Chris

Profil użytkownika: Chris

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
36
Przeczytanych
książek
38
Książek
w biblioteczce
4
Opinii
25
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Trudno napisać cokolwiek nowego o książce, o której napisano już książki. Ale przedstawienie, w historii rodu Buendiów, "miasta zwierciadeł" lub "zwierciadlanych miraży" trzeba zaliczyć do najciekawszych, a wręcz intrygujących dzieł literatury światowej, które pozwalają nam spojrzeć ponownie na naturę ludzi i stworzoną przez nich rzeczywistość. Wydaje się bowiem, że przewodnim źródłem tytułowej samotności jest właśnie miraż, iluzja świata (lub mikroświata) stworzonego przez człowieka. Bohaterowie zwracają się ku nauce, alchemii, wojnie, pracy, szaleństwu i miłości aby zabić samotność, ale w rezultacie pogrążają się w jeszcze większej izolacji od ludzi i świata. Poszukują nowych szlaków, inwestują w wynalazki, oddają się domowym obowiązkom, wyrabiają słodycze i złote rybki, budują koleje, szukają wrażeń seksualnych i wywołują zbrojne powstania. Nic tam nie trwa długo, bo nie jest traktowane na serio - to ciągła ucieczka przed życiem, aby poznać tajemnicę życia. Nawet polityka - liberalna, konserwatywna - czy kwestie społeczne (K. Bananowa) są tu raczej pretekstem do nieustannego zamętu i działania, nawet chaotycznego, ale będącego próbą nadania życiu sensu, wyrwania mu tego fatalizmu skończoności.

Szczególnie interesujące w książce są wyraziste i bolesne relacje dwóch odrębnych światów należących do kobiet i mężczyzn. Przenikają się nieustannie, są współzależne, ale zarazem w stanie ciągłej wojny. I nic dziwnego, wszak losy Buendiów płci obojga to równoległa, toczona na śmierć i życie, rywalizacja materii i ducha. Kobiety (Urszula, Amaranta, Rebeka) stąpają twardo po gruncie, są kalkulujące, zimne lub wręcz wyrachowane, gospodarne, zawsze blisko ziemi, niekiedy dosłownie (Rebeka zjadająca ziemię). Ich królestwem jest dom, rodzina i łóżko. Z kolei mężczyźni wręcz przeciwnie - to marzyciele, jakby oderwani od realiów, zaślepieni idealiści, błądzący w chmurach i snujący swoje fantazje o powstaniach, wynalazkach, sprawiedliwości, postępie, wiecznym dostatku ...i o kobietach, których pożądają, ale nie mogą ich pokochać. Mogą jedynie zaspokoić swoją żądzę, bo mężczyzna gardzi głodem zaspokojonym i tylko tym sposobem może walczyć ze światem kobiet. Ale to nierówna walka. Czy w tym śmiertelnym boju o sens życia zwycięża pierwiastek żeński? Wiele wskazuje na to, że za maską machismo w Macondo kryje się faktyczna dominacja kobiet. Mężczyźni to wieczne dzieci, niedojrzali i niesamodzielni, wychowywani i pacyfikowani . Nikt inny jak długowieczna Urszula w ogniu zawieruchy wojennej dumnie deklaruje przed trybunałem: "potraktowaliście na serio tę straszliwą zabawę", ale zawsze "mamy prawo spuścić wam spodnie i przetrzepać skórę przy pierwszym objawie nieuszanowania". Dom ma przewagę nad światem, dlatego Fernanda zamyka młodego Aureliana tam, gdzie nie ma szansy zostać mężczyzną. Czym jest zatem męski świat? Jest właśnie ciągłą ucieczką przed domem, samotnością i izolacją, którą reprezentuje dominacja wyrachowanych kobiet. Jest ostatecznie autodestrukcyjną ucieczką z domu w namiętność, seks, naukę, pracę i w wojnę. Dlaczego? Ponieważ to jest droga do wolności, do wyrwania się ze stanu osamotnienia, które rodzi się z życia. Dlatego tych dwóch światów nie można pogodzić, bo ich walka, nierównowaga i chaos tworzą ramy i bieguny prawdziwego życia. Równoległa, rozpaczliwa samotność tak kobiet, jak mężczyzn tylko tu może znaleźć choćby chwilowe ukojenie.

