cytaty z książek autora "Wacław Radziwinowicz"
Rosyjskie dusze, kiedy po sprawiedliwym życiu idą do nieba, trafiają pewnie nie do ogrodu rajskiego, lecz na rajskie działki, gdzie są ogórki, bańka z dobrym piecem i wesoły sąsiad.
A ci, którzy nie potrafią obronić swoich kobiet, tronu też raczej nie obronią.
Jedna z ulubionych w Rosji anegdot opowiada o "nowym Ruskim", którego pytają po powrocie z USA, jak mu się tam podobało. - Nic ciekawego tam nie ma. Nawet swoich pieniędzy nie mają, tylko nasz rodzime baksy - odpowiada.
W Moskwie zdarza się, że chory człowiek leży na ulicy nawet w silny mróz i ludzie obojętnie obok niego przechodzą. Ale kotów w potrzebie się tu nie zostawia. Pewnie i dlatego, że Murki czy Waśki, w przeciwieństwie do Iwanów, raczej nie walają się na ulicach pijane.
Może kiedyś Rosja objawi światu swą kobiecą, lepszą od męskiej naturę. Mocniejszą, spokojniejszą, weselszą.
Nie na próżno się mówi, że Rosja jest krajem o "nieprzewidywalnej przeszłości".
Wielbiony jest marszałek Georgij Żukow, który błysnął strategicznym geniuszem, zapewniając: "Kiedy podchodzimy do pola minowego, nasza piechota atakuje tak, jakby go nie było". Oto bohater narodu, który w wojnie stracił co najmniej 27 mln ludzi.
Rosjanie lubią opowiadać anegdotę o tym, jak pop, widząc przed sobą nagiego chłopa z krzyżykiem na szyi, strofuje go: "Ty albo majtki nałóż, albo krzyżyk zdejmij".
W kraju realnej manii prześladowczej nic proste nie jest.
W Moskwie, jak mówi stara anegdota, mają takie metody, które nawet mumię egipską skłonią do wyznania, że wywołała drugą wojnę światową.
[Niemcow] Jako wieloletni gubernator, a potem wicepremier, znakomicie orientował się w meandrach rosyjskiej kleptokracji. Dobrze wiedział, jak krążą i gdzie leżą dokumenty, kto kogo kryje.
Kiedyś w Rosji mówiło się, że jeżeli chłopak polubi kotkę, to pokocha i jego panią. Dziewczyny kradły więc sobie co bardziej miłe i ładne zwierzaki. Robiły to, choć kara grożąca kotokradom była tak samo surowa jak za uprowadzenie cudzego konia czy wołu.
Nie podobały się im [cenzorom] pewnie też slogany "Impreria zła oczeń zła" (w tłumaczeniu nieoddającym w pełni kalamburu rosyjskiego: Imperium zła bardzo złe), czy "Naprzód, w mroczną przeszłość!". A już śmiertelnie musiała wystraszyć cenzorów wypisana na wielkim transparencie sentencja: "Poziom bredni przewyższył poziom życia".
Dziś o wojnie są ledwie trzy godziny w dziewiątej klasie i cztery w jedenastej. – Podręczniki mówią o wielkości zwycięstwa, o rzeczach wstydliwych tylko półgębkiem. W kolejnych wydaniach można przeczytać tę samą mętną frazę dotyczącą polskich oficerów w 1940 r. W wyniku wojny we wrześniu 1939 r. niektórzy z nich dostali się do niewoli niemieckiej, niektórzy – do radzieckiej. I "w konsekwencji część z nich została rozstrzelana". – Przez kogo, za co – nie wiadomo. Kłamstwa w tym nie ma, ale przeciętny uczeń uznaje, że rozstrzeliwali Niemcy – mówi pedagog.
Według niego szkoła ogranicza wojnę do haseł o wielkim świętym zwycięstwie, by pomóc wbijać dzieciom do głowy szerzone przez państwową telewizję mity.
Trubadurzy reżimu to też niegłupi chłopcy. Dobrze wiedzą, jak jest, ale dalej kłamią, znajdując jakieś usprawiedliwienie. Pewnie takie, że dzieci muszą coś jeść. Tylko po co wychowywać nowe pokolenie niewolników, chłopcy?