cytaty z książki "Nadzieja uczy inaczej : medytacje eschatologiczne"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przez całe wieki dominowała w chrześcijaństwie dosłowna interpretacja słów Jezusa, której owocem jest oficjalna doktryna o wieczności piekła. Większość wybitnych teologów i myślicieli broniła tej doktryny. Niektórzy odważali się nawet głosić, iż potępiona zostanie większa część ludzkości. Niezależnie od poglądu o liczbie potępionych, przedstawiciele tego nurtu eschatologii bronili przede wszystkim nauki o wiecznym trwaniu mąk piekielnych. Czynili to w przekonaniu, iż wymaga tego wierność wobec nauki Pisma Świętego (s. 9).
Poruszamy sprawy dotyczące przyszłości każdego człowieka. Samo stawianie pytań o nadzieję na ocalenie wszystkich wynika z innej postawy duchowej niż chłodna zgoda na wieczne męki jakiegokolwiek stworzenia. Czyż taka postawa nie jest zgodna z duchem chrześcijańskiego uniwersalizmu promieniującego z Ewangelii Chrystusa? Czyż nie jest ona przejawem zmiany i dojrzewania świadomości chrześcijańskiej?
Głosiciele nowej wizji świata z kręgu New Age wytykają chrześcijaństwu, że z uporem wciąż zaprzecza wielkim tęsknotom ludzi za wszech-pojednaniem, ostateczną harmonią i jednością świata. Uważają, że nadszedł czas, aby położyć kres wizji wiecznego podziału między niebem a piekłem. New Age jawi się wielu współczesnym ludziom jako filozofia, mająca do zaofiarowania więcej niż chrześcijaństwo. Przez wielu tak jest rozumiana i przyjmowana. Czy nie jest to rzeczywiste wyzwanie dla chrześcijańskiej wizji zbawienia i ostatecznych losów człowieka?
Faktem jest, że nie znajdując odpowiedzi na trudne pytania dotyczące przyszłości, wielu chrześcijan zwraca się w stronę innych religii, światopoglądów i doktryn. Szukają pocieszenia i uspokojenia w religiach dalekowschodnich, zwłaszcza w buddyzmie, w doktrynie o reinkarnacji, w teozofii lub poglądach głoszonych przez Świadków Jehowy. Jeszcze inni popadają w nihilizm, stają się w końcu obojętni na tego rodzaju sprawy lub wręcz cyniczni. Atmosfera początku trzeciego tysiąclecia, naznaczona konfrontacją pomiędzy cywilizacją zachodnią a terroryzmem, sprzyja wzrastającym skłonnościom do fundamentalizmu, integryzmu i szowinizmu. Tendencje te nie oszczędzają tradycyjnych Kościołów chrześcijańskich (s. 10).
Noszę w sobie głęboką nadzieję, że chrześcijaństwo potrafi odnaleźć w przyszłości pogodniejsze spojrzenie na grzeszność człowieka i jego ostateczne losy. Nie chodzi bynajmniej o to, by miało wyrzec się samego pojęcia lub poczucia grzechu. Człowiek winien mieć świadomość popełnionego zła. Wyolbrzymianie jednak rzeczywistości grzechu i winy przesłania wiarę w przebaczenie i miłosierdzie Boga. Kształtuje się wówczas mentalność, która ludzi paraliżuje, zniechęca, a nawet skłania do odrzucenia samej idei Boga. Chrześcijaństwo nie może stać się religią nakazów, zakazów i sprawiedliwości karzącej. W przeciwnym razie zatraca się myśl o wolności, którą Bóg respektuje, lecz nie pozostawia nigdy samej sobie, dopóki nie zdoła jej ku sobie pociągnąć (s. 10-11).
Z pedagogią strachu zetknąłem się we wczesnym dzieciństwie. Do dziś pamiętam oprawiony w ramki obrazek, wiszący na ścianie w mieszkaniu jednego z moich wujów. Oto mężczyzna na łożu śmierci, a obok postać płaczącej żony i przestraszonych dwojga dzieci. Jest także ksiądz, modlący się przy umierającym. Usiłuje nakłonić go do skruchy. Z drugiej strony łóżka uwija się szatan, z rogami i długim ogonem. Uwodzi i triumfuje. Pokazuje umierającemu malowidło wyzywającej kobiety, ten zaś odwraca się od księdza, żony i dzieci. Skłania się w stronę złego ducha. Na bladej twarzy rysuje się uśmiech. Szatan odnosi zwycięstwo. Wybór został dokonany. Inny diabeł chwyta za pościel i ciągnie umierającego w stronę ognistego piekła. Widać je już w oddali, na samej górze obrazu, wraz z szatanami i siedzącym na tronie Lucyferem. Żar ognia sięga niemal do samego łoża. Jeszcze moment, a jego dusza stanie się własnością piekła...
Taki był pierwszy obraz piekła, jaki oglądałem dziecięcymi oczyma. Na całe lata utkwił w mojej wyobraźni. Budził lęk za każdym razem, gdy go oglądałem. Dziś głoszę nadzieję na ocalenie wszystkich, nadzieję powszechnego zbawienia. Mam przed sobą wielu wspaniałych świadków takiej nadziei w minionych wiekach. Oni pierwsi mieli odwagę, by także w Gehennie szukać nadziei na pojednanie z Bogiem. Nie przeraziły ich piekielne sceny malowane wyobraźnią człowieka. Od nich nadal uczę się najśmielszej nadziei, otwierającej drogę do najcenniejszego wtajemniczenia możliwego na tej ziemi. Nie wstydzę się być w ich towarzystwie. Dziś wiem także, że wielcy mistycy są po stronie miłosierdzia, że ich wiara jest wyrazem nadziei na powszechne pojednanie i przebaczenie. Znalazłem odpowiedź na swoje dziecięce pytania i wyobrażenia o piekle. Powoli, przez lata, dojrzewa się do takiej nadziei (s. 281-282).