wypadwswiatpl

Profil użytkownika: wypadwswiatpl

Poznań Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
65
Przeczytanych
książek
77
Książek
w biblioteczce
13
Opinii
124
Polubień
opinii
Poznań Nie podano
Dodane| Nie dodano
Strony www:
Blog dla tych, którzy kochają podróże – bliskie, dalekie, literackie i kulinarne.

Opinie


Na półkach:

Jak funkcjonowali pierwsi zdobywcy i badacze najzimniejszych zakątków Ziemi? Czy ich wyprawy pochłonęły wiele ofiar? Kim był tytułowy niezłomny z książki Caroline Alexander i czym zasłużył na to miano?

Niezłomny, czyli sir Ernest Shackleton, uczestniczył w kilku wyprawach antarktycznych. W 1901 roku był towarzyszem Roberta Falcona Scotta w jego pierwszej, nieudanej próbie zdobycia bieguna południowego. Jednak książka Caroline Alexander koncentruje się na rozpoczętej jesienią 1914 roku wyprawie transantarktycznej, której celem było przecięcie pieszo Antarktydy od Morza Weddela do Morza Rossa.

Zmagania ekipy dowodzonej przez Shackletona są opisane w książce dość szczegółowo, nie tylko jako chronologiczny zapis wydarzeń. Caroline Alexander bardzo precyzyjnie opisuje też członków wyprawy. Wśród nich aż roi się od ciekawych charakterów, zapaleńców i ludzi będących po prostu świetnymi fachowcami w swojej dziedzinie. Ogromnym atutem książki są wspaniałe zdjęcia, wykonane przez Jamesa Francisa Hurleya, który był oficjalnym fotografem Armii Australijskiej podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Fotografie świetnie oddają jednocześnie realizm oraz baśniową scenerię zlodowaciałych, zimnych przestrzeni.

Antarktyda wymaga ofiar?
Ciekawym wątkiem książki jest swoista demitologizacja heroicznych zmagań z naturą, prowadzonych przez uczestników pierwszych wypraw biegunowych. Autorka szczegółowo opisuje dalece niedoskonałe przygotowanie ekipy Shackletona i statku Endurance (wynikające częściowo z braku pieniędzy i czasu). Ostro punktuje „amatorszczyznę” brytyjskich wypraw antarktycznych z początku XX w. Choć trudno w to uwierzyć, zdobycie bieguna przy odpowiednim przygotowaniu mogło być w tamtych czasach… stosunkowo proste. Pokazał to zresztą inny sławny polarnik – Amundsen, który w porównaniu z konkurentami przygotował się perfekcyjnie. W efekcie nie głodował i nie cierpiał, a wszyscy jego towarzysze wrócili zdrowi do domu. Z kolei Robert Falcon Wilson podczas drugiej wyprawy dotarł do bieguna, ale zginął z dwoma towarzyszami w drodze powrotnej. Powtórzył błędy z pierwszego podejścia i wręcz celebrował niekompetencję. Nie tylko nie nauczył się dobrze jeździć na nartach ani powozić psim zaprzęgiem, ale powtórnie zabrał za mało żywności.

Dużo przygód, niewiele sukcesów
Shackleton miał o wiele więcej rozsądku od Scotta, umiał uczyć się na błędach i potrafił lepiej dobierać współpracowników (a także, w przeciwieństwie do dawnego szefa, nie zwykł ich notorycznie obrażać). Choć wyprawa Endurance nie zakończyła się sukcesem, to jego dobre decyzje, szacunek do ludzi i osobiste poświęcenie, pozwoliły mu wyjść cało z wielu opresji. Gdyby tą wyprawą dowodził Scott, prawdopodobnie nikt nie wróciłby do domu żywy.

Ciąg dalszy recenzji dostępny na https://wypadwswiat.pl/niezlomny/

Jak funkcjonowali pierwsi zdobywcy i badacze najzimniejszych zakątków Ziemi? Czy ich wyprawy pochłonęły wiele ofiar? Kim był tytułowy niezłomny z książki Caroline Alexander i czym zasłużył na to miano?

