rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ostatnio w mediach dość głośno o Elonie Musku. A to nowa Tesla w planach, a to znowu super lądowanie się udało. Wszędzie ludzie mówią, jaki to wizjoner i człowiek przyszłości. Coś tam o nim wiedziałem, ale nie za wiele. Nadarzyła się jednak okazja przeczytania jego biografii, która, jak podkreślano, jest jedynym takim opracowaniem o tym panu. Po wielu pochlebnych recenzjach o bohaterze książki, jak i o niej samej postanowiłem ją sprawdzić.
No i dla mnie nie jest tak kolorowo. Autor chronologicznie przedstawia życie Muska. Od dzieciństwa, poprzez wyjazd na studia, po rozpoczęcie kariery biznesmena – inwestora. Co bardzo rzuca się w oczy to to, że autor za wszelką cenę broni Elona. Wiele jest fragmentów, gdzie przedstawiany jest jako wybawiciel i ostatnia deska ratunku. Gdzie Bóg nie może, tam Muska pośle. No chyba jednak nie do końca. Pod przykryciem bardzo wymagającego i w imię rozwoju firmy stanowczego szefa, kryje się bezwzględny i chłodny gość, którego jedyne co interesuje to postęp prac oraz to, żeby zgadzał się hajs. Z jednej strony przebiera wśród najlepszych inżynierów i ścisłych umysłów, a z drugiej strony traktuje ich jak rzeczy, które można dość łatwo wyrzucić. W książce są przykłady, gdzie kilka osób o kluczowym znaczeniu dla jego projektów zostało wyrzuconych z pracy, ponieważ nie potrafili dogadać się z jaśnie oświeconym prezesem (przykład jego wieloletniej asystentki). Paypal czy Tesla to nie są firmy Muska. Zostały one przejęte przez niego, ale nie są stworzone od podstaw. Nie można mu odmówić wizji oraz zapału. Jednak za sukcesem tych firmy stoją ludzie, którzy poświęcali swoje życie dla dobra całego przedsięwzięcia.
To czego nie można odmówić Elonowi to fakt, że jest uzdolniony, inteligentny i pracowity. Jednak po sprzedaży swojej pierwszej firmy z naukowca i wynalazcy staje się biznesmenem kapitału podwyższonego ryzyka. Jego działalność określił bym bardziej jako usprawnianie procesów. Jako główny argument można podać to, że firmy Elona nie tworzą nowych gałęzi nauki, a jedynie usprawniają dotychczasowe dokonania, aby zrobić coś taniej, szybciej i lepiej. Czyż nie było wcześniej lotów w kosmos? Albo samochodów elektrycznych, czy paneli słonecznych? To co ostatnio zrobiło SpaceX budzi podziw i uznanie, jednak część wiedzy inżynierowie czerpali z wcześniejszych projektów statków kosmiczny i wprowadzali udoskonalenia na miarę XXI wieku.
Całą książkę czyta się dobrze. Jest napisana przystępnym językiem. Jednak czasem miałem wrażenie, że autor nie do końca wiedział co robi z poszczególnymi informacjami o podmiocie książki. Czytając zdarzyło się trafić na średnio udane próby połączenia kilku wywiadów/opinii/historii o Musku, przez co to wychodziło trochę niezgrabnie. Zabrakło mi też przenikliwości i dociekliwości biografa. Czytając biografię ciekawiło mnie to, jak zachowuje się Elon Musk na co dzień, jaki jest w domu, jaki w pracy, co lubi robić, czego nie lubi. Autor na tym polu dał ciała. Z książki można dowiedzieć się, że Musk to spoko gość, lubi grać na komputerze i spędzać czas z dziećmi. W pracy jest okropny, ale to dla tego, że ma wizje. Ta…
Ogólnie podsumowując całą książkę mogę powiedzieć jedno. Zawiodłem się trochę. Moje zdanie o Elonie Musku było raczej dobre. Postrzegałem go, jako faceta, który ma pomysł na życie, ma marzenia i chce je osiągnąć. Jest bardzo pracowity i uparty. To co dostaje, stara się wykorzystać na maksa. Wiele od siebie wymaga. Takie coś inspiruje ludzi. Dokonania jego firm są imponujące. Jednak obraz przedstawiony w książce zburzył mi tę koncepcję. W biografii opisane są fantastyczne zwycięstwa Muska, jego tryumfy i dni chwały. Z opresji wychodzi zawsze obronną ręką. To nie jest zasługa setek ludzi, którzy ten sukces osiągnęli. To zasługa Elona Muska. Wiele kłopotliwych wątków jest przez autora pominiętych lub powierzchownie opisanych i nie wiadomo czy dlatego, że autor nie chciał tego zgłębiać, czy Musk utrącał temu głowę. Szkoda. Ogólnie fajnie jest „poznać” bliżej taką nietuzinkową osobę, jej sposób myślenia oraz historię życia. Jednak z drugiej strony prawda nie zawsze jest przyjemna, a jeszcze źle przedstawiona może przynosić skutek odwrotny do zamierzonego. Mimo wszystko, pomimo całej tej negatywnej opinii, jaką sobie wyrobiłem, książkę oceniam dobrze, a jej głównego bohatera, pomimo tego jaki jest, szanuję i podziwiam za całokształt twórczości. Może nie jest on najmilszym człowiekiem, ale pewnie dlatego, że ma taki charakter, a nie inny, sprawiło, że doszedł bardzo wysoko. I to on jest teraz jednym z tych, od których będzie zależała nasza przyszłość.

