cytaty z książki "Brzuch Matki Boskiej"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) Jeść jednak należy wszystko, bo przyjdzie taki czas, że i jedzenia nie będzie. Tak jak nie można nic wyrzucać, bo tyle, ile się wyrzuca, tyle kiedyś zabraknie.
- Kazia nawet na świni jeździła. Jeździła i śpiewała: "La kukaracza, la kukaracza! Nie płacz, dziewczę, nie smuć się" - śmieje się Ziuta.
- Na świni? - oburza się babcia. - Już nie klep, bo na świni nie jeździłam. Na krowie jeździłam, to pamiętam. A tę świnię to sobie sama wymyśliłaś, bo raz kiedyś, jak ścieliłyśmy słomę w chlewie, to świnie nagle zaczęły brykać: "Hu! Hu! Hu!". Wskoczyłyśmy wtedy na płot, bośmy się zlękły. Gdzie ja niby miałam jechać na tej świni?
- No tak mówili, że jeździłaś gdzieś...
- Boję się, że umrę i nie będzie nic. Będzie tak czarno. Ale czarno to nie jest nic. Czarno to jest przecież coś - mówię.
- I tak będzie. Nie będzie nic. Rozum przestanie działać - komentuje babcia Kazia.
- Przypominają mi się sprawy dziecięce. Więcej o nich myślę niż o tej rzeczywistości teraz, bo o niej się nie da dużo opowiedzieć. Ta rzeczywistość teraz jest taka jakaś... pomieszana.
- Ale przeszłości już nie ma. Przeszłość jest trochę jak sen - mówię.
Przychodzi taki okres w życiu, że nic się nie chce. Chyba że ktoś by przyszedł i dał jakąś podnietę.
Z uczuciami jest jak z płytkami domina. Jeśli pozwoli się sobie na drobną ckliwość, z serca wyleją się jej całe lawiny.
Coś ją jednak zawsze dusiło, jak gdyby była pobielaną fasadą domu, która zawsze może odpaść i pokazać kruche części zdruzgotanych losem fundamentów i ścian. Szukałam w niej prawdy i świadectwa. A prawda ukryła się pod brudem i wstydem.
Przewaga rozdartych kobiecych serc w tej rodzinie nie dałaby żadnemu mężczyźnie szans.
Nie chcę być unicestwiona po śmierci. Co to za perspektywa - umrzeć po raz drugi. A co będzie po unicestwieniu? Może kolejne? I tak bez końca.
Zrozumiałam, że życia nie można przewidzieć. Chciałabym czasem powiedzieć wszystkim młodym: "Nie zamartwiajcie się niepotrzebnie, bo nie wiecie, co was jeszcze spotka". Ja się zawszę martwiłam, a potem i tak wszystko układało się inaczej.
Człowiek u innych łatwo zauważy, ale u ukochanej osoby zmiany trudno dostrzec.
Te wojny, to strzelanie. Jak bardzo człowiek musi się bać, gdy mu przystawiają broń do głowy. Nie mogę tego wprost zrozumieć, jak można zadawać sobie wzajemnie taki ból. Ale jednak tak ma być.
Teraz nastały czasy chaosu i coraz częściej myśli się o śmierci, którą całe życie odpychało się od siebie. A ona jak surowy ojciec stoi nad nami i przypomina: 'Memento mori, człowieku'. Kładę się więc każdego wieczora spać i myślę, że jest to ostatnia noc, że to łóżko jest ostatnie. 'Mamo, czy wszyscy muszą umrzeć?', pytałam jak dziecko. 'Tak, wszyscy', odpowiadała. 'Nawet meble?'. 'Tak, nawet meble, córko'.
- Czasem tak siedzę i myślę. Boże, jak teraz jest smutno. Nic nie dzieje się tak, jak człowiek sobie wymyślił. Nic nie wraca i szczególnie się nie polepsza. Tylko człowiekowi jest coraz smutniej. Mam coś takiego odpychającego wewnątrz siebie, czego nie umiem nawet nazwać. A tobie? Tobie nie jest smutno? - pyta ciocia i patrzy w moją stronę.
- Też jest mi smutno, ciociu - odpowiadam.
Smutno mi, ciociu kochana, choć tego już ci nie powiem. Smutno mi, gdy patrzę w twoje zmęczone, podpuchnięte oczy. Smutno mi, gdy idąc do was z Wczasowej, patrzę na twój dom na Kopernika, kiedyś tak tętniący życiem, teraz otoczony bezlitosnym ogrodzeniem, żeby na podwórku nie parkowały obce samochody. Nie ma już sznurów na bieliznę, bo pranie zbyt szpeci widok. Nie ma kwiatów maciejki, które tak pachniały wieczorem. Kiedyś stał tu jeden kontener na śmieci, teraz zrobiło się ich całe miasto. Papier, szkło, plastik, odpady mieszane. Świat się kończy, ciociu, a kompletnie się skończy, gdy ciebie już na nim nie będzie. Tak, ciociu, jest mi smutno i nic z tym nie mogę zrobić.
Cierpienie matki być musi, i basta! Przyszłość nie oferuje cioci już nic oprócz żalu, przeszłość za to do zaoferowania ma wiele. Tak wiele, że nie może pomieścić się we wspomnieniach jednej, dwóch, trzech, a nawet dziesięciu rozmów. W przeszłości cioci Ziuty wydarzyło się tak wiele niewybaczalnych rzeczy.
Mnie tak ciekawi, jak to będzie w życiu wiecznym. Jaka będzie ta jedna jedyna, prawdziwa teoria? Przez nas, tutaj na ziemi, słabo pojęta. Światem kieruje jedyna istota. A może nikt tym nie kieruje, tylko świat poskładał się tak sam z siebie.
- Jeden wierzy, drugi nie wierzy.
- A co z tego, że wierzy, jak i tak popełnia błędy. Mówisz, że religia jest czysta. Ale religia sama nie chodzi i nie uczy, tylko człowiek uczy. A jaki człowiek jest, to wszyscy wiedzą. Ludzie są przekręceni.
Zastanawiam się, co lepiej. Czy kontemplować przemijające piękno, czy rozmyślać o tematach ostatecznych. Czy dziwić się wszystkiemu jak dziecko? Czy analizować rzeczywistość jak mędrzec? Czy wiedza jest równoznaczna ze szczęściem, czy starać się nie pamiętać i żyć chwilą? I czy powrót do zadziwionego światem kilkulatka jest naprawdę możliwy? Kto dotyka prawdy istnienia? Czy ten, kto zapomniał, że myśli? Czy ten, kto kontroluje swoje myśli? Czy oświecenie naprawdę istnieje? Czy to raczej wymysł poszukującego, a może znudzonego człowieka?
Choć nic nigdy nie wydaje się takie samo, człowiek najczęściej powraca dokładnie w to miejsce, skąd przyszedł. Pamięć dziecka wyłania się z otchłani niepamięci, a pamięć starca powraca w tę otchłań. Rzeczy dzieją się w kółko, a my powtarzamy wciąż te same czynności i myślimy tymi samymi schematami.
Na odbitce dwóch mężczyzn idzie po palikach w głąb morza. Wiatr rozwiewa im włosy i marynarki. Jeden z nich to wujek Paweł, drugi to mój ojciec