cytaty z książki "Occulta"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dzięki Ci, Boże za kretywnych i bystrych mężczyzn. Bez nich świat byłby tak samo nie do zniesienia, jak bez prosecco".
(...)mówiłam o tej ostatniej "księżniczka z podbeskidzkiej wsi herbu Aperol".
Artur potrafił przesłuchiwać. Tak samo jak ja. Wiedziałam, że jego milczenie ma mnie skłonić do zwierzeń, ale nie miałem nic do ukrycia i nie chciałem żadnych kwasów, dlatego sam zadałem pytanie.
Obróciła w moją stronę telefon z najnowszym artykułem konkurencyjnej gazety. A jego autorem był złośliwy fiut, z którym ja i Artur chodziliśmy do szkoły. Totalnie nie wiem czemu, ale odkąd zaczęłam pisać, miał na mnie uczulenie. A teraz na dodatek wygrzebał jakąś korupcyjną aferę, o której ja nie wiedziałam NIC!
Wiedziała, że porady miłosne to dla mnie tylko dobra zabawa. Nie utrzymam się z tego. Najważniejszy był "Śledczy". Dorota nie może mi go zabrać. Pracuję na tę markę i na swój pseudonim od lat.
Taa, nie może. Ta zazdrosna, atencyjna pizda nie tylko może, ale też zrobi to z prawdziwą przyjemnością, jeśli nie ogarnę swojej kuwety.
Nie pamiętam, kiedy cos kosztowało mnie tyle, ile przyjście do domu Szczepana. Kiedy Artur pojechał do siebie, to najpierw leżałam pół godziny na kanapie, gapiąc się w sufit, i zastanawiałam się, czy jest jakakolwiek opcja, żeby go przekonać. Nie było.
Wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie, ale wiedziałam też, że muszę to sprawdzić. Najwyżej każe mi spierdalać. Przeżyję.
Niemożebnie wkurwiało mnie, że Katowice są tak bardzo nastawione na lokalne koleżeństwa, że wszyscy się znamy.
Niby rozumieli się bez słów, a nadal Anka nie umiała pojąć, czemu przetrwała wszystkie jego żony, wszystkie kochanki i połowę przyjaciół. Artur też tego nie rozumiał. Chyba byłem jedynym kumatym w tej ekipie.
Miałam nieodparte wrażenie, że Szczepan dużo lepiej ode mnie i Artura rozumie, co tu się odpierdala. I było to wrażenie niepokojące.
Jej zadowolona mina wskazywała, że totalnie bezczelnie i z pełną premedytacją zrobiła ze mnie wała. Zachowałem niewzruszoną postawę. Kiedyś za to beknie. Dobra nauczka na przyszłość.
Na wąskim stoliku po prawej poustawiane były tace, a na nich niczym potrawy: na jednej blanty, na drugiej gustowny stosik tablet ecstasy, na trzeciej viagry, a czwarta zawierała kupkę białego proszku i ustawione w równym rządku dwadzieścia kresek.
I Cień, i Anka przez chwilę wpatrywali się we mnie bez słowa, a potem... wybuchnęli śmiechem.
Głos miał teoretycznie bardzo spokojny, ale długo go znałem. Właśnie w tym stanie był najbardziej niebezpieczny.
Tylko zgrywała cwaniaka, a naprawdę była przerażona. Też byłem. Nie zdążyłem jej odpowiedzieć, kiedy do pokoju wróciło towarzystwo.
Anka lekko pobladła i wymieniła spojrzenie z Cieniem. Artur przechadzał się po pokoju, jakby nie umiał ukierunkować energii. Wcale mu się nie dziwiłem, też miałem ochotę komuś przyjebać.
Nie potrafiłam w swoim życiu dwóch rzeczy: przegrywać i wybaczać sobie błędów. Te cechy determinowały to, kim byłam. W dużej mierze dzięki nim osiągnęłam sukces.
W Polsce zabójstwa na tle seksualnym prawie nie występują. Stanowią mniej niż jeden procent morderstw.
Moi czytelnicy są inteligentni. A ten zjeb bez polotu długo by na famie nie pociągnął. Ludzie zorientowaliby się od razu, że to nie ja, tylko jakiś parszywy przebieraniec - stwierdziłam ze stuprocentową pewnością.
Czułam, że w środku cała się trzęsę. Miałam bardzo, ale to bardzo złe przeczucia. I mogłam wsadzić je sobie w dupę.
Kurwa, czemu oni obaj muszą być tacy mądrzy? Mimo iż miałam się za całkiem inteligentną, przy nich czasami czułam się jak kretynka. Mieli o wiele więcej doświadczenia życiowego niż ja.
Wkurzało mnie, że są tacy mądrzy. I tacy odważni. Wszystko, co piękne i doskonałe dziś mnie w nich wkurzało. Doskonale zdawałam sobie sprawę dlaczego.
Czułam, jak wszystkie alarmy w mojej głowie zaczęły wyć. Już byłam w takiej sytuacji. Już raz to czułam.
W moim głosie musiało być słychać strach, bo zaniepokojony odwrócił się w moją stronę. Niczym na zwolnionym filmie zobaczyłam, jak dostaje kulkę i upada... I cichy dźwięk. Broń z tłumikiem.
Co to kurwa jest za zadupie? - zastanawiałem się, skręcając w leśną drogę.
Szanse na interwencje były o wiele większe niż po wytłumaczeniu im, kim jestem, co tu robię i że jeszcze nic się nie stało, ale zaraz może się stać.
Otworzyłem oczy i zamrugałem niepewnie. Białe ściany, pikające aparatury, niewygodne łóżko. Nadal jestem w szpitalu. Słaby znak. Rozejrzałem się na boki. Nie było innych łóżek, więc mnie przenieśli. Dobry znak.
- Pierdolenie o Szopenie. - Zatrzasnęłam laptopa. - To na nic. Nie umiem. Po prostu nie umiem.