Margaret

Profil użytkownika: Margaret

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 10 lata temu
30
Przeczytanych
książek
85
Książek
w biblioteczce
4
Opinii
11
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Margaret - uczennica 3 klasy gimnazjum zakochana z wzajemnością w książkach :)

Opinie


Na półkach: , ,

W małej mieścinie Rieux na południu Francji Scarlet już od ponad dwóch tygodni poszukuje swojej babci, Michelle Benoit, co gorsza policja już zaprzestała poszukiwań, więc Scarlet musi radzić sobie sama. Starsza kobieta była w przeszłości pilotem wojskowym i mogła mieć coś wspólnego z przybyciem na Ziemię lunarskiej księżniczki Seleny. Teraz została porwana, a jej wnuczka musi dbać o ich gospodarstwo. Wstępując do pobliskiej karczmy, by sprzedać właścicielowi warzywa, słyszy w telewizji o Cinder - zbiegłej więźniarce ze Wspólnoty Wschodniej. Dziewczyna stara się zrozumieć jej postępowanie, a nie od razu osądzać tak jak reszta ludzi. W tej karczmie spotyka Wilka - mężczyznę, który może mieć informacje o miejscu pobytu babci. Scarlet jest nim zafascynowana, ale gdzieś w głębi serca wie, że nie powinna mu zaufać.
W tym samym czasie Cinder, która po ośmieszeniu się na balu cesarza Kaia została aresztowana przez żołnierzy królowej Luny, wcale nie ma ochoty siedzieć w więzieniu aż do momentu, kiedy ta skarze ją na śmierć. Wraz z kapitanem Thorne'em ucieka z kraju na pokładzie statku Rampion. Nastolatka wie, że musi odnaleźć kobietę o nazwisku Benoit mieszkającą we Francji oraz nauczyć się korzystać ze swoich lunarskich mocy.
Co przyniesie spotkanie dwóch kompletnie różnych dziewcząt? Co zamierza Levana? Jaką tajemnicę skrywa Wilk?


"Czerwony Kapturek był łakomym kąskiem i wilk wiedział, że będzie on jeszcze smaczniejszy niż jej babcia."

Po świetnej pierwszej części Sagi Księżycowej, Marissa Meyer prezentuje nam "Scarlet", gdzie mamy do czynienia z nowoczesnym czerwonym kapturkiem. Znajdziemy tu dwa wątki główne: jeden, ktory jest nam już znany z "Cinder", czyli ucieczka Cinder i kapitana Thorne'a,a także młodej Francuzki, Scarlet, której babcia została porwana. Pod tym względem lepsza była jednak część pierwsza. Wyczekiwałam rozdziałów opowiadanych przez Cinder. Oczywiście teraz wyczekuję na "Cress", by poznać jeszcze Roszpunkę.

Przybyło bohaterów. W "Scarlet" mamy okazję poznać niepokornego kapitana Thorne'a, który jest strasznie pozytywną i zabawną postacią; jedną z moich ulubionych w Sadze Księżycowej. Scarlet, która mimo swojej inteligencji i zaradności niestety nie podbiła mojego serca, lecz była interesującą bohaterką - kto wie, może w następnych częściach coś się z nią stanie. No i Wilk, który mnie rozczarował po prostu. Niesamowity, tajemniczy Wilk, okazał się być banalnym, wielkim mięśniakiem z rozdwojeniem jaźni. Nie tego oczekiwałam.

Cinder pokochałam od pierwszych stron. Cesarza Kaito, cóż tu ukrywać, sama chciałabym poślubić. A Scarlet i Wilk? Ich historia jest strasznie podobna do tamtej, tyle że zamiast cyborga mamy normalną dziewczynę. Szkoda, zapowiadało się całkiem ciekawie.


Jeśli chodzi o fabułę, to również "Cinder" wypadła lepiej od swojej następczyni. Za dużo było podróży i ucieczek, i tych walk w uliczkach. Świat przedstawiony, ten cały nowoczesny Nowy Pekin również był o wiele ciekawszy niż Paryż, gdzie na głóny plan wysunęły się ucieczki bohaterów. Ujawnione zostaje kilka informacji i sekretów, dzięki którym mamy większe pojęcie na temat tego, co tak naprawdę się dzieje.

