No mi się zdarzyło kilka razy zrobić odwrotnie, obejrzeć film potem książkę i potem bardzo tego żałowałem. Książki z reguły są lepsze od swoich filmowych adaptacji, po za tym film obejrzany przed książką jest swego rodzaju spojlerem. Najlepiej sięgnąć po pierwowzór, a potem po adaptację.

No mi się zdarzyło kilka razy zrobić odwrotnie, obejrzeć film potem książkę i potem bardzo tego żałowałem. Książki z reguły są lepsze od swoich filmowych adaptacji, po za tym film obejrzany przed książką jest swego rodzaju spojlerem. Najlepiej sięgnąć po pierwowzór, a potem po adaptację.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Po przeczytaniu książki i obejrzeniu filmu doszłam do wniosku, że to co oba dzieła mają wspólnego, to miejsce akcji i postaci bohaterów. Reszta... szkoda, ale z całego filmu najlepszy jest zwiastun. Nawet tytułowy pierwszy śnieg w filmie nie pojawia się. Jest bałwan i ogólnie - opady śniegu....a przecież ów pierwszy śnieg w książce jest tak istotny. Wiele ważnych wątków z książki nie zostało przeniesionych na ekran. W książce pojawia się co najmniej trzech potencjalnych bałwanów. W filmie prawie od razu wszystko wiadomo. Inne są motywy działania "złego" bohatera. Film jest inspirowany treścią książki, ale nie jej ekranizacją. Książka o wiele lepsza.

Po przeczytaniu książki i obejrzeniu filmu doszłam do wniosku, że to co oba dzieła mają wspólnego, to miejsce akcji i postaci bohaterów. Reszta... szkoda, ale z całego filmu najlepszy jest zwiastun. Nawet tytułowy pierwszy śnieg w filmie nie pojawia się. Jest bałwan i ogólnie - opady śniegu....a przecież ów pierwszy śnieg w książce jest tak istotny. Wiele ważnych wątków z...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Widziałam film, nie czytałam żadnej książki Jo Nesbo. Film oceniłam 5/10. Były różne luźne sceny, które pozostały dla mnie zagadką. Mam właśnie wrażenie, że dla kogoś kto zna książki i cały kontekst to było jasne, ale jeżeli jako widz mam traktować ten film jako zamkniętą historię to wielu rzeczy nie rozumiem, np. scena w mieszkaniu Harrego Hole'a z panem odgrzybiaczem. Sądziłam, że ma jakieś znaczenie, ale widocznie nie. Lubię Fassendera i poszłam na ten film tylko dla niego, ale nie wiem czy mam ochotę na książki po takim filmie. Nie zachęcili mnie. Klimat Skandynawii chyba jest podkreślony tylko tym, że w kółko pada śnieg i wszystkim jest zimno. Równie dobrze to może być jakaś amerykańska prowincja. Zapomnę o tym filmie za maksymalnie pół roku.

Widziałam film, nie czytałam żadnej książki Jo Nesbo. Film oceniłam 5/10. Były różne luźne sceny, które pozostały dla mnie zagadką. Mam właśnie wrażenie, że dla kogoś kto zna książki i cały kontekst to było jasne, ale jeżeli jako widz mam traktować ten film jako zamkniętą historię to wielu rzeczy nie rozumiem, np. scena w mieszkaniu Harrego Hole'a z panem odgrzybiaczem....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Nam się film Snowman podobał. Pełna recenzja tutaj>
http://bit.ly/2y4CXhn

Nam się film Snowman podobał. Pełna recenzja tutaj>
http://bit.ly/2y4CXhn

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Świetna recenzja. Zgadzam się w całej rozciągłości niestety :)

Świetna recenzja. Zgadzam się w całej rozciągłości niestety :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Zgadzam się w 100% z recenzją. Byłam bardzo rozczarowana filmem, zmiany fabuły okazały się bardzo niekorzystne, do tego wycięto wiele wątków pozostawiając dziurawe sito. Ponieważ wcześniej czytałam książkę dostrzegałam te dziury i niezrozumiałe zmiany, ale przynajmniej wiedziałam jak jest w książce. Natomiast od znajomych, którzy obejrzeli film nie poprzedzając go lekturą kryminału Nesbo słyszałam, że sam film, w oderwaniu o literackiego pierwowzoru, niestety również się nie broni. Szkoda, bo potencjał był.

Zgadzam się w 100% z recenzją. Byłam bardzo rozczarowana filmem, zmiany fabuły okazały się bardzo niekorzystne, do tego wycięto wiele wątków pozostawiając dziurawe sito. Ponieważ wcześniej czytałam książkę dostrzegałam te dziury i niezrozumiałe zmiany, ale przynajmniej wiedziałam jak jest w książce. Natomiast od znajomych, którzy obejrzeli film nie poprzedzając go lekturą...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Obejrzałam zwiastun, potem przeczytałam książkę i... zwątpiłam, że 2-godzinny film jest w stanie unieść tak wielowątkową książkę - taka prawda... pewne książki nadają się jedynie na kilkuodcinkowe seriale.