Samotność i los to motywy klasyczne, znane już od czasów Homera - "ludzie są jak liście na wietrze". Ale opowiedziany na nowo i niekonwencjonalnie. Służy temu motyw złudzenia. Ostatecznie czytelnik sam nie wie, co sądzić o latających dywanach albo czy w Macondo doszło do masakry robotników, czy też były to ledwie rojenia wyobraźni Jose Arcadia. Przecież to "spokojne miasto", gdzie "nic się nie działo", a sam Jose był niewidoczny dla żołnierzy. Nie wiadomo nawet czy samo Macondo i jego bohaterowie naprawdę kiedykolwiek istnieli. Cała saga rodu Buendiów wydaje się raczej pretekstem do opowiedzenia poważniejszej historii o nas ludziach i świecie, który budujemy, również dzisiaj, gdy "miastem miraży" oplecionym sieciami komunikacyjnymi i wypełnionym iluzją ekranów stał się świat cały. Świat ludzi-atomów, wiecznych samotników na elektronicznych dopalaczach. Czy też będzie to świat, w którym kończąc życie zadamy sobie pytanie Rzeckiego na łożu śmierci: "Czy ja to wszystko istotnie widziałem, czy mi się tylko śniło?". Bo tylko takie życie ma sens, które zwycięża samotność.

Trudno napisać cokolwiek nowego o książce, o której napisano już książki. Ale przedstawienie, w historii rodu Buendiów, "miasta zwierciadeł" lub "zwierciadlanych miraży" trzeba zaliczyć do najciekawszych, a wręcz intrygujących dzieł literatury światowej, które pozwalają nam spojrzeć ponownie na naturę ludzi i stworzoną przez nich rzeczywistość. Wydaje się bowiem, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytając "Uległość" łatwo "ulec" bezpośredniej formie narracji Autora, czego dowodem są niektóre recenzje książki, także te pozytywne. Houellebecq nawiązując do swojego markowego, choć mało oryginalnego wątku "upadku Zachodu" przedstawia wizję swoistej europeizacji islamu, który w dość płynny sposób adaptuje się (z wzajemnością) do warunków cywilizowanego świata. Ale czy naprawdę cywilizowanego? To jedno z tych zasadniczych pytań, które Autor stawia nieco między wierszami.

Główny bohater, francuski intelektualista, historyk literatury, humanista, profesor na prestiżowej uczelni to jednocześnie autodestrukcyjny cynik, gbur, pijak i dziwkarz. Zatopiony w swoim egoistycznym nihilizmie i w gruncie rzeczy pogardzający całym zepsutym akademickim półświatkiem rozpaczliwie poszukuje utraconego sensu życia w seksie, alkoholu, a w końcu w religii. To obraz współczesnego zachodniego Europejczyka. Pozbawionego już tożsamości, nasyconego konsumpcyjnym dobrobytem zblazowanego dorosłego małolata, który nie posiada już sumienia, moralności i duszy. Nie wierzy ani w etykę, ani religię ani w miłość. Punktem odniesienia dla niego jest "mieć" (kobiety, pieniądze itd.), a nie "być". Swoje życie oparł na zasadach rodem ze świata zwierząt i w taki właśnie sposób traktuje siebie i innych ludzi. Nienawidzi i gardzi wszystkim, co nie przystaje do tej filozofii. Czy jest dla niego jeszcze nadzieja na odrodzenie? Czy jest nią islam "z ludzką twarzą"?