Mimo wszystko, "Scarlet" jest dobrą kontynuacją "Cinder". Jest kilka rzeczy, które można by jej zarzucić, ale nie ma aż tak źle. Rzadko zdarza się, że kontynuacja dorównuje pierwszej części, więc możemy przebaczyć Marissie Meyer tych kilka błędów pisarskich. Autorka miała interesującą koncepcję, wykorzystała ją. Może nie w stu procentach, ale udało jej się napisać ciekawy tom. Saga Księżycowa nadal będzie jedną z moich ulubionych i nie mogę się doczekać (po takim zakończeniu!), kiedy w moje ręce wpadnie "Cress".

Moja ocena: 7/10

W małej mieścinie Rieux na południu Francji Scarlet już od ponad dwóch tygodni poszukuje swojej babci, Michelle Benoit, co gorsza policja już zaprzestała poszukiwań, więc Scarlet musi radzić sobie sama. Starsza kobieta była w przeszłości pilotem wojskowym i mogła mieć coś wspólnego z przybyciem na Ziemię lunarskiej księżniczki Seleny. Teraz została porwana, a jej wnuczka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dziewczyna mieszkająca z macochą i podłymi siostrami. Nie pozwalają jej iść na bal, lecz przy pomocy pewnej wróżki udaje jej się wymknąć z domu i zjawić na balu. Spotyka tam księcia i zakochuje się. Kiedy zegar wybija dwunastą czar przestaje działać. Przerażony Kopciuszek wybiega z zamku, gubiąc przy okazji bucik, który znajduje książę.

Tak mniej więcej prezentuje się historia, którą wszyscy znamy z dzieciństwa - bajka o Kopciuszku. Marissa Meyer prezentuje nam jej ulepszoną wersję, w której główna bohaterka wcale, a wcale nie jest zwykłą dziewczyną, która pozwala sobie robić krzywdę i zależy jej tylko na poznaniu przystojnego chłopaka. Poznajcie historię Cinder - cyborga, który wbrew pozorom nie chciał uczestniczyć w balu, który miał większe problemy niż to jaką sukienkę założyć, który chciał po prostu uciec i ocalić czyjeś życie, a przy okazji poznał pewnego księcia.

"Zabrały jej piękne suknie, ubrały ją w stary zszarzały fartuch, a na nogi włożyły drewniaki"

Przyszłość. W Nowym Pekinie żyje dziewczyna mechanik - cyborg, Cinder. Jako cyborg jest ona traktowana jako obywatel drugiej kategorii. Powinna się tylko cieszyć z tego, że w ogóle żyje i z radością służyć pomocą swojej rodzinie i innym ludziom. Mieszka wraz z dwiema siostrami oraz macochą. Jej jedyną przyjaciółką jest zabawny android Iko, który pragnie być człowiekiem i tak jak 3/4 dziewcząt we Wspólnocie Wschodniej, jest zakochany w Księciu Kaiu. Kiedy pewnego zwyczajnego dnia przy stoisku Cinder pojawia się przystojny młodzieniec, nic już nie będzie tak jak dawniej. Chłopak nie wie, że jest ona cyborgiem oraz jest dla niej strasznie uprzejmy, co ją kompletnie zaskakuje. Linh Cinder ma nadzieję, że już nigdy więcej nie spotka Kaia, a ten nie dowie się o niej prawdy. Z tego jednego spotkania wynikają kłopoty, a główna bohaterka zostaje wplątana w wojnę pomiędzy Lunarami, a Ziemianami. Co jeśli ten ohydny, wykpiwany przez wszystkich cyborg jest jedyną osobą zdolną do pokonania okrutnej królowej Levany?

