cytaty z książki "Kobiety z obrazów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Sankt Petersburg stanowił pasmo przyjemności i rozrywek. Tamara spędzała tu zimowe miesiące, goszcząc w domu wujostwa Stefy i Maurycego Stiferów. Była ich ukochaną siostrzenicą, otaczali ją opieką i względami. Wprowadzali ją do miejscowych domów, zabierali na koncerty do Carskiego Sioła, na przedstawienia baletowe do Teatru Maryjskiego, na przyjęcia u księżnej Iriny Jusupowej, kuzynki cara Mikołaja, czy na ślizgawkę. "Największym szczęściem napawało mnie - wspominała Tamara - gdy ciotka Stefa pozwalała mi otwierać różne puzderka ze szmaragdami, brylantami i rubinami i wybierać te, które moim zdaniem powinna włożyć".
Na zamku w Diószeg na Węgrzech jej akty wisiały obok grafik Albrechta Durera i obrazów siedemnastowiecznych pejzażystów angielskich. Ona jednak odrzucała oświadczyny kilka razy, aż w końcu skusiła się na tytuł baronowej i dostatnią przyszłość u boku bogacza (Kuffnerowie byli do czasu I wojny światowej właścicielami największego majątku ziemskiego w Austro-Węgrzech). Kuffner był ekspertem do spraw agronomii, co tuż przed wybuchem II wojny światowej stanie się jego przepustką do Ameryki. A miał powody do niepokoju, bo Czechosłowacki almanach żydowski wymieniał jego rodzinę jako "znakomity ród żydowski". "Mój pierwszy mąż był bardzo przystojny. Drugi miał charakter" - podsumowała Tamara swoje małżeństwa.
O swoich zaręczynach Egon oznajmił Wally w kawiarni. Zobaczyła, jak mieszczańska natura bierze górę w artyście. Na portretach jego żony będzie dominować właśnie ta spokojna, filisterska sztywność. Jeszcze próbował ratować sytuację. Zaproponował Wally, żeby razem spędzili wakacje, by stało się to ich corocznym rytuałem. Zdaniem Roesslera "podziękowała mu za miły pomysł [...] u odeszła, bez łez, bez patosu, bez sentymentalizmu". Ślub z Edith odbył się 17 czerwca 1915 roku. Kilka dni później Egon Schiele został powołany do wojska.
Erotyczna wolność, masturbacja, homoseksualizm, voyeuryzm - wszystko to jest w rysunkach Schielego. Czerwonym kolorem znaczy sutki i srom. "Żadne erotyczne dzieło sztuki nie jest świństwem, jeśli posiada wartość artystyczną - mówi Schiele na swoją obronę. - Świństwem staje się, dopiero gdy świnią jest widz".
Przyszłego męża, Tadeusza Łempickiego, wypatrzyła na balu maskowym. Po raz pierwszy zobaczyła go w 1911 roku, kiedy przebrana za pasterkę, prowadząc na sznurku żywe gęsi, przepychała się wśród gości. Przystojny młody mężczyzna, otoczony miejscowymi pięknościami, zwrócił jej uwagę.
Pochodzenie miał dobre: ojciec Julian Łempicki herby Junosza był przedstawicielem Towarzystwa Warszawsko-Wiedeńskiej Drogi Żelaznej, matka Maria z domu Norwid była bratanicą Cypriana Kamila Norwida. Tadeusz i jego czworo rodzeństwa dorastali w Rosji. Był czas, że im się wiodło. W Sankt Petersburgu Łempiccy zajmowali pokoje w "rezerwowym pałacu" wielkiego księcia Włodzimierza Aleksandrowicza, w eleganckiej okolicy zamieszkanej przez arystokrację. Młody prawnik nie przypadł jednak Stiferom do gustu.
Musisz pójść do pracy" - powiedziała Adrianna, wysłuchawszy narzekań Tamary na brak pieniędzy i apatię męża
Łempiccy przyjechali do Paryża latem 1918 roku. Mieli za sobą aresztowanie Tadeusza przez bolszewików i pospieszną ucieczkę z Rosji.
To zbytnie uproszczenie zaliczać Tamarę de Łempicką tylko do artystów postkubizmu i klasycystycznego art deco - twierdził krytyk sztuki Giancarlo Marmori. - Psychologiczne i fizyczne natężenie postaci, ich metaanatomia, tiki i nerwowe grymasy są sposobem na wprowadzenie bardzo specyficznego wyolbrzymienia typowego dla Neue Sachlichkeit. Przesady i hipokryzji.
Francoise Gilot, która znała różnych artystów i którą długoletni związek z Picassem zahartował na dziwaczne zachowanie geniuszy, oparła się Łempickiej. Nie poszła do niej, tłumacząc: "[jej] ekscentryczna osobowość hamowała moją ciekawość. Nie miałam ochoty się przekonać, czy jej twory zwalą mnie z nóg".
