rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Jestem na świeżo po przeczytaniu powieści i... Eh. Okropnie mnie ona rozczarowała. Początek wydał mi się niesamowity. Aura tajemniczości, zagubienia na postapokaliptycznym tle. I niezwykły sposób pisania autorki, co jest chyba głównym powodem, dla którego postanowiłam przeczytać to od deski do deski. Przy pojawieniu się naszego super jednowymiarowego łotra wszystko straciło swój urok. Pomysł, by obdarzyć Julię śmiercionośnym dotykiem wydał między się genialny, dlatego poczułam wielkie rozczarowanie gdy jednak okazało się, że na tym świecie istnieje osoba na niego odporna, którą jest Adam. Cały ich romans jest sztuczny i naciągany, a niestety powieść aż za bardzo skupia się na tym wątku. A o końcówce nawet nie będę wspominała. Powiem tylko, że miałam wrażenie jakbym czytała komiks Marvela. Szkoda, bardzo szkoda. Potencjał był i to całkiem spory. Szkoda, że został tak szybko zaprzepaszczony. Szczerze wątpię, że siegnę po następną część.

Jestem na świeżo po przeczytaniu powieści i... Eh. Okropnie mnie ona rozczarowała. Początek wydał mi się niesamowity. Aura tajemniczości, zagubienia na postapokaliptycznym tle. I niezwykły sposób pisania autorki, co jest chyba głównym powodem, dla którego postanowiłam przeczytać to od deski do deski. Przy pojawieniu się naszego super jednowymiarowego łotra wszystko straciło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść jest niezwykle naiwna i oklepana, to fakt. Dokładnie tak jak "Zmierzch" wspomniany na okładcę. Tyle że "Drżenie" zdecydowanie go przebija. Na początku byłam niemal przerażona głupotą tej książki. Pierwsze rozdziały tak mnie do niej zniechęciły, że długo nie mogłam znów wrócić do jej lektury. Znów zirytowana byłam tymi dziwnymi eksperymentami na mitycznych postaciach wilkołaków, reagujących tym razem na zimno. Wszystko było niesamowiecie mdłe i nijakie. I myślę, że to świat przedstawiony w powieści sprawił, że na nowo się do niej przekonałam. Mimo wiosny za oknem, ja czułam chłód jesieni i groźbę nadchodzącej zimy. Klimat, jaki udało się stworzyć autorce jest niesamowity. Brnąc dalej w kolejne kartki powieści, bohaterowie przestali być dla mnie nijacy. Powoli zaczyłam ich rozumieć, z czasem nawet darzyć ich sympatią. Co prawda mamy tutaj tanie chwyty i powielanie schematów w postaci próżnej Isabel, ale reszta prezentuje się nienajgorzej. Niestety, należałoby się najpierw przewlec przez te dość nudnawe i mdłe sceny głównych bohaterów, którzy niewiadomo z jakiej paki nagle zaczęli pałać do siebie wielką miłością. Miałam nadzieję, że zostanie to ukazane w formie krytyki dla rozwiązań iście disneyowskich i że w końcu się rozstaną, zauważając, że nie mają ze sobą wiele wspólnego. Niestety, przeliczyłam się. Powieść tak naprawdę rozkręca się dopiero w połowie. To tam dostajemy upust napięcia budowanego od samego początku czy nagłe zwroty akcji. Wtedy czytało mi się ją niezwykle przyjemnie i ciężko mi się było od niej oderwać. I choć momentami była niezwykle przewidywalna, kilka razy naprawdę udało się jej mnie zaskoczyć. No i te zakończenie, które o dziwo bardzo przypadło mi do gustu i zostało świetnie zaaranżowane. Podejrzewam, że zapewnie sięgnę jeszcze po następną część, i tak jak w pierwszej, będę garściami chłonęła niesamowite zimno, jakie panuje w Mercy Falls.

