Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Świat Akwilonu: Magowie: Eragan. Tom 02 Stephane Crety, Nicolas Jarry
Ocena 7,1
Świat Akwilonu... Stephane Crety, Nic...

Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Kevoram, kapitan Zakonu Cieni wraz ze swoim uczniem Eraganem udają się do pewnego klasztoru położonego wysoko w górach. Miejsce to znane jest jako centrum wiedzy o magii run. To właśnie tam chłopak ma nauczyć się kontrolować swoją potężną, ale kompletnie nieokiełznaną moc. Nie spodziewa się on jednak, że stanie się częścią niebezpiecznego śledztwa, które może odkryć wiele mrocznych i niebezpiecznych tajemnic.

Album Świat Akwilonu: Magowie tom 2 jest mieszanką tradycyjnych elementów fantasy z klimatem powieści Imię róży. Scenarzysta Nicolas Jarry w naprawdę niezłym stylu łączy tu magiczną opowieść z nieźle nakreślonym kryminałem. Kolejne kadry komiksu to prastare runy, zakazana magia, sekrety, tajne organizacje. Fabuła pełna jest więc przemyślanych zwrotów akcji i trzyma ona w napięciu do samego końca.

Sam początek historii ma jednak pewną swoją wadę, którą jest tytułowy bohater. Eragan to uparty, złośliwy i skory do popisów nastolatek, który potrafi być mocno irytujący. Trzeba więc przebrnąć przez kilkanaście początkowych stron, aby móc w pełni docenić scenariusz....

https://popkulturowykociolek.pl/swiat-akwilonu-magowie-tom-2-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Kevoram, kapitan Zakonu Cieni wraz ze swoim uczniem Eraganem udają się do pewnego klasztoru położonego wysoko w górach. Miejsce to znane jest jako centrum wiedzy o magii run. To właśnie tam chłopak ma nauczyć się kontrolować swoją potężną, ale kompletnie nieokiełznaną moc. Nie spodziewa się on jednak, że stanie się częścią niebezpiecznego śledztwa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Alraune to powieść autorstwa Hannsa Heinza Ewersa, która oryginalnie powstała w 1911 roku. Książka przenosi czytelnika w mroczne zakamarki dekadenckiej wizji kobiety z pogranicza XIX i XX wieku. Teraz za sprawą wydawnictwa Zysk i S-ka ponownie pojawia się ona na naszym rynku, w odświeżonej okładce i nowym tłumaczeniu.

Jest to historia o tym, jak za pomocą genialnego pomysłu studenta Franka Brauna oraz rąk profesora medycyny Jakoba ten Brinkena przychodzi na świat Alraune. Jej imię to niemiecki odpowiednik mandragory, o której mit zainspirował powyższą dwójkę do pełnego perwersji i intryg eksperymentu. Główna bohaterka jest bowiem córką ulicznicy i skazanego na śmierć mordercy. Przewracając strony, dowiadujemy się, jaki był ówczesny obraz femme fatale i jak jej czyny doprowadziły do ruiny każdą osobę w jej zasięgu.

Już sam opis książki mnie zaintrygował. Od pierwszych stron dałam się wciągnąć w snutą przez autora opowieść. To jak Ewers bawi się słowem, jak kreuje swoje wizje czy kreśli z pozoru niezrozumiałe treści, naprawdę mocno angażuje. Akcja toczy tu się żwawo, a erotyczna energia, która towarzyszy nam przez całą lekturę jest podawana w sposób wręcz subtelny. Wodzi czytelnika za nos i pozostawia większość zdarzeń w segmencie wyobraźni odbiorcy.

Godne uwagi jest to, że każda z postaci ma swój unikatowy charakter. Jednym kibicujemy, drugim życzymy upadku, a obserwując dorastanie tytułowej bohaterki, niecierpliwie czekamy na rozwój wydarzeń. Ten mityczny nastrój opowieści o bezkompromisowej Alraune prowokuje do zastanowienia się nad konwenansami społecznymi. Autor często przekracza granicę absurdu, aby zilustrować groteskowe wątki bohaterów wiążących swoje życia z tajemniczą kobietą....

https://popkulturowykociolek.pl/alraune-recenzja-ksiazki/

POPKulturowy Kociołek:
Alraune to powieść autorstwa Hannsa Heinza Ewersa, która oryginalnie powstała w 1911 roku. Książka przenosi czytelnika w mroczne zakamarki dekadenckiej wizji kobiety z pogranicza XIX i XX wieku. Teraz za sprawą wydawnictwa Zysk i S-ka ponownie pojawia się ona na naszym rynku, w odświeżonej okładce i nowym tłumaczeniu.

Jest to historia o tym, jak za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:

W dwudziestej trzeciej odsłonie serii autor pozwala nam trochę odpocząć od widowiskowości, zamiast tego oferując nam wiele innych równie intensywnych doznań. Brak walki nie oznacza bowiem, że manga nie potrafi mocno przyciągnąć uwagi czytelnika. Wręcz przeciwnie zaoferowane tu fabularne rewelacje angażują fana do tego stopnia, że nie może się on oderwać od lektury, zanim nie zobaczy ostatniej strony.

W krótkim początku tomiku autor skupia się na zamaskowanej postaci, która nagle pojawiła się na scenie, aby wesprzeć i tak wycieńczonych już walką członków ósmego zastępu. Stanowi to zakończenie jednego etapu historii, która płynnie przechodzi do treści gdzie „ósemka” nie jest centralnym punktem.

Nasza uwaga zostaje bowiem skoncentrowana na ich sojusznikach, którzy starają się ich na różny sposób wesprzeć. Porucznik 1 brygady prowadzi śledztwo, które prowadzi wprost pod ruiny opactwa, gdzie na bohaterów (i czytelnika) czeka kilka naprawdę mocnych scenariuszowych rewelacji. Na kolejnych stronach stopniowo odkrywane są nowe tajemnice, ciągle jednak pozostawiając wiele sekretów do odsłonięcia....

https://popkulturowykociolek.pl/fire-force-tom-22-23-recenzja-mangi/

POPKulturowy Kociołek:

W dwudziestej trzeciej odsłonie serii autor pozwala nam trochę odpocząć od widowiskowości, zamiast tego oferując nam wiele innych równie intensywnych doznań. Brak walki nie oznacza bowiem, że manga nie potrafi mocno przyciągnąć uwagi czytelnika. Wręcz przeciwnie zaoferowane tu fabularne rewelacje angażują fana do tego stopnia, że nie może się on...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Dwudziesta druga odsłona serii to kontynuacja wątków napoczętych w poprzednich rozdziałach, z ogromnym naciskiem na walkę (która rozlewa się na cały tomik). Shinra konfrontuje się z kapitanem Barnsem, aby uratować kapitana Ôbi. W tym samym czasie pozostała ekipa ósemki również musi zaprezentować przeciwnikowi swoje ogniste zdolności. Dotyczy to zwłaszcza Arthura, który jak na rycerza przystało, staje w szranki z potężnym „smokiem”.