Analizując możliwość zarobkowania, Ada przypomniała Tamarze o jej malarskich zdolnościach i poleciła dalsze studia. Starsza siostra podjęła temat i wymyśliła plan na siebie, który przez następne lata skutecznie realizowała. Nie zamierzała powielać schematu biednego artysty na zimnym poddaszu. Jeśli już miała malować, to z sukcesem. Kizette wspominała, że Tamara miała cel: "za każde dwa sprzedane obrazy będzie kupować sobie bransoletkę, aż do dnia, gdy cała pokryje się diamentami, od nadgarstków do ramion".
Piramidy zobaczyła zimą 1934 roku. Baron Raoul Kuffner de Dioszeg zabrał Tamarę w podróż poślubną do Egiptu. Małżeństwo Łempickich rozpadło się kilka lat wcześniej. Kizette wspominała, że już około 1925 roku Tadeusz zauważył, że [Tamara] nigdy nie przebywa z rodziną. Zauważył, że nie je w domu, nie zaprosiwszy do stołu jakiegoś krytyka sztuki, artysty czy bogatego mecenasa, że nie nawiązuje już znajomości, których nie mogłaby wykorzystać do zrobienia kariery, że nie mówi o niczym innym jak o sobie, że każdego franka, jakiego zarobi, wydaje na siebie, że w życiu prywatnym i w obecności innych jest kimś, kogo przedtem nie znał. I powiedział jej o o tym.
Tęsknił za ojcem, śnił o nim, chociaż za życia Adolf Schiele przysparzał żonie i dzieciom wielu kłopotów. Odkąd w burdelu w Trieście zaraził się syfilisem, cierpiał na postępujący paraliż i miewał omamy. W przypływie szaleństwa spalił wszystkie akcje i oszczędności, kazał rodzinie zasiadać do kolacji z wyimaginowanymi gośćmi. Szybko przeszedł na emeryturę i siedział w domu ubrany w kolejarski mundur.
Krytycy sztuki pisali o niej jako o "propagatorce perwersyjnego malarstwa", twierdząc, że "modelki Tamary de Łempickiej to kobiety nowoczesne. Nie znają hipokryzji i wstydu w kategoriach moralności burżuazyjnej. Są opalone i ogorzałe od wiatru, a ich ciała sprężyste jak ciała Amazonek". Rzeczywiście kobiety Łempickiej z czerwonym lakierem na paznokciach i jaskrawą szminką na ustach, "ociekające jakąś cielesnością graniczącą z kiczem lub przynajmniej grzechem", podobały się publiczności.
Tamara Łempicka była dokładnie taka jak kobiety na jej obrazach: chłodna, egoistyczna, wyemancypowana, nawet rozwiązła. Wyglądała jak gwiazda filmowa, zresztą uwielbiała, kiedy mylono ją z Gretą Garbo, fotografowała się starannie upozowana i obwieszona brylantami.
Prace Egona w niczym nie przypominały delikatnych rysunków Gustava Klimta: kreska była mocna, kanciasta, a plamy akwareli na chudych brzuchach wyglądały jak rany i siniaki.
Walburga Neuzil dorastała w Tattendorf w Dolnej Austrii w robotniczej rodzinie i musiała szybko zacząć radzić sobie sama. W Wiedniu już nikt nie wołał na nią Walburga, tylko "Wally". Była dumna, że pozuje sławnemu Gustavowi Klimtowi, ulubieńcowi socjety. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że ze sobą sypiają. Klimt przecież żadnej nie przepuścił.
Ludzie mówili, że Schiele był zarozumiały i próżny, ale najwidoczniej chciał poznać opinię mistrza. "- Czy mam talent?" - zapytał. - "Tak - odparł Klimt, przeglądając rysunki - o wiele za dużo". Gustav odtąd regularnie wspomagał młodego malarza, kupując od niego prace. Zaprotegował go w Warsztatach Wiedeńskich, dla których Schiele projektował pocztówki. W akademii, w pracowni profesora Christiana Griepenkerla, młodzieniec ciągle wywoływał awantury. Nie chciał rysować kolejny raz profilu marmurowego Woltera, wykłócał się o prawo do bycia nowoczesnym. "Diabeł przywiódł Schielego do mojej klasy!" - wykrzykiwał Griepenkerl. W końcu Schiele rzucił studia i z przyjaciółmi założył Neuekunstgruppe.
Współcześni wspominali, że Schiele był pełen sprzeczności - wyzwolony artysta i drobnomieszczański obywatel w jednym. Pewnie ta dwoistość natury zaznaczyła się już w dzieciństwie. W domu prowincjonalnego urzędnika kolejowego krzywo patrzono na to, że jedyny syn, zamiast się uczyć, ciągle rysuje. Egon Schiele wychował się w Tulln, miasteczku nad Dunajem, gdzie jego ojciec był naczelnikiem stacji. Mieszkali w budynku dworcowym.