Obejrzałam zwiastun, potem przeczytałam książkę i... zwątpiłam, że 2-godzinny film jest w stanie unieść tak wielowątkową książkę - taka prawda... pewne książki nadają się jedynie na kilkuodcinkowe seriale.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

A ja się zgadzam ze stwierdzeniem, że Nesbø to średni pisarz z bardzo dobrym marketingiem. No, może nie średni, to porządny pisarz w porównaniu z tym, co wyroiło ostatnio na poletku kryminalno-sensacyjnym. To pisarz porządny, poprawny, ale jak dla mnie jego książki nie wnoszą do konwencji nic nowego. To perfekcyjnie odrobiona praca domowa z popkultury. I niewiele więcej. Jeśli chodzi o skandynawów, to zdecydowanie Mankell (za Wallandera) i Larsson (za przesłanie, nie za warsztat, który bywa koszmarny). Szczerze mówiąc Harry Hole jako postać mnie nie przekonuje, za dużo w nim konwencji, żeby go tak ubóstwiać. Alkoholik, problemy z kobietami, anger management problem, zawsze komuś musi w mordę dać i wiecznie popełnia te same błędy (zawsze na koniec musi gdzieś iść sam, bez wsparcia, czy oni nie mogą się nauczyć, że zawsze w takiej sytuacji morderca ma przewagę? :)). To wszystko już znamy. Nie wiem, w czym on jest taki genialny. Dużo bardziej cenię Wallandera z jego zmęczeniem, cukrzycą, biurokracją i trudną relacją z ojcem. Poza tym jestem uczulona na seryjnych morderców, a ci u Nesbø zawsze mi zgrzytają. Po prostu nie wierze w ich motywacje. Kolejna rzecz, która mnie niemiłosiernie u Nesbø drażni, to koszmarne sceny erotyczne. Cóż, miałam nadzieję, że film ożywi moje zainteresowanie twórczością Jo Nesbø, od której odpadłam jakiś czas temu, ale z tego, co widzę, to lepiej, jak zostanę przy klasycznym, szekspirowskim "Wallanderze" z Kennethem Branaghem. A jeśli chodzi o dylemat film czy książka, to zawsze zdecydowanie książka.

A ja się zgadzam ze stwierdzeniem, że Nesbø to średni pisarz z bardzo dobrym marketingiem. No, może nie średni, to porządny pisarz w porównaniu z tym, co wyroiło ostatnio na poletku kryminalno-sensacyjnym. To pisarz porządny, poprawny, ale jak dla mnie jego książki nie wnoszą do konwencji nic nowego. To perfekcyjnie odrobiona praca domowa z popkultury. I niewiele więcej....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Dziękuję za podsumowanie tego, co tłukło mi się od kilku godzin po głowie, w dodatku w tak wprawnie bezspoilerowy i treściwy sposób.
Od jakichś trzech godzin nie mogę się normalnie skupić na wykonywanych przeze mnie czynnościach, tylko co chwila zatrzymuję się, by wypunktować sobie kolejny element, który w tej ekranizacji był nie tak. To smutne, że coś co w założeniu miało być porywającą rozrywką w gruncie rzeczy łatwo wyparuje z pamięci, pozostawiając po sobie jedynie silny niesmak.
To "najpierw książka, a potem można sobie darować" genialnie podsumowuje poziom tego filmu.
Oddając jednak sprawiedliwość Fassbenderowi, który wypadł tam i tak całkiem całkiem.

PS: Czy tylko mnie tak bardzo zastanawia cel zmiany zawodu Rakel w tym filmie? I znaczne zubożenie jej stanu majątkowego? Czy jest ktoś kto znajdzie dla mnie jakiś sens tego zabiegu?

Dziękuję za podsumowanie tego, co tłukło mi się od kilku godzin po głowie, w dodatku w tak wprawnie bezspoilerowy i treściwy sposób.
Od jakichś trzech godzin nie mogę się normalnie skupić na wykonywanych przeze mnie czynnościach, tylko co chwila zatrzymuję się, by wypunktować sobie kolejny element, który w tej ekranizacji był nie tak. To smutne, że coś co w założeniu miało...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

"Najpierw książka, a potem można sobie darować" - cudne i bardzo trafne podsumowanie.
Przecierałam w kinie oczy ze zdumienia - chyba czytałam inną książkę i oglądałam zwiastun innego filmu. A pod koniec już nie mogłam stłumić śmiechu. To jest nudny i bardzo słaby film.

"Najpierw książka, a potem można sobie darować" - cudne i bardzo trafne podsumowanie.
Przecierałam w kinie oczy ze zdumienia - chyba czytałam inną książkę i oglądałam zwiastun innego filmu. A pod koniec już nie mogłam stłumić śmiechu. To jest nudny i bardzo słaby film.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post