cytaty z książki "Trolle Putina. Prawdziwe historie z frontów rosyjskiej wojny informacyjnej"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym oficerowie nauczali w tajemnicy propagandowych metod. Według Jakowlewa ich lista jest długa. Najprawdopodobniej technikami najczęściej wykorzystywanymi przez fabrykę trolli i zagranicznych kremlowskich agentów wpływu są zgniły śledź, wielkie kłamstwo oraz zasada „40:60”.
Zgniły śledź kojarzy się z przykrym zapachem, którym nasiąka ubranie ofiary. Metoda polega na rozpowszechnianiu nieprawdziwych i poruszających informacji, które mają się na możliwie szeroką skalę przedostać do debaty publicznej. Jeśli operacja ma się powieść, nazwisko ofiary w kontekście skandalu powtarza się tak długo, żeby zaczęła budzić ohydne skojarzenia, czyli śmierdzieć.
Również technika o nazwie wielkie kłamstwo przynosi oczekiwane rezultaty. Polega na tym, żeby wymyślić gigantyczną nieprawdę, która wydaje się zbyt nieprawdopodobna, aby ktokolwiek mógł coś takiego wyssać z palca. Kłamstwo jest tak ogromne, że wywołuje emocjonalne traumy wśród jego odbiorców i determinuje sposób, w jaki będą się oni w przyszłości odnosić do ofiary. Na przykład historia o powiązaniach Hillary Clinton z kręgami pedofilskimi wyglądała na wielkie kłamstwo.
Zasada „40:60” została wymyślona przez ministra propagandy Trzeciej Rzeszy Josepha Goebbelsa. Jest jednym z najważniejszych prawideł metod oddziaływania. Poprzez podanie informacji w 60 procentach „odpowiadającej interesom wroga”, czyli na przykład opartej na faktach, zdobywa się zaufanie odbiorców. Manipulację popełnia się poprzez dodanie do komunikatu 40 procent całkowitego kłamstwa.
Jakowlew zauważył, że wojskowa propaganda specjalna wywołuje konsternację w szeregach wroga, ponieważ ludzka świadomość zostaje zmanipulowana za pomocą nieprawdziwych informacji.
Trzecia Rzesza i Związek Radziecki zademonstrowały światu, jak szybko polityczni przywódcy potrafią ujarzmić świadomość ludzi i zrobić z nich lojalne sługi reżimu. Żeby pozostać przy władzy i osiągnąć swoje cele, dyktator w praktyce musiał tylko przejąć wolne media i zrobić z nich tubę propagandową – stopniowo lub siłą.
W historii jednym z najskuteczniejszych sposobów uprawiania propagandy wojennej jest dehumanizacja wroga, ukazywanie go jako potwora. Skoro wróg został zdemonizowany, wojna przeciwko niemu jest usprawiedliwiona, a żołnierze są zmotywowani do walki w imię bezsprzecznie słusznej sprawy.
Dla Kremla najważniejsze jest poczucie, że może prowadzić wojnę informacyjną. Tak jak wiejski zabijaka Rosja chce pokazać światu, że może robić to, co tylko jej się spodoba, (...).
Media społecznościowe są dla operacji wpływu niezwykle przyjazną przestrzenią. Badania pokazują, że ludzie nie traktują szczególnie krytycznie wytwarzanych przez nie szybkich bodźców.
W rękach rosyjskich specjalistów od technologii politycznych Facebook oraz Twitter są jak broń masowego rażenia.
Facebook czerpie korzyści z ekstremistów i trolli, ponieważ sprzedaje im reklamy i widoczność.
Z tego powodu łatwo jest dojść do wniosku, że firmy z branży mediów społecznościowych, łącznie z Google’em, umożliwiają trolling oraz propagandę i są gotowe patrzeć przez palce, skąd pochodzą pieniądze za reklamy.
Oglądałam rosyjską telewizję, która ukazywała Putina jako nieomylnego, wszystkowiedzącego męża stanu, i zrozumiałam, że dziennikarstwo w Rosji w zasadzie rozumiano w odwrotny sposób niż w krajach zachodnich.
Również technika [najczęściej wykorzystywana przez fabrykę trolli i zagranicznych kremlowskich agentów wpływu]o nazwie wielkie kłamstwo przynosi oczekiwane rezultaty. Polega na tym, żeby wymyślić gigantyczną nieprawdę, która wydaje się zbyt nieprawdopodobna, aby ktokolwiek mógł coś takiego wyssać z palca. Kłamstwo jest tak ogromne, że wywołuje emocjonalne traumy wśród jego odbiorców i determinuje sposób, w jaki będą się oni w przyszłości odnosić do ofiary. Na przykład historia o powiązaniach Hillary Clinton z kręgami pedofilskimi wyglądała na wielkie kłamstwo.
Zasada „40:60” została wymyślona przez ministra propagandy Trzeciej Rzeszy Josepha Goebbelsa. Jest jednym z najważniejszych prawideł metod oddziaływania. Poprzez podanie informacji w 60 procentach „odpowiadającej interesom wroga”, czyli na przykład opartej na faktach, zdobywa się zaufanie odbiorców. Manipulację popełnia się poprzez dodanie do komunikatu 40 procent całkowitego kłamstwa.
[Rosyjska] wojskowa propaganda specjalna wywołuje konsternację w szeregach wroga, ponieważ ludzka świadomość zostaje zmanipulowana za pomocą nieprawdziwych informacji.
