Średnikolub

Profil użytkownika: Średnikolub

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 3 lata temu
8
Przeczytanych
książek
8
Książek
w biblioteczce
7
Opinii
51
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 1 ksiązkę
Z natury odkrywca, którego los od łopaty rzucił do świątyni wiedzy i książek. Wymagający, czasem wręcz upierdliwy czytelnik, ale zamiast połykać książki wolę je smakować; delektować się słowem, zanurzać się w świecie stworzonym przez autora - tracić poczucie czasu, miejsca i rzeczywistości, przeżywać ekscytujące bądź intelektualne przygody.

Opinie


Na półkach: ,

Książka dla miłośników twórczości Wiktora Hugo oraz powieści "Katedra Marii Panny w Paryżu"; dla osób które są w stanie znieść naukowy styl pisania, gdyż została napisana przez literaturoznawcę.
Autorka odkrywa przed czytelnikiem tajniki kunsztu literackiego Wiktora Hugo, ale też serwuje sporą dawkę wiedzy na temat samej groteski.
Pozycja obowiązkowa dla studentów literaturoznawstwa czy romanistyki.

Dla mnie bardzo ciekawa książka - do czytania po kawałku - pozwalająca jeszcze bliżej poznać ulubionego pisarza.

Książka dla miłośników twórczości Wiktora Hugo oraz powieści "Katedra Marii Panny w Paryżu"; dla osób które są w stanie znieść naukowy styl pisania, gdyż została napisana przez literaturoznawcę.
Autorka odkrywa przed czytelnikiem tajniki kunsztu literackiego Wiktora Hugo, ale też serwuje sporą dawkę wiedzy na temat samej groteski.
Pozycja obowiązkowa dla studentów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Zakutani ludzie przeskakiwali z wagonów przez rów na peron, wyładowywali ściągnięte taśmą klejącą niebieskie chińskie torby w kratę, chwytali je w obie ręce i rozpędzali się wzdłuż peronów w stronę horyzontu jak szturmowce na pasach startowych lotniska.”
Nigdy nie zetknęłam się z prozą Dymitrya Glukhovsky’ego, choć słyszałam kim jest autor, do czasu aż usłyszałam powyższy fragment powieści „Tekst”. W zalewie dzisiejszego banału ktoś, kto używa takich porównań natychmiast musiał przykuć moją uwagę.
Bohaterem powieści jest dwudziestosiedmioletni Ilja, który wraca do domu po odbyciu kary więzienia. Kary, na którą nie zasłużył. Wraca do pozostałości po własnej młodości i szczęśliwym życiu. Jedyne co ma, to schorowana matka.
Taki jest punkt wyjścia powieści, która z jednej strony jest po trosze thrillerem, po trosze kryminałem, a z drugiej strony najprawdziwszym dramatem. I tu muszę nadmienić, że od pierwszych stron czułam się jakbym czytała jedną z powieści Fiodora Dostojewskiego – nad Ilją Goriunovem unosi się klimat beznadziei. Jest źle i wiadomo, że będzie jeszcze gorzej. Czytelnik ze spokojem może oczekiwać katastrofy.
Nie zdradzę zbyt wiele, mówiąc że Ilja popada w poważne tarapaty. Grozi mu powrót do zony, a nawet śmierć. Cały czas obserwujemy starania bohatera początkowo o to, by zadbać o matkę, a potem, by wyjść z całej sytuacji obronną ręką. Ilja dwoi się i troi, by wszystko jakoś wyprostować, naprawić własne błędy. Jesteśmy świadkami zmagań Ilji z samym sobą i z przeciwnikami, z którymi prowadzi ryzykowną grę, posługując się skradzionym iPhonem i cudzym życiem. Ilja prowadzi również nieustanne monologi z własną matką i człowiekiem, który zniszczył mu życie.