Powieść jest niezwykle naiwna i oklepana, to fakt. Dokładnie tak jak "Zmierzch" wspomniany na okładcę. Tyle że "Drżenie" zdecydowanie go przebija. Na początku byłam niemal przerażona głupotą tej książki. Pierwsze rozdziały tak mnie do niej zniechęciły, że długo nie mogłam znów wrócić do jej lektury. Znów zirytowana byłam tymi dziwnymi eksperymentami na mitycznych postaciach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Chyba jak każdy, jestem wielką fanką mocnych, dobitnych i zaskakujących zakończeń. Wypożyczając tę pozycję nie oczekiwałam niczego specjalnego. Młodzieżowe powieści fantastyczne nie należą do moich ulubionych. I w życiu nie zgadłabym, jak bardzo mogłam się mylić. Moje obawy dotyczyły głównie głównej bohaterki - bałam się, że po raz kolejny dostaniemy mdłą, szarą myszkę bez osobowości. Na szczęście tak się nie stało. Liz jest tak złożoną i intrygującą postacią, że nie sposób jej nie polubić. Z resztą, nie tylko ona. Każda, nawet najmniej znacząca osoba ma złożoną osobowość i charakter. Autorce należą się wielkie brawa za genialnych bohaterów.
Natomiast na początku zirytowało mnie zbyt szybkie rozwinięcie akcji - za mało poznaliśmy główną bohaterkę, by wstrząsnęła nami jej śmierć. Ale już po kilku rozdziałach zrozumiałam, że był to zabieg celowy. Akcja całej powieści rozgrywa się na dwóch płaszczyznach - rzeczywistości i wspomnieniach Liz. Można nawet powiedzieć, że momentami różnią się od siebie diametralnie. To sprawia, że nagle tak jak Liz, zaczynamy odczuwać tę stratę, jaką była jej śmierć. Niezwykłe uczucie, nawet sama nie potrafię wyjaśnić dlaczego tak się stało. Choć momentami książka wydawała się zbyt przewidywalna, zakończenie mi to wynagrodziło. Albowiem nie chodzi mi tylko o wyjaśnienie sprawy zabójstwa głównej bohaterki, lecz o zakończenie całej akcji, o jakie nie pokusiłaby się większa część znanych mi autorek tego typu powieści młodzieżowych. I wstrząsnęła mną dogłębnie. Tak, że potem jeszcze dłuuugo miałam łzy w oczach.
Cała książka wbrew pozorom, nie jest przepełniona naiwnością, tak charakterystyczną dla tego gatunku literackiego. Jest cholernie prawdziwa. Gorąco polecam. Szukałam wzdłuż i wszerz, i nie znalazłam żadnych wad tej wspaniałej powieści. Może tylko mogłaby być odrobinę dłuższa.

Chyba jak każdy, jestem wielką fanką mocnych, dobitnych i zaskakujących zakończeń. Wypożyczając tę pozycję nie oczekiwałam niczego specjalnego. Młodzieżowe powieści fantastyczne nie należą do moich ulubionych. I w życiu nie zgadłabym, jak bardzo mogłam się mylić. Moje obawy dotyczyły głównie głównej bohaterki - bałam się, że po raz kolejny dostaniemy mdłą, szarą myszkę bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie potrafię opisać piękna tej książki. Niezrozumiałe jest dla mnie jest to, dlaczego aż tyle zawierała go z pozoru zwyczajna historia dwóch mężczyzn. Dwa różne punkty widzenia Dwie różne niezwykłe historie, przeplatające się ze sobą. Gdybym nie przeczytała tej książki do końca, moja opinia o tej książce byłaby inna. Na początku czytało się jej przyjemnie, potrafiła mnie pochłonąć na całe godziny. I prawdopodobnie napisałabym tylko tyle. Dopiero później ta książka zaczęła wywoływać u mnie jakieś szczególne emocje. Opisy wojny i przeżyć żołnierzy, były doskonałym zwieńczeniem powieści. Po przewróceniu ostatniej kartki wreszcie zrozumiałam. Książka jest niezwykła. Opowiada o wojnie, przemocy, przyjaźni, pasji, społeczeństwie, przemijaniu... Wiele dzięki niej zrozumiałam. Cieszę się, że było dane mi ją przeczytać.