Putin to były agent KGB i FSB. Ma duże doświadczenie w międzynarodowych operacjach wpływu i szpiegowaniu za granicą, służył długo we wschodnich Niemczech. Zna tajniki sabotażu, a w czasie swojej prezydentury wyniósł użycie starych metod KGB na nowy poziom – stosuje je w mediach społecznościowych.
Odkąd Putin sprawuje władzę, jego administracja regularnie wykorzystuje zarówno rosyjskie środki masowego przekazu, jak i globalne media społecznościowe jako narzędzia do niszczenia zagranicznych celów, które uważa on za zagrożenie dla własnych interesów.
Dążeniem rosyjskich trolli rozsiewających fake newsy jest zdobycie władzy nad debatą publiczną i ludzką świadomością globalnie, tak jak w kraju zrobiły to kontrolowane przez administrację prezydenta kanały telewizyjne.
Kreml zatrudnia nie tylko trolli z petersburskiej fabryki, lecz również płaci zagranicznym agentom wpływu pracującym pod własnym nazwiskiem za to, że zapełniają media społecznościowe szlamem.
(...)rosyjski gigant [Rosnieft] to nie taka zwykła stacja benzynowa. Równocześnie pozyskuje ropę i nią handluje oraz dba o polityczne interesy Kremla.
Eksperci zgadzają się co do tego, że tania ropa naftowa w Rosji się kończy. Z tego powodu trzeba ją wydobywać z zimniejszych, głębszych i trudniej dostępnych obszarów. Rosnieft chce rozszerzyć działalność na Norwegię, gdzie perspektywy na wydobycie surowca są obiecujące.
Głód Rosnieftu jest nie do zaspokojenia. Administracja (...) Putina siłą przejęła Jukos, prywatną firmę Michaiła Chodorkowskiego, jego samego skazała na więzienie na podstawie spreparowanych dowodów, a przedsiębiorstwo tanio sprzedała Rosnieftowi podczas ustawionej aukcji (...).
Faktyczną władzę w Rosniefcie sprawują ludzie Putina. W minionych latach firma funkcjonowała jako drukarnia pieniędzy dla najbliższego kręgu prezydenta, czyli siłowników – funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.
W Rosji wielu agentów FSB, tak jak było to również w epoce Związku Radzieckiego i jej poprzednika, KGB, jest delegowanych do pracy w dużych firmach. Otrzymują jednocześnie pensję od służb bezpieczeństwa oraz od przedsiębiorstwa.
Dziennikarze śledczy, którzy krytycznie odnoszą się do poczynań władzy, są w Rosji bezkarnie zabijani. Przeważająca część mieszkańców kraju nie ma dostępu do opartych na faktach wiadomości w swoim języku, dotyczących korupcji i nadużyć władzy.
Technika przenoszenia ciężaru dyskusji z operacji politycznych Kremla na zło powodowane przez NATO była znana już w czasach Związku Radzieckiego. Władze rosyjskie uważają sojusz za osaczającego Rosję agresora.
Podniesienie jako tematu debaty spraw NATO, a nie Rosji, to sposób Kremla na odwrócenie uwagi od surowej oceny jego polityki. Z punktu widzenia psychologii najłatwiej i najskuteczniej udaje się to poprzez piętnowanie krytyków i badaczy jako lobbystów i pachołków strasznego NATO.
Wolność słowa gwarantuje każdemu taką samą możliwość wysyłania i odbierania informacji oraz opinii, bez z góry narzuconych ograniczeń.
Rosyjskie władze sięgają po niego [termin: rusofobia] na przykład, gdy chcą napiętnować tych, którzy przedstawiają uzasadnioną krytykę polityki zagranicznej Kremla, sytuacji wewnętrznej w kraju i ciągłego łamania praw człowieka. Ten termin powtarzany jest nieprzerwanie na całym świecie i nawet poza granicami Rosji stosuje się go, by kogoś napiętnować.
Wielu Serbów chełpi się, że ich rząd ma „dobre stosunki” z Rosjanami, oraz czuje dumę z powodu wielkich rosyjskich inwestycji w kraju – chociaż naprawdę dużo większy kapitał niż Rosja lokuje w Serbii Unia Europejska.
W Belgradzie, stolicy podzielonej obecnie na wiele państw byłej Jugosławii, ślady wojny są nadal widoczne i przypominają o wielkim potencjale zniszczenia, który niesie ze sobą propaganda.
Jednym z problemów Serbii jest to, że wielu spośród podejrzanych o zbrodnie wojenne wciąż piastuje wysokie stanowiska w serbskiej policji, siłach zbrojnych lub władzach państwowych. W ten sposób legitymizują bezprawie, a do tego pociągają za sznureczki w niektórych mediach.
(..) Kreml wpływa nawet na to, jak Serbia zbiera oskarżenia przeciwko zbrodniarzom wojennym i prowadzi śledztwo. Postawienie ich przed sądem to jeden z najważniejszych warunków przystąpienia kraju do Unii Europejskiej. Kreml nie chce, żeby wspólnota powiększyła się o Serbię, więc w jego interesie jest, aby zatrzymać procesy oskarżonych o okrucieństwa.
Integracja Bałkanów z Unią Europejską i NATO oznaczałaby, że sprawujący władzę oligarchowie i zbrodniarze wojenni utraciliby zarówno źródło dochodów z łapówek, jak również władzę nad wymiarem sprawiedliwości.