Wbrew niektórym ocenom to nie jest opowieść wymierzona w jakąkolwiek kulturę czy religię. Nie jest też przejawem mizoginii (jak sugerowała Pani Koronczarka). Opisany w scenariuszu sukces politycznego islamu we Francji stanowi tylko pretekst do pytania o kondycję współczesnych europejskich społeczeństw. Nie potrafią one odbudować własnego systemu wartości ponieważ przestały w wierzyć w metafizykę, a samo chrześcijaństwo skapitulowało przed falą liberalnego sekularyzmu. Ten kryzys nie jest nowy, wszak już na początku XX w. wieszczono koniec demokracji, która otworzy drogę komunizmowi czy faszyzmowi. Dziś miejsce dawnych totalitarnych ideologii zajmuje islam jako sposób urządzenia stosunków politycznych, gospodarczych i międzyludzkich. Czy jednak Houellebecq moralizuje i wskazuje zagrożenie? Nie. Cierpkim językiem przedstawia jedynie ewolucję dokonującą się w świadomości człowieka Zachodu. Dekadencja dotknęła nie tylko mężczyzn uganiających się za pieniędzmi, pornografią i prostytutkami, ale także kobiety gotowe z pełną świadomością odgrywać rolę maszynek seksualnych. To nie tylko kryzys chrześcijan, ale również żydów i muzułmanów (muzułmanek). Okazuje się jednak, że ten moralny chaos można ująć w pewne ramy, nadać mu sens, a nawet uświęcić. Ten proces może dokonać się praktycznie bezboleśnie, ponieważ współczesny Europejczyk jest już na niego gotowy. Współczesny islam też. Z jego petrodolarami (petroeuro?), materialnym przepychem i poligamią. To perspektywa złowroga, ale zarazem atrakcyjna i kusząca. Czyż starożytny Rzym nie ustąpił miejsca nowej kulturze "barbarzyńskich" Franków?

Cywilizacja to proces dynamiczny i jeżeli Houellebecq przestrzega nas Europejczyków przed czymkolwiek, to nie tyle przed inwazją islamu, ile przed zagrożeniami czyhającymi w nas samych i w naszej wyjałowionej z wartości Europie. Nie obronimy się przed obcymi, jeżeli utraciliśmy wolę do obrony naszych fundamentów. Co więcej, w świecie zatartych pojęć dobra i zła rzeczy wrogie wolności człowieka uznamy za jej kwintesencję. Opieka społeczna, państwo dobrobytu, zatrudnienie, hierarchia, domowy harem, ład, porządek i szczęście. Nietrudno po lekturze tej książki wspomnieć słynną antyutopię A. Huxleya "Nowy Wspaniały Świat". Tam ten "nowy" był nie tylko totalitarny, ale jakże pociągający.

Czytając "Uległość" łatwo "ulec" bezpośredniej formie narracji Autora, czego dowodem są niektóre recenzje książki, także te pozytywne. Houellebecq nawiązując do swojego markowego, choć mało oryginalnego wątku "upadku Zachodu" przedstawia wizję swoistej europeizacji islamu, który w dość płynny sposób adaptuje się (z wzajemnością) do warunków cywilizowanego świata. Ale czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka z pewnością godna uwagi i wartościowa. Najważniejszym jednak kryterium oceny jej treści byłoby wskazanie przykładów zastosowania tzw. francuskiego modelu wychowawczego poza Francją. Nawet przy założeniu, że obserwacje Amerykanki w Paryżu odpowiadają w pełni prawdzie, to skuteczność "cadre" należy też przypisać panującej we Francji obyczajowości, filozofii wychowania oraz roli kobiety w społeczeństwie. Być może większość francuskich rodzin żyjących na odpowiednim poziomie zachowuje się podobnie. Warto podkreślić za autorką, że model ten obserwowała na przykładzie paryskiej klasy średniej, a im dalej od centrum miasta...no właśnie, o tym wiemy już mniej. Z pewnością łatwiej jest Francuzkom wrócić do pracy po 3 miesiącach macierzyństwa jeżeli państwo gwarantuje dostęp do żłobków i opieki socjalnej. Nie ma też problemu z wdrożeniem zasady "moja sypialnia moją twierdzą", jeśli paryskie mieszkanie liczy sobie co najmniej 3-4 pokoje i adekwatny metraż. Tam jest przestrzeń na prywatność rodziców i dzieci. Zestawiając te przykłady z polskim standardem, to okazuje się, że niewiele jest miejsca na porównania.

