(...) Wihitman wyraża w swojej pieśni postawę barda, szalonego wyznawcy zen. Jest bardem starożytnych pustynnych ścieżek, który przepowiada, że wkrótce świat będzie pełen wędrowców z plecakami, włóczęgów Dharmy, odmawiających swojego podpisu pod powszechnym nakazem konsumpcji dóbr produkcyjnych, a także przymusowej pracy, która daje przywilej konsumpcji tego całego gówna, tych wszystkich pieprzonych lodówek, telewizorów, samochodów (a potem jeszcze nowszych, fantastycznych modeli), szamponów, odżywek do włosów i dezodorantów, których ludzie wcale nie pragną, tak samo jak nie pragną tej ogromnej góry odpadków w śmietniku, rosnącej co tydzień od nowa. Wszyscy są więźniami systemu pracy-produkcji-konsumpcji. Mam wizję wielkiej rewolucji plecaków, której dokonają tysiące, a nawet miliony młodych Amerykanów wędrujących z plecakami po kraju, wyruszających w góry, by medytować i modlić się samotnie, rozśmieszających dzieci i niosących radość starcom, uszczęśliwiających młode dziewczęta i umiejących sprawić, że nieco starsze dziewczyny poczują się szczęśliwsze. Widzę już tych szalonych wędrowców zen, którzy piszą wiersze w drodze, kiedy tylko przyjdzie im na to ochota, są życzliwi wobec wszystkich ludzi i swymi nieoczekiwanymi uczynkami podtrzymują w duszach zwykłych ludzi marzenia o wiecznej powszechnej wolności wszystkich istot bez wyjątku...(...)
(...) Wihitman wyraża w swojej pieśni postawę barda, szalonego wyznawcy zen. Jest bardem starożytnych pustynnych ścieżek, który przepowiada, że wkrótce świat będzie pełen wędrowców z plecakami, włóczęgów Dharmy, odmawiających swojego podpisu pod powszechnym nakazem konsumpcji dóbr produkcyjnych, a także przymusowej pracy, która daje przywilej konsumpcji tego całego gówna, tych ...
Rozwiń
Zwiń