Potencjalnemu czytelnikowi (w tym także mnie na początku) wydawać się może, że ta historia będzie nudna i nijaka. Ot, kolejna książka o cudownej miłości, tyle że na bazie baśni, której zakończenie i tak wszyscy znają. Jednak, w tym przypadku, nie warto słuchać głosu rozsądku. Marissa Meyer stworzyła opowieść zainspirowaną baśnią. Kiedy teraz tak na nią patrzę, z perspektywy czasu, ma ona mało wspólnego z prawdziwym Kopciuszkiem, co oczywiście jest plusem.
W "Cinder" znajdziemy niesamowitych bohaterów, takich jak zabawna, wygadana, pragnąca zostać zaakceptowaną i odważna główna bohaterka, przystojny i inteligentny Kai, a także młodsza siostra przyrodnia Cinder - Peony, którą polubiłam już na samym początku. Również miejsce akcji jak i fakt, że bohaterka jest w jakiejś części robotem, z czym nie miałam jeszcze styczności, przypadły mi do gustu. Mamy do czynienia także z całą masą nowoczesnej technologii. Kiedy zostałam "wrzucona" w ten wir awiarów i całej reszty, na początku byłam lekko oszołomiona, ale z czasem dało się przyzwyczaić.

„- Kable nie są zaraźliwe - wymamrotała Cinder do swojej pustej butki.”

Muszę jeszcze zwrócić uwagę na to, jak bardzo autorka zmieniła moje wyobrażenia na temat Kopciuszka. Wcześniej była ona zwykłą dziewczyną, pomywaczką bez własnego zdania, którą tylko podle traktowano. Pani Meyer ukazała ją jako kompletnie inną osobę, za co należą się jej brawa. Stworzyła postać od podstaw, która jest straszliwie realna i nie odpowiada w żadnym stopniu stereotypowi.

Fabuła obfituje w wiele niespodziewanych zwrotów akcji, co gwarantuje nam kilka miło spędzonych godzin. Oczywiście są momenty, w których możemy mieć problemy z dalszym czytaniem, ale naprawdę warto przez nie przebrnąć. Styl autorki zagwarantował mi możliwość przebywania z Cinder w Nowym Pekinie, a także zastanawiania się, co też skrywa mroczny Księżyc. Z zapartym tchem pochłaniałam kolejne kartki, byle tylko poznać dalszą część historii. Wiele razy cieszyłam się, smuciłam, śmiałam, a także martwiłam o moich bohaterów. Marissa Meyer zafundowała im niesamowite przygody, nie raz wprawiając mnie w zaskoczenie swoimi pomysłami: np. kiedy to Cinder obezwładniła skalpelem pewnego androida.

Strasznie podobało mi się zakończenie, które nie pozwala czytelnikowi nie sięgnąć po "Scarlet". Ja już miałam przyjemność się z nią zapoznać, o czym Wam już za niedługo napiszę. Ale nie mogę doczekać się "Cress", której premiera będzie w przyszłym roku. Z pewnością będzie musiała znaleźć się na mojej półce!

"Czy istoty twojego pokroju wiedzą, czym jest miłość?"

"Cinder" jest wspaniałym rozpoczęciem serii "Kroniki Lunarów". Zapewnia czytelnikowi solidną dawkę emocji oraz akcji. Powinno znaleźć się na niej ostrzeżenie "Ta historia wciąga od pierwszej do ostatniej strony!". Kiedy tylko skończyłam ją, po prostu musiałam zabrać się za "Scarlet". Szczerze polecam wszystkim niesamowity debiut Marissy Meyer, który stał się jedną z moich ulubionych powieści. Jest idealną lekturą na "odpoczynek" od całej paranormalnej reszty.

Dziewczyna mieszkająca z macochą i podłymi siostrami. Nie pozwalają jej iść na bal, lecz przy pomocy pewnej wróżki udaje jej się wymknąć z domu i zjawić na balu. Spotyka tam księcia i zakochuje się. Kiedy zegar wybija dwunastą czar przestaje działać. Przerażony Kopciuszek wybiega z zamku, gubiąc przy okazji bucik, który znajduje książę.

Tak mniej więcej prezentuje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po wydarzeniach mających miejsce w "Nowej Ziemi" Partridge, Pressia i reszta pozostają nadal poza Kopułą. Przyjaciele podzielili się na dwie grupy: Pressia wraz z El Capitanem, Helmudem i Bradwellem oraz Partridge z Lydą. Ci drudzy pozostali pod opieką Matek. Chłopak poznał już zaskakującą prawdę - wie, kto zabił jego brata i matkę, a także odnalazł siostrę, o której istnieniu nie miał wcześniej pojęcia - Pressię. Dołączył do grupy dowodzonej przez El Capitana i planuje odbić Kopułę od ojca - tyrana od wewnątrz z pomocą innych buntowników. Jednak, by tego dokonać będzie musiał się do niej udać i stanąć twarzą w twarz z największym wrogiem. Co planuje stary Willux? Czy Partrigde'owi uda się przejąć władzę lub może stchórzy i będzie dalej grzecznym Czystym żyjącym z ojcem?