Ale sprawy socjalno-bytowe wcale nie muszą jeszcze o niczym przesądzać.
W Polsce obecnie częściej zaobserwować można metody wychowawcze zbliżone bardziej do amerykańskich niż do francuskich. Może jest to efekt wpływu "liberalnego modelu wychowania", może kultury konsumpcji i wynikającego stąd załamania autorytetów rodzicielskich. Zauważyć jednak można, że w przeciwieństwie do poprzednich pokoleń polskich rodziców, współczesne matki i ojcowie zwyczajnie obawiają się rodzicielstwa i związanej z nim odpowiedzialności. Kobiety nie ufają swoim instynktom, a mężczyźni czują się zagubieni w roli "matki w spodniach". Stąd popularność poradników, literatury fachowej i wszelkiego doradztwa, którego zadaniem jest podanie psychologicznego złagodzenia strachu. Ale to tak nie działa. Więcej informacji i wiedzy rodzi nowe pytania, potrzeby i lęki. Koło się zamyka. Czy można się z tej pułapki wydobyć?

Cudze doświadczenia mogą nakręcać spiralę obaw, ale mogą też być wskazówką, o ile nie odczytamy ich zbyt dosłownie. Niestety dzisiaj większość młodych ludzi chciałaby gotowego przepisu na zdrowie, urodę, pieniądze, miłość i szczęśliwą rodzinę. Ale nie ma i nie może być takiego wzoru bo każde życie, małżeństwo, każdy człowiek i każde dziecko są unikalne. Nie ma modelu doskonałości, dlatego autorka słusznie twierdzi, że jedną z nauk, jaką należy wydobyć z francuskiej filozofii życia jest wniosek, że nie ma również doskonałego rodzicielstwa. Starając się uszczęśliwiać dzieci na siłę nie tylko sami stajemy się nieszczęśliwi, ale planujemy nieszczęście dla naszych dzieci. Najważniejszym morałem, który niestety umyka wielu czytelnikom książki Druckerman (nie tylko tym krytycznym), jest stwierdzenie, że życie, małżeństwo i wychowanie nie jest nigdy przepisem kulinarnym, który opanowuje się według schematu, ale pewnym ciągłym procesem wzajemnego uczenia się. Uczymy dzieci pokory i dyscypliny, ale aby odnieść na tej drodze sukces, sami rodzice muszę nauczyć się i dochować wierności tym zasadom. Nie będzie skutecznego "cadre" jeśli dorośli nie potrafią sobie niczego odmówić. Trudno wymagać porządku od dzieci, skoro rodzice są bałaganiarzami. Jeśli dzieci są niespokojne, to zwykle reagują na niepokój i histerię dorosłych.
I wreszcie dzieci nie uszanują rodziców, jeżeli ci ostatni nie okazują szacunku sobie nawzajem. Niby wszystko jest oczywiste, ale jak rzadko obecne w dzisiejszych rodzinach.

Zabawne, jak jedna z czytelniczek wyraziła oburzenie wychwalanymi przez autorkę metodami wychowawczymi, mówiąc, że sama nie mogłaby nigdy stosować zasady "wypłakiwania się" dziecka nocą. To właśnie jeden z typowych przykładów czytania bez zrozumienia. Ale szukając "przepisu" umyka gdzieś wyraźnie powtarzana w książce sentencja, że "do około 3 miesiąca" francuskie matki sprawują nad dziećmi opiekę prawie tymi samymi metodami, jak matki amerykańskie. "Cadre, pauza, gouter" to natomiast ogólne wytyczne, którymi można kierować się elastycznie i indywidualnie. I żadna, nawet najlepsza metoda wychowawcza nie sprawdzi się jeżeli nie uwierzymy w siebie, będąc zarazem autorytetami w oczach dzieci. Pewność siebie i spokój. Tego można i warto się uczyć.

Książka z pewnością godna uwagi i wartościowa. Najważniejszym jednak kryterium oceny jej treści byłoby wskazanie przykładów zastosowania tzw. francuskiego modelu wychowawczego poza Francją. Nawet przy założeniu, że obserwacje Amerykanki w Paryżu odpowiadają w pełni prawdzie, to skuteczność "cadre" należy też przypisać panującej we Francji obyczajowości, filozofii wychowania...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Chris

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
36
książek
Średnio w roku
przeczytane
5
książek
Opinie były
pomocne
25
razy
W sumie
wystawione
36
ocen ze średnią 7,3

Spędzone
na czytaniu
201
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
5
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]