cytaty z książki "Kalendarz i klepsydra"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Często oglądam się za siebie. Kiedy tylko się obejrzę, zimno idzie po skórze. Wiele głupstw zrobiłem, wiele mogłem zrobić. (...) A co najdziwniejsze, nawet gdybym mógł jeszcze raz to wszystko przeżyć, wybrałbym tę samą drogę. Z tymi samymi idiotyzmami, pomyłkami i ogólną przegraną. Ktoś musi stracić, żeby inny wygrał. Ktoś musi się wygłupić, żeby inny uchował honor. Ktoś musi być śmieszny, żeby inny stał się czcigodny.
Noc. Coraz więcej nocy, coraz mniej dni. Zawsze bałem się ciemności jak wszyscy, teraz boję się inaczej. Dzień wypełniony intensywnymi widokami, zamulony trochę przydługim filmem utworzonym z żywych obrazów, filmem, w którym dość rzadko skoczy do przodu jakiś urywek akcji, taki dzień jednak zagłusza. Rozbełtuje mozolnie świadomość. A noc wstrzymuje jej chaotyczny, huśtawkowy ruch i powoli zamraża w szklistą bryłę. I nie ma już ruchu, nie ma migotania fałszywych oraz prawdziwych cieni, nie ma barw i antykolorowych powidoków, nie ma iluzji i omamień. Jest tylko ciasny ból zaciskającej się stabilności, jest tylko lodowatość trwania, które, nie daj Boże, okaże się wieczne, jest tylko męka obcowania z własną nachalną świadomością.
Albo inny taki, co wchodzi z tobą w niepożądaną poufałość. Coś mu tam zaświadczyłeś, coś mu tam w chwili fantazji podkadziłeś, coś mu tam z nudów pomogłeś, a on ci już w permanencji funduje poufałość. Już sobie wyroił braterstwo dusz, już sobie wykombinował jakąś wspólnotę duchową, już się zobaczył twoim bratem syjamskim. Więc wykorzysta zaraz te niewczesne majaczenia do jakichś gier psychologicznych z tobą. To cię ukąsi znienacka poufale, to się popisze przed innymi dając ci pstryczka w nos, to cię poklepie szyderczą dwuznaczną czułością, kiedy wcale na to nie masz ochoty. I nie daj Boże, żebyś w takiej chwili warknął: odpierdol się. Zastygnie jak żona Lota, odezwie się w nim natychmiast terkot sprężarki produkującej wielki mróz nienawiści.
Myślę sobie nieśmiało, że mężczyźni, których zresztą coraz mniej w statystykach i w życiu, że mężczyźni, powtarzam, nie lubią studiować kobiet. Mężczyźni wolą kochać, uwielbiać, deflorować. Kobieta to przeciwnik, antagonista, wróg mężczyzny. A wróg powinien być silny, trudny do pokonania i tajemniczy. Przeciwnik, którego ułomności i biedy zna się na wylot, przestaje być przeciwnikiem. Wróg spiczniały, zakompleksiony, z upławami nie jest wrogiem. Antagonista borykający się z własną nędzą traci cały powab antagonizmu.
I zrozumiałem,że już nie ma krainy mego dzieciństwa.Że żyje ona tylko we mnie i razem ze mną rozsypie się w proch którejś nadbiegającej z nicości godziny
Książki czytam tonami szukając w nich rozwiązłości, cynicznych idei, diabelskiego pesymizmu.
Ciałka mamy dziecinne, rączki niemowlęce, serduszka dziewczęce, główki uczniowskie, członeczki jak odpustowe gwizdawki, ale dusze, dusze nasze, to dusze wielkich greckich wojowników, hiszpańskich konkwistadorów, moskiewskich carów.
Może więc embrion nienawidztwa drzemie na dnie miłości własnej? Może ta nienawiść jest odwróconym obrazem, czyli negatywem nieszczęśliwego zakochania w samym sobie? Może zatem orgazm wieńczący narcystyczny samogwałt daje tak straszliwy wytrysk nienawiści?
Może nienawiść rodzi się sama z siebie i karmi się sama sobą? Może nienawiść pcha nas do przodu i dźwiga w górę, może nienawiść zawlecze nas w końcu na ten brzeg przepaści, z którego zobaczymy skończoność nieskończoności?
A jaka jest ta rzeczywista miłość? Ta rzeczywista miłość to może miłość z książek, miłość wymyślona, miłość wykalkulowana przez ludzi, którzy nigdy nie kochali. Może rzeczywista miłość to ta, której nie ma, a którą niezdarnie naśladujemy.
zagajnik niespełnień, las rozczarowań, puszcza bolesnych przeczuć".
Przy kreowaniu biografii literackich różne mole książkowe uwypuklają z lubością autentyzm swoich faworytów.Mówią więc znacząco,że zanim autor wziął się do pisania,przedtem był robotnikiem,sprzedawcą jarzyn, fotografem,żołnierzem,urzędnikiem,więźniem itede,itepe.
A ja wiem,że jeśli był wszystkim,to znaczy,że był niczym.Bo ja też chciałem być każdym i w końcu stałem się nikim.