Niezłomny, czyli sir Ernest Shackleton, uczestniczył w kilku wyprawach antarktycznych. W 1901 roku był towarzyszem Roberta Falcona Scotta w jego pierwszej, nieudanej próbie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Peter Ackroyd zabiera nas w podróż pełną kontrastów. Pokazuje fascynujące głębiny miasta – brud i nędzę, lęki, potwory, zagrożenia, ale też piękno, tajemnice, a nawet bezpieczne schronienie – Londyn podziemny.
Stąpając po londyńskich chodnikach, zaaferowani niezliczonymi atrakcjami, które miasto oferuje na powierzchni, nie zaprzątamy sobie zbytnio głowy tym, co kryje się kilka lub kilkadziesiąt metrów pod nami. Nawet schodząc do podziemnych korytarzy metra, dopasowując się do rytmu tłumu spieszącego na pociąg, nie myślimy o tym, że wkraczamy do mrocznego świata. Londyn podziemny to swego rodzaju replika znanego nam miasta. Jego negatyw – ciemna strona, której nikt dobrze nie poznał.

Nieznany świat
Pod ziemią są wielkie place i ulice będące odbiciem tych nad nimi. Ale jest też wiele porzuconych, zapomnianych przejść i ślepych tuneli. Słynny plan londyńskiego metra, widoczny na stacjach i milionach pamiątkowych gadżetów, nie oddaje jego prawdziwej gmatwaniny. Stworzony w 1931 r. i na bieżąco aktualizowany o nowe linie i stacje rysunek jest tak uproszczony, że i podróż staje się dziecinnie prosta. Ale ta mapa to dzieło bliższe sztuce abstrakcyjnej niż kartografii.

Oczywiście ze względów bezpieczeństwa dokładne mapy podziemnego świata (który nie ogranicza się do tuneli metra) nie mogą być upublicznione. Ale czy w ogóle istnieją? Po lekturze tej książki nabierzecie budzącej niepokój pewności, że nie. Londyn podziemny skrywa wiele tajemnic, które wychodzą na jaw w najmniej spodziewanych momentach i miejscach.

Londyn podziemny, czyli niespodzianki, odkrycia, żywioły
Autor zaczyna podziemną wędrówkę od opowiadania o przypadkowych odkryciach archeologicznych i makabrycznych znaleziskach (jak wydobyta z Tamizy po 1700 latach głowa cesarza Hadriana). Później ramy opowieści wyznaczają ukryte rzeki, źródła i studnie, które są swego rodzaju łącznikiem między światem podziemnym i naziemnym. Wiele uwagi poświęca najpotężniejszej z pogrzebanych rzek Londynu – Fleet. Niegdyś pływały po niej statki transportujące m.in. materiały budowlane (np. kamienie do budowy katedry św. Pawła), zboże i wino. Później została zamurowana i tylko czasami daje o sobie znać. A wyłowione z niej przedmioty wiele mówią o historii miasta. Rzeka „przechowała historię w płynie”, zwłaszcza tę zbrodniczą.

Dalej jest jeszcze ciemniej. Autor „wkracza” do londyńskiej kanalizacji, do „jądra ciemności”. Zapewniam, że dużo stracicie pomijając ten rozdział. Po chwili wytchnienia przy opisie podziemnych wodociągów, kabli i światłowodów zaczyna się najciekawsza część książki. To historia ludzi „urodzonych do kopania tuneli”. Byli tacy, którzy ograniczali się do drążenia ich pod swoimi majątkami. Ale znalazł się też jeden człowiek kret, Marc Isamabard Brunel, który wymarzył sobie tunel pod Tamizą. Jego fantazja w połączeniu z obserwacją sposobu pracy skorupiaka zwanego świdrakiem okrętowym to początek londyńskiego metra. Tę historię (od świdraka po współczesność) świetnie się czyta i warto ją znać. A po lekturze podróż podziemną koleją nigdy już nie będzie taka sama.

Londyn podziemny to książka dla…
…tych, którzy o Londynie wiedzą już prawie wszystko. Odkrywa wiele smaczków, wskazuje niepozorne, ale ciekawe miejsca, które łatwo przeoczyć. Czasami ich położenie wskazuje tylko metalowa tablica na chodniku lub np. rosnące w tym miejscu drzewo.

