-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński10
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant30
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
Cytaty z tagiem "zaraza" [29]
[ + Dodaj cytat]Śmiercią też się nikt nie zaraża, a przecież wszyscy umieramy.
Zaraza nie rozróżnia podziałów społecznych. Uderza na zmianę i w tych, co stoją nisko, i w tych, co stoją na górze.
Prawda jest brzydszą siostrą uczciwości i należałoby jej unikać jak zarazy. Chyba, że chce się komuś dopiec.
Nie zapominajmy też o wioskach. W czasach, gdy po zamku królewskim w Windsorze biegał w obłędzie Jerzy III, myśląc, że jest poduszkowcem, a czasem pasternakiem, większość małych osad w Wielkiej Brytanii była siedliskiem strasznych chorób wyniszczających lokalne populacje. Obecnie są siedliskami bankierów inwestycyjnych i ich uroczych dzieci o imieniu Sophia.
Miasto zaludniali ludzie śpiący z otwartymi oczyma, którzy wymykali się swemu losowi tylko w tych rzadkich chwilach, kiedy ich rana z pozoru zamknięta otwierała się nagle w nocy. Wyrwani ze snu dotykali jej z niejakim roztargnieniem, z irytacją na ustach, odnajdując w nagłym błysku swoje nagle odmłodzone cierpienie, a wraz z nim wstrząsającą twarz swej miłości. Rano wracali do zarazy, to znaczy do rutyny.
Już lepiej, gdyby próbowali rozsiewać ebolę, bo ebola nie goni za człowiekiem i nie próbuje go ugryźć.
...plotki są jak zarazki. Roznoszą się i mnożą w mgnieniu oka i zanim się człowiek zorientuje, wszyscy są zarażeni.
W czasach późniejszych Reading służyło za odskocznię, gdy w Londynie zaczynało się robić nieprzyjemnie. Kiedy w Westminsterze wybuchała zaraza, parlament z reguły zmykał do Reading. W 1625 roku w ślady prawodawców poszedł wymiar sprawiedliwości i wszystkie rozprawy odbywały się w Reading. Londyńczycy na pewno z utęsknieniem czekali każdej kolejnej zarazy, żeby na jakiś czas pozbyć się prawników i polityków.
Rzeczywiście, radosne ognie dżumy płonęły coraz żwawiej w piecu krematoryjnym. Co prawda, liczba zmarłych nie zwiększała się z dnia na dzień. Ale jak gdyby rozsiadła się wygodnie, wnosząc do swych codziennych morderstw precyzję i regularność dobrego urzędnika.
Uważali się za wolnych, a nikt nie będzie wolny, jak długo będą istniały zarazy.