobójstwie”? Czy zawsze chciałeś być pisarzem?

Zanim nauczyłem się pisać, opowiadałem Mamie historie o wiewiórkach, które ona zapisywała. Zawsze niezwykle mnie wspierała i we mnie wierzyła. Kiedy byłem dzieckiem, co roku opisywałem nasze przygody związane z polowaniami i rybołówstwem i wręczałem bliskim zamiast prezentów bożonarodzeniowych. Potem, w liceum, pisałem słabe wiersze w stylu New Age, bardzo złe opowiadania miłosne, aż w końcu od wieku 19 do 29 lat zacząłem wreszcie pisać na temat samobójstwa mojego Taty. To opowieść, którą musiałem się podzielić, musiałem ją opisać, nie dało się tego uniknąć. W takich wypadkach nie mamy wyboru. Nie miałem szkicu tekstu, ani planu, nie miałem pojęcia, o czym będzie ta historia, ani jak się rozwinie. To, co się ostatecznie urodziło, to przeinaczenia w podświadomości, tak się dzieje z najważniejszymi historiami w życiu.

Akcja „Legendy o samobójstwie” jest osadzona w dość odległej części świata – większość czytelników nigdy nie odwiedziła tego miejsca i tylko część z nich pozna je osobiście. Sądzę, że pomimo tego, książka jest pod wieloma względami uniwersalna. Czy zgodzisz się z tym? Jeśli tak, jakie uniwersalne przesłania chcesz przekazać czytelnikom poprzez historie bohaterów?

Jestem pisarzem neoklasycystycznym, tak naprawdę piszę tragedie greckie. Bohaterowie działają podświadomie i poza własną kontrolą, szczególnie kiedy w grę wchodzą najważniejsze decyzje życiowe, które muszą podejmować. Przekraczają tabu, łamią zasady, ponoszą konsekwencje. Bohaterowie nie są wobec siebie wrogami, kochają się nawzajem, ale i tak się krzywdzą, bo nie rozumieją tego, co robią. To są uniwersalne tematy, na całym świecie rodziny nas budują lub łamią. Jedna rzecz, która mnie zaskoczyła, to to, że na całym świecie żałoba po samobójstwie jest taka sama. Jest ta sama złość, bezsenność, to samo poczucie winy, niezależnie czy dotyczy ludzi w Chinach, Turcji, Norwegii, czy Australii.

Pochodzisz z Alaski, spędziłeś tam sporą część życia. Teraz mieszkasz w Kalifornii, innej części świata. Czemu wolisz mieszkać właśnie tam?

Na Alasce było zimno. /śmiech/ Większość mieszkańców to ludzie bardzo twardzi, ale ja wolę ciepły klimat, piękną pogodę, uprawianie sportów takich jak narty wodne, kitesurfing, żeglowanie, nurkowanie. Kiedy nie mogłem znaleźć wydawcy, przez osiem lat byłem kapitanem na żaglówkach, niedawno zdobyłem licencję nurka w Indonezji, pływałem z rekinami i płaszczkami codziennie przez miesiąc. To, za co uwielbiam Nową Zelandię, to spokój i piękno tego miejsca. Jest bardzo niewiele ludzi, są przepiękne widoki i życie jest proste.

Nad czym teraz pracujesz?

Niebawem wydam dwie kolejne powieści, są już ukończone, w sumie opublikuję już 12 książek. Kończę właśnie kolejną powieść, której akcja dzieje się na Komodo w Indonezji. Będzie dużo nurkowania, ale też dramat rodzinny. Nie mogę oprzeć się odrobinie tragedii.

(Artykuł sponsorowany)


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
rrst  - awatar
rrst 18.01.2018 16:16
Czytelnik

Rzeźnia numer pięć

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Rzeźnia numer pięć
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 16.01.2018 13:50
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post