rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Dawno tak się nie śmiałam przy czytaniu książki. Idealna na chandrę...;)

Dawno tak się nie śmiałam przy czytaniu książki. Idealna na chandrę...;)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciężko napisać mi coś sensownego - gdyż mój umysł wciąż jest w jaskiniach razem z bohaterami Intruza i przeżywa z nimi wszystkie emocje i uczucia - ale spróbuję.
Początek powieści był ciężki do zrozumienia, przez chwilę nie wiedziałam, kto jest kim i co właściwie się dzieje. Po dwóch rozdziałach poszło już jak z płatka. Poznałam Wagabundę - odważną duszę z dużym doświadczeniem w podróżach międzyplanetarnych - która, jak się okazało, nie była sama w swoim ciele. Trafiła na godną siebie przeciwniczkę - Melanie. Dwudziestojednoletnią dziewczynę, tak zdeterminowaną i przesiąkniętą nienawiścią do Dusz, że wolała umrzeć niż zostać złapaną przez Łowców. Dzięki swojej sile była obecna w swoim ciele nawet po zabiegu wszczepieniu Duszy. Nie miała już kontroli nad swoim ciałem, ale kontrolowała umysł Wagabundy, a także zmuszała ją do wspólnego oglądania jej wspomnień z ludzkiego życia.
Wspomnienia Melanie stanowią moje ulubione momenty w książce. Szczególnie to o poznaniu Jareda. Wszystkie myśli Melanie są przepełnione miłością do dwóch ukochanych mężczyzn - Jareda i młodszego brata Jamiego. W końcu Wagabunda poddaje się uczuciom Melanie i razem (bo jakby inaczej?) wyruszają na ich poszukiwanie.
Tutaj zaczyna się (moim zdaniem) nudniejsza część książki, wielodniowe błądzenie po pustyni. Aż do momentu, gdy Wagabunda i Melanie są bliskie śmierci. Wtedy odnajduje je wujek Jeb (jego imię długo mnie bawiło, ale w końcu się do niego przyzwyczaiłam) i zabiera do jaskini, zamieszkiwanej przez ludzi.
Z kolejnymi rozdziałami przełamywane są kolejne uprzedzenia ludzi do Duszy w ciele Melanie. Rozkwitają nowe miłości, bohaterkom towarzyszy zazdrość, gdyż są uwięzione w jednym ciele, a kochają dwóch mężczyzn - Iana i Jareda. Ukazana jest bezwarunkowa miłość Jamiego, nie tylko do Melanie, ale również do Wagabundy, którą traktuję jak siostrę. Nie brakuje emocji - smutków, wzruszeń, strachu, radości i miłości. Razem z bohaterami przeżywamy każde wydarzenie i żałujemy, że w żaden sposób nie możemy im pomóc. Po prostu zamieniamy się w jednego z mieszkańców jaskini - bezwzględnego sojusznika Wagabundy.
Zakończenie książki było dla mnie przewidywalne - po prostu MUSIAŁ nastąpić happy end. Zaintrygował mnie natomiast epilog - teraz nie mogę doczekać się następnej części książki.
Podobało mi się ukazanie całej historii z perspektywy Duszy - która z definicji powinna być wrogiem ludzi. Ciekawe było przedstawienie ludzi jako tych, co mordują, kłamią i kradną, a Dusz jako przesiąkniętych dobrem istot. Czytelnik sam może zadecydować, czy Dusze będzie traktował jako bezwzględnych wrogów i czarny charakter, czy jako nic nie szkodliwe postaci.
Zgadzam się z innymi czytelnikami - Intruz jest o niebo lepszy od Zmierzchu. Zakochałam się w tej książce bez pamięci i myślę, że jeszcze nie raz do niej powrócę.

Ciężko napisać mi coś sensownego - gdyż mój umysł wciąż jest w jaskiniach razem z bohaterami Intruza i przeżywa z nimi wszystkie emocje i uczucia - ale spróbuję.
Początek powieści był ciężki do zrozumienia, przez chwilę nie wiedziałam, kto jest kim i co właściwie się dzieje. Po dwóch rozdziałach poszło już jak z płatka. Poznałam Wagabundę - odważną duszę z dużym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To czwarta książka Emily Giffin, z którą miałam styczność. Jakże przewidywalna była kreacja głównej bohaterki - mieszkanka Nowego Jorku, wiodąca szczęśliwe życie u boku idealnego mężczyzny, skromna, ale ambitna.
Sto dni po powiedzeniu sakramentalnego "tak" Ellen spotyka swoją dawną miłość, która przypomina jej dawne uczucia i rozbudza w niej pożądanie.
Znając przewidywalność książek Pani Giffin byłam wręcz pewna, jakie będzie zakończenie. A jednak, doznałam zaskoczenia. Pozytywnego, bo w końcu wybrała mężczyznę, któremu od początku kibicowałam (chyba wbrew ogólnemu zamysłowi książki).
Niestety - akcja powieści rozpoczyna się się dopiero w jednym z ostatnich rozdziałów.
Oceniam tę książkę lepiej niż Dziecioodporną, bo przynajmniej ma jakieś sensowne zakończenie.