Książka nie jest typowym turystycznym przewodnikiem, ale może nim być dla tych, którzy lubią zwiedzanie według jakiegoś klucza (innego niż „top 10 atrakcji, które musisz zobaczyć”). To coś dla uważnych obserwatorów, którzy nie podążają za tłumem. Ale nawet oni nie zobaczą wszystkich opisanych tu miejsc – można je „zwiedzać” wyłącznie na papierze, bo przestały istnieć lub wejścia do nich zostały zamknięte. Ackroyd przytacza zabawną historię o tym, jak wyglądało to w przypadku bunkrów i tuneli ciągnących się pomiędzy Covent Garden a Trafalgar Square. W latach 70. pewien dziennikarz, Duncan Campbell, nie zatrzymywany przez nikogo, kilkakrotnie schodził 30 metrów pod ziemię i eksplorował te podziemia… jeżdżąc na rowerze. Wejścia zostały zabezpieczone, dopiero gdy opisał swoje wycieczki na łamach gazety.

Czy warto ją przeczytać?
Przeczytaj ciąg dalszy recenzji: https://wypadwswiat.pl/londyn-podziemny/

Peter Ackroyd zabiera nas w podróż pełną kontrastów. Pokazuje fascynujące głębiny miasta – brud i nędzę, lęki, potwory, zagrożenia, ale też piękno, tajemnice, a nawet bezpieczne schronienie – Londyn podziemny.
Stąpając po londyńskich chodnikach, zaaferowani niezliczonymi atrakcjami, które miasto oferuje na powierzchni, nie zaprzątamy sobie zbytnio głowy tym, co kryje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Arto der Haroutunian, Ormianin urodzony w Aleppo, dzieciństwo spędził w Bejrucie. Dom, w którym się wychowywał, „był wyspą otoczoną jabłkami, pomarańczami, wiśniami, kasztanami, mandarynkami, palmami i drzewami bananowymi”.
Pierwsze lata życia Haroutunian spędził na Bliskim Wschodzie (zwanym Żyznym Półksiężycem), „w sadzie naszej zachodniej cywilizacji”, co ukształtowało jego kulinarny gust. Musiał przeżyć prawdziwy szok, gdy mając 12 lat, wraz z rodziną przeprowadził się do Anglii. Nie takiej, jaką znamy dzisiaj, z łatwym dostępem do warzyw i owoców z całego świata, ale do tej sprzed lat, z kuchnią równie nieciekawą jak pogoda.

Haroutunian – kucharz, malarz czy architekt?
Rodzina Arto (której bolesna, ale ciekawa historia nadaje się na scenariusz filmu), przeniosła się z Libanu do Anglii, gdy jego ojciec został wysłany jako pastor do Manchesteru. Plebania, na której zamieszkali, była zawsze pełna ormiańskich gości i pysznego jedzenia przyrządzanego przez panią domu. Wszystko kręciło się wokół wielkiego stołu i tradycyjnych, bliskowschodnich potraw.

Mimo że Arto na kierunek studiów wybrał architekturę, to wyniesiona z domu miłość do jedzenia pokierowała jego życiem zawodowym. Razem z bratem (absolwentem budownictwa) otworzyli w Manchesterze restaurację ormiańską, która bardzo się wyróżniała na tle innych etnicznych lokali gastronomicznych. Dzięki temu początkujący architekt wyspecjalizował się w projektowaniu hoteli, klubów i restauracji.

Zrodzony z pasji lokal odniósł sukces i stał się miejscem pracy dla rodziny i przyjaciół, a także miejscem spotkań wielu Ormian. Wkrótce bracia otworzyli w Londynie drugą restaurację, a w kolejnych latach następne cztery, a także dwa hotele i nocny klub.

Miłość do jedzenia i chęć propagowania Kuchni Bliskiego Wschodu zaowocowały również licznymi artykułami w czasopismach i dwunastoma książkami kulinarnymi. We wszystkich Arto wplatał pomiędzy przepisy różne anegdoty, fakty historyczne, przysłowia i powiedzenia (np. “Silny człowiek może podźwignąć wielki ciężar, dobra zupa może podźwignąć kolację”). Miał swój charakterystyczny styl.

Trudno w to uwierzyć, ale w jego życiu było miejsce na jeszcze inne pasje – malarstwo i muzykę. Obrazy, w których łączył elementy Wschodu i Zachodu, już za jego życia zostały docenione – wystawiał je w Anglii i za granicą. Dziś są w prywatnych kolekcjach oraz w galeriach w Armenii, Syrii, Libanie i Nigerii. Możecie je zobaczyć tutaj. Muzyka długo pozostawała w cieniu. Doszła do głosu na krótko przed śmiercią Arto (w 1987 r.) – kucharza, malarza, architekta, który przeżył 47 lat pełnych smaku.