Te dwie walki szczelnie wypełniają tomik, nie pozostawiając czytelnikowi nawet momentu na wytchnienie. Z każdego kadru mangi wylewa się tu ogień i adrenalina. Autor kolejny raz udowadnia więc, że jest mistrzem w kreśleniu widowiskowych i angażujących walk, których wynik nie jest pewien do samego końca.

Nie zapomina on przy tym odpowiednio zaprezentować samych bohaterów. W przypadku Barnsa poznajemy pewne wydarzenia z jego przeszłości, które pozwalają trochę lepiej zrozumieć jego motywacje, łącząc to wszystko z wątkiem religijnym. Shinra z kolei ma tu chwile słabości włącznie z kwestionowaniem swojego dotychczasowego celu i samego siebie. Tylko przełamując własne wewnętrzne ograniczenia, będzie on wstanie pokonać wroga. Swoje pięć minut ma również Arthur, który na przestrzeni historii mocno ewoluował, nadal będąc jednak wierny postawionym sobie zasadom....

https://popkulturowykociolek.pl/fire-force-tom-22-23-recenzja-mangi/

POPKulturowy Kociołek:
Dwudziesta druga odsłona serii to kontynuacja wątków napoczętych w poprzednich rozdziałach, z ogromnym naciskiem na walkę (która rozlewa się na cały tomik). Shinra konfrontuje się z kapitanem Barnsem, aby uratować kapitana Ôbi. W tym samym czasie pozostała ekipa ósemki również musi zaprezentować przeciwnikowi swoje ogniste zdolności. Dotyczy to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Star Wars: Ukryte Imperium Natacha Bustos, Steven Cummings, Alessandro Ferrari, Paul Fry, Marc Guggenheim, Minkyu Jung, Emma Kubert, Salvador Larroca, Justin Mason, Pere Pérez, Ethan Sacks, Charles Soule, Paolo Villanelli, Alyssa Wong
Ocena 6,6
Star Wars: Ukr... Natacha Bustos, Ste...

Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Na kolejnych stronach komiksu śledzimy tu losy bohaterki, która stała się jedną z najbardziej poszukiwanych osób w całej galaktyce. Jej tropem podąża nie tylko imperialna armia, ale również sam Vader. Lady Qi’ra nie ma jednak zamiaru łatwo się poddać i przygotowuje ona dla wrogów kilka niespodzianek. Jej wiedza i umiejętności mogą się również przydać wrogom Imperium, dzięki czemu może ona zyskać cennego sojusznika. Do samego końca nie będzie jednak wiadomo czy to wystarczy, aby zdołała ona ocalić życie.

Mamy tutaj do czynienia z finałowym tomem serii gdzie jedną z głównych ról odgrywa przywódczyni pewnego tajemniczego syndykatu zbrodni. Decydując się sięgnąć po ten tytuł, trzeba więc znać poprzednie odsłony, aby móc w pełni zrozumieć wszystkie ukazane tutaj wątki.

Od finału historii można więc wiele oczekiwać. Założenia te są spełniane już na samym początku albumu. Głównie jest to zasługa ciekawego zaprezentowania przez scenarzystę zuchwałego oblicza Lady Qi’ra. Bohaterka wydaje się gotowa na różne niesprzyjające jej okoliczności, zaskakując zarówno swoich przeciwników, jak i samego czytelnika. Całkiem dobrze wypada również samo tempo historii, gdzie intrygi mieszają się z akcją.

Niestety, ale wraz z kolejnymi zeszytami (album składa się z pięciu zeszytów) początkowy urok tytułu zaczyna wyraźnie blednąć. Plany, które wdraża w życie bohaterka, z kolejnymi stronami zaczynają być coraz to bardziej przekombinowane. Autor miał tu kilka fajnych pomysłów, ale wyraźnie nie miał koncepcji jak je dobrze rozwinąć.

Dotyczy to również wątków pobocznych, w których pojawiają się znane postacie uniwersum. Ciekawa początkowa koncepcja szybko ustępuje miejsca sztampowym rozwiązaniom, co po niezłym początku albumu trochę rozczarowuje....

https://popkulturowykociolek.pl/star-wars-ukryte-imperium-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Na kolejnych stronach komiksu śledzimy tu losy bohaterki, która stała się jedną z najbardziej poszukiwanych osób w całej galaktyce. Jej tropem podąża nie tylko imperialna armia, ale również sam Vader. Lady Qi’ra nie ma jednak zamiaru łatwo się poddać i przygotowuje ona dla wrogów kilka niespodzianek. Jej wiedza i umiejętności mogą się również przydać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Autor zdecydowanie nie odpuszcza, jeśli chodzi o kreowanie wciągającej i zaskakującej fabuły. Doskonałym tego przykładem jest właśnie tomik 16, gdzie nowe rewelacje, dramatyczne wydarzenia i wyraziste emocje pojawiają się dosłownie na każdej stronie, a to wszystko jest tylko przystawką przed czymś jeszcze większym. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Takemichi, który świadom jest również tego, że znalazł się on w sytuacji, w której nie może już sobie pozwolić na żaden nawet najmniejszy błąd. Obok groźnych oponentów musi on sobie tu radzić z rozpaczą i strachem, że jednak nie będzie w stanie ocalić ważnych dla siebie osób.

Ken Wakui kreśli tu jeden z najintensywniejszych wątków od samego początku serii. Szybko uświadamiamy sobie (bohaterowie zresztą też), że nadchodząca bitwa będzie kluczowa dla wszystkich. Z kolejnymi przeczytanymi kadrami na światło dzienne wychodzą doskonale przemyślane i dopasowane fakty, które stopniowo odkrywają fabularny mrok. Nie wszystkie treści podane są jednak w sposób bezpośredni i czasem musimy sami połączyć pewne kropki, aby coś dobrze rozumieć. Dzięki temu historia jest jeszcze bardziej angażująca, a każdy jej element pochłania się z niekłamaną przyjemnością.

