-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant1
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
Cytaty z tagiem "pożądanie" [373]
[ + Dodaj cytat]Jesień zjada mi z ręki swój liść: jesteśmy przyjaciółmi. / Wyłupujemy czas z orzechów i uczymy go chodzić: / czas wraca do skorupy. / W lustrze jest niedziela, / we śnie się śpi, / usta mówią prawdziwie. / Moje oko zstępuje do płci ukochanej: / spoglądamy na siebie, / mówimy sobie to, co ciemne, / kochamy się jak mak i pamięć, / śpimy jak wino w muszlach, / jak morze w krwawiącym promieniu księżyca. / Stoimy objęci w oknie, przyglądają się nam z ulicy: / już czas, żeby się dowiedzieli! / Już czas, żeby kamień raczył zakwitnąć, / żeby w sercu zabił niepokój. / Już czas, żeby nadszedł czas. / Już czas.
Był w nim nieokiełznany gniew. Odpowiedziała tajonym pragnieniem, siłą, która pozwoliła jej tak długo nad sobą panować. Świat zaczął wirować, a ona sama zapadała się coraz głębiej. W końcu nic z niej nie pozostało oprócz pożądania, które paliło niczym ogień i wprowadzało na nowy poziom bólu, rozlewający się po całym ciele.
Prezentu miłosnego szuka się, wybiera go i kupuje w najwyższym podnieceniu – takim, że zdaje się ono należeć do prządku rozkoszy. Z ożywieniem oceniam, czy przedmiot sprawi przyjemność, czy nie rozczaruje, lub przeciwnie, czy nie wyda się zbyt ważny, nie ujawni mojego obłędu – albo złudzenia, które mnie zniewoliło. Miłosny prezent jest uroczysty; przenoszę się w niego cały, wciągnięty w pożerającą metonimię rządzącą życiem wyobraźni. Tym przedmiotem daję ci moje Wszystko, dotykam cię moim fallusem; to dlatego szaleję z pożądania, biegam po sklepach, z uporem poszukuję odpowiedniego fetysza, fetysza olśniewającego, udanego, który doskonale dostosuje się do twego pragnienia. Prezent jest dotykiem, zmysłowością: dotkniesz tego, czego ja dotknąłem, a połączy nas trzecia skóra.
Czy pożądanie można nazwać zbrodnią?
Ja, ona, kielich, wino i ciemność
byliśmy ziemią, deszczem, perłą, złotem i czarną ambrą.
Próba zdobycia tego szczytu jest jednak z samej swej natury działaniem nieracjonalnym – zwycięstwem pożądania nad rozumem.
Obawiam się, że w życiu najbardziej pociągające są te rzeczy, które nas nie chcą albo w każdej chwili mogą nas odtrącić.
Z tego zapomnienia budzę się szybko. Pośpiesznie przywracam na miejsce pamięć, popłoch. Z ciała wyrywa się słowo (klasyczne), które wypowiada emocję nieobecności: wzdychać: „wzdychać za obecnością cielesną”: obie połowy androgyna wzdychają za sobą, jakby każdy oddech, niepełny, chciał zmieszać się drugim: obraz uścisku, ponieważ stapia dwa obrazy w jeden: podczas miłosnej nieobecności jestem, smętnie, obrazem odklejonym, który wysycha, żółknie i się kurczy.
Niekiedy nachodzi mnie ta myśl: zaczynam długo wpatrywać się w ukochane ciało. Wpatrywać się znaczy grzebać: grzebię w tym ciele, tak jakbym chciał zobaczyć, co jest w środku, tak jakby mechaniczna przyczyna mojego pożądania tkwiła w ciele naprzeciw (podobny jestem do dzieci, które rozkładają na części budzik, by zobaczyć, czym jest czas). Przeprowadzam tę operację w sposób zimny i pełen zadziwienia: jestem spokojny, uważny, tak jakbym znajdował się przed osobliwym insektem, którego nagle przestałem się bać. Niektóre części ciała wyjątkowo dobrze poddają się tej obserwacji: rzęsy, paznokcie, włosy u nasady – rzeczy bardzo cząstkowe. Jest oczywiste, że właśnie fetyszyzuję zmarłego. Dowodem to, że jeśli ciało, w które się wpatruję, otrząsa się z bezwładu, jeśli zaczyna coś robić, moje pożądanie się zmienia; jeśli widzę na przykład, jak inny myśli, moje pożądanie przestaje być perwersyjne, staje się na powrót wyobrażeniowe, powracam do Obrazu, do Całości: i znowu kocham.
Język jest naskórkiem: ocieram język o innego. To tak, jakbym w miejsce palców miał słowa, lub miał palce na koniuszkach słów. Mój język drży z pożądania. Emocja wynika z podwójnego kontaktu: z jednej strony całe działanie dyskursu wydobywa na jaw, dyskretnie, niebezpośrednio, jedyne znaczone, którym jest „pragnę cię” i które zostaje przez dyskurs uwolnione, ożywione, rozgałęzione i doprowadzone do wybuchu (język rozkoszuje się własnym dotykiem): z drugiej strony okrywam innego mymi słowami, pieszczę go, muskam, wysławiam pieszczotę, silę się, by komentarz, którym opatruję naszą relację, trwał jak najdłużej.
Jego ręce przesunęły się na moje biodra, moje nogi instynktownie oplotły jego talię, a ręce objęły muskularne ramiona. Przyciągnął mnie bliżej. Z naszych ust nie wyszło żadne słowo. Nie było bliskotliwych komentarzy, docinków, słychać było jedynie oddechy.