dokumenttekstowy

Profil użytkownika: dokumenttekstowy

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 7 lata temu
7
Przeczytanych
książek
8
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
3
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Od słowa zaczyna się życie i na słowach się kończy - "Kamień na kamieniu" Wiesława Myśliwskiego



Im lepsza książka, tym trudniej o niej napisać. Większy niepokój o dobór słów. Książki towarzyszą mi w podróży, podczas odpoczynku po pracy, w czasie choroby. Czytam w zasadzie w każdej wolnej chwili. Staram się również dobierać te lektury świadomie. Lecz mimo to, tylko raz na jakiś czas trafi się książka, która coś w człowieku odkryje, otworzy, albo otworzy go na coś nowego. Sprawi, że poczujemy czym jest prawdziwa sztuka.
Książka „Kamień na kamieniu” Wiesława Myśliwskiego ukazała się w 1984 r. i już wtedy zdobyła wielkie uznanie zarówno wśród czytelników, jak i krytyków. Po 28 latach nadal wzbudza bardzo pozytywne emocje. Tym bardziej może być to zaskakujące, gdyż książka wpisuje się w nurt literatury chłopskiej, często porównywana jest z „Chłopami” Władysława Reymonta. Dla mnie jednak zamykanie jej w tych ramach byłoby bardzo krzywdzące. Jest to bowiem książka „totalna”.
Czytelnik, który nie ma nic wspólnego ze wsią, może poza zacierającymi się wspomnieniami z dzieciństwa, obrazkami z wakacji spędzanymi u babć, czy cioć, odkrywa swoje korzenie, na nowo poznaje to, z czego wyrasta. Coś co jest wspólne dla nas wszystkich i może tak oczywiste, że nie przychodzi nam do głowy mówić o tym, a może nawet myśleć.
Cmentarz, Droga, Bracia, Ziemia, Matka, Płacz, Alleluja, Chleb, Brama. To tytuły rozdziałów, a także zaczątki historii, epizodów z życia Szymona Pietruszki, które odsłaniane w sposób pozornie chaotyczny i niechronologiczny, układają się w jedną całość. W życie.
Zastanawiającym jest, dlaczego autor zaczyna właśnie od cmentarza. Przecież na tym powinniśmy kończyć. Na co dzień nie myślimy o śmierci, wydaje się nam ona odległa. Czasem tylko, na ułamek sekundy, przypomina o sobie i czujemy wtedy jej lodowaty oddech na policzku.


„Człowiek śmierci zwyczajny, księże proboszczu. Nie tylko żyje od kołyski do trumny, ale i umiera od kołyski do trumny. Umrzeć to nie znaczy ten jeden raz umrzeć księże proboszczu. Kto wie, może dłużej się umiera, niż się długo żyje. A przecież umiera się jeszcze za grobem. Bo umiera się dalej wśród tych, co pozostali żywi. A ten jeden raz to może tylko koniec śmierci. Ale zanim do tego końca człowiek dojdzie, ileż to razy musi przedtem umrzeć”.



Szymon Pietruszka, mimo iż świadomy porządku świata, jego stałego rytmu i powtarzalności, którą na wsi odczuwamy jeszcze silniej, gdy żyjemy w zgodzie z naturą, żyje pełną piersią. Wydawać by się mogło, że to tylko jedna wieś i jeden bohater, ale odnajdujemy w ich losach historię Polski. Bo tu każdy kamień ma swoją historię. Takie jest motto książki – „Kamień na kamieniu, pod kamieniem kamień, A na tym kamieniu jeszcze jeden kamień” – zaczerpnięte z ludowej pieśni. Główny bohater, który okazuje się wielkim gadułą, powoli odkrywa dla nas te symboliczne kamienie.
Życie Szymona zatacza koło. Jako młodzieniec, pragnie uciec od ziemi w gorące objęcia kobiet, w rytm polek i oberków na wiejskich zabawach, w bijatyki na noże, a później w zimne i mokre partyzanckie lasy. Oby jak najdalej od żniw i palącego na polach słońca. Chwyta się zajęć wszelkiej maści – jest milicjantem, fryzjerem i urzędnikiem. Jego ucieczka jest jednak daremna. Stopniowo godzi się ze swoim losem i powraca do ziemi. Symbolem tego pogodzenia, jest chęć wybudowania grobu, w którym mogłaby spocząć cała rodzina.
„Kamień na kamieniu” to również uczta językowa. Piękny język polski z jego powoli zapominanymi słowami. Czasami siarczysty, dosadny. A niekiedy delikatny. Ale zawsze niezmiernie obrazowy. Na każdej stronie wyczuwamy dbałość autora o każde słowo i jego odpowiednie miejsce. Bo jak kiedyś powiedział Myśliwski w jednym z wywiadów:


„To słowo niesie narrację, wyzwala opowieść, decyduje o końcu fabuły. – Czekam na to słowo, które wypływa z zebranej materii, proces ten jest jednak ciężką, żmudną, systematyczną robotą”.

http://www.polskieradio.pl/8/529/Artykul/573822,Mistrz-slowa-zdradza-tajniki-swojego-pisania

Bohaterów możemy rozpoznać po ich specyficznym sposobie mówienia, wyrażania myśli, a czasem milczenia nad czymś.


Książka Myśliwskiego jest również tęsknotą za odchodzącą do przeszłości polską wsią i prawdziwą chłopską duszą. Wszystko się zmienia, wymierają pokolenia, tradycje i zwyczaje. I mimo, że nadal istnieją wsie i nadal mieszkają w nich ludzie, są to już inne wsie i inni ludzie. Czasem świata trzeba zacząć uczyć się na nowo. Jak w przypadku brata Szymona - Michała. Tak bardzo chciałby, żeby Michał coś powiedział, chociażby to najprostsze i najbliższe mu słowo – ziemia.

„Bóg się każe słowami ludziom modlić, bo bez słów nie odróżniłby człowieka od człowieka. A i człowiek sam siebie by nie odróżnił, gdyby nie miał słów. Od słowa zaczyna się życie i na słowach się kończy. Bo śmierć to tak samo tylko koniec słów. Zacznij może od pierwszego z brzegu, które ci najbliższe. Matka, dom, ziemia”.

Każdy z nas ma takie słowo, od którego wszystko się zaczyna

_______________________________________

Zapraszam na bloga: http://dokumenttekstowy.blogspot.com/

Od słowa zaczyna się życie i na słowach się kończy - "Kamień na kamieniu" Wiesława Myśliwskiego



Im lepsza książka, tym trudniej o niej napisać. Większy niepokój o dobór słów. Książki towarzyszą mi w podróży, podczas odpoczynku po pracy, w czasie choroby. Czytam w zasadzie w każdej wolnej chwili. Staram się również dobierać te lektury świadomie. Lecz mimo to, tylko raz na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krzysztof Varga - Trociny


„Po tych wszystkich Majach, Inkach, Aztekach pozostały jakieś kamienie, po nas zostaną co najwyżej trociny, z trocin powstaliśmy i w trociny naszych trumien się obrócimy”

Są książki, w których zaznaczam ołówkiem dobre fragmenty, do których chciałabym wrócić. Są takie, o których myślę cały dzień w pracy, że jak tylko wrócę, zjem obiad, wyprowadzę psa, usiądę w fotelu i będę czytać.

Zaznaczanie fragmentów w Trocinach mija się z celem, gdyż mielibyśmy więcej fragmentów podkreślonych niż nie. Nie jest to jednak książka do której tęsknimy. Z jednej strony wcale nie mamy ochoty jej wziąć do ręki. Powoduje jakąś niechęć (nie tyle do samej siebie, ile do otaczającego nas świata, bo ten jest bardzo bliski temu z kart książki). Jest momentami nużąca i bardzo gęsta. Z drugiej strony, gdy już czytamy, mamy poczucie, że to jest dobre, prawdziwe, polskie, nasze i bliskie.


Podobno Polacy uwielbiają narzekać. Na pogodę, zdrowie, krzywe chodniki, PKP, żonę, męża, byłą żonę i byłego męża. Niekończąca się litania. 50-letni Piotr Augustyn, komiwojażer, warszawiak z pierwszego pokolenia nieustannie sączy jad. Jego żółć wylewa się powoli, ale systematycznie przez 367 stron. Bohater, w swoim miarowym jak stukot pociągu monologu, krytykuje wszystko i wszystkich. Jest dogłębnie rozczarowany, przede wszystkim samym sobą, choć o tym nie wspomina. Może dlatego lepiej byłoby nazywać go Antybohaterem. Nieustannie uwięziony. W wagonie pociągu InterCity, w swoim pustym mieszkaniu, relacjach z rodzicami czy braku relacji z byłą żoną (obecną żoną kogoś innego). Zawieszony pomiędzy wsią, z której pochodzi i której nienawidzi, a miastem, w którym czuje się nadal wieśniakiem. Przegląda się w ludzkich twarzach, twarzach ludzi zbędnych. Opisując otaczającą go rzeczywistość rysuje swój własny portret.

