cytaty z książki "451° Fahrenheita"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Książki są po to, by nam przypominać, jacy z nas durnie.
Książki ukazują pory na twarzy życia. Wygodni ludzie chcą tylko woskowych księżycowych twarzy, bez porów, bez włosów, bez wyrazu.
I nie spodziewaj się, że zostaniesz zbawiony przez jakąkolwiek jedną rzecz - osobę, maszynę czy bibliotekę. Zbawiaj się sam po trochu, a jeśli utoniesz, umrzyj wiedząc przynajmniej, że kierowałeś się ku brzegowi.
Większość z nas nie może być wszędzie, rozmawiać ze wszystkimi, poznać wszystkich miast świata; nie mamy czasu, pieniędzy ani tylu przyjaciół. [...] jedynym sposobem na to, by przeciętny człowiek zobaczył dziewięćdziesiąt dziewięć procent z tego, jest czytanie książek.
Nie możemy ustalić dokładnego momentu, kiedy kształtuje się przyjaźń. Jak przy napełnianiu naczynia kropla po kropli znajdzie się wreszcie kropla, która przelewa naczynie, tak w serii życzliwości jest jedna ostatnia, która przepełnia serce.
To jest jedna dobra strona umierania. Jeśli człowiek nie ma nic do stracenia, może ryzykować wszystkim, na co mu tylko przyjdzie ochota.
Właściwie żyjemy w epoce sloganu „po użyciu – wyrzucić”. Wysmarkaj się w innego człowieka jak w chusteczkę, wrzuć do klozetu i spuść wodę.
Napełniaj oczy cudami— mówił — żyj tak, jak byś miał paść trupem za dziesięć sekund. Oglądaj świat. Jest bardziej fantastyczny niż jakiekolwiek marzenie sporządzane czy opłacane w fabrykach.
Dobrzy pisarze często chwytają życie. Średni przesuwają po nim szybko ręką. Źli gwałcą je i zostawiają padlinę.
Ale w człowieku istnieje coś cudownego: nigdy nie można go tak zastraszyć ani zniechęcić, by zrezygnował z budowania wszystkiego na nowo...
Wszyscy musimy być podobni
jeden do drugiego. Wszyscy nie rodzą się wolni i równi, jak Konstytucja powiada,
lecz każdego trzeba uczynić równym.
W dzisiejszych czasach każdy jest absolutnie pewien, że nic nigdy nie przytrafi się jemu. Inni umierają, ja żyję. Nie ma konsekwencji. Nie ma odpowiedzialności.
Każdy musi […] zostawić coś po sobie, kiedy umrze. […] Dziecko, książkę, obraz, dom czy płot, czy choćby parę sporządzonych przez siebie butów. Czy uprawiony ogród. Coś, czego jego ręka dotknęła w jakiś sposób, tak że dusza ma dokąd iść po jego śmierci, a kiedy ludzie patrzą na to drzewo czy ten kwiat, który on zasadził, wtedy on tam jest.
Klasyków obcina się, by ich dopasować do piętnastominutowych audycji radiowych, następnie obcina dalej, by tekst zmieścił się na szpalcie, której przeczytanie zajmuje dwie minuty, a wreszcie wyciska się do dziesięcio- czy dwunastowierszowego streszczenia w słowniku.
Wszyscy muszą być podobni jeden do drugiego. Każdy człowiek wizerunkiem innego człowieka. Wtedy wszyscy są szczęśliwi, bo nie ma gór, by się przed nimi zginać ze strachu i porównywać się z nimi. Książka to naładowana broń w sąsiednim domu. Spal ją, rozładuj broń. Rozbij mózg człowieka. Skąd wiadomo, kto mógłby się stać celem oczytanego człowieka?
Nie chciała wiedzieć, jak jakiś przedmiot jest zbudowany, lecz dlaczego. To bywa niekiedy kłopotliwe. Człowiek zaczyna wciąż pytać: dlaczego? I jeśli to trwa dłużej, staje się bardzo nieszczęśliwy. Lepiej dla tej dziewczyny, że umarła.
Ci, co łyknęli trochę mądrości, są największymi głupcami.
Nam nie potrzeba spokoju. Potrzeba nam, by nas naprawdę dręczyło coś od czasu do czasu.