Stosunki Egona z matką były napięte i pełne urazy. "Moja matka jest dziwną kobietą - pisał. - W ogóle mnie nie rozumie i nie kocha mnie zbytnio. Gdyby miała w sobie miłość i zrozumienie, byłaby gotowa do poświęceń". Marie Schiele przeżyła najpierw śmierć najstarszej córki Elwire, która zmarła w wieku dziewięciu lat, a potem męża. Od syna wymagała oparcia, opieki i uległości. Nie mogła zaakceptować, że jej Egon żyje w grzechu z jakąś modelką.
Egon nalegał na wyprowadzkę z Wiednia, ciągnęło go na prowincję. "Chcę być sam - mówił do Wally - chcę pójść do lasu, brodzić w ciemnym strumieniu". Marzył o żywiołowej przyrodzie. "Chciałbym opuścić Wiedeń, i to jak najprędzej - pisał w liście do przyjaciela, malarza Antona Peschki. - Wszyscy mi tu czegoś zazdroszczą i pełni są obłudy, dawni koledzy patrzą na mnie fałszywym wzrokiem. Na Wiedeń pada cień, miasto jest czarne".
Egon wciąż poszukiwał intymnych, naturalnych póz. W malowanych przez siebie aktach brutalnie penetrował prywatność.
13 kwietnia 1913 roku do pracowni Schielego wkroczyło dwóch policjantów. Zarekwirowali część erotycznych rysunków i bez postawienia zarzutów zaprowadzili artystę do więzienia. Dopiero po kilku dniach sędzia oskarżył go o nierząd i uwiedzenie nieletniej.
Zamierzam się ożenić - pisał Schiele do Arthura Roesslera w styczniu 1915 roku. - Jak najkorzystniej, raczej nie z Wally". Już od miesięcy spotykał się potajemnie z dziewczyną z sąsiedztwa, miłą i spokojną Edith Harms.
W roku 1938 - pisał po śmierci Tamary w 1980 roku dziennikarz "The New York Timesa" - Łempicka w towarzystwie węgierskiego barona przypłynęła do Ameryki, gdzie przez dziesięć lat olśniewała elity i dziennikarzy z rubryk towarzyskich. Potem, jak supernowa, rozbłysła i zniknęła z pola widzenia. Lecz legenda o pięknej Polce została, podtrzymana przez jej wymuskane obrazy powstałe w epoce, do której świetności się przyczyniła.
Wally Neuzil wstąpiła do Czerwonego Krzyża, była sanitariuszką. Zmarła na szkarlatynę w 1917 roku, gdzieś na tyłach frontu, w okolicach Splitu.
Przez lata Tamara Łempicka tworzyła również własną legendę: opowieść o genialnej dziewczynie, zupełnie bez wykształcenia, za to o wielkim, samorodnym talencie, która z dnia na dzień została sławną artystką. Jak większość opowieści Tamary także i tę można włożyć między bajki. Sfałszowała metrykę nawet nie po to, żeby odjąć sobie lat (chociaż to oczywiście też było ważne), ale żeby odciąć się od Rosji. Tak naprawdę Tamara urodziła się w Moskwie, jednak zawsze podawała się za Polkę i w fałszywych papierach jako miejsce urodzenia wpisała Warszawę. Nie była to jaka wielka mistyfikacja, można powiedzieć, że Tamara była bliska prawdy, bo jej matka pochodziła z polskiej rodziny Deklerów i często z dziećmi odwiedzała krewnych w Warszawie. "Pradziadkowie mojej matki przybyli do Polski jako uchodźcy przed rewolucją francuską - z dumą opowiadała Tamara - ich naturalnej wielkości portrety wisiały w domu mojej babki Klementyny". Imponowało jej, że Deklerowie należeli do elity towarzyskiej Warszawy, a w ich salonie za fortepianem często zasiadali Ignacy Paderewski i Artur Rubinstein.
- I zapytałam: "Kto to jest?". Odpowiedziano mi: "To Thade Łempicki". A ja rzekłam: "Przecież on jest Polakiem" - i ja byłam Polką. I od razu się w nim zakochałam, ponieważ był taki przystojny. I dlatego, że był zupełnie sam wśród tych dziesięciu otaczających go kobiet.
Tamara twierdziła, że jej ojciec, Borys Gurwik-Gorski, był "przemysłowcem albo bankierem", i skrzętnie ukrywała jego rosyjsko-żydowskie korzenie. Była średnia z trójki rodzeństwa, urodziła się w 1896 lub 1898 roku. O istnieniu starszego brata Stanisława zdawała się zapomnieć, za to kochała i szanowała młodszą siostrę Adriannę, która będąc opanowana i rozsądna, stanowiła przeciwieństwo Tamary. To Ada, nie Tamara, zadziwiała wszystkich talentem do rysunku. W dorosłym życiu Tamara zawsze miała w niej oparcie i była dymna z siostry - znanej architektki odznaczonej francuską Legią Honorową.