Nie potrafię opisać piękna tej książki. Niezrozumiałe jest dla mnie jest to, dlaczego aż tyle zawierała go z pozoru zwyczajna historia dwóch mężczyzn. Dwa różne punkty widzenia Dwie różne niezwykłe historie, przeplatające się ze sobą. Gdybym nie przeczytała tej książki do końca, moja opinia o tej książce byłaby inna. Na początku czytało się jej przyjemnie, potrafiła mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Do tej pory żadna książka nie wywołała u mnie łez. "Metro 2033" musi być naprawdę niezwykłą powieścią, skoro jej się to udało. Glukhowsky jest geniuszem w rozwijaniu akcji. Wszystkie przypadkowe myśli, przesłania, symbole, nie mające na pierwszy rzut oka ze sobą nic wspólnego, na końcu łączą się i wspólnie z mocnym zakończeniem, dają przygniatający efekt. Płakałam przez cały ostatni rozdział. Zakończenie, którego nigdy bym nie przewidziała, sprawiło że, moja ocena tej książki gwałtownie poszła w górę. Artem przestał być w moich oczach półgłówkiem, a stał się geniuszem. Nic nie znaczące, przelotne postacie, z niepotrzebnych zapychaczy, stały się nieodłącznym elementem całego metra. Ofiary i przelana krew, stały się zadośćuczynieniem, za wszystko, co ludzie zrobili Ziemi. Wbrew pozorom, zakończenie nie było szczęśliwe. Ludzie nawet nie wiedzieli, jaką klęskę ponieśli. Kiedy już, już zdawało się, że wszystko dobrze się skończy, nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Taki, który zmienił moje pojmowanie tej książki. Cały ostatni rozdział był przepełniony beznadzieją i goryczą. Za to końcowe kilka zdań dało nadzieję, że nie jest to jeszcze koniec dla ludzkości. Było to tak świetnie i pięknie napisane, że już nie wytrzymałam - rozryczałam się jak dziecko. Płakałam pół nocy. Myślałam o wszystkim: co się stanie z ludzkością uwięzioną w metrze za kilkadziesiąt lat, co teraz zrobi Artem, dlaczego przez ludzką głupotę musiało dojść do takiej tragedii...
Genialnym dopełnieniem powieści, jest jej miejsce. Moskiewskie metro to nie tylko niekończące się tunele i martwe, nieruchome pociągi. To także jego mieszkańcy. I ich poglądy. Anarchiści, komuniści, faszyści, zagorzali katolicy, jasnowidzowie, filozofowie, wyznawcy kultu Wielkiego Czerwia... To wszystko pokazuje jak tyle różnych ludzi, musiało znaleźć schronienie w jednym metrze. Piękna jest ich wola przetrwania. Przekształcili każdą stację tak, aby można było w niej żyć; skutecznie odpychali wrogów z powierzchni; wprowadzili handel, rolnictwo, transport... Dobrze wiedzieli, że już przegrali. Mimo wszystko, nadal nie chcieli się poddać. Nawet nie domyślali się, że pomoc może przyjść z zewnątrz.
Książka zmusza do refleksji. Na temat tego, że nie wszystko jest takie, jakie nam się wydaje, jak zgubne są wojny i przemoc, jak mocno zakorzeniony jest u nas pierwotny instynkt przetrwania. Powieść jest cudowna. Sprawiła, że jeszcze raz doceniłam dary, jakimi są życie i ten świat. I powinnam korzystać z nich jak najwięcej, bo kiedyś ich już nie będzie.
Dziękuję.

Do tej pory żadna książka nie wywołała u mnie łez. "Metro 2033" musi być naprawdę niezwykłą powieścią, skoro jej się to udało. Glukhowsky jest geniuszem w rozwijaniu akcji. Wszystkie przypadkowe myśli, przesłania, symbole, nie mające na pierwszy rzut oka ze sobą nic wspólnego, na końcu łączą się i wspólnie z mocnym zakończeniem, dają przygniatający efekt. Płakałam przez...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miałam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. "Nie przestaniesz o niej myśleć nawet po skończeniu lektury" - głosi napis na okładce. Ja nawet w przerwach w czytaniu o niej za dużo nie myślałam. Książka nie wyczerpuje tematu jaki został w niej przedstawiony. Może dlatego odczuła pewny niedosyt. Zakończenie również było za mdłe i za mało dobitne. Powieść miała wywołać refleksje, ale przynajmniej u mnie, ich nie wywołała. Co do samego pomysłu z duszami zasiedlającymi Ziemię - okej, tu należy się wielki plus. Same dusze są świetnymi postaciami. Natomiast fabuła... Czekałam tylko, aż w końcu wyjdą z tej jaskini. Owszem, obserwowanie ich relacji było ciekawe, ale do pewnego momentu. Później mnie to nużyło. Mieszkańcy jaskini byli bezosobowymi marionetkami, stanowiącymi tylko tło całej powieści. Nawet takie postacie jak Sharon czy Mag, które Melanie tak bardzo chciała odnaleźć, nie zostały przybliżone.
Muszę powiedzieć, że trochę się na książce zawiodłam. Najbardziej podobały mi się wspomnienia Melanie - były tak dobrze napisane i przedstawione, że równie dobrze to o nich mogła być cała ta powieść. Wiem czego oczekiwałam. Szybkiej i wartkiej akcji. Zamiast tego dostałam mozolne gadanie o niczym w ciemnej jaskini, na której skupiła się niemal wyłącznie cała akcja.
Osobiście nie żałuję spędzonego przy niej czasu. Dręczy mnie tylko to, że tak wiele było w niej niedociągnięć.

Miałam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. "Nie przestaniesz o niej myśleć nawet po skończeniu lektury" - głosi napis na okładce. Ja nawet w przerwach w czytaniu o niej za dużo nie myślałam. Książka nie wyczerpuje tematu jaki został w niej przedstawiony. Może dlatego odczuła pewny niedosyt. Zakończenie również było za mdłe i za mało dobitne. Powieść miała wywołać...

więcej Pokaż mimo to