Kolejny również raz twórcy udaje się wycisnąć z każdego momentu/sceny ostatnie możliwe soki. Nie ma tu nieprzemyślanych, niepotrzebnych czy przegadanych chwil, a każdy nawet najdrobniejszy szczegół ma duże znaczenie dla głównego wątku....

https://popkulturowykociolek.pl/tokyo-revengers-tom-14-16-recenzja-mangi/

POPKulturowy Kociołek:
Autor zdecydowanie nie odpuszcza, jeśli chodzi o kreowanie wciągającej i zaskakującej fabuły. Doskonałym tego przykładem jest właśnie tomik 16, gdzie nowe rewelacje, dramatyczne wydarzenia i wyraziste emocje pojawiają się dosłownie na każdej stronie, a to wszystko jest tylko przystawką przed czymś jeszcze większym. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Tragizm przyszłości wzmacnia tylko siłę Takemichiego, który jeszcze bardziej zdeterminowany jest do działania. Celem numer jeden staje się dla niego przejęcie władzy w Toman, co może zapobiec przyszłym tragediom. W Tokyo Revengers nic nigdy nie jest jednak proste i zawsze muszą się pojawić jakieś przeciwności losu. Tym razem jest nią gang z Yokohamy, który niespodziewanie przypuszcza brutalny atak na Toman. Nikt nie był na to gotowy, a więc przeciwnik zyskuje dużą przewagę. Dla czytelnika oznacza to nic innego jak mocną dawkę akcji i hektolitry adrenaliny wylewające się z kolejnych kadrów mangi.

Wprowadzenie na scenę tajemniczego gangu to ponadto doskonały pretekst dla autora, aby zaprezentować czytelnikowi zarówno nowe postacie, jak i wysunąć na pierwszy plan tych bohaterów, którzy do tej pory nie mieli okazji się zaprezentować. W przypadku Toman jest to dwójka bliźniaków (widniejących na okładce tomiku), które wnoszą do historii świeżość i humor dzięki dwóm przeciwstawnym osobowościom. Ze strony gangu Tenjiku również pojawia się kilka interesujących postaci. Są to między innymi czterej strażnicy klanu „pokolenia 1987”, który zdecydowanie w późniejszych rozdziałach będzie pełnił w historii ważną, jeśli nie kluczową rolę.

Każda nowa postać czy każdy nowy element historii jest tu ponadto przez autora wyśmienicie wkomponowany w toczącą się historię. Treści podawane są tu w przystępny i przemyślany sposób, tak aby wszystko było dla czytelnika dobrze zrozumiałe....

https://popkulturowykociolek.pl/tokyo-revengers-tom-14-16-recenzja-mangi/

POPKulturowy Kociołek:
Tragizm przyszłości wzmacnia tylko siłę Takemichiego, który jeszcze bardziej zdeterminowany jest do działania. Celem numer jeden staje się dla niego przejęcie władzy w Toman, co może zapobiec przyszłym tragediom. W Tokyo Revengers nic nigdy nie jest jednak proste i zawsze muszą się pojawić jakieś przeciwności losu. Tym razem jest nią gang z Yokohamy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Wigilijne wydarzenia miały dość mocny wpływ na przyszłość, co przekłada się na kilka naprawdę mocnych zwrotów fabularnych. Nic więc dziwnego, że zarówno czytelnik, jak i sam Takemichi czują się trochę zagubieni. Zamiast pozytywnych efektów przyszłość obfituje bowiem w jeszcze większą dawkę tragedii, na które nikt nie był przygotowany. Spotkanie Hanagaki z dorosłym Mikeyem pogłębia tylko chaos szalejący w umyśle bohatera, stając się początkiem nowego niezwykle intrygującego wątku.

Duża porcja dramatyzmu połączonego z szeregiem zaskakujących zwrotów akcji to tylko jedna strona mangi. Autor poświęca tu również część miejsca na ciekawe zaprezentowanie przeszłości Kenny’ego, Mitsuyi, Mikeya i Emmy. Poświęcone im rozdziały są dosyć krótkie, ale na tyle treściwe, żeby chociaż w części zrozumieć ich dylematy i targające nimi emocje. Autor wykorzystuje te wątki również do świetnego zaprezentowania złożonych relacji międzyludzkich pomiędzy młodymi ludźmi, których życie nie zawsze oszczędzało. Sprawia to, że zarówno same postacie, jak i pewne wydarzenia nie są tu zero-jedynkowe i zawsze kryje się za nimi coś większego i głębszego (co czeka na odkrycie przez czytelnika).

Sam przepis na Tokyo Revengers niespecjalnie jednak ewoluuje i twórca nadal sięga tu po sprawdzone schematy. Nie sprawia to jednak, że manga staje się nudna, mało odtwórcza....

https://popkulturowykociolek.pl/tokyo-revengers-tom-14-16-recenzja-mangi/

POPKulturowy Kociołek:
Wigilijne wydarzenia miały dość mocny wpływ na przyszłość, co przekłada się na kilka naprawdę mocnych zwrotów fabularnych. Nic więc dziwnego, że zarówno czytelnik, jak i sam Takemichi czują się trochę zagubieni. Zamiast pozytywnych efektów przyszłość obfituje bowiem w jeszcze większą dawkę tragedii, na które nikt nie był przygotowany. Spotkanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Siódma odsłona serii zaczyna się dosyć nietypowo, bowiem od pewnych wydarzeń z 1962 roku. Widzimy, jak pewna grupa porywa samolot, który w wyniku pewnych wydarzeń przenosi się w czasie. Ocaleli z tej katastrofy, muszą jakoś odnaleźć się w nowej dla siebie rzeczywistości. Ich ambicją jest stworzenie zupełnie nowego świata. Obok tego wątku mamy tu również okazję śledzić dalsze losy tytułowego bohatera, który nadal uważa prehistorię za beznadziejną. Nic w tym dziwnego, szczególnie kiedy na każdym kroku coś próbuje cię zjeść albo uśmiercić.

