cytaty z książki "Invocato"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
-Zaliczyłeś Burą? - zazgrzytał Szczur.
-Szczur, głąbie, żony się nie zalicza.
Oparła się bokiem o ścianę i poczuła na skroni jej chłód. Odwrócił się do niej ale nie podniosła oczu.
— Zanim dostaniemy pozwolenie i nacisnę guzik, uprzedzam ,że to dość osobliwe odczucie — mruknął
— To nie jest mój pierwszy raz — powiedziała spokojnie
Uśmiechnął się półgębkiem złośliwie.
— Dużo masz ostatnio tych pierwszych razów.
— Z chamstwem też spotykam się nie po raz pierwszy, więc nie sil się na oryginalność
Przestał się śmiać i gdyby wzrok działał jak trzaska w pudełku od zapałek, spłonęłaby żywcem. Widać nie był przyzwyczajony do takich odzywek
Jestem twoim dowódcą i rozkazuję ci dożywotnio kilka rzeczy.Po pierwsze.Jeśli następnym razem ktoś zechce cię porwać,uprowadzić czy w jakikolwiek inny sposób zrobić krzywdę,masz obowiązek gryźć,drapać,kopać.Po drugie.Jeśli jesteś na akcji ze mną czy z innymi,masz przeżyć.Cokolwiek zrobisz,wpadniesz do kontenera na śmieci,szamba czy innego ścieku,zrób to,jeśli ma cię to uratować.Po trzecie.Będziesz ostrożna i swoje życie będziesz szanować na równi z życiem innych.I zrobisz to wszystko,wypełnisz rozkaz,bo twój dowódca,delikatnie mówiąc,szaleje na twoim punkcie i nie chce widzieć żadnego ze światów bez ciebie.
zimny prysznic i pół butelki whisky przestały wystarczać.Romans z własną żoną coraz bardziej go nurtował.Albo była z kamienia,albo robiła mu na złość,za to że wyprowadził ich ze wspólnej sypialni.Dostawał nerwowych tików i zaczął mówić przez zaciśnięte zęby.Rano bolała go szczęka.Sekretarz krył się po kątach,chłopaki uciekały sprzed oczu i jedynie ona była niczego nie świadoma.Nawet Kaztez zaprosił go raz do siebie.Postawił butelkę na stół i spytał ojcowskim tonem,jak im się układa.Koshe śmiał się histerycznie i długo.Odpowiedział że to jego córka ,więc niech się domyśli.Stary pomyślał chwilę i dostawił drugą.Większą.
- Od kiedy to pogromcom demonów potrzebne są pieniądze? Nie używacie wody święconej i krucyfiksu?
Nie wiedział, co odpowiedzieć. A może przy okazji uświadomić ją, że zębowa wróżka to ściema?
- Od kiedy w 1857 Smith & Wesson weszli w spółkę.
[...]
- Musimy mieć pieniądze, by w świecie ludzi kupować broń i amunicję. Ubrania i technologie.
Podszywamy się pod fikcyjne firmy. Nawet VAT płacimy. - Zaśmiał się. - Nie ma w tym krzty romantyzmu, więc jeśli szukasz lśniącej zbroi i okrzyku "W imię Boga i komornika", to ich tutaj nie znajdziesz.
(...)
Koshe: Bo jesteś tylko człowiekiem.
Bura: A ty jedynie namiastką śmierci. Los okrutnie obszedł się z nami obojgiem, bo jedno nie może istnieć bez drugiego.
- A nie dlatego, że pieprzysz się z tą małolatą? - bąknął wyniośle któryś po prawej.
Nie odpowiedział nic. Uderzył go na odlew wierzchem pięści, mijając niewinnego sąsiada, z którym stykał się ramieniem. Uderzony poleciał na szafkę z dokumentami.
- Panowie - uspokajał gospodarz. - To koleżeńska rozmowa.
- No to po koleżeńsku dostał w mordę - skomentował Kaztez bez większych emocji i poprawił mundur.
Nie przywykłam do tego. Zawsze musiałam radzić sobie sama i czasem zapominam gdzie kończy się duma, a zaczyna buta. Ja po prostu nie umiem być blisko ludzi takich jak wy. Troskliwych i zaradnych. Nie umiem być obiektem ich troski.
- Zwinęłaś mu majtki? - zniesmaczył się Prince.
- Mam na nie kupca. Trzysta euro piechotą nie chodzi.[...]
- Po co go tak drażnisz? - Klecha dmuchnął siwym dymem.
- Czy ja wiem? - Cmoknęła sztucznie zakłopotana. - Ma w sobie takie pokłady niewykorzystanego uroku i ciepła. Gdzieś na pewno je ma. A ja jedynie nieumiejętni trącam w struny, by je ujawnić i zarobić przy okazji.
-Ale majtki?
- Jego wdzięk i klasa są ponad takie doczesności jak gacie. Jestem lepsza od tych z public relations. - Wzięła się dumnie pod boki. - Zanim się pojawiłam, był jak szara kukła na świeczniku. A teraz jest jak papież machający do tłumu. Głosi pokój światu, nawołuje do porządku, kocha gejów, Żydów i prostytutki. Popiera in vitro.
Drzwi do łaźni zamachały złowieszczo. Prince chwycił ją za nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia.
- Zawiozę cię do domu, zanim papież namaści cię przed nagłym zgonem.
- Uprawiać to można zagonek z marchewką. Ja mogę się co najwyżej się z kimś kochać
Zmrużył oczy w ogromnej przyjemności
- I to jest twoja przewaga nad innymi kobietami.