Niegdyś, danwo przed Chrystusem, był taki diabelnie głupi ptak zwany feniksem. Co paręset lat budował sobie stos pogrzebowy i spalał się na nim. Musiał być bliskim krewnym człowieka. Lecz za każdym razem po tym spaleniu powstawał z popiołów, odrodzony całkowicie na nowo. I wydaje się, że my robimy to samo, stale od nowa, lecz mamy jedną cechę, której feniks nigdy nie posiadał. My wiemy, co za cholerne głupstwo własnie popełniliśmy. Znamy wszytskie cholerne głupstwa, które popełniliśmy przez tysiące lat i ponieważ to wiemy i zawsze mamy to przed oczyma. Któregoś dnia przestaniemy wznosić te przeklęte stosy pogrzebowe i wskakiwać na nie. W każdym pokoleniu zbieramy coraz więcej ludzi, którzy pamiętają.
Telewizor jest „realny”. Jest bezpośredni, ma wymiar. Mówi człowiekowi, co ma myśleć, i wbija to w niego. Musi mieć rację. Wydaje się, że ma rację zawsze. Popycha pana tak szybko do swych własnych konkluzji, że pana umysł nie ma czasu zaprotestować: „Co za nonsens!”.
[...] książki nie mówią nic! Nic, czego byś mógł uczyć innych czy w co wierzyć. Mówią one o nieistniejących ludziach, tworach wyobraźni, jeśli należą do literatury pięknej. Jeśli nie należą do tej literatury, to jeszcze gorzej: jeden profesor nazywa drugiego idiotą, jeden filozof wrzeszczy, by zagłuszyć drugiego. Wszyscy biegają w kółko strącając gwiazdy i gasząc słońce. Gdy się z nimi zadasz, jesteś stracony.
Napchaj ich niezapalnymi faktami, wbij w nich tak cholernie pełno suchych faktów, żeby czuli się nasyceni i niebywałe „zdolni” posiadając taką wiedzę. Wtedy będzie im się zdawało, że
myślą, i będą mieli poczucie ruchu nie poruszając się. I będą szczęśliwi, ponieważ fakty tego rodzaju nigdy się nie zmieniają. Nie dawaj im żadnego śliskiego materiału w rodzaju filozofii czy socjologii, by wiązała te fakty. W ten sposób osiąga się tylko melancholię.
Nie da się zbudować domu bez gwoździ i drewna. Jeśli więc nie chcesz, by człowiek był niezadowolony z sytuacji politycznej, nie dawaj mu do wyboru dwóch odpowiedzi na jedno pytanie: podaj na tacy jedną jasną opcję. Albo jeszcze lepiej, nie podawaj żadnej. Każ mu zapomnieć, że istnieje coś takiego jak wojna. Lepiej mieć nieskuteczny, zbiurokratyzowany rząd, który umie tylko nakładać kolejne podatki, niż pozwolić narodowi się tym przejmować. (...) Organizuj konkursy, które można wygrać dzięki wykuciu na pamięć słów popularnej piosenki, stolic stanów albo plonów zbóż w Iowa w ubiegłym roku. Nafaszeruj głowy obywateli niepalnymi danymi, zapchaj je "faktami" tak dalece, że omal nie popękają od "wiedzy". Wtedy lud będzie wierzył, że myśli; będzie miał poczucie ruchu mimo stania w miejscu. I będzie szczęśliwy, bo wiedza, którą przyswoił, jest niezmienna. Nie każ mu jej spajać filozofią czy socjologią, bo od nich choruje się na melancholię. (...) Więc niech żyją pałki i imprezy, akrobaci i magicy, śmiałkowie, samochody odrzutowe, motolotnie, seks i heroina; wszystko, co bazuje na odruchach bezwarunkowych.
Jest nas miliardy, a to za dużo. Nikt nikogo nie zna. Przychodzą obcy i gwałcą cię. Przychodzą obcy i wycinają ci serce. Przychodzą obcy i zabierają ci krew. Dobry Boże, kim są ci ludzie? Nigdy w życiu nie widziałem ich przedtem.
Gdy człowiek ciągle pyta "dlaczego" i "dlaczego", w końcu staje się bardzo nieszczęśliwy.
Jeśli będziesz ukrywał swą ignorancję, nikt cię nie uderzy i nigdy się niczego nie nauczysz.
Czuł, że jego ciało dzieli się na gorąco i chłód, miękkość i twardość, drżenie i spokój, dwie połówki trące jedna o drugą.
Jeżeli zapomnimy, [...] jak blisko sąsiadujemy z naturą w ciemne noce, to ona pewnego dnia nas dopadnie, bo nie będziemy pamiętali, jak prawdziwa i groźna potrafi być.