cytaty z książki "Czerwony smok"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Strach jest wytworem wyobraźni. To kara, cena, jaką płaci się za wyobraźnię.
Blizny przypominają nam, że przeszłość zaistniała naprawdę
Natura człowieka to coś, na co nie mamy wpływu. Dostajemy ją razem z płucami, trzustką i całą resztą bebechów.
W każdym racjonalnym społeczeństwie zostałbym albo zabity, albo zwrócono by mi książki.
Niby dlaczego zabójstwo nie miałoby sprawiać przyjemności? Bóg najwyraźniej to lubi, skoro robi to bez przerwy, a czyż nie jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Jego?
Pogrzeby często wywołują w nas potrzebę seksu: jeden zero dla śmierci.
W czasach gdy nasza wrażliwość uległa stępieniu pod wpływem wszechobecnej wulgarności i wyuzdania, warto przekonać się, co wciąż może nami wstrząsnąć.
Bóg bardzo lubi zabijać-robi to bez przerwy, a przecież jesteśmy stworzenia na jego obraz i podobieństwo, prawda?
A więc tak wygląda prowadzenie rozmowy. Musiał coś powiedzieć albo wyjść.
Zbrodnia nie istnieje. To ludzie tworzą zbrodnię i jest ona ważna tylko dla ludzi.
Trzeba spróbować wejść w skórę mordercy, myśleć tak jak on - a potem znaleźć człowieka, który pasuje do tego modelu.
W głosie Grahama Jack Crawford słyszał własny rytm mowy i składnię. Widywał już, jak Will demonstrował to z innymi ludźmi, kiedy w napięciu często wpadał w styl rozmówcy. Początkowo Crawford myślał, że to celowy zabieg, żeby rozmowa szła płynniej. Później zorientował się, że Graham robi to nieświadomie, że czasami chce przerwać, ale nie potrafi.
Byłoby przyjemnie, gdyby pożądał jej ktoś, kto miałby odwagę po porostu robić to, co mu się podoba-odejść albo być z nią, zależnie od chęci-kto ceniłby ją za to samo.
Lubił Leedsów. Żałował, że widział ich w kostnicy. Przyszło mu do głowy, że obłąkaniec, który ich zamordował, również mógł ich lubić. Ale wolał ich martwych.
Nie lubił młodych pracowników aptek. Często wydawali się zbyt pewni siebie. Podejrzewał, że w domach są nieprzyjemni dla członków swoich rodzin.
Zbzikowane skurwysyny, jestem przez was zupełnie wykończony! - powiedział na głos [Will Graham].
- (...)ma zdolność empatii. Potrafi przyjąć twój lub mój punkt widzenia, a może i inne, które rodzą w nim lęk i odrazę. To niebezpieczny talent, Jack. Percepcja to obosieczna broń.
Trudno jest mieć coś dla siebie, prawda? Trudno zdobyć coś cennego, jeszcze trudniej utrzymać. Świat to niebezpieczne miejsce.
Proszę przekazać Molly, żeby do mnie zadzwoniła, jak skończy - powiedział Graham. Gdy rozległ się dzwonek telefonu, stał właśnie pod prysznicem, z oczami zalanymi szamponem. Spłukał głowę i ociekając wodą skoczył do aparatu.
- Cześć, słodka buźko.
- Ty stary bajerancie, tu Byron Metcalf z Birmingham.
(...POŹNIEJ...)
- Czy Metcalf czeka przy telefonie? Crawford podał mu słuchawkę.
- Byron, tu Graham. Słuchaj, czy te rolki z filmami Jacobich, które przysłałeś, były w jakichś pojemnikach?... Jasne, wiem, że też byś je przysłał. Potrzebuję pilnie pomocy w jednej sprawie. (...) Zgoda? Świetnie. Nie, nie przedstawię cię słodkiej buźce, wybij to sobie z głowy.
Nie lubił młodych pracowników aptek. Często wydawali się zbyt pewni siebie. Podejrzewał, że w domach są nieprzyjemni dla członków swoich rodzin.
Na swój sposób była twarda. Wiedziała, że wiara w jakąkolwiek naturalną sprawiedliwość jest złudzeniem, błędnym ognikiem. Cokolwiek by zrobiła, zawsze musiałoby się to skończyć totalną klęską, jak zawsze w przypadku ludzkich starań; później można tylko zadać pytanie: "Czy to już wszystko?".
Koło Chapel Hill Charlie zatrzymał auto i wysiadł. Odłamał z gałązki parę sopli by zrobić martini. Wracał do samochodu, wyciągając nogi z głębokich zasp, we włosach i na rzęsach miał śnieg i znów poczułam, że go kocham.
Zastanawiał się, czy w wielkim ciele ludzkości, w umysłach ludzi zapatrzonych w cywilizację wszelkie występne pokusy, które w sobie tłumimy, i magiczna, instynktowna wiedza nie funkcjonują przypadkiem jak unieszkodliwiony wirus, przed którym organizm broni się sam. Zastanawiał się, czy odwieczne, najgorsze popędy nie są przypadkiem wirusem, który wytwarza szczepionkę.