Główny pomysł, na którym opiera sie cała akcja, jest bardzo ciekawy. Co by było, gdyby ktoś dostał się do zawartości cudzego smartfona i zaczął się podszywać pod jego właściciela? To władza absolutna – można kogoś zniszczyć, ale można też zrobić coś dobrego. Jak sami skorzystalibyśmy z takiej okazji?
Jednak jest to przede wszystkim powieść o współczesnej Rosji, skoncentrowana na Moskwie i jej przedmieściach. To Rosja, która ze swoimi nocnymi klubami, narkotykami, bogatymi, beztroskimi i zepsutymi ludźmi, z nowoczesnymi centrami handlowymi, na pozór niczym nie różni się od zachodniego świata.
„Każdy sklep sprzedawał co innego, a jednak to samo: ludzie przychodzili tu, żeby kupić sobie nowych siebie. Kupowali ubrania, myśląc, że razem z nimi dostaną nowe zgrabne ciało. Kupowali pantofelki, dlatego że każda para należała do Kopciuszka. Wewnątrz zegarka za sto dolarów była sprężynka, która nakręcała pewność siebie. Wszystkie uśmiechnięte sklepy sprzedawały szczęście.”
Ale to także dzika Rosja, gdzie przez wieki nic się nie zmieniło i ludzkie życie nic nie znaczy. Dla kaprysu, w ułamku sekundy, można zniszczyć życie młodemu człowiekowi i równie szybko można kogoś zabić. To Rosja, w której władza jest zawsze przeciwko obywatelowi. Rosja, z którą się nie wygra. I Rosja, w której karmi się ludzi wyssanymi z palca historiami, objaśniającymi im rzeczywistość.
Sedno tej książki stanowią jednak rozważania nad sprawiedliwością, karą, zbrodnią, możliwością odkupienia oraz wyrwania się z rąk własnego przeznaczenia.
Czy ktoś, kto zniszczył ci życie, w ogóle pamięta o twoim istnieniu? Czy można takiemu człowiekowi wybaczyć? A idąc jeszcze dalej, czy można go zrozumieć? Dlaczego jedni mogą robić największe świństwa i nie muszą za nie płacić, podczas gdy inni żyją uczciwie i ponoszą niesprawiedliwą karę? Czemu im bardziej człowiek stara się robić dobrze, tym bardziej się to na nim mści? A może pora zacząć myśleć tylko o sobie?
Jest jeszcze jedna warstwa tej powieści – warstwa relacji rodzinnych. Historia Ilji pokazuje, że to, jacy jesteśmy, co czynimy, jakich wyborów dokonujemy, w dużej mierze zależy od wychowania, od tego, co wpoili nam rodzice.
Jeśli człowiek został wychowany na łajdaka, to będzie postępował i żył jak łajdak. Czy jednak aby na pewno jest nim tak do końca?
Jeśli ktoś został wychowany na prawego człowieka, to będzie się starał żyć uczciwie i trudno będzie mu wyrządzić komuś świństwo. Czy jednak zawsze postąpi słusznie, czy nigdy nie popełni zła, czy nikt przez niego nie ucierpi?
I czy od tego wszystkiego jest odwrót? Czy można zacząć żyć na własny rachunek? Bez presji rodzicielskich nauk?
Czy w ogóle w Rosji uda się umknąć swemu przeznaczeniu?

Polecam tę książkę wszystkim osobom, które lubią dobrze napisana prozę. Autor sprawnie posługuje się piórem, zarówno opisując akcję, Moskwę, jak i stany wewnętrzne Ilji. W tym, co pisze, jest autentyczny – nie ma tu sztucznie brzmiących tekstów czy nieprzekonujących scen.
Oczywiście polecam „Tekst” miłośnikom thrillera i kryminału, ale nie wszystkim. Jeśli ktoś oczekuje skomplikowanej akcji, zagadki do rozwiązania, wielkiego „Wow!” na końcu albo pościgów i mrożących krew w żyłach scen, to ta książka go nie zadowoli. Nie ma tu zagadki do rozwiązania. I pomimo, że akcja kilkakrotnie się „zagęszcza”, to nie da się pędzić przez powieść bezrefleksyjnie od punktu a do z.
Z całą pewnością „Tekst” to książka dla ludzi, którzy lubią, żeby lektura ich dotknęła, skłoniła do rozważań, została z nimi na dłużej.

„Zakutani ludzie przeskakiwali z wagonów przez rów na peron, wyładowywali ściągnięte taśmą klejącą niebieskie chińskie torby w kratę, chwytali je w obie ręce i rozpędzali się wzdłuż peronów w stronę horyzontu jak szturmowce na pasach startowych lotniska.”
Nigdy nie zetknęłam się z prozą Dymitrya Glukhovsky’ego, choć słyszałam kim jest autor, do czasu aż usłyszałam powyższy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Uwikłanie” otwiera cykl powieści o prokuratorze Teodorze Szackim; bohatera poznajemy podczas śledztwa w sprawie zabójstwa uczestnika nietypowej terapii grupowej. Sprawa od początku się nie klei, ale więcej szczegółów zdradzać nie będę.
Sięgnęłam po tę powieść ze sporą dozą sceptycyzmu – nie jestem miłośniczką polskich kryminałów (może nie trafiłam jeszcze na te dobre). Zawsze mam wrażenie (czytając książkę lub tylko jej opis), że mam do czynienia z kalką amerykańskich lub skandynawskich powieści czy filmów. Nic nowego, tylko cudze pomysły przeniesione w polskie realia; niejednokrotnie dziwaczne koncepcje na popełnienie zbrodni. Bez sensu napompowane teksty – byle tylko książka robiła wrażenie swoją objętością.
Wzięłam „Uwikłanie” z bibliotecznej półki, mówiąc do siebie: „No dobra, Miłoszewski, zaskocz mnie czymś.” I muszę przyznać, że autorowi się to udało.
Ale do rzeczy…
Po pierwsze mamy tu do czynienia z konwencjonalną powieścią kryminalną – jest trup, trzeba znaleźć sprawcę. Żadnych udziwnień, żadnych śmiesznych zabiegów, żeby oszołomić czytelnika. Ale nudą nie wieje.
Akcja osadzona jest w bardzo konkretnej rzeczywistości. I nie chodzi tu tylko o, dobrze znaną autorowi, Warszawę. O wiarygodnie wyglądające opisy miejsc. Chodzi o pewien drobny zabieg, który bardzo mi się spodobał – każdy rozdział, poświęcony jednemu dniu z życia prokuratora Szackiego, poprzedza krótka, reporterska wręcz wzmianka o tym, co wydarzyło się wówczas w Polsce, nawet z uwzględnieniem pogody. To od razu dobrze osadza czytelnika w całym przedstawionym świecie.
Niebanalny jest sam pomysł, od którego zaczyna się akcja i wokół którego się toczy – terapia ustawień; wprowadzenie do powieści psychoterapii i to w tak nietypowej formie.
Sam Szacki to bardzo dobrze skonstruowana postać. Nie jest to męczący typ bez skazy, któremu wszystko przychodzi łatwo. Nie jest to również kolejny zapijaczony bohater po przejściach z ciągnącą się za nim przeszłością i kłopotami.
To postać całkiem realna – zwykły facet, którego codziennie mijasz na ulicy, z całym zestawem wad i zalet. Z jednej strony to dobry prokurator, co nie znaczy, że zawsze działający idealnie zgodnie z literą prawa. Autorowi na przykładzie Szackiego udało się pokazać, przed jakimi dylematami stają nieraz ludzie, wykonujący ten zawód.
Z drugiej strony Szacki to przechodzący kryzys małżeński mężczyzna, który ma ochotę na mały skok w bok dla czystej rozrywki. Autor nie oszczędza czytelnikowi (choć czasem wolałabym, aby to zrobił) tego, co może chodzić po głowie facetowi, któremu znudziła się, kochana przecież, żona, a właściwie sam seks z nią.
Główny bohater ma również całą rzeszę specyficznych współpracowników. Niemal każdy to oryginał.
Zdecydowanie widać, że jest to książka pisana przez mężczyznę (i zapewne przypadnie panom do gustu) – dominuje tu męskie poczucie humoru, również dialogi, a ponadto myśli i marzenia Szackiego, są bardzo „męskie”.
Główny bohater wzbudził we mnie mieszane uczucia. W pracy ciężko mu nie kibicować, w życiu już niekoniecznie. Ale to znaczy, że autorowi udało się zbudować wiarygodną postać, która wywołuje emocje.
Podsumowując, „Uwikłanie” to dobrze napisana powieść kryminalna. Gdybym chciała się czepiać, to na minus mogłabym zapisać to, że na koniec nie ma efektu wielkiego zaskoczenia, aczkolwiek bez autorskiego wyjaśnienia nie wszystko jest jasne i oczywiste.

„Uwikłanie” otwiera cykl powieści o prokuratorze Teodorze Szackim; bohatera poznajemy podczas śledztwa w sprawie zabójstwa uczestnika nietypowej terapii grupowej. Sprawa od początku się nie klei, ale więcej szczegółów zdradzać nie będę.
Sięgnęłam po tę powieść ze sporą dozą sceptycyzmu – nie jestem miłośniczką polskich kryminałów (może nie trafiłam jeszcze na te dobre)....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Średnikolub

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
8
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
51
razy
W sumie
wystawione
8
ocen ze średnią 7,1

Spędzone
na czytaniu
50
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]