Tymczasem Pressia wraz z chłopakami także nie mają przed sobą łatwego zadania. Uzbrojeni w inteligentną Czarną Skrzynkę muszą wyruszyć w daleką podróż pełną niebezpieczeństw, aby odkryć pewien sekret. Skrzynka zabrana z domu Igershipa jest kluczem do poszukiwania formuły. Czy uda im się znaleźć ją przed czasem? A może przywódca Kopuły im przeszkodzi, zagarnie ostatni składnik potrzebnej formuły i powstrzyma swoją chorobę?

Tak właśnie zapowiada się drugi tom trylogii Świat po Wybuchu autorstwa Julianny Baggott. Czy sprostał moim oczekiwaniom? Czy był dobrą kontynuacją? Raczej nie. Zaraz wyjaśnię dlaczego.

"Fala może zwalić z nóg pojedynczą osobę i zmieść ją do morza. Ale jeśli staniemy razem, zdołamy stawić jej czoło i wyda nam się jedynie drobną zmarszczką na wodzie."

Pod względem konstrukcji "Nowy przywódca" pozostaje wierny pierwszej części. Mamy do czynienia z narratorem wszechwiedzącym, trzecioosobowym. Rozdziały są opowiadane z punktu widzenia Pressi, Partirdge'a, Lydy oraz El Capitana. Taki zabieg pozwala nam się bliżej przyjrzeć relacjom między bohaterami, ich uczuciom, wspomnieniom oraz przeżyciom. To właśnie emocje i relacje są głównymi tematami tego tomu. Walka o formułę, czy wydarzenia pomiędzy Partrigdem a Willuksem schodzą na drugi plan.

Tak jak wspomniałam, mamy tu bardziej do czynienia z emocjami. Oczywiście, są też rozdziały, w których dzieję się ta właściwa akcja, jednak przez większość czasu dane mi było obserwować usychanie z tęsknoty Partrigde'a do Lydy czy powolne uświadamianie sobie miłości El Capitana do ... (nie zdradzę, bo byłby to za duży spoiler ;) ). Nie lubię takich rozwiązań. Gdybym miała zamiar sięgnąć po coś, gdzie główną rolę grają emocje czy przeżycia i rozmyślania, wybrałabym raczej jakąś obyczajówkę czy romansidło. A po "Nowego Przywódcę" sięgnęłam raczej ze względu zapowiadających się ciekawych wydarzeń oraz poznania niebezpiecznego świata po Wybuchu. Już tu byłam zawiedziona - akcja leżała i błagała, by jej nie dobijać.

Język jak i styl pani Baggott pozostał niezmieniony. Opis są nadal brutalne, niekiedy pełne lejącej się krwi, zaskakują swoją prawdziwością. Tutaj należą się jej brawa. Wykreowany przez nią świat jest przerażająco prawdziwy. Pisarka zręcznie "przeskakuje" od jednego bohatera do drugiego w poszczególnych rozdziałach. Dzięki temu możemy poznać bliżej całą grupkę i przyjrzeć się wyjątkowości niektórych postaci.

" - Tuż po Wybuchu pojawiły się inne rodzaje owadów.
- Jakie?
- Grubsze i większe od robaczków świętojańskich; przypominały raczej jarzące się błękitne motyle. Błyskały, a potem nagle znikały. Były piękne. Kiedy opuściłem dom ciotki i wuja, widziałem wszędzie konających ludzi, ale niektórzy spośród tych zdolnych jeszcze chodzić próbowali łapać te fosforyzujące żyjątka. Wyglądały jak płomyki - małe, śmigające szybko płomyki. Ja też już prawie za nimi pogoniłem, gdyż przypominały mi ojca i tamte nieskoszone łąki, ale jakaś kobieta chwyciła mnie za ramię i ostrzegła: Nie idź za nimi. Przyciąga je śmierć. Wołała te ostrzeżenia także do innych ludzi, lecz jej nie słuchali.
(...)
- Rozumiem, dlaczego ludzie nie słuchali tamtej kobiety ostrzegającej ich przed błękitnymi motylami - oświadczyła Pressia.
- Dlaczego?
- Wiem, dlaczego próbowali je złapać. Pragnęli schwytać coś i zatrzymać dla siebie. Tęsknili do piękna. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Pragnęli wierzyć, że z całej tej grozy może znów powstać coś pięknego - i chcieli trzymać to w dłoniach."