Z każdym kolejnym pojawiającym się tomem Olivier Bocquet buduje coraz to bardziej złożony świat, w którym regularnie odkrywane są jakieś sekrety. Tym razem scenarzysta skupia się na odsłonięciu małego wycinka przeszłości jednego z towarzyszy Frncka. Treści te nacechowane są widowiskowością, dramaturgią oraz całkiem żywymi ludzkimi emocjami. Twórca sprawnie łączy te elementy, mozolnie budując napięcie, które angażuje czytelnika do ostatniego kadru.

Nie mogło tu również zabraknąć ciekawego obrazu głównego bohatera. Chłopak coraz mniej przypomina początkowego fajtłapę (chociaż nadal zdarzają mu się różne wpadki). Zbierane przez niego doświadczenie owocuje jego ewolucją....

https://popkulturowykociolek.pl/frnck-tom-7-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Siódma odsłona serii zaczyna się dosyć nietypowo, bowiem od pewnych wydarzeń z 1962 roku. Widzimy, jak pewna grupa porywa samolot, który w wyniku pewnych wydarzeń przenosi się w czasie. Ocaleli z tej katastrofy, muszą jakoś odnaleźć się w nowej dla siebie rzeczywistości. Ich ambicją jest stworzenie zupełnie nowego świata. Obok tego wątku mamy tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Zakończenie wigilijnego wątku wcale nie oznacza, że przyszłość rysuje się już tylko w różowych barwach. Zanim jednak ponownie będziemy mieli okazję zanurzyć się w wartkiej akcji z dużą dawką przemocy, autor przygotował dla fanów garść bardziej stonowanej treści.

Trzynastą odsłonę cyklu można określić mianem tomiku przejściowego, który płynnie przechodzi z zakończenia jednego wątku do początku czegoś nowego. Nie znajdziemy tu widowiskowych treści, ale zdecydowanie nie można mangi określić mianem nudnej, gdyż na każdej stronie coś się tutaj dzieje.

Sporą część mangi autor poświęca nowemu etapowi relacji Takemichi i Hiny oraz stopniowemu ukazywaniu konsekwencji minionych działań bohaterów. Każda bowiem ich aktywność czy podjęta decyzja ma wpływ zarówno na przyszłość, jak i teraźniejszość. Obie te linie czasu w pewnym sensie ulegają stabilizacji, ale wystarczy tylko malutki bodziec, aby ponownie zapanował chaos i trudna do okiełznania brutalność.

Nie brakuje tu sentymentalno-emocjonalnych momentów, które świetnie pokazują różne oblicza znanych postaci. Ken Wakui nie zapomina tu również o istotnych sprawach Toman i powraca do nich pod koniec tomiku. Przygotowuje on tym samym czytelnika na nowe wydarzenia, w których śmierć zbiera swoje żniwo. Sama końcówka jest więc bardzo mocna i bardzo zaskakująca, co powinno fanów serii więcej niż zadowolić...

https://popkulturowykociolek.pl/tokyo-revengers-tom-12-13-recenzja-mangi/

POPKulturowy Kociołek:
Zakończenie wigilijnego wątku wcale nie oznacza, że przyszłość rysuje się już tylko w różowych barwach. Zanim jednak ponownie będziemy mieli okazję zanurzyć się w wartkiej akcji z dużą dawką przemocy, autor przygotował dla fanów garść bardziej stonowanej treści.

Trzynastą odsłonę cyklu można określić mianem tomiku przejściowego, który płynnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Dwunasta odsłona serii to kontynuacja i koniec świątecznego wątku rodziny Hakkai i Czarnego Smoka. Widzimy tu, jak konfrontacja z Taiju Shibą przeradza się w prawdziwy dramat. Przywódca Czarnego Smoka nie ma godnego siebie przeciwnika i wszystko wskazuje na to, że odniósł on druzgocące zwycięstwo. W momencie, kiedy sytuacja robi się mocno beznadziejna, swoją bezgraniczną determinację i gotowość do największego poświęcenia pokazuje Takemichi. Nawet jeśli nie jest on najsilniejszy, to jego wola walki potrafi zdziałać cuda.

Ken Wakui kolejny raz dostarcza tu czytelnikowi treści, które nie pozostawiają odbiorcy zbyt wiele czasu na oddech. Od pierwszej strony wyczuwalne są tu różne napięcia. Autor ponadto żongluje wieloma zwrotami akcji oraz rozwojem i dramaturgią pewnych scen. Nie brakuje tu również wyrazistych emocji wpływających dość bezpośrednio na zachowanie ukazanych tu postaci.

W następujących po sobie kadrach twórcy udaje się sprawnie wyjaśnić większość poruszanych wcześniej kwestii. Jest to niezbędne do pełnego zrozumienia tragedii rodzeństwa i konieczności podjęcia pewnych działań mających wpływ na przyszłość. Nie brakuje tu również licznych wzniosłych przemówień/dialogów ukazujących różne uczucia postaci. Sceny te momentami może są trochę za bardzo pompatyczne, ale są one bardzo ważnym elementem klimatu całej serii. To właśnie dzięki nim widzimy bowiem, jak rozwijająca się przyjaźń wymusza na bohaterach ich ewolucję...

https://popkulturowykociolek.pl/tokyo-revengers-tom-12-13-recenzja-mangi/

POPKulturowy Kociołek:
Dwunasta odsłona serii to kontynuacja i koniec świątecznego wątku rodziny Hakkai i Czarnego Smoka. Widzimy tu, jak konfrontacja z Taiju Shibą przeradza się w prawdziwy dramat. Przywódca Czarnego Smoka nie ma godnego siebie przeciwnika i wszystko wskazuje na to, że odniósł on druzgocące zwycięstwo. W momencie, kiedy sytuacja robi się mocno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Już sam tytuł Frontier – z angielskiego granica – w połączeniu z krótkim opisem komiksu mnie zaciekawił. ”Komiks opowiada o codzienności ludzi żyjących w nowym świecie, gdzieś na rubieżach znanego wszechświata, w całkowitym oderwaniu od swojej

kolebki” – brzmi to naprawdę interesująco. Potem zacząłem lekturę i już na starcie opadła mi szczęka. Spodziewasz się, że będziesz miał do czynienia z poważną, szczegółową eksploracją pewnych elementów przestrzeni kosmicznej i tak też jest. Zaskakujące jest jednak fakt, że autor całą historię przedstawia nam w stylu chibi.

