-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Cytaty z tagiem "otępienie" [15]
[ + Dodaj cytat]Nigdy nie kochała ani nie nienawidził,nie pasjonował się niczym i nie nużył.Ale od kiedy Adele pojawiła się w jego życiu,poznał radość gwałtownych uczuć.I rozpacz jaką,przynoszą.
Jedno z podstawowych praw estetycznych głosi, że nasza percepcja wymaga nie tylko ożywiania i pobudzania, ale też postojów, pauz, stref spoczynku. Prawo to skazuje na niepowodzenie panoszącą się dzisiaj tendencję do upiększania wszystkiego. Totalna estetyzacja przeradza się we własne przeciwieństwo. Gdy wszystko ma piękny wygląd, nic nie jest już piękne; ciągle identyczne bodźce rodzą otępienie; estetyzacja przechodzi w anestetyzację. Zatem właśnie argumenty estetyczne przemawiają za przełamaniem zamętu estetyzacyjnego. W warunkach hiperestetyzacji niezbędne stają się "ugory estetyczne".
Zobojętnieć. Otępieć? Gdy tępą stronę obrócimy na zewnątrz, ostrze będzie skierowane do środka.
[Widok ogólny Marii B.] s.39.
(...) wizja świata, w którym wszystko naznaczone jest jakimś mrocznym fatalizmem, dawała im pewne poczucie bezpieczeństwa. Gwarantowała stabilność, ułatwiała życie, a nawet dostarczała szczególnego rodzaju przyjemności. Zdołali się już oswoić z myślą o śmierci i tak jak ludziom, którzy pogodzili się ze swoim upadkiem, nic już nie jest straszne, tak i dla nich życie toczyło się, nie niosąc żadnych zagrożeń. — 'Śmierć w środku lata'.
Owładnęło nim coś w rodzaju duchowego otępienia. Był to skutek długotrwałego i gwałtownego wiatru oraz wyczekiwanie nieznośnie wolno zbliżającej się katastrofy. Poza tym czepianie się życia wśród nadmiernego tumultu wywołuje fizyczne zmęczenie; przenikliwe zdradzieckie zmęczenie, przeszywające człowieka do głębi, smutkiem i rozpaczą napełniające serce, to niepoprawne serce, które bardziej niż jakiegokolwiek innego daru ziemskiego, bardziej nawet niż samego życia, pragnie spokoju.
Po prostu w miarę upływu czasu popadamy w coraz większe otępienie.
Jesteśmy coraz bardziej zmęczeni. Przestajemy być prawdziwi w rozpaczy i wierności. Bez oporu oddajemy je czasowi. A potem interesuje nas już tylko jedno - żeby napchać co dzień brzuch i oblizać palce. Pod tym względem nic się w nas nie zmienia. Dwa dni bez pokarmu i przestajemy być sobą.
Nie ma co, daleko zaszliśmy - my, ludzkość!
Zamykasz oczy i je otwierasz. We wnętrzu twojego oka lub na powierzchni rogówki dryfują powoli kształty podobne do wirusów, mikrobów, ześlizgują się z góry na dół, znikają, wypływają nieoczekiwanie w samym środku, prawie niezmienne, jako krążki lub pęcherzyki, nitki lub poskręcane włókienka, tworząc zarys jakby baśniowego stwora. Tracisz ich ślad i odnajdujesz; przecierasz sobie oczy i włókienka rozrywają się, mnożą.
Następuje to, co najgorsze. Narasta powoli, niepostrzeżenie. Z początku jest spokojnie, nazbyt spokojnie, zwyczajnie, nazbyt zwyczajnie. Jest tak, jakby nic nie miało się już poruszyć. Potem jednak wiesz, zaczynasz wiedzieć z jasnością coraz bardziej nieubłaganą, że utraciłeś swoje ciało; albo nie, ty je widzisz, jest niedaleko, ale nigdy go nie dosięgniesz.
Jesteś zaledwie okiem. Okiem, ogromnym i znieruchomiałym, które widzi wszystko, zarówno twoje wyrzucone na brzeg ciało, jak i ciebie, patrzącego widza, zupełnie jakby oko wywróciło się w swojej orbicie i wpatrywało się w ciebie bez słowa, w ciebie, w twoje wnętrze, wnętrze czarne, puste, posępne, wystraszone, bezsilne. Patrzy na ciebie i cię przygważdża. Nigdy nie przestaniesz siebie widzieć. Nic nie możesz zrobić, nie możesz się wymknąć, nie możesz wymknąć się swojemu spojrzeniu i nigdy nie zdołasz: choćbyś potrafił zasnąć tak głęboko, że żaden wstrząs, żadne wezwanie, żadna rana nie potrafiłyby cię obudzić, to oko wciąż jeszcze by tam tkwiło, twoje oko, które nigdy się nie zamknie, które nigdy nie zaśnie. Widzisz siebie, widzisz siebie widzącego, patrzysz na siebie patrzącego. Nawet gdybyś się przebudził, twoje widzenie pozostałoby takie samo, niezmienione. Nawet gdybyś zdołał przyprawić sobie tysiące, miliardy powiek, za nimi wciąż jeszcze tkwiłoby to oko, aby cię widzieć. Nie śpisz, ale sen już nie nadejdzie. Nie jesteś rozbudzony i nigdy się nie obudzisz. Nie jesteś martwy i nawet śmierć nie zdoła cię wyzwolić...
Wszystkiego musisz się nauczyć, wszystkiego, co zwykle nie wymaga nauki: samotności, obojętności, cierpliwości, milczenia. Od wszystkiego musisz się odzwyczaić: od widywania osób często dotąd spotykanych, od regularnych posiłków i od wypijania kawy przy wspólnym stoliku, kiedy zajmowałeś miejsce, jakie inni dla ciebie zdobywali, czasem o nie walcząc; od przeciągania mdłych przyjaźni, które nie mogą się skończyć i trwają, karmiąc się oportunistyczną i tchórzliwą niechęcia do związków, które się rwą.
Jesteś sam i właśnie dlatego, że jesteś sam, nie wolno ci nigdy sprawdzać godziny, nie wolno ci liczyć minut. Nie wolno ci już gorączkowo otwierać korespondencji, nie wolno ci odczuwać rozczarowania, jeśli znajdziesz tam tylko prospekt zachęcający do kupna za jedne siedemdziesiąt siedem franków kompletu deserowych talerzy z grawerunkiem twojego monogramu lub skarbów sztuki zachodniej.
Musisz zapomnieć, co to znaczy mieć nadzieję, podejmować starania, odnosić sukcesy, być wytrwałym.
Pozostawiasz wszystko własnemu biegowi i przychodzi ci to niemal z łatwością. Unikasz dróg nazbyt często uczęszczanych. Pozwalasz, aby upływający czas wymazywał ci z pamięci twarze, numery telefonów, adresy, uśmiechy, głosy.
Zapominasz, że nauczyłeś się zapominać, że pewnego dnia zmusiłeś się do zapomnienia.