-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2015-07-25
2015-08-01
W książce nie znalazłem tego, co wydawnictwo obiecuje na obwolucie, a sam autor w wywiadach promujących "Dysforię" - przedstawiony przez niego obraz "rzeczywistości mieszkańców polskich miast" jest banalnie powierzchowny i, co najgorsze - tendencyjny, a tym samym od rzeczywistości bardzo daleki.
Swoje "reportaże-opowiadania" autor w dużej mierze oparł na stereotypach i ogranych schematach. Szczególnie dotyczy to rozdziałów, których bohaterkami są kobiety.
No więc jakie to gatunki "samic" zamieszkują miejską dżunglę? To może zgadnijcie sami: mają wypasiony apartament z widokiem na Wisłę, są jędzowate i aroganckie wobec robotników, którzy kładą im parkiet za 3 tysiące euro za metr kwadratowy, pracują na wysokich stanowiskach w korporacjach, nie dzwonią do rodziców, śpią z taksówkarzami i tak naprawdę są nieszczęśliwe, więc codziennie pocieszają się alkoholem. No i jak? Już wiecie? Brawo! Oczywiście, że to singielki! Powyżej zapomniałem jeszcze dodać, że są feministkami, a ta ich cecha zdaje się autora szczególnie uwierać, bo w jego błędnym mniemaniu feminizm = mężczyźni to zło.
Dawno nie czytałem czegoś tak przesyconego stereotypami i przez to nudnego.
Niestety takich banałów jest więcej. Mężatki "upolowały" swoich małżonków dyrektorów po to, żeby ci załatwili im karierę w telewizji, a kiedy już się rozwiodą, zażarcie bronią dzieci przed kontaktem z ich tatusiami, którzy wcześniej muszą doznać serii upokorzeń z ręki bezlitosnych kobiet psychologów i sędzin. No od razu widać, że Polska to nie jest kraj dla mężczyzn. (A czy problemem mężczyzn jest również to, że ściągalność alimentów w Polsce wynosi marne 17%?)
W jednym z rozdziałów pojawiają się też emerytowane mieszkanki warszawskiej kamienicy. I co jest ich głównym zajęciem? No oczywiście siedzenie w oknie i swatanie wynajmującego tam mieszkanie czterdziestoletniego kawalera, którego nazywają "synkiem". Bo ciekawszych rzeczy do roboty nie mają. Starsza pani swatka od "syneczków" - chyba trudno o bardziej wypraną sztampę.
Obraz mężczyzny mieszczanina też opiera się na schematach, co samo w sobie nie miałoby znaczenia, gdyby autor ujął temat w sposób oryginalny - czy to na poziomie języka, czy treści, ale tak się nie dzieje. Kim jest więc typowy mieszkaniec miasta - pan singiel, dodajmy? Otóż pracuje w korporacji, do której bez trudu załapał się w latach 90., pije, ćpa, ma karnet na siłownię, potrąca staruszków na przejściach dla pieszych, jest dyrektorem, więc zajmuje się niewiadomoczym,a później zostaje bezrobotnym i zanowu pije i ćpa. Pliiiis...
Jeśli chodzi o narrację, jest poprawna, choć dość nudna i przewidywalna.
Wyjątkiem, zarówno, jeśli chodzi o treść, jak i styl, jest ostatni, świetny rozdział, w którym autor rozprawia się z głupotą i pustką materiałów serwowanych w śniadaniowych telewizjach, które z upodobaniem czerpią głupoty z internetu i mają swoich widzów za półmózgi (a widzów niestety mają).
Odnoszę wrażenie, że pretekstem do napisania "Dysforii" w pewnym zakresie była chęć wyrażenia przez autora jego frustracji, uprzedzeń i lęków wobec kobiet, co jest przykre i krzywdzące. Świadomie utożsamiam tu autora z narratorem, a raczej narratorami - jest on reporterem, a książka określana jest jako zbiór reportaży ubranych w formę opowiadania, które mają pokazywać rzeczywistość.
W książce nie znalazłem tego, co wydawnictwo obiecuje na obwolucie, a sam autor w wywiadach promujących "Dysforię" - przedstawiony przez niego obraz "rzeczywistości mieszkańców polskich miast" jest banalnie powierzchowny i, co najgorsze - tendencyjny, a tym samym od rzeczywistości bardzo daleki.
Swoje "reportaże-opowiadania" autor w dużej mierze oparł na stereotypach i...
Choć kulinaria to dla mnie bardzo odległy temat, książka jest po prostu rewelacyjna. Masłowska mogłaby pisać o czymkolwiek, a i tak będzie to świetne, bo u niej nieważne jest, o czym pisze, ale jak pisze. Uwielbiam ten jej ironiczny, ozdobny i przede wszystkim zabawny styl.
Choć kulinaria to dla mnie bardzo odległy temat, książka jest po prostu rewelacyjna. Masłowska mogłaby pisać o czymkolwiek, a i tak będzie to świetne, bo u niej nieważne jest, o czym pisze, ale jak pisze. Uwielbiam ten jej ironiczny, ozdobny i przede wszystkim zabawny styl.
Pokaż mimo to