Co znajdziemy w książce?
Choć Haroutunian nie był wegetarianinem, w tej książce „opiewa niezliczone zalety warzyw”. Wprawdzie raz po raz wspomina o mięsie (trochę to dziwi w książce z wegetariańskimi przepisami), ale widać, że w swoim uwielbieniu warzyw jest autentyczny. Nie modyfikuje mięsnych przepisów, nie szuka zastępników mięsa. Po prostu wybrał 250 dań wegetariańskich i wegańskich (najczęściej także bez zbóż, ryżu, makaronu – same warzywa). To klasyczne, proste do przygotowania dania z całego świata, od wieków przyrządzane w regionach, z których pochodzą. Od zup i przystawek, poprzez warzywa faszerowane, dania jednogarnkowe, po marynaty, kiszonki i chutneye.

Niektóre rozdziały i przepisy zostały poprzedzone ciekawymi wstępami. Jednak są na tyle krótkie, że tylko łaskoczą czytelniczą ciekawość i pozostawiają duży niedosyt. Widać, że autor miał ogromną wiedzę o tradycjach i obyczajach kulinarnych na świecie, ale nie podzielił się nią zbyt hojnie. Właściwie to chętnie odwróciłabym proporcje, by przeczytać opowieści o świecie (zwłaszcza o Bliskim Wschodzie) przeplatane kulinarnymi ciekawostkami i przepisami.

Ponadczasowy Haroutunian?
Ponieważ książka powstała dość dawno temu (w 1985 roku), trochę straciła ze swojej mocy i nieco się zestarzała. Dziś już nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak robił to Haroutunian, czym jest chili i nie wszystkie dania zaskoczą nas jak czytelnika współczesnego autorowi. Niektóre przyrządzacie w domach, inne znacie z restauracji lub z podróży. Ale jestem pewna, że znajdą się i takie, których nie mieliście okazji spróbować. Może będzie to papaja nadziewana warzywami i ryżem, sałatka z owoców drzewa chlebowego, a może yam w ostrym sosie? Nie brakuje tu też inspiracji w temacie przypraw. Dzięki zaprezentowanym w książce nietypowym połączeniom dobrze nam znane warzywa możemy odkryć na nowo. Szkoda jednak, że przepisy nie zostały przeredagowane z myślą o współczesnych rodzinach (nie tak licznych jak dawniej), bo składniki podane są w ilościach odpowiednich dla sześciu osób. Przy kilku lub kilkunastu składnikach w przepisie, byłoby to zauważalne ułatwienie.

Forma vs. treść
Graficznie książka trochę zaskakuje. Wbrew trendom rynku wydawniczego nie jest pięknym, bogato okraszonym artystycznymi zdjęciami albumem w twardej oprawie. Jedyne zdjęcie znajdziecie na okładce. Jedyne rysunki przy przepisach na faszerowane liście winogron i nadziewane ciasteczka z Bliskiego Wschodu. Czy to źle? Właściwie nie – mimo pewnych zastrzeżeń, o których za chwilę, odbieram ten pomysł pozytywnie. Choć te piękne albumy zachwycają edytorskim kunsztem, którego tutaj zabrakło, ta publikacja jest bardziej swojska. Taka niby z babcinej półki, a zabiera w podróż w odległe krańce świata. Po prostu, to książka do używania, a nie do oglądania. A za oszczędną formą idzie przystępna cena.

Mimo wszystko... (ciąg dalszy recenzji https://wypadwswiat.pl/smaki-swiata/)

Arto der Haroutunian, Ormianin urodzony w Aleppo, dzieciństwo spędził w Bejrucie. Dom, w którym się wychowywał, „był wyspą otoczoną jabłkami, pomarańczami, wiśniami, kasztanami, mandarynkami, palmami i drzewami bananowymi”.
Pierwsze lata życia Haroutunian spędził na Bliskim Wschodzie (zwanym Żyznym Półksiężycem), „w sadzie naszej zachodniej cywilizacji”, co ukształtowało...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika wypadwswiatpl

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
65
książek
Średnio w roku
przeczytane
9
książek
Opinie były
pomocne
124
razy
W sumie
wystawione
62
oceny ze średnią 6,7

Spędzone
na czytaniu
327
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
9
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]