„W Polsce jest trzysta czternaście powiatów, około dziewięciuset miast, w większości średnich albo małych, kiedy spoglądam na mapę Europy, to wyraźnie widzę, że Polska wyróżnia się na tle innych krajów niezwykłą mnogością średniej wielkości miast, walczących o prymat najśredniejszego miasta spośród średnich miast Europy, ten kraj zbudowano na średniości i w tej średniości jego siła i duma. Nieprawda, że ten kraj czasami bywa wielki, a czasami mały, on jest nieustająco średni, nawet w swoich największych porywach i najgłębszych upadkach, wszystkie klęski i zwycięstwa tego narodu w porównaniu z historią innych państw i narodów są co najwyżej solidnie średnie, są to zwycięstwa i klęski powiatowe.”

Nasz bohater też jest najśredniejszy z średnich. Tak skupiony na ocenianiu i krytykowaniu innych, że nie potrafi czerpać radości z własnego życia. Nie ma celu, do niczego nie dąży. Pozytywny stosunek ma tylko do muzyki dawnej, jedynie ona go uspokaja a może nawet wzrusza. A już na pewno – w jego mniemaniu - czyni lepszym od innych. Niemniej jednak wcale nie pozwala mu zrozumieć najbliższych mu osób, wczuć się w ich problemy i pragnienia. Nie lubimy go, choć wielokrotnie wypowiada nasze własne myśli i frustracje.


(...) "zostaniemy przysypani tonami trocin, które na pozór lekkie, gdy weźmie się ich garść do ręki, są w swojej masie zabójcze, człowiek przysypany trocinami dusi się i nie może wydostać, i w tej lawinie trocin zdycha."

Piotr Augustyn hebluje swoje życie, z którego i tak zostaną tylko trociny.

_________________________________

Zapraszam na bloga: http://dokumenttekstowy.blogspot.com/

Krzysztof Varga - Trociny


„Po tych wszystkich Majach, Inkach, Aztekach pozostały jakieś kamienie, po nas zostaną co najwyżej trociny, z trocin powstaliśmy i w trociny naszych trumien się obrócimy”

Są książki, w których zaznaczam ołówkiem dobre fragmenty, do których chciałabym wrócić. Są takie, o których myślę cały dzień w pracy, że jak tylko wrócę, zjem obiad,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O kobiecie, która zawsze będzie chciała więcej - "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" Mario Vargas Llosa.

