-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Cytaty z tagiem "szaleństwo miłości" [3]
[ + Dodaj cytat]Każdy zakochany jest szaleńcem, myślimy. Lecz czy wyobrażamy sobie szaleńca zakochanego? W żadnym razie. Mam prawo jedynie do ubogiego, niepełnego, metaforycznego szaleństwa: miłość czyni mnie jakby szalonym, lecz ja nie porozumiewam się z siłami nadprzyrodzonymi, nie ma we mnie żadnego sacrum; moje szaleństwo, zwykły brak rozsądku, jest płaskie, wręcz niewidoczne, ponadto jest całkowicie włączone w kulturę: nie budzi lęku. (A przecież to w stanie zakochania niektóre rozumne podmioty odkrywają nagle, że szaleństwo jest możliwe, gdzieś tutaj, blisko: szaleństwo, w którym zatopić by się mogła sama miłość).
Wszystkie rozwiązania, jakie sobie wyobrażam, są wewnętrzne wobec systemu miłosnego: odejście, podróż, samobójstwo – to zawsze zakochany zamyka się, odchodzi czy umiera; jeśli patrzy na siebie w odosobnieniu, odchodzącego czy umierającego, widzi zawsze kogoś zakochanego; nakazuję sobie być zawsze zakochany oraz już nim nie być. Ten rodzaj tożsamości problemu i rozwiązania w sposób dokładny tworzy definicję pułapki: zostałem schwytany, gdyż zmiana systemu jest poza moim zasięgiem: „urządziłem się” dwa razy: wewnątrz własnego systemu oraz dlatego, że nie mogę go zastąpić żadnym innym. Ten podwójny węzeł jest, jak się zdaje, definicją pewnego typu szaleństwa (pułapka się zamyka, kiedy nieszczęściu nic się nie przeciwstawia: „Aby powstało nieszczęście, nawet dobro musi krzywdzić”). Łamigłówka: chcąc „z tego wyjść”, należałoby wyjść z systemu – z którego chcę wyjść itd. Gdyby obłęd miłosny nie mijał z „natury”, nie znikał sam z siebie, nikt nigdy nie mógłby położyć mu kresu.
Psychotyk żyje w obawie przed załamaniem (przed którym psychozy są być może zwykła obroną). Ale „kliniczna obawa przed załamaniem jest obawą przed załamaniem, które było już doświadczone (primitive agony) (…) i zdarzają się chwile, gdy pacjent odczuwa potrzebę, by mu powiedziano, że załamanie, którego się obawia, a ta obawa rujnuje mu życie, już się zdarzyło”. Jak się zdaje, z lękiem miłosnym rzecz ma się podobnie: jest on lękiem przed żałobą, która już się zdarzyła od początku miłości, od chwili, gdy uległem zachwyceniu. Ktoś powinien mi powiedzieć: „Już się nie lękaj, ty już go (ją) straciłeś”. – koniec jest w początku.