To czwarta książka Emily Giffin, z którą miałam styczność. Jakże przewidywalna była kreacja głównej bohaterki - mieszkanka Nowego Jorku, wiodąca szczęśliwe życie u boku idealnego mężczyzny, skromna, ale ambitna.
Sto dni po powiedzeniu sakramentalnego "tak" Ellen spotyka swoją dawną miłość, która przypomina jej dawne uczucia i rozbudza w niej pożądanie.
Znając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Najlepsza ze wszystkich części sagi Zmierzchu.

Zaczyna się od ślubu Belli z Edwardem i zmierza ku momentowi, na który czeka każdy czytelnik - przemiany Belli w wampira. Meyer poświęciła 130 stron, aby opisać jak główna bohaterka próbuje zaciągnąć swojego świeżo upieczonego męża-wampira do łóżka. Moim zdaniem mogła darować sobie tę część, szczególnie, że ich noc poślubna była decydującym punktem powieści i dalsze opisywanie ich podróży poślubnej mogła po prostu streścić.
Poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń do książki. Nie czytałam wcześniej spoilerów ani streszczeń, dlatego przez powieść przebrnęłam z zapartym tchem, nie mogąc się oderwać. Podobało mi się, że pół książki zostało opisane z punktu widzenia Jacoba. Wprowadzało trochę humoru, lekkiego dystansu i informacji, co dzieje się poza domem Cullenów. Nie wyobrażam sobie jakby okres ciąży Belli był opisywany przez nią. Pewnie byłoby to 300 stron narzekania, marudzenia i dylematów moralnych. Świetne rozwiązanie, pani Meyer!
Oczywiście zakończenie książki oraz fakt, że do przemiany w końcu dojdzie, był po prostu oczywisty, ale byłam niezmiernie ciekawa w jaki sposób zostanie to wszystko rozegrane.
Po przeczytaniu całej Sagi Zmierzchu czuję jedynie niedosyt. Powiedzmy, że zżyłam się z bohaterami i brakuje mi teraz śledzenia ich losów ;)

Najlepsza ze wszystkich części sagi Zmierzchu.

Zaczyna się od ślubu Belli z Edwardem i zmierza ku momentowi, na który czeka każdy czytelnik - przemiany Belli w wampira. Meyer poświęciła 130 stron, aby opisać jak główna bohaterka próbuje zaciągnąć swojego świeżo upieczonego męża-wampira do łóżka. Moim zdaniem mogła darować sobie tę część, szczególnie, że ich noc poślubna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeciętna. Zdecydowałam się na jej przeczytanie, bo byłam (nadal jestem:P) zafascynowana serialem, ale w starciu: KSIĄŻKA vs EKRANIZACJA muszę przyznać, że serial bije książkę na głowę.

Akcja bardzo wolno się toczy, bo pierwsza część książki stanowi właściwie wprowadzenie do całej historii. Po śmierci Ali, jej przyjaciółki zaczynają dostawać tajemnicze smsy. Autorka poświęciła całą książkę (czyli ok 300 stron), żeby scharakteryzować każdą z postaci, opisać jak wyglądało ich dotychczasowe życie, jak wygląda teraz i w jaki sposób nastolatki zareagowały na śmierć przyjaciółki. Co mi się spodobało - ocenę postaci autorka zostawia czytelnikowi. Nie próbuje narzucić nikomu swoich opinii. Skupia się również (choć moim zdaniem za mało) na postaci nieżyjącej Alison.

Po przeczytaniu książki nie czułam rozpaczliwej potrzeby, aby sięgnąć po następną część (ale i tak, z braku ciekawszej lektury, zamówiłam ją przez internet :P). Ciekawe rzeczy zaczynają dziać się dopiero w 4(?) części... a przez poprzednie trzeba po prostu jakoś przebrnąć.

Póki co, książka jest wydana tylko w języku angielskim, ale spokojnie da się przebrnąć będąc na średnio-zaawansowanym poziomie.

Przeciętna. Zdecydowałam się na jej przeczytanie, bo byłam (nadal jestem:P) zafascynowana serialem, ale w starciu: KSIĄŻKA vs EKRANIZACJA muszę przyznać, że serial bije książkę na głowę.



Akcja bardzo wolno się toczy, bo pierwsza część książki stanowi właściwie wprowadzenie do całej historii. Po śmierci Ali, jej przyjaciółki zaczynają dostawać tajemnicze smsy. Autorka...

więcej Pokaż mimo to