cytaty z książek autora "Morgan Matson"
Bo może to następne jutro będzie lepsze. Ską możesz wiedzieć? A prędzej czy póżniej nadejdzie taki dzień, po którym jutro naprawdę będzie lepsze.
Bo wiesz, to jest tak: z Magellanem jest taki sam problem, jak ze wszystkimi odkrywcami. Całą energię skupiają na poszukiwaniu rzeczy niemożliwych. I w większości tak są zapatrzeni w horyzont, że nie widzą tego, co mają tu przed sobą.
Kiedy z kimś się żegnamy, to jakbyśmy komuś mówili, że już nigdy więcej się nie zobaczymy. To jakbyśmy się zgadzali, że to jest nasza ostatnia rozmowa. Więc jeżeli nie mówimy sobie "do widzenia", jeżeli rozmowy nie skończyliśmy, to znaczy, że będziemy musieli spotkać się znowu.
Miłość nie jest jedynym, czego potrzebujemy - miłość jest wszystkim co istnieje.
-Moja babcia zawsze mówiła: "Głowa do góry, jutro będzie lepiej".
-A jeżeli nie będzie? - spytałam.
Walcott zaśmiał się krótko i wreszcie pozwolił mi wziąć płytę.
-Wtedy należy powiedzieć sobie to samo następnego dnia. Czyli jutro. Bo może następne jutro będzie lepsze. Skąd możesz wiedzieć? A prędzej czy później nadejdzie taki dzień, po którym jutro naprawdę będzie lepsze.
Myślę, że nie trzeba zrobić czegoś wielkiego, by wykazać się odwagą. To drobne gesty są najtrudniejsze.
Największych odkryć dokonują ci, którzy wcale się tego nie spodziewają. W ten sposób Kolumb odkrył Amerykę. Pinzón dotarł do Brazylii, chociaż zamierzał dopłynąć do Indii Zachodnich. Stanley przypadkiem trafił na wodospad Wiktoria. No i ty. Moje odkrycie, którego dokonałem, chociaż wcale na to nie liczyłem.
Rzeczy straszne, potworne, mogą się wydarzyć wtedy, kiedy najmniej się ich spodziewamy, w słoneczny niedzielny poranek. A potem trzeba z tym żyć, z dnia na dzień, codziennie. Jednak najwyraźniej zdarzyć się mogą też rzeczy wspaniałe. Czasem życie do czegoś nas zmusi, a potem okazuje się, że po drodze kogoś spotkamy...
Dopiero teraz, kiedy dni spędzane z moim ojcem nieoczekiwanie stały się policzone, uświadomiłam sobie, jak cenne były te wspomnienia. Tysiące chwil, które traktowałam jako coś oczywistego, przede wszystkim dlatego, że zawsze zakładałam, że będą ich jeszcze kolejne tysiące.
...ludzie zwykle robią sobie krzywdę, ale taką poważną krzywdę, kiedy starają się być zbyt ostrożni. Właśnie wtedy jest najwięcej wypadków, jeśli ktoś w ostatniej chwili zaczyna się wahać, bo jest przestraszony. To się zwykle kończy, że robi krzywdę sobie i innym.
Jesteś nawykiem,którego strasznie trudno się pozbyć.
Nieważne, co się stanie, gwiazdy nigdy się nie zmieniają. A jeśli się kiedyś zgubisz, a twój bezcenny GPS trafi szlag, powiedzą ci, gdzie jesteś. A potem zaprowadzą cię do domu.
Prawdziwi przyjaciele mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. Kiedy zgubisz się w lesie, wchodzą do niego, znajdują cię i zabierają do domu. Prawdziwi przyjaciele nigdy nie muszą cię przekonywać, że naprawdę nimi są.
Wtedy znowu wzrok mój spoczął na wyciętych w stole literach. Ciekawe, kim są Ryan i Megan - pomyślałam. I kimkolwiek są, czy udało im się, czy jeszcze są razem? Przyszło mi też do głowy, że to wymaga niewiarygodnej pewności siebie. Stwierdzić, że zawsze będą się kochać, mieć tyle wiary w coś równie niepewnego i ulotnego - przynajmniej na tyle, żeby wypisać te słowa na blacie stołu.
Masz czasem wrażenie, że niektóre dni trwają pięć lat, a inne kończą się w minutę?
Teraz była tutaj dokładnie tak samo jak dawniej, poza tym, że wszystko się zmieniło.
Możliwe, że właściciele uznali, iż umieszczenie w menu zdrowszych potraw zaszkodzi ich reputacji - tabliczka przy drzwiach zapowiadała przecież: Wchodzisz do środka. Wytaczasz się na zewnątrz.
Okazało się, że jeśli wiadomo, że kogoś już nigdy się nie zobaczy, "do widzenia" niewiele znaczy. Ważniejsze jest to, że już nigdy więcej nie powie się temu komuś niczego więcej. Że rozmowa na zawsze pozostanie nieskończona.
Nie możesz zostawiać ludzi za sobą, bez pożegnania, tylko dlatego, że uważasz trwałą przyjaźń za zbyt trudną. Nie da się tak żyć.
Twoje serce jest wielkie, piękne i silne, zasługuje na to żebyś się nim podzieliła z kimś kto będzie tego godny.
Chociaż to było naprawdę trudne do zniesienia, miałam przeczucie, że i tak było lepiej zmierzyć się z tym wprost, a nie uciekać, chować się i robić uniki. Odsłoniłam swoje serce w promieniach słońca i czekałam, jak to zostanie przyjęte.
Wtedy zrozumiałam w jednej chwili, dlaczego na tej tablicy Greyhounda przyjazdy i odjazdy znalazły się obok siebie, niczym nieoddzielone. Otóż dlatego, że tak jak w tamtej chwili, czasami to dokładnie jedno i to samo.
Dobrze się czułam jako niewidzialna. Wtedy wszystko było łatwiejsze.
Płakałam, przyciskając dłonie do twarzy, szlochałam rozdzierająco szlochaniem dochodzącym z samych moich trzewi. Dopóki to się nie stało, nigdy tak nie płakałam. Nienawidziłam tego. Takiego płaczu nie dało się opanować, przechodził przeze mnie jak huragan - i wcale potem nie czułam się lepiej. To było tylko przypomnienie, że niewiele jeszcze płakałam, więc kiedy mi się to zdarzało, płacz wywracał mi bebechy na lewą stronę. Te gwałtowne ataki łkania dowodziły jedynie, że chociaż udawałam, iż jest wręcz przeciwnie, w mojej piersi ziała wielka, czarna dziura. Próbowałam zakryć ją listkami i gałązkami. Żałosny kamuflaż, za pomocą którego nie byłam w stanie oszukać nawet siebie samej.
Mówiłam im wielokrotnie, że należy mnie zostawić w spokoju, a oni najwyraźniej usłuchali mojego żądania. Właściwie nie powinnam się dziwić. Już wcześniej zdążyłam się przekonać, że jeżeli odpycha się ludzi od siebie wystarczająco konsekwentnie, wkrótce przestają nalegać.