Jeśli chodzi o postacie, cały czas mamy do czynienia z tymi starymi, znanymi nam z "Nowej Ziemi". Nie zmieniają się oni zbytnio, chociaż muszę stwierdzić, że zauważyłam pewną dojrzałość w poczynaniach Partirgde'a i El Capitana. Cała reszta jest dokładnie taka sama - takie samo zachowanie, popełniane błędy itd. Bohaterowie tej książki (oprócz El Capitana ;) ) byli mi kompletnie obojętni, a niech sobie giną - szczególnie nudna i bezwartościowa Lyda, która jakimś dziwnym trafem bardzo szybko zaaklimatyzowała się w obecnej sytuacji - nie obejdzie mnie to kompletnie. Nadal nie mogę się też przekonać do Bradwella, sama nie wiem czemu. Wątek jego i Pressi wydaje się taki naciągany.

" - Kiedy pierwszy raz cię spotkałem, pomyślałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni, mimo iż wydawaliśmy się po pewnymi względami krańcowo odmienni i kłóciliśmy się. Ale teraz...
- Co?

- Teraz czuję, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni, lecz tworzymy siebie nawzajem - takich, jacy powinniśmy się stać."

A jak już jesteśmy przy Bradwellu, po prostu muszę wspomnieć o zakończeniu. Było ono zaskakujące, tyle, że odniosłam wrażenie, jakoby autorka sama pogubiła się już w wydarzeniach. Ostatnie 50 stron to po prostu pomieszanie z poplątaniem. Jest ono dość otwarte, pozostawia w czytelniku niedosyt. Może właśnie to było zamierzeniem autorki? Może mamy po prostu wyczekiwać z utęsknieniem trzeciego tomu?

Sama okładka też wymaga choć wspomnienia. Bardzo dobrze komponuje się z "Nową Ziemią", jest wykonana w podobnym stylu. Także elementy widniejące na niej pasują do siebie i odzwierciedlają treść. Użyte barwy przyciągają wzrok już z daleka. Uwierzcie, na żywo całość prezentuje się lepiej niż tutaj.



Sama nie wiem, jak mogłabym uczciwie ocenić drugi tom Świata po Wybuchu. Z pewnością nie spełnił moich oczekiwań, jednak nie było aż tak źle. Uratowali to bohaterowie i opisy. Tylko dzięki nim wszystko trzyma się jakoś. Tak już bywa, że kontynuacje prawie zawsze są gorsze od poprzedniczek. "Nowa Ziemia" mnie zachwyciła, była piękną powieścią o przetrwaniu - posiadała to "coś", jednak "Nowy przywódca" gdzieś tak w drodze z umysłu autorki na papier stracił to. Wielka szkoda, bo potencjał miał ogromny. Mam tylko nadzieję, że Julianna Baggott jakoś rozwiąże ten problem i będę mogła wychwalać pod niebiosa "Nowe Jutro".


Moja ocena: 6.5/10 (za przebywającego w Kopule Partirdge'a i mojego ukochanego El Capitana)

Po wydarzeniach mających miejsce w "Nowej Ziemi" Partridge, Pressia i reszta pozostają nadal poza Kopułą. Przyjaciele podzielili się na dwie grupy: Pressia wraz z El Capitanem, Helmudem i Bradwellem oraz Partridge z Lydą. Ci drudzy pozostali pod opieką Matek. Chłopak poznał już zaskakującą prawdę - wie, kto zabił jego brata i matkę, a także odnalazł siostrę, o której...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Margaret W

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
30
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
11
razy
W sumie
wystawione
30
ocen ze średnią 7,8

Spędzone
na czytaniu
227
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]