cytaty z książek autora "Joanna Łańcucka"
Ja ze swojem Józkiem trzydzieści pińć lat dobrze żyję, bo un tylko w niedzielę po mszy pije. I jak świniaka ubijem. I jak kartofle sprzedamy, i buraki, i żyto. I jak szwagier przyńdzie, a że mu co dzień po drodze z roboty...
Aaaa, z chłopami to taka robota... Nijakiej pociechy za życia i nijakiej po śmierci...
Jak ja była młoda, to zmory, strzygi i upiory żyły pospołu z nami na tym świecie i nikomu to dziwne nie było.
- Wiedziałam, że to ta Ineza moją Klaudusię na złą drogę sprowadza –powiedziała, nie patrząc na Słaboniową.
- Żeb kogo na zło drogę sprowadzić, to grunt żyzny być musi –rzekła Słaboniowa .
Dziewczynka patrzała w płomienie wyzierające spomiędzy fajerek i śpiewała coś cichutko pod nosem.
- Ktoś ty-spytała Słaboniowa.
Dziewczynka obróciła ku niej głowę i popatrzała na starą poważnymi oczami, jasnymi i zimnymi jak woda prosto ze studni.
- Ja jestem Śmierć.
- Śmierć? - spytała Słaboniowa.
- Przecież mówię - odrzekła dziewczynka poważnie.- A ty myślałaś, że jak wygląda śmierć?
- Babcia ….
- No? - Słaboniowa wyprostowała się z głuchym stęknięciem.
- Ile ty masz lat?
Słaboniowa zamyśliła się.
Z siedemdziesiąt alibo ośmdziesiąt … A może i z dziewindziesiąt bedzie. A bo ja wim, dziecko? Lat już od dawna nie liczę.
- To ty jesteś stara - stwierdziła Ola z szacunkiem dla niewyobrażalnych dla niej liczb osiemdziesięciu albo nawet dziewięćdziesięciu lat życia.
- Ano jezdem - Słaboniowa roześmiała się gromko i popatrzyła w niebo.
Oddychał niespokojnie, ale z jego ust nie wydobywała się para. Ręce o palcach zakończonych długimi szponami przyciskał do piersi, jakby chronił coś cennego.
- Weźcie kołki osinowe - szepnęła Słabioniowa.
- Stara jezdem, ale żeb żyć wincyj jak sto lat, to już takiej okoliczności mnie nie trza.
I w tym świetle, tuż nad sobą ujrzała Słaboniowa twarz pociągłą, półprzezroczystą, przez którą srebrne promienie jakby przechodziły na wylot, a zarazem nadawały kształt kościstej głowie o zapadniętych policzkach i wypukłym czole. Spomiędzy wąskich, szeroko rozwartych warg wysuwał się długi, spiczasty język, a okrągłe oczy wpatrywały się w Słaboniową z zimną ciekawością.