Po więcej zapraszam na:
http://reading-zone.blogspot.com/

Ostatnio w mediach dość głośno o Elonie Musku. A to nowa Tesla w planach, a to znowu super lądowanie się udało. Wszędzie ludzie mówią, jaki to wizjoner i człowiek przyszłości. Coś tam o nim wiedziałem, ale nie za wiele. Nadarzyła się jednak okazja przeczytania jego biografii, która, jak podkreślano, jest jedynym takim opracowaniem o tym panu. Po wielu pochlebnych recenzjach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ruszenie do przegranej walki nie uczyni cię odważnym.


Okładka książki. (Fabryka Słów)
Książka „Malowany człowiek” jest pierwszą częścią bestselerowej serii Petera V. Brett`a „Cykl demoniczny”. Została ona polecona mi przez znajomego, jako „jedna z najlepszych serii fantasy”. Z racji tego, że nie było co czytać, postanowiłem, że czemu nie, spróbujemy co to za wynalazki. Już sam opis bardzo mi się spodobał: uciśniona ludzkość rozproszona po świecie, skupiona jest w małych osadach i nocą stawia czoła wszechogarniającemu złu, walcząc o przetrwanie. Nietuzinkowe podejście do tematu plus parę dobrych recenzji „w interentach” utwierdziło mnie w przekonaniu, że na warsztat weźmiemy debiut Pana Petera.
Głównym bohaterem utworu jest Arlen. Chłopak, z małej wioski o szumnej nazwie Potok Tibetta. Młody, buntowniczy, z marzeniami. Jednak nie tylko wokoło niego kręci się cała akcja. Ciekawym zabiegiem, jakim jest podzielenie akcji i wprowadzenie innych wątków, autor wprowadza dwójkę innych bohaterów – Leeshę oraz Rojera. Każde z nich pomimo swojego młodego wieku, chce coś w życiu osiągnąć. Arlen nie chce być taki, jak jego ojciec, który boi się demonów. Leesha chce pomagać ludziom. Rojer natomiast pragnie spełnić nadzieje mistrza oraz mieć godziwe życie. Początkowo pojedyncze historie zaczynają się splatać oraz uzupełniać w tworzeniu obrazu walki ludzi ze wspólnym wrogiem jakim są Otchłańce. Po kolejnych, przeczytanych kartkach ukazuje nam się straszna rzeczywistość w jakiej przyszło żyć ludziom w ich świecie. Jednak ma to swoje pozytywne strony, ponieważ dzięki temu wzajemne relacje pomiędzy mieszkańcami nacechowane są dużą dawką pozytywnych emocji. I dla mnie jest to naprawdę dobry i jasny akcent.
Jak to w takich książkach bywa główni bohaterowie postawieni są zawsze w obliczu trudnych decyzji. W pogoni za marzeniami, legendami lub z obowiązku decydują się na zrezygnowanie ze zwykłego życia i podjęcie trudu jakim jest stawienie czoła otaczającemu światu. Różnego rodzaju przygody prowadzą bohaterów do Wielkich Miast, w których będą starali się odnaleźć cel, dla którego poświęcili swoje dotychczasowe życie.
Odnośnie samej lektury książki, to można powiedzieć o niej jedno. Solidna. I to bardzo mocno. Akcja poprowadzona jest z pomysłem. Bez zbędnych opisów, czy dużej liczby pobocznych wątków. Wykreowany świat niczym nie różni się od naszego. Nie ma w nim magicznych latających wysp, ani mnóstwa magicznych stworzeń. No może oprócz demonów, bo tych są tysiące, ale to tylko szczegół. Bardzo dużo jest analogii odnoszących się do historii naszych czasów. Silne feudalne powiązania oraz polityka i ustroje polityczne przypominają nasze średniowieczne opowieści. Są więc rycerze oraz królowie.
Wydawać by się mogło, że jest to książka jedna z wielu takich samych. Dla mnie jednak, wykreowany świat, cała ta demoniczna otoczka, elementy magii oraz sprawnie prowadzona opowieść powodują, że jest to książka wysokich lotów dla wielbicieli fantasy. Z czystym sumieniem mogę polecić ją nie tylko fanom gatunku, ale wszystkim tym, którzy uwielbiają walkę dobra ze złem oraz historie, w których bohaterowie skłonni są do najwyższych poświęceń. Tym, którzy już tę pozycję przeczytali (oraz późniejsze tomy) mogę powiedzieć, że planowana jest ekranizacja. Produkcją zajmą się Spike Seledin oraz Hans Futterman.