http://dokumenttekstowy.blogspot.com/search/label/Mario%20Vargas%20Llosa

Do sięgnięcia po książkę Mario Vargasa Llosy "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" skłoniły mnie trzy elementy. Pierwszym niewątpliwie była Nagroda Nobla dla autora, kolejnym zachęcająca okładka wydawnictwa Znak, która kilkakrotnie przyciągała mój wzrok w księgarniach różnych miast Polski i utkwiła w pamięci, a ostatnim, choć może najważniejszym, przynależność książek Llosy do kręgu literatury iberoamerykańskiej.
Moja przygoda z literaturą pisarzy Ameryki Łacińskiej zaczęła się od książek G.G.Marqueza. Czytanie ich nie przychodziło mi łatwo, dorastałam do nich przez kilka lat i dlatego tym większą czułam satysfakcję, kiedy w końcu udało mi się wpaść w ten rytm, opowiadane historie i język.
Tych dwóch wielkich pisarzy, łączy nie tylko literatura, region świata, z którego pochodzą czy Nagroda Nobla. Kiedyś łączyła ich również przyjaźń, aż do tajemniczej kłótni, od której minęło już ponad 30 lat, a jej przyczyna nadal nie została do końca wyjaśniona - najprawdopodobniej, jak to najczęściej bywa w męskich przyjaźniach, poszło o kobietę. A panowie nie odzywają się do dziś.
"Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" to powieść o miłości mężczyzny do kobiety. Jest to miłość, która po prostu się rodzi i nie przemija, mimo iż w pewnym sensie do samego końca pozostaje miłością niespełnioną. Jest to również powieść o seksualnej fascynacji. O kobiecie, która nieustannie zmienia się jak kameleon i ciągle chce więcej. Nie potrafi zadowolić się tym co ma. Oraz o zakochanym w niej przez całe swoje życie grzecznym chłopcu o imieniu Ricardo.
Takie właśnie wrażenie towarzyszyło mi podczas czytania, że mimo upływu lat, dorastania, dorosłości a później starzenia się, jego miłość nadal jest miłością młodzieńczą. Niegrzeczna dziewczynka cały czas trzyma Ricarda na dystans. Przyciąga go do siebie, a później znika na kilka lat, żeby za jakiś czas znowu się pojawić. Ich historia miłosna zaczyna się w Miraflores, dzielnicy peruwiańskiego miasta Lima, gdzie jeszcze jako dzieci chodzą do kina, tańczą mambo, trzymają się za ręce. I właśnie te rozdziały uważam za najciekawsze i najlepsze w powieści. Następnie autor przenosi nas śladami bohaterów do Paryża, Londynu a nawet do Tokio i Madrytu. W każdym z tych miast Niegrzeczna dziewczynka zmienia nie tylko nazwisko i paszport, ale również styl i sposób zachowania. Za każdym razem pojawia się w ustabilizowanym życiu Ricarda w sposób nagły, wywracając jego życie do góry nogami, żeby po krótkim romansie, kolejny raz go porzucić.
Dużym atutem książki są elementy historii i kultury – ówczesne wydarzenia rozgrywające się w Peru, na tle których rozgrywa się historia miłosna.
Bohaterowie są totalnymi przeciwieństwami i może z tego powodu tak silne jest między nimi przyciąganie. Niegrzeczna dziewczynka to piękna i zmysłowa kobieta. Przy tym Niegrzeczna dziewczynka, nazywana również Chilijeczką, towarzyszką Arlettą, madame Robert Arnoux, Mrs. Richardson, Kuriko, madame Ricardo Somocurcio czy Otilią jest kobietą wyrachowaną, która nie ugnie się przed niczym żeby osiągnąć swój cel. Tym celem są bogaci mężczyźni, a raczej ich pieniądze oraz pozycja społeczna.
Ricardo ma proste marzenie, zamieszkać i przeżyć całe swoje życie w Paryżu. Potrafi cieszyć się każdą chwilą spędzoną z Chilijeczką. Podróżuje nie tylko po Europie, ale także przez kolejne wcielenia Niegrzecznej dziewczynki. Na przemian przeżywa chwile miłosnego uniesienia kiedy ona na chwilę pojawia się przy nim, ale również wielkiej rozpaczy, kiedy go opuszcza, a on wtedy za każdym razem rzuca się w wir pracy. Wiele razy próbuje uwolnić się od tego uczucia, jednak te próby są tylko pozorne. Ricardo, jak i czytelnik, doskonale zdaje sobie sprawę, że wystarczy jej jeden telefon a kolejny raz zrobi dla niej wszystko o cokolwiek poprosi.
Odnoszę wrażenie, iż miłość Ricarda jest jedyną stałą w tej powieści. Wszystko dookoła się zmienia, a jego miłość pozostaje. Niestety trudno tak naprawdę polubić bohatera, który nie ma charakteru i w gruncie rzeczy pozwala sobą pomiatać. Ricardo przyjmuje wszystko co daje mu Niegrzeczna dziewczynka, ale zarazem nie walczy o nią. Według mnie jest postacią papierową, czasem wzbudza sympatię, ale też, a może przede wszystkim, litość. Femme fatale jest wykreowana w sposób dużo bardziej barwny, niemniej jednak wielokrotnie również nie wydawała mi się kobietą z krwi i kości.
Mario Vargas Llosa porusza tematy kontrowersyjne. Przedstawia omówioną historię miłosną w dość prosty sposób i za pomocą języka, który trafi do dużego grona odbiorców – kobiet na całym świecie, a może także do wielu mężczyzn. Mnie osobiście jednak nie przekonuje, gdyż zbyt często na kartach tej książki przeplata się styl literatury ambitnej ze zwyczajną telenowelą. Zapewne sięgnę kiedyś jeszcze po inne książki Llosy, żeby się przekonać, w którą stronę im bliżej.

O kobiecie, która zawsze będzie chciała więcej - "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" Mario Vargas Llosa.

http://dokumenttekstowy.blogspot.com/search/label/Mario%20Vargas%20Llosa

Do sięgnięcia po książkę Mario Vargasa Llosy "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" skłoniły mnie trzy elementy. Pierwszym niewątpliwie była Nagroda Nobla dla autora, kolejnym zachęcająca okładka...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika dokumenttekstowy

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
7
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
3
razy
W sumie
wystawione
8
ocen ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
45
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]