-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Cytaty z tagiem "nobby nobbs" [11]
[ + Dodaj cytat]
- A wy, kapralu, jeśli... Co ty wyprawiasz?
- Przeszukuję ciała, sir - odparł pospiesznie Nobby. - Może znajdę jakieś dowody rzeczowe albo co.
- W ich sakiewkach?
Nobby schował ręce za plecami.
- Nigdy nie wiadomo, sir.
I otworzył oczy.
Zobaczył sufit. Widok ten wykluczył pewien szczególny zakres nieprzyjemnych możliwości, był zatem dobrym znakiem. Zamglony wzrok natrafił również na kaprala Nobbsa, który dobrym znakiem nie był. Kapral Nobbs niczego nie dowodził; można umrzeć i wciąż widzieć coś podobnego do kaprala Nobbsa.
- Jesteś arystokratą, Nobby.
Nobby pokiwał głową.
- Ale mam na to specjalny szampon, sir.
- No, ja tam zawsze wracałem ze swoją tarczą – zapewnił Nobby. – Żadnych problemów.
- Nobby... – westchnął Colon. – Ty zwykle wracałeś z własną tarczą, z tarczami wszystkich pozostałych, workiem zębów i piętnastoma parami jeszcze ciepłych butów. Na wózku.
- No, przecież nie ma sensu ruszać na wojnę, jak się nie jest po stronie wygrywających – oświadczył Nobby, mocując białe piórko do hełmu.
- Ty, Nobby, zawsze byłeś po stronie wygrywających, a to z takiego powodu, że zwykle czaiłeś się gdzieś z boku i patrzyłeś, kto wygrywa, a potem z jakiegoś zabitego biedaka ściągałeś właściwy mundur. Słyszałem, że generałowie pilnie uważali, co masz na sobie, żeby wiedzieć, jak toczy się bitwa.
- Wielu żołnierzy służyło w różnych regimentach – bronił się Nobby.
- Jasne. To szczera prawda – zgodził się Colon. – Tylko zwykle nie podczas jednej bitwy.
Ktoś zastukał. Nie powinno być możliwe, by stukanie brzmiało ukradkowo, ale temu się udało. Miało odpowiednią melodykę. Mówiło tyłomózgowiu: jeśli nikt nie odpowie, osoba, która stuka, i tak otworzy drzwi i wśliźnie się bokiem, po czym z pewnością zabierze wszystkie leżące na wierzchu papierosy, przeczyta całą korespondencję, jaka wpadnie jej w oko, zajrzy do kilku szuflad, łyknie po trochu ze wszystkich znalezionych butelek alkoholu, ale nie posunie się do poważnego przestępstwa, ponieważ nie jest przestępcą w sensie podejmowania decyzji moralnych, tylko tak jak łasica jest zła – jest to wbudowane w samą jej formę.
- Leżymy w rynsztoku, Nobby – jęknął. – Ooo!
- Wszyscy leżymy w rynsztoku, Fred. Ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy...
Zamknęli bramę. Nie była to czynność tak dramatyczna, jak mogłoby się wydawać, jako że klucze zginęły gdzieś już dawno. Spóźnieni podróżni zwykle rzucali kamykami w okna domów zbudowanych na szczycie muru, aż trafili na znajomego, który podnosił sztabę. Zakładano, że obcy najeźdźcy nie będą wiedzieli, w które okna rzucać kamykami.
Istniał tylko jeden powód, by nie twierdzić, że Nobby bliski jest królestwa zwierząt: taki, że królestwo zwierząt by wstało i odeszło jak najdalej.
Problemem było owo „w końcu". W końcu Wielki A'Tuin dotrze do krańca wszechświata. W końcu pogasną gwiazdy. W końcu i Nobby może się wykąpać, chociaż taka teza wymagałaby drastycznych rewizji teorii Czasu.
- Chodzi o to… Znaczy, ludzie mogliby… Wiesz… no… Wiesz, jak ludzie nazywają mężczyzn, którzy noszą peruki i suknie?
- Tak, panienko.
- Wiesz?
- Tak. Prawnicy, panienko.