cytaty z książki "Vicious: Nikczemni"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Słowa, którymi posługiwali się wszyscy naokoło- "ludzie", "potwory", "bohaterowie", "złoczyńcy"- dla Victora były tylko kwestią semantyki. Ktoś mógł nazywać się bohaterem, a mimo to zabijać dziesiątki innych. Ktoś inny mógł zostać uznany złoczyńcą dlatego, że próbował powstrzymać tego pierwszego. Mnóstwo ludzi wydawało się potworami i mnóstwo potworów wiedziało, jak odgrywać ludzi.
- Kiedy nikt, ale to nikt cię nie rozumie, to zwykle znak, że jesteś w błędzie.
(...) ofiary zawsze miały oczy naokoło głowy i nigdy nie traciły czujności, natomiast drapieżcy zawsze patrzyli przed siebie, bez lęku.
Wszyscy jesteśmy nieśmiertelni dopóki nie okaże się, że jest inaczej.
Ale bać się śmierci i nie chcieć umrzeć to dwie różne rzeczy.
- Bardzo mi zimno - wyznała.
- A mnie bardzo miło. Jestem Victor (...).
Brak bólu prowadził do braku strachu, a brak strachu prowadził do lekceważenia konsekwencji.
Jego udawana wesołość i sztuczny uśmiech zniknęły, jak starte gumką. Dzięki temu stał się trochę mniej straszny, bo do tej pory bała się potwora ukrytego w jego oczach, który teraz przestał się w końcu chować.
Chcę uwierzyć właśnie w to: że jest coś więcej. Że możemy być czymś więcej. Do diabła, moglibyśmy zostać bohaterami!
Musisz znaleźć czas na to, co się liczy. Na to, co się określa: co stanowi twoją pasję, co służy twojemu rozwojowi, co pozwala ci tworzyć. Weź pióro w dłoń i napisz własną historię.
Czy wiedziałeś, że kiedy pozbawisz kogoś strachu przed bólem, to tak jakbyś pozbawił go lęku przed śmiercią? W ten sposób we własnym mniemaniu stają się nieśmiertelni. Oczywiście to bujda, ale jak mówi porzekadło: wszyscy jesteśmy nieśmiertelni, dopóki nie okaże się inaczej.
- Mam nadzieję, że Victor zrobi mu krzywdę - oznajmiła radośnie - I to dużą
- Jezu. Trzy dni i już zaczynasz gadać tak jak on (...) Słuchaj, Sydney, musisz zrozumieć, że Victor...
- Nie jest złym człowiekiem - przerwała mu.
- W tej grze nie ma dobrych ludzi - przestrzegł Mitch.
Sydney jednak nie obchodziło, kto jest dobry. Nie była pewna, czy w ogóle wierzy w jakąkolwiek dobroć.
- Nie boję się Victora.
- Wiem - odparł, a jego głos zabrzmiał głębokim smutkiem.
Życie - takie, jakim jest naprawdę - to walka nie między złym a dobrym, lecz między złym, a jeszcze gorszym.
- Josif Brodski.
Ty zapamiętasz mnie, ja zapamiętam ciebie i w ten sposób nie zostaniemy zapomniani.
– Co za gówniana logika, Vic.
– Nie, skąd, doskonała!
Eli ma po swojej stronie mamiącą głosem syrenę, co oznacza, że może skłonić do pomocy całe miasto. Może nawet już to zrobił. Ja mam hakera, na wpół zdechłego psa i dziecko. Niezły arsenał!
Zafascynowało go to: jak ktoś, kto za chwilę będzie odgrywał Boga, może się do niego modlić?
Nie jesteś aniołem zemsty, Eli - wyjaśnił uprzejmie. – Nie zostałeś pobłogosławiony, nie masz w sobie nic boskiego ani nie zostałeś obarczony żadnym zadaniem. Jesteś efektem eksperymentu naukowego.
- Czy ten pisak nie zaczernia od razu teksu po drugiej stronie kartki?
- Można by się spodziewać, że tak będzie, na szczęście wydrukowali ten poradnik na cholernie grubym papierze. Tak jakby chcieli, żeby waga ich książki podkreślała wagę ich słów.
Victor Vale nie da się zepchnąć na pierdolony drugi plan.
Jego morderstwa, a właściwie egzekucje, były czymś innym niż golf, porno, poker czy też różnorakie, dowolne, stereotypowo męskie hobby.
- Chyba muszę iść... - zaczął. Victor uznał, że teraz usłyszy ,,do lekarza", ale Eli spojrzał jego odbiciu w lustrze prosto w oczy, uśmiechnął się, chociaż nie był to jego najlepszy uśmiech, i dokończył: - ...napić się czegoś mocniejszego.
W tym momencie Mitch stracił całą nadzieję. Kolejny kumpel z celi za chwilę trafi do grona aniołków.
Victor był dość spokojnym człowiekiem, który pod presją zaczynał zachowywać się jeszcze spokojniej, dzięki czemu rówieśnicy odnosili wrażenie, że wie co robi, nawet gdy nie wiedział.
Kiedy się nad czymś zastanawiasz, czy nie znaczy to, że część twojego umysłu chce w to uwierzyć? Wydaje mi się, że w życiu raczej próbujemy udowodnić istnienie pewnych rzeczy niż ich nieistnienie. Po prostu chcemy wierzyć.
- Przyznaj – powiedział – że też czujesz się inaczej. Śmierć zawsze coś ze sobą zabiera. Co zabrała tobie?
Eli znów podniósł pistolet.
– Strach.
Victor zdobył się na ponury uśmiech. Eli stał z zaciśniętymi ustami, trzymając pistolet w drżących dłoniach.
– A ja widzę, że wciąż się boisz.
– Nie boję się – odparł tamten. – Po prostu mi przykro.
Strzelił po raz kolejny.
All Eli had to do was smile. All Victor had to do was lie. Both proved frighteningly effective.