Czym jest styl chibi? To swego rodzaju karykaturalne wyolbrzymienie wyglądu postaci, charakterystyczne w szczególności dla japońskich animacji i komiksów. Zaznaczam ten fakt, gdyż ów styl niezwykle kontrastuje z kosmiczną tematyką komiksu, a zarazem sprawdza się zaskakująco świetnie. Frontier już na starcie robi czytelnikowi sporą niespodziankę.

Doskonałe jest także wprowadzenie nas do świata przedstawionego oraz wątków głównych bohaterów komiksu. W bardzo przejrzysty sposób Guillaume Singelin zaznacza miejsca akcji oraz głównych graczy. Jest to o tyle ważne, że Frontier obfituje w mnóstwo detali, dzieje się tu dużo, często skaczemy z planety na planetę, czy stacji na stację, więc można poczuć się zagubionym. Na szczęście tak jednak nie jest i łatwo odnajdujemy się w tej historii.

Wstęp jest dość długi, ale pozwala nam wniknąć w przestrzeń kosmiczną. Szybko czujemy się jej częścią. Lepiej rozumiemy mieszkańców kosmosu, z których wielu nigdy nie mieszkało na Ziemi. Poznajemy charakterną panią naukowiec Ji-soo, twardą lecz zarazem bardzo wyluzowaną najemniczkę Caminę oraz dosyć prostego i bardzo sympatycznego górnika Alexa. To niefrasobliwość i raptowność tego ostatniego sprawia, że wraz z Ji-soo musi uciekać ze stacji kosmicznej wraz z małpką, na której przeprowadzano eksperymenty. To zdarzenie rusza akcję do przodu, a nas wysyła na niesamowitą przygodę i eksplorację kosmosu.

Mamy okazję zobaczyć jakie nowe zagrożenia czekają na ludzi przyszłości. Bardzo ciekawym pomysłem okazało się być pokazanie przez autora, jak człowiek całe życie spędzający na stacji kosmicznej nie jest już przystosowany do życia na planecie. Bardzo ciężko może być mu się dostosować do innych warunków, co może przypłacić zdrowiem, a nawet życiem. Z drugiej strony równie fantastyczne jest przedstawienie żerujących na pracownikach firm. W tym miejscu dotykamy też tematyki ochrony środowiska naturalnego. Jak zatem widzicie, w kontraście do stylu ilustracji Frontier porusza naprawdę interesujące i poważne kwestie....

https://popkulturowykociolek.pl/frontier-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Już sam tytuł Frontier – z angielskiego granica – w połączeniu z krótkim opisem komiksu mnie zaciekawił. ”Komiks opowiada o codzienności ludzi żyjących w nowym świecie, gdzieś na rubieżach znanego wszechświata, w całkowitym oderwaniu od swojej

kolebki” – brzmi to naprawdę interesująco. Potem zacząłem lekturę i już na starcie opadła mi szczęka....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Superman - Action Comics: Arena Riccardo Federici, Phillip Kennedy Johnson, Daniel Sampere
Ocena 7,0
Superman - Act... Riccardo Federici, ...

Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Album przenosi nas do Świata Wojny, gdzie Superman i członkowie ekipy Authority wybrali się, aby uwolnić ciemiężonych tam mieszkańców. Miejscem tym rządzi silny i brutalny Mongul, który na pewno nie ma zamiaru łatwo oddać władzy. Doskonale zdaje on sobie sprawę z obecności herosów i ich misji, co ma zamiar wykorzystać na swoją korzyść. Kal-El i jego towarzysze muszą więc stawić czoła naprawdę wielu niebezpiecznym wyzwaniom. Jednym z nich jest tytułowa Arena, z która była świadkiem śmierci wielu potężnych wojowników.

Jak na album z serii Action Comics przystało, na pewno nie brakuje tu mocnej akcji. Dynamika wydarzeń jest dosyć duża, co powinno przyciągnąć uwagę czytelnika. Johnson ponadto stopniowo odkrywa kolejne elementy historii, starając się podtrzymać odbiorcę w napięciu. Sceny walki są widowiskowe, a jednocześnie brutalne i bezwzględne.

Niestety, ale na powyższym akapicie można zakończyć wymienianie zalet recenzowanego komiksu. W przeciwieństwie do poprzedniej odsłony jest on bowiem wyraźnie słabiej dopracowany scenariuszowo.

Główna oś opowieści, czyli konflikt Supermana i Mongula z każdą kolejną przeczytaną stroną wydaje się być coraz bardziej sztucznie pompowany. Sami bohaterowie są tu strasznie sztampowi w swoich rolach, a dręczące ich wewnętrzne rozterki mocno nijakie. Bardzo przeciętnie autorowi wychodzi również poruszanie tu wielu kwestii moralnych. Wątki te często wydają się wepchnięte do samej akcji na siłę i tak naprawdę niczego specjalnie nie wnoszą one do historii (z kilkoma drobnymi wyjątkami)....

https://popkulturowykociolek.pl/superman-action-comics-tom-2-arena-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Album przenosi nas do Świata Wojny, gdzie Superman i członkowie ekipy Authority wybrali się, aby uwolnić ciemiężonych tam mieszkańców. Miejscem tym rządzi silny i brutalny Mongul, który na pewno nie ma zamiaru łatwo oddać władzy. Doskonale zdaje on sobie sprawę z obecności herosów i ich misji, co ma zamiar wykorzystać na swoją korzyść. Kal-El i jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Trio Miki, Goofy i Donald zdecydowanie nie mają zbyt wielu powodów, aby się nudzić. Zawsze bowiem pojawia się jakieś nowe zlecenie, dzięki któremu mogą udowodnić, jakimi to są doskonałymi detektywami. Tym razem muszą oni odnaleźć archeologa-amatora lorda Pepperminta, który zaginął w tajemniczych okolicznościach podczas swojej wyprawy odkrywczej. Bohaterowie z werwą zabierają się za to zadanie, nie spodziewając się jednak tego, że ich przygoda pełna będzie niebezpiecznych i strasznych wydarzeń.

Niesamowita przygoda Myszki Miki: Straszna Wyspa to nic innego jak współczesny hołd złożony najlepszym bohaterom Disneya oraz ukłon w stronę filmów przygodowych pokroju King Konga czy Indiany Jonesa. Aluzje i odniesienia do kina przygodowego są tu bardzo rozsądnie podane i co najważniejsze nadają one opowieści przyjemnego i angażującego rytmu.

Scenarzysta Alexis Nesme czerpie tutaj również pewne wzorce z albumu Horrifikland. Wykorzystuje on użyte tam mechanizmy, aby zanurzyć młodego czytelnika w dynamicznej i mile zaskakującej narracji. Ponadto wartką przygodę z kilkoma mocniejszymi zwrotami akcji doskonale łączy on z klasycznym uniwersum Disneya, które nigdy się nie starzeje.

Scenariusz pomimo swojej dość ograniczonej objętościowo formy jest więc bardzo przyjemny w odbiorze i zapewnia on chwilę intensywnej kreskówkowej rozrywki z nutką tajemniczości i odpowiednio dobrej grozy...

https://popkulturowykociolek.pl/niesamowita-przygoda-myszki-miki-straszna-wyspa-recenzja/

POPKulturowy Kociołek:
Trio Miki, Goofy i Donald zdecydowanie nie mają zbyt wielu powodów, aby się nudzić. Zawsze bowiem pojawia się jakieś nowe zlecenie, dzięki któremu mogą udowodnić, jakimi to są doskonałymi detektywami. Tym razem muszą oni odnaleźć archeologa-amatora lorda Pepperminta, który zaginął w tajemniczych okolicznościach podczas swojej wyprawy odkrywczej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Trafiamy tu do Berlina. Tam poznajemy Rahima. O nastolatku nie sposób powiedzieć złego słowa. Nie obraca się jednak w najlepszym otoczeniu. Bardzo chce zaimponować Woodowi, lokalnemu gangsterowi. Na jego drodze staje przebojowy nastolatek Era. Tak oto nasz bohater stara się opracować plan, by wkraść się w łaski szefa i pozbyć się swojej konkurencji.

Gdy sporo wolnego czasu spędza się na jaraniu jointów, do głowy mogą przyjść głupie pomysły. Na taki właśnie wpada Rahim. Mocny w gębie pokazuje nam, jak pozostawieni samym sobie nastolatkowie spędzają wolny czas, wpatrując się jak w obrazek w szemrane postacie. Choć przez większość komiksu dominuje bardzo pogodna, a wręcz sielankowa atmosfera, to Bartosz Sztybor potrafi nieoczekiwanie sprowadzić nas na ziemię. Przypomina nam wtedy, że rzeczywistość to nie jest bajka i ponosimy konsekwencje własnych czynów.

Choć zamysł komiksu jest naprawdę ciekawy, to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że niewystarczająco zanurza się w poruszanej tematyce. Nie wiemy, co motywuje dzieciaki do wkroczenia na ścieżkę przestępczości. Choć historia jest wciągająca i momentami naprawdę zabawna to jest krótka. W zasadzie nie mamy, kiedy nawiązać relacji z bohaterami. Tym bardziej że w bardzo dużej mierze autor koncentruje się na Rahimie, a w znacznie mniejszym stopniu na pozostałych.

Nie jesteśmy w stanie przywiązać się do poszczególnych postaci. Czuć, że jest w nich potencjał, a sama relacja między Rahimem i jego przyjaciółmi jest fantastyczna. Ich charakterom nie poświęcono jednak wystarczająco dużo czasu. Co za tym idzie, przez większość historii nie czuć tego dramatyzmu, który jej towarzyszy. Mocny w gębie kończy się bardzo brutalnie. Wracamy do rzeczywistości i przypominamy sobie o kruchości ludzkiego życia, a przede wszystkim o skutkach naszych czynów....

https://popkulturowykociolek.pl/mocny-w-gebie-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Trafiamy tu do Berlina. Tam poznajemy Rahima. O nastolatku nie sposób powiedzieć złego słowa. Nie obraca się jednak w najlepszym otoczeniu. Bardzo chce zaimponować Woodowi, lokalnemu gangsterowi. Na jego drodze staje przebojowy nastolatek Era. Tak oto nasz bohater stara się opracować plan, by wkraść się w łaski szefa i pozbyć się swojej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Saint-Elme. Tom 4 Serge Lehman, Frederik Peeters
Ocena 7,6
Saint-Elme. Tom 4 Serge Lehman, Frede...

Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Sponiewierany na wszystkie możliwe sposoby detektyw Franck Sangaré zdołał uciec z rąk zbirów, pracujących dla rodziny Saxów. W Saint-Elme tom 4 przyglądamy się temu, jakie są tego konsekwencje. Mogłoby się wydawać, że bohater nic już nie wniesie do tej historii. Jest w takim stanie, że ciężko sobie wyobrazić by był w stanie jeszcze coś tutaj zdziałać. Twórcy komiksu mają dla nas jednak niespodziankę i sprawiają, że mężczyzna zaczyna widzieć w zupełnie inny sposób niż do tej pory.

Rodzina Saxów specjalnie nie przejęła się ucieczką detektywa. Po śmierci głowy rodziny mają ważniejsze sprawy na głowie. Ktoś musi przejąć po nim schedę i zająć się biznesem. Nieoczekiwanie wybór pada na córkę Rolanda Tanię. Zjeżdża się cała rodzinka na czele z dziadkiem, który zdaje się mieć najwięcej do powiedzenia. To ciekawa postać, bo już od jej pierwszego pojawienia się na kartach komiksu od mężczyzny czuć negatywną energię. Ma się pewność, że facet ma mnóstwo złego na sumieniu i trzeba z nim uważać.

To jednak nie koniec niespodzianek. W najmniej oczekiwanym momencie pojawia się bowiem dziewczynka z pierwszego tomu. Pamiętacie jak to wszystko się zaczęło? Bandytę, który zwariował i powybijał swoich partnerów, no i ten tajemniczy znak namalowany krwią. Choć sama dziewczynka zbyt wiele nam nie zdradza na ten temat, to otrzymujemy pewne wskazówki od autorów komiksu. Czarna magia, kamień z kosmosu, dużo podpowiedzi, ale wciąż pojawiają się kolejne pytania.

Wizualnie Saint-Elme tom 4 wypada świetnie. Podobnie jak w poprzednich częściach barwy nadają klimatu i tonu poszczególnym scenom z tej historii. Czerwień narzuca agresję, a fiolet tajemnicę. Tym razem duża część fabuły toczy się jednak za dnia, więc miasto oglądamy w jego naturalnych odcieniach. W ogóle ilustracje sprawiają tutaj, że płynnie przemieszczamy się przez kolejne kadry, aż do wybuchowego finału tej części...

https://popkulturowykociolek.pl/saint-elme-tom-4-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Sponiewierany na wszystkie możliwe sposoby detektyw Franck Sangaré zdołał uciec z rąk zbirów, pracujących dla rodziny Saxów. W Saint-Elme tom 4 przyglądamy się temu, jakie są tego konsekwencje. Mogłoby się wydawać, że bohater nic już nie wniesie do tej historii. Jest w takim stanie, że ciężko sobie wyobrazić by był w stanie jeszcze coś tutaj zdziałać....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Legendy Zachodu. Buffalo Bill, Dziki Bill Hickok, Butch Cassidy i Dzika Banda Christophe Bec, Sandrine Cordurie, Fred Duval, Andrea Fattori, Piky Hamilton, Jamberi Nanjan, Michel Suro
Ocena 7,8
Legendy Zachod... Christophe Bec, San...

Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, tu również mamy do czynienia ze zbiorczym wydaniem popularnej na zachodzie serii. Twarda oprawa komiksu skrywa przed czytelnikiem trzy historie (oryginalne części 4-6), skupiające się na „legendach” zachodnich terenów Stanów Zjednoczonych.

Na kolejnych stronach poznajemy życie Buffalo Billa, zdolności Dzikiego Billa Hickoka czy wyczyny Butcha Cassidy’ego i Dzikiej Bandy. W dużym uproszczeniu na fana westernu na prawie 200 stronach czeka tu solidna dawka pachnącej prochem rozrywki, gdzie nie brakuje strzelanin, Indian, przemocy i wszystkich innych charakterystycznych dla gatunku elementów.

Album rozpoczyna się opowieścią o prawdziwej legendzie Dzikiego Zachodu, przez naprawdę duże L. Buffalo Bill stał się bowiem chodzącą historią już za swojego życia i wynikało to głównie z jego przemyślanej autopromocji.

Akcja rozgrywa się tu 1897 roku, kiedy to Buffalo Bill wyrusza na polowanie wraz ze swoim przyjacielem, aby zapomnieć o swoich problemach finansowych. Wypad ten szybko zmienia swoje oblicze w momencie, kiedy myśliwi stają się zwierzyną i muszą walczyć o przetrwanie.

Scenarzysta Fred Duval w dosyć krótkiej historii serwuje więc tu opowieść opierającą się na klasycznych założeniach, w której nie brakuje westernowej akcji. Głównym celem scenariusza jest jednak próba przedstawienia złożonej postaci głównego bohatera. Mieszanki prawdziwych zdolności strzeleckich i skrajnie wybujałego ego.

Fabuła nie jest tu więc może nadmiernie zachwycająca, a do jej głębi również można mieć pewne zastrzeżenia (głównie ze względu na ograniczoną ilość stron). Całość czyta się jednak dosyć przyjemnie i nie można historii odmówić mocnego westernowego klimatu. Swoją robotę wykonują tutaj również bardzo ładnie prezentujące się rysunki. Andrei Fattori jak na włoskiego specjalistę od „dzikiego zachodu” przystało, świetnie obrazuje akcję, znacząco przykuwając uwagę czytelnika.

W piątym tomie scenarzysta Nicolas Jarry sięga po autentyczną postać rewolwerowca Billa Hickoka, osadzając go w mniej autentycznie historii.

Akcja rozgrywa się zimą 1869. Dziki Bill Hickok podróżuje pociągiem, gdy dochodzi do wypadku na kompletnym odludziu. Ocaleli z katastrofy pasażerowie włącznie z Billem, szybko zdają sobie sprawę z tego, że zagrożenie nie stanowi tu przyroda, mróz czy Indianie, ale oddział kawalerii Stanów Zjednoczonych, którego przywódca żywi mocną urazę do byłego szeryfa Dodge City i chce za wszelką cenę odzyskać coś, co zabrał mu Hickok, nawet jeśli będzie to oznaczać śmierć niewinnych...

https://popkulturowykociolek.pl/legendy-zachodu-tom-2-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, tu również mamy do czynienia ze zbiorczym wydaniem popularnej na zachodzie serii. Twarda oprawa komiksu skrywa przed czytelnikiem trzy historie (oryginalne części 4-6), skupiające się na „legendach” zachodnich terenów Stanów Zjednoczonych.

Na kolejnych stronach poznajemy życie Buffalo Billa, zdolności...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Burzliwe wydarzenia, których bohaterki były uczestniczkami, stały się dopiero początkiem ich koszmaru. Daisy ma poważnie uszkodzoną nogę. Kathleen, Chumani, Abigail i Cassie nie mają zamiaru jej porzucić. Jedynym ratunkiem dla ich towarzyszki jest amputacja, ale do tego potrzeba narzędzi i leków. Są one jednak gotowe na wszystko, aby tylko ocalić przyjaciółkę. Nawet jeśli będzie to oznaczać konieczność stawienia czoła bandytom i łowcom nagród, którzy na nie polują.

Określone ramy całej historii oraz ograniczona ilość stron albumu Ladies with Guns tom 2 sprawiają, że autor od pierwszego kadru od razu przechodzi tu do akcji. Tej zdecydowanie tutaj nie brakuje, a tempo zaprezentowanych wydarzeń mocno angażuje czytelnika.

Strzelaniny, wybuchy, lejąca się krew i wszechobecna adrenalina to oczywiście tylko jedna strona komiksu. Nie można tu również zapomnieć o świetnie nakreślonych bohaterkach, które świadome sytuacji, w jakiej się znalazły, są gotowe zmierzyć się z tym, co przygotował dla nich los. Pojawiają się w nich jednak pewne chwile wątpliwości, które ostatecznie jeszcze bardziej cementują ich niezwykłą przyjaźń.

Z każdym kolejnym przeczytanym kadrem widzimy również, jak bohaterki ewoluują. Z zastraszonych ofiar stają się pewnymi siebie kobietami, które gotowe są na wszystko. Dzięki temu grupa przechodzi próby pojawiające się na ich drodze, częściowo zapominając o swojej dramatycznej przeszłości...

https://popkulturowykociolek.pl/ladies-with-guns-tom-2-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Burzliwe wydarzenia, których bohaterki były uczestniczkami, stały się dopiero początkiem ich koszmaru. Daisy ma poważnie uszkodzoną nogę. Kathleen, Chumani, Abigail i Cassie nie mają zamiaru jej porzucić. Jedynym ratunkiem dla ich towarzyszki jest amputacja, ale do tego potrzeba narzędzi i leków. Są one jednak gotowe na wszystko, aby tylko ocalić...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Świat Akwilonu. Orki i gobliny: Griim. Tom 03 Stephane Crety, Nicolas Jarry
Ocena 7,3
Świat Akwilonu... Stephane Crety, Nic...

Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
W serii Orki i gobliny po Turuku i Mythcie przyszła pora na kolejnego bohatera, który zajmuje centralny punkt historii. Jest nim ork Gri’im, doświadczony wojownik, który po wielu latach powraca w rodzinne strony. Celem tej wyprawy jest rozprawienie się ze swoją przeszłością i realizacja złożonej niegdyś obietnicy. Na mroźnych ostępach północy, napotyka on ludzką wyprawę poszukiwaczy złóż naturalnych. Ludzie nieświadomi są tego, że miejsce to skrywa przedwieczne zło, które tylko czeka na nowe ofiary. Tym sposobem orczy wojownik znajdzie się pośrodku pewnych wydarzeń, w których będzie musiał on kolejny raz zademonstrować swoje zdolności bojowe.

Scenarzysta Nicolas Jarry serwuje nam tu historię opartą na pewnych sprawdzonych gatunkowych schematach. Fabuła nie jest więc jakoś nadmiernie oryginalna, sięgając po wątki zdrady i zemsty, stanowiące główną oś opowieści. Nie należy jednak uznawać tego za wadę tytułu, tym bardziej że ta garść sprawdzonych treści nadal mocno angażuje czytelnika i zapewnia mu solidną fantazyjną rozrywkę.

Do tego wszystkiego nieodzownym elementem scenariusza jest tu wszechobecny mrok i bezkompromisowa dawka brutalności. Twórca łączy to z delikatną dawką humoru przejawiającego się w głównie w niektórych dialogach i bezpośrednich refleksjach Gri’ima.

Największym wyróżnikiem komiksu jest jednak bardzo ciekawa i wielce złożona postać tytułowego orka. Znacząco odbiega on od pewnych przyjętych gatunkowych schematów (nawet swoich poprzedników z serii). Nie jest on przedstawiony tylko jako brutalna i trudna do okiełznania siła żądna krwi. Jest on bohaterem naznaczonym traumatyczną przeszłością, z bardzo dużym poczuciem sprawiedliwości i uczciwości. Zdarzają mu się jednak momenty, kiedy pierwotna siła bierze nad nim władanie, a wtedy krew leje się tu strumieniami. Dzięki temu jest on jeszcze bardziej interesujący, gdyż nigdy nie można być pewnym, jak zachowa się on w danej sytuacji....

https://popkulturowykociolek.pl/swiat-akwilonu-orki-i-gobliny-tom-3-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
W serii Orki i gobliny po Turuku i Mythcie przyszła pora na kolejnego bohatera, który zajmuje centralny punkt historii. Jest nim ork Gri’im, doświadczony wojownik, który po wielu latach powraca w rodzinne strony. Celem tej wyprawy jest rozprawienie się ze swoją przeszłością i realizacja złożonej niegdyś obietnicy. Na mroźnych ostępach północy,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Raz i na zawsze, tom 5: Jałowa ziemia Kieron Gillen, Dan Mora
Ocena 7,5
Raz i na zawsz... Kieron Gillen, Dan ...

Na półkach:

POPKulturowy Kociołek:
Królowie stają się coraz to potężniejsi, a każdy z nich zdeterminowany jest do tego, aby zostać największym władcą. Nic więc dziwnego, że chaos się pogłębia, co ma bardzo negatywne skutki dla świata. Rose, Bridgette i Duncan muszą więc pozyskać jak najwięcej cennych sojuszników. Jednym z nich może być sam Robin Hood. Legendarny łucznik nie jest jednak początkowo skory do współpracy i bardziej widziałby bohaterów jako członków swojej wesołej kompani, która wspiera go w walce z gigantycznym Małym Johnem. Pełne ręce roboty mają również pozostali bohaterowie, którzy muszą wymyślić jak powstrzymać coraz szybciej zbliżającą się katastrofę.

Gillen kolejny raz mistrzowsko buduje tutaj napięcie, stopniowo odkrywając sekrety i motywacje bohaterów. Ponownie można się również zachwycać jego niezwykłym sposobem ukazania znanych legend. Całość podana jest w takiej formie, że nawet ktoś nieobeznany w arturiańskich opowieściach szybko się tu odnajdzie i z wielką przyjemnością zanurzy w wartkiej akcji.

Jeśli to dla kogoś zbyt mała zachęta, to warto pamiętać, że finałowy tom rządzi się pewnymi swoimi prawami. Dla czytelnika oznacza to, że na pewno nie brakuje tu licznych zwrotów akcji, które trzymają w napięciu do samego końca. Autor obok widowiskowości nie stroni tu również od podejmowania trudnych i złożonych tematów poruszających kwestie zdrady, zemsty i poświęcenia.

W scenariuszu nie brakuje również przemyślanego poczucia humoru (które zachwyca od pierwszego albumu), które najczęściej przejawia się w świetnie napisanych kąśliwych dialogach. Całości treści dopełniają także niejednoznaczne i niezwykle angażujące postacie. Gillen świetnie rozwija relacje pomiędzy nimi. Ich przyjaźnie, romanse i konflikty są wiarygodne i poruszające, prowadząc w stronę wielkiego emocjonalnego finału, który jest należycie satysfakcjonujący z delikatną nutką tajemniczości...

https://popkulturowykociolek.pl/raz-i-na-zawsze-tom-5-recenzja-komiksu/

POPKulturowy Kociołek:
Królowie stają się coraz to potężniejsi, a każdy z nich zdeterminowany jest do tego, aby zostać największym władcą. Nic więc dziwnego, że chaos się pogłębia, co ma bardzo negatywne skutki dla świata. Rose, Bridgette i Duncan muszą więc pozyskać jak najwięcej cennych sojuszników. Jednym z nich może być sam Robin Hood. Legendarny łucznik nie jest jednak...

więcej Pokaż mimo to