- Natan, ja tu prawie goła jestem - syknęła.
- Co chcesz, fajne zdjęcia - dobił ją nieco poruszony jej wdziękami Szczur i tym samym wbił ostatni gwóźdź do trumny.
- Chryste. - Zamknęła oczy. -Ile tego sprzedaliście?
Koshe zaśmiał się.
- Nie chcesz wiedzieć. Powiem tylko, że doganiasz mnie na ostatniej prostej, a ja już dawno przegoniłem twój zakładany wynik sprzed miesiąca.
- O raju... - Zasłoniła oczy.
- Może i ja wiszę w niemal każdej dziewczęcej sypialni, ale ty mała, wisisz w prawie każdej męskiej. - Cmoknąć wymownie - Różnicy między chłopcem a mężczyzną tłumaczyć ci chyba nie muszę.
- Jakich sytuacji? - Wyglądał jakby szczerze nie rozumiał.
Dym omal nie poszedł jej uszami.
- Koshe jest taki przystojny. - pisnęła jak nastolatka do plakatu. - Ma taki ładny uśmiech i świetny gust. Widziałyście, jaką miał dzisiaj marynarkę? - Przycisnęła rozmarzona zeszyt do piersi. - Gdybym tylko wiedziała, jak zwrócić na siebie jego uwagę, na pewno by się we mnie zakochał. Mam przecież nowy aparat.
- Daj spokój, młoda. Fundujesz mi zmianę numeru.
Zaśmiała się frywolnie i przygryzła wargę.
- Wiedziałam, że ktoś może jej podejrzeć, więc pozamieniałam numery. Twój wpisałam pod Szczura,a Klechy... - parsknęła. - Kapitan się ucieszy.
Trzeba jej było przyznać, że bawić się cudzym kosztem umiała po mistrzowsku. Śmiali się przez dłuższą chwilę i zebrało się sporo gapiów w okolicy schodów. Kolejne plotki. Wyciągnęła rękę po swoje. Ale i on umiał się dobrze bawić, gdy była okazja. Chwycił ją na ręce i powoli znosił po schodach. Była wściekła, jednak zbyt wiele par oczu ich obserwowało, więc nie mogła nic zrobić.
- Jeśli jeszcze raz spojrzysz na innego, to go zabiję - gromił sztucznie podirytowany.
- Och nie. I co mu zrobisz? - Odgrywała scenę.
- Zabiję go. Niezwłocznie lub wkrótce.
- No to był spalony. Czego was tam uczą w tym kurwidołku?
- Zdalnego podniecania panów z średnim wieku - wypaliła ubawiona nabrzmiałą żyła na jego szyi.
- Jeśli człowiek raz pomyśli o samobójstwie, ta myśl towarzyszyć mu będzie do końca życia.
- Mało znasz ludzi. Prawie każdy z nas czasami myśli jak lekko by to było, zostawić wszystko za sobą i po prostu odejść. Niemal każdy nastolatek, każda niewyspana matka, każdy zapracowany ojciec. Ale tylko w niektórych taka myśl dojrzewa. Nazwij to jak chcesz. Ziarnem zła, samotnością czy słabością charakteru. Gdyby prawdą było to, co mówisz, połowy nas nie byłoby na Ziemi, bo budowalibyśmy ci cegielnię.
- Mam dla ciebie zadanie na dzisiaj - odezwał się beznamiętnie i wyciągnął coś zza pazuchy.
W ręku dyndały mu foremki i łopatka w pomarańczowej siateczce. Szczur parsknął i rozwył się na całego. Spojrzała na Kaznodzieję. Z jego miny wywnioskowała, że ich wczorajszy pakt właśnie wygasł.
- Jak miło. Dzięki - zaświergotała. - Ale skoro dajemy sobie prezenty, to ja też mam coś dla ciebie.
Wyciągnęła z kieszeni kawałek białego płótna. Wziął go ostrożnie
- Rozwiń. To w sumie niewiele , ale skoro jesteśmy razem w drużynie i w ogóle. - Machnęła ręką jak piszczący podlotek.
To był duży worek na bieliznę, który dostaje się w pralni. Jego nazwisko było na nim namazane czarnym flamastrem.
- Co to jest? - spytał osłupiały.
- Powłoczka - zakwiliła i dodała po chwili cierpkim od złośliwości głosem: - Na twoje ego.
- Odpalamy. Trzy świnki, dwie świnki, jedna świnka...
Miał taką twarz, że sama walnęła w cycek.
podeszła do ławki, na której leżały jego cywilne ciuchy. Podniosła szare bokserki i wydęła usta.
- Nie wypada ci chodzić w bawełnie. Kup sobie coś jedwabnego.
- Bura. Właśnie jestem bliski utraty resztek mojej nauczycielskiej cierpliwości - syknął.
- Nie oburzaj się tak. Mogłam ci zrobić zdjęcie w stroju Adama, więc doceń moją powściągliwość.
Wyszła, machając majtkami.
-Bura!! - rozniosło się echo po szatni.
Jeśli decydujesz się zginąć i masz tego świadomość, jesteś samobójcą, nie bohaterem.
- Na co ty się złościsz? Na śmierć, czy na to, że ludzie są śmiertelni? Tak byłoby wcześniej czy później. Lepiej, że wcześniej.
[...]
-Zmęczyło mnie to życie. Ciągle czegoś brakuje, ciągle jakaś głupota, bieg donikąd. To dziwne, ale jestem spokojniejsza, kiedy już wiem.