Więcej na: http://reading-zone.blogspot.com/

Ruszenie do przegranej walki nie uczyni cię odważnym.


Okładka książki. (Fabryka Słów)
Książka „Malowany człowiek” jest pierwszą częścią bestselerowej serii Petera V. Brett`a „Cykl demoniczny”. Została ona polecona mi przez znajomego, jako „jedna z najlepszych serii fantasy”. Z racji tego, że nie było co czytać, postanowiłem, że czemu nie, spróbujemy co to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ślepowidzenie” jest chyba moim pierwszym kontaktem z powieściami z gatunku fantasy science fiction. Tradycyjny motyw przyszłości – ludzie żyjący w większości w wirtualnym świecie stają przed wyzwaniem, jakim jest spotkanie z obcą cywilizacją. Sam temat pierwszego kontaktu nie jest niczym nowym. Ciekawe natomiast jest podejście do tego tematu. Trafnie przedstawił naturę ludzką, która w obliczu nieznanego nigdy nie stara się zachować pokojowo. Pragnie wydrzeć wiedzę siłą oraz poznać wszystkie tajemnice za wszelką cenę.
Głównym bohaterem oraz narratorem jest Siri, gość, który zamiast jednej półkuli mózgu ma komputer i pełni rolę analityka. W skład załogi wchodzi również spec od biologii, języków obcych oraz dowódca zbrojny w charakterze ochroniarza. Całym tym przedsięwzięciem kieruje wampir. Gatunek ten charakteryzował się szóstym zmysłem, dzięki któremu mogły funkcjonować w kilku płaszczyznach (cokolwiek to znaczyło). Podobało mi się, że Watts obdarł krwiopijcę z całego mistycyzmu, pozostawiając jedynie brutalny, pierwotny charakter łowcy.

Okładka (wyd. MAG)
„Ślepowidzenie” było dla mnie trudną książką. Pierwszym powodem jest bardzo dużo terminów związanych z chemią, biologią oraz fizyką. Autor żongluje z powodzeniem teoriami, pojęciami oraz różnego rodzaju danymi. Dla totalnego laika przeprawa przez te terminy może być katorgą, ponieważ w tekście nie ma nic wyjaśnione. Kilka razy czytając jakiś naukowy opis mogłem go po prostu podsumować jedynie krótkim „aha”, bo tylko z tego rozumiałem. Dużym plusem było jednak wstawienie wyjaśnień wielu z tych terminów oraz zjawisk przez autora na końcu książki. Wiele to rozjaśnia. Od początku Watts wysoko stawia poprzeczkę, ponieważ całą akcja rozpoczyna się już lotem w stronę obcych. Nie mamy czasu stopniowo wejść w akcję, ponieważ znajdujemy się już w jej środku. Podczas kontaktu z nową formą życia załodze Tezeusza przytrafiają się różnego rodzaju dziwne przeżycia. Fajną sprawą było zwrócenie uwagi na fakt, że nasz mózg chcąc, czy nie chcąc oszukuje nas.
„Ślepowidzenie” jest też trudne z powodu swojego przekazu. Drugim ważniejszym aspektem jest przedstawienie ludzkiego egzystencjalizmu. Człowiek końca XXI wieku otoczony jest masą elektroniki. W dobie modyfikacji genetycznej oraz neurologicznej ludzkość powoli zatraca siebie. Kontakt cielesny zastępują wirtualny. Problemy z osobowością? Nie ma problemu można zmienić i dopasować charakter. Ze stron tej książki płynie dla nas bolesna prawda – człowiek nie tylko nie nadaje się do kontaktów z obcą cywilizacją, ma on problemy też z kontaktami międzyludzkimi. Retrospekcje dotyczące związku Siriego utwierdzają nas w przekonaniu, że człowiek współczesny to, ktoś, kto nie potrafi zbudować trwałej i dobrej relacji ze światem. Jedyna do czego jest zdolny to odgrywać odpowiednie role, utarte schematy. Jednocześnie nie będąc w stanie przejąć inicjatywę i wykonać jakikolwiek gest poświęcenia. Ślepowidzenie” dla mnie ma też tytuł przenośny. Oprócz samego zjawiska ślepowidzenia, które dotyczy nieodczytywania bodźców odbieranych przez oczy, ma też znaczenie przenośne. Człowiek nie dostrzega prawdy, którą ma przed nosem. Nie jest w stanie odpowiedzieć na pytania dotyczące samego siebie. Autor kwestionuje też istnienie świadomości.
Wrażenia po tej książce mam mieszane. Podczas lektury zdarzały mi się wątki, które mogłem zrozumieć dopiero po kilkudziesięciu stronach i które dopiero wtedy wydawały mi się logiczne. Dawno nie poświęciłem tyle czasu na rozmyślanie nad ukrytym przesłaniem danej książki. Samo zakończenie też było jak na kolejce górskiej. Kilka zwrotów akcji przeplecionych nagłymi i niespodziewanymi zdarzeniami sprawiały, że książkę kończyłem bardzo powoli. Dla mnie „Ślepowidzenie” jest trudną książką, skłaniającą do refleksji i przemyśleń zostających na długo po odłożeniu jej na półkę. Jednak są to przemyślenia dobre i czasem potrzebne każdemu z nas.

Więcej na: http://reading-zone.blogspot.com/

„Ślepowidzenie” jest chyba moim pierwszym kontaktem z powieściami z gatunku fantasy science fiction. Tradycyjny motyw przyszłości – ludzie żyjący w większości w wirtualnym świecie stają przed wyzwaniem, jakim jest spotkanie z obcą cywilizacją. Sam temat pierwszego kontaktu nie jest niczym nowym. Ciekawe natomiast jest podejście do tego tematu. Trafnie przedstawił naturę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z okładki:
Warszawa początek dwudziestego wieku.

Całkiem stylowa okładka (Fabryka Słów)
W środku miasta pojawia się enklawa, jej rozrost może powstrzymać jedynie mur nabity srebrnymi prętami. Nikt nie wie, skąd się wzięła, dlaczego zmienia się tam układ ulic i wygląd kamienic. Identyczne strefy znajdują się w Moskwie i Petersburgu. Pozornie normalne życie tuż obok emanacji wynaturzonego świata pełnego stworzeń rodem z mrocznych legend. Do strefy zapuszczają się jedynie carskie patrole i alchemicy w poszukiwaniu składników do swoich eksperymentalnych leków. Polski alchemik Olaf Rudnicki oraz oficer elitarnej carskiej gwardii, muszą zmierzyć się z zagrożeniem, stawiając na szali nie tylko życie. Na domiar złego narasta konflikt miedzy mocarstwami, nieubłaganie zbliża się wojna. Pojedynki, zakazane eksperymenty i narastające wrzenie w mieście, prowadzą do finału, którego nikt się nie spodziewa.
Już po opisie widać, że będzie to coś godnego uwagi. Mroczne, tajemnicze, przykuwające uwagę, a i jeszcze ta wyczesana okładka. Podoba mi się. Już pierwsze strony nadają klimat całej książce i zachęcają do dalszej lektury. Pan Przechrzta jest doktorem historii i po opisach Polski pod zaborem rosyjskim widać, że się na tym zna. Bez zbędnych dywagacji i szczegółowych, rozległych i nudnych wstawek. Widać, że autor ma wyobraźnię i potrafi przedstawić XX wieczne miasto bez utraty dynamiki całej akcji. Ciekawym pomysłem jest wprowadzenie wspomnianej już enklawy. Fantastyczna i mroczna fauna żyje ogrodzona murem. Po jej terenach jako jeden z nielicznych może poruszać się Olaf Rudnicki – adept aptekarstwa oraz członek gildii alchemików. W obliczu rosnącego zagrożenia ze strony nadprzyrodzonych istot i wzmożonej aktywności okultystów, zmuszony jest on balansować na krawędzi zdrady kraju, a ochroną rodzinnego miasta. Im bardziej zagłębiamy się w lekturę, tym całą historia wydaje się być co raz bardziej zagmatwana. W obliczu rosnącego zagrożenia współpraca polsko-rosyjska zacieśnia się, a sam główny bohater zyskuje bardzo duże wpływy i możliwości. Na pomoc przybywa też dość osobliwy przybysz z innego wymiaru, który również postanawia trochę namieszać i dołożyć coś od siebie.
Klimatyczna książka. Napisana sprawnie. Dużo dynamizmu i ciekawych pomysłów, pojawiają się też żarty, żarciki oraz trochę dowcipu. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie. Nie jest to lektura wymagająca głębokich przemyśleń i długich godzin rozważań po jej zakończeniu. Jej zadaniem jest dostarczenie rozrywki. A mi dała od groma. Książka ta jest pierwszą z cyklu Materia Prima. Mam nadzieję, że kolejne zostaną wydane szybko, ponieważ zakończenie zastaje nas w dość ciekawym momencie całej historii. „Adept” to moje pierwsze spotkanie z Panem Przechrztą. Obiecuję, że nie ostatnie.

Więcej na: http://reading-zone.blogspot.com/

Z okładki:
Warszawa początek dwudziestego wieku.

Całkiem stylowa okładka (Fabryka Słów)
W środku miasta pojawia się enklawa, jej rozrost może powstrzymać jedynie mur nabity srebrnymi prętami. Nikt nie wie, skąd się wzięła, dlaczego zmienia się tam układ ulic i wygląd kamienic. Identyczne strefy znajdują się w Moskwie i Petersburgu. Pozornie normalne życie tuż obok...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyobraź sobie świat bez chorób. Bez problemów. Bez zmartwień. Bez śmierci.

Okładka (wyd. Insignis)
Taki właśnie świat przedstawia nam Dmitry Glukhovsky w swojej książce „Futu.re”. Jest to obraz przyszłości, w której człowiek jest nieśmiertelny. Nie może zachorować, ani zestarzeć się. Wydawało by się raj. Jednak czy na pewno? Rosjanin stara się pokazać nam, że życie wieczne jest dobre, ale tylko pozornie. Świat przyszłości ukazany jest, jako nowoczesny oraz nowatorski. Brak śmierci spowodował drastyczne powiększenie się populacji ludzkiej, a co za tym idzie konieczność zwiększenia powierzchni przeznaczonej pod zamieszkanie. Ogromne kilkusetpiętrowe budynki pochłonęły cały znany nam świat. Ograniczona powierzchnia oraz przeludnienie prowadzą do bardzo restrykcyjnych praw dotyczących dzietności. Otóż jeden z rodziców musi oddać swoje miejsce nowo poczętemu dziecku, aby krucha równowaga została zachowana. Jedyną opcją jest „zarażenie” delikwenta starością, co sprowadza się do zastrzyku blokującego nieśmiertelność. Zadanie to należy do specjalnych grup reagowania. Członkiem jednej z nich jest główny bohater – Jan. Dzięki zbiegowi okoliczności ze zwykłego szeregowca zaczyna piąć się po szczeblach społecznej kariery, jednocześnie starając się zatuszować niepowodzenie podczas jednej z akcji, które będzie dla niego bardzo brzemienne w skutkach. W poszukiwaniu siebie oraz swojego miejsca w świecie uciech i beztroski wraz z Janem odwiedzimy ciemne i brudne slumsy, nowoczesne centra rozrywki, zapomniane zabytki, a także miejsce, w którym żyją śmiertelni ludzie.
Sama książka ma swoje mocne i słabe strony. Jako plus można zaliczyć rozbudowane opisy rzeczywistości. Futurystyczny kolorowy obraz bardzo mocno rozbudza wyobraźnię. Wizja Glukhovskyego wydaje się być bardzo przemyślana i całkiem możliwa do spełnienia. Co kilkanaście stron odkrywa się coś nowego, coś przyszłościowego, co zaciekawia oraz urozmaica lekturę. Drugim plusem jest bardzo szeroka fabuła. Wiele wątków, początkowo niepowiązanych ze sobą z czasem zaczyna tworzyć jedną spójną całość. Na początku dużym problemem dla mnie była sama narracja głównego bohatera. Podejmowane przez niego decyzje były raczej nieprzemyślane i dosyć impulsywne. Po kolejnych stronach zauważyłem dopiero, że autor poprzez takie prowadzenie i opisywanie świata nie skupia się tak bardzo na akcji. Stara się ukazać ponurą rzeczywistość jaka prawdopodobnie czeka ludzkość. Fajnie.
Nad minusami musiałem się trochę zastanowić. Wspomniany przeze mnie rozbudowana fabuła początkowo może człowieka zamieszać. Swoją zawiłością może zniechęcać, ale myślę, że warto zagryźć zęby i przebić się przez te pierwsze strony. Drugim, dużo ważniejszym problemem są postacie. Dla mnie masakrycznie nudne, oklepane i płytkie. Postacie drugoplanowe nawet nie robią dobrego tła dla całości. No cóż.
Po zakończeniu lektury miałem o niej raczej dobre zdanie. Bohaterowie pomimo swojej ubogości stanowią jedynie tło dla całego opisanego świata i roztoczonej wizji. „Futu.re” jest trudna. Porusza tematy z takich dziedzin jak socjologia, psychologia, religia czy polityka. Przez to nie trafi ona do każdego czytelnika. Fani Glukhovskyego dostali od niego kolejną książkę na bardzo wysokim poziomie. Przemyślaną oraz ciekawą. Dla osób poznających tego autora może nie być to zachęta do bliższego zapoznania się z nim. Cierpliwość i upór jakimi należy się wykazać, aby wkręcić się w wizję świata zostają nagrodzone świetnym pomysłem całości utworu. Książkę warto przeczytać choćby dlatego, że jej końcowa część i samo zakończenie jest naprawdę kozackie. Naprawdę bardzo.

Więcej na: http://reading-zone.blogspot.com/

Wyobraź sobie świat bez chorób. Bez problemów. Bez zmartwień. Bez śmierci.

Okładka (wyd. Insignis)
Taki właśnie świat przedstawia nam Dmitry Glukhovsky w swojej książce „Futu.re”. Jest to obraz przyszłości, w której człowiek jest nieśmiertelny. Nie może zachorować, ani zestarzeć się. Wydawało by się raj. Jednak czy na pewno? Rosjanin stara się pokazać nam, że życie wieczne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak dotąd w sieci widziało mnie 23 096 osób.
Viral to filmik, który bardzo szybko staje się bardzo popularny w Internecie. W środku akcji jednego z takich filmików została Su – nastolatka, i główna bohaterka książki „Wstyd”. Została ona nagrana, jak podczas wakacyjnej imprezy uprawia seks z 12 facetami. Trochę słabo.
Su jest poukładaną i ambitną dziewczyną. Chce zostać lekarzem. Wakacyjny wyjazd wraz z siostrą i zostanie gwiazdą internetów jednak jej tego nie ułatwi. Nagonka i szum medialny, jaki wytworzył się wokół niej i jej rodziny również nie pomaga.
Książka ta porusza bardzo ważne problemy dzisiejszego świata. Taka historia może przytrafić się każdemu z nas. No może nie dokładnie taka, ale po zakończeniu tej książki można zobaczyć, jak łatwo zostać „sławnym”. Prywatność w dobie szybkiego dostępu do informacji jest jednym z głównych problemów podejmowanych przez autorkę. Dzisiejsza młodzież dobrowolnie odziera się z prywatności. Aby zdobyć popularność wszyscy prześcigają się we wrzucaniu zdjęci i filmów z imprez czy różnego rodzaju wypadów. Każdy może wrzucić też materiały o innej osobie. Wystarczy odpowiedni moment, a ktoś może zostać internetowym celebrytą. Niekoniecznie w pozytywnym sensie. Innym rodzajem problemów z jakimi mierzy się autorka jest obraz dzisiejszej młodzieży, która w poszukiwaniu dobrej zabawy nie stroni od dużej ilości alkoholu i narkotyków. Przedstawia młodzież jako taką, która bez wspomagaczy nie może się dobrze bawić. Wg. autorki jeżeli ktoś nie ćpie/ nie pije nie jest akceptowalny towarzysko. No do końca to chyba tak nie jest, ale z kartek powieści, aż bije chęć akceptacji głównej bohaterki. W imię przypodobania się siostrze zarzuca ona swoje nawyki i przekonania byle by podczas wakacji siostra była z niej zadowolona. Kolejnymi trudnymi sprawami opisanymi w książce są adopcja i wzajemna miłość rodzinna. Helen FitzGerald dużo miejsca poświęca na opisy rodziny, która stara się uratować Su przed negatywną popularnością. Pomimo tego, że jest adoptowana, główna bohaterka przedstawia swoich rodziców jako kochających i oddanych. W imię dobrego imienia swojej córki rodzice nie patrzą na poniesione straty, tylko z całych sił starają się jej pomóc.
Pomimo trudnych tematów książkę czyta się szybko. Po zakończeniu lektury miałem mieszane uczucia. Tematyka jest dosyć poważna. Słownictwo zastosowane przez FitzGerald również jest dosadne. Nie stroni ona od dużej ilości wulgaryzmów. Dla mnie minusem była narracja. Cały czas skacze się po bohaterach. Opowiadanie w pierwszej lub trzeciej osobie, liczne retrospekcje i medytacje wprowadzały lekki chaos i sprawiały, że książka traciła na dynamizmie. Pomimo tego, że książka do najgrubszych nie należy działo się w niej bardzo dużo. Może aż za dużo. Autorka chciała wcisnąć jak najwięcej wątków i zdarzeń, po to tylko chyba, aby zwiększyć objętość. Parę rzeczy było dla mnie niepotrzebnych, ale co kto lubi. Czytając różnego rodzaju opinie o książce w przeważającej większości ludzie narzekali na bezpłciowość bohaterów. Z tym muszę się zgodzić. Choć słownictwo jest często bardzo dosadne i agresywne sami bohaterowie zachowują się jak ciepłe kluchy. Zero wyrazistości, czy indywidualizmu. Takie to wszystko nijakie.
Podsumowując. Książka porusza ważne i trudne kwestie, które są bardzo istotne w dzisiejszych czasach. Można potraktować ją jako ostrzeżenie. Natłok zdarzeń i wielowątkowość nie sprzyja jednak w jej odbiorze. Jednak idzie wyciągnąć wnioski.
Tak teraz sobie czytam to co napisałem i czuje się jak bym nie wiem jakim strażnikiem poprawności był. Prawda jest taka, że młodość musi się wyszumieć i wszystko ma swoje prawa. Wszystko też jest dla ludzi. Ważne jest, żeby mieć trochę rozsądku w bani i potrafić pomyśleć nad możliwymi konsekwencjami. Zabawa nie kończy się tylko na alkoholu, ale od niego bardzo często się zaczyna.

http://reading-zone.blogspot.com/

Jak dotąd w sieci widziało mnie 23 096 osób.
Viral to filmik, który bardzo szybko staje się bardzo popularny w Internecie. W środku akcji jednego z takich filmików została Su – nastolatka, i główna bohaterka książki „Wstyd”. Została ona nagrana, jak podczas wakacyjnej imprezy uprawia seks z 12 facetami. Trochę słabo.
Su jest poukładaną i ambitną dziewczyną. Chce zostać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

audiobook

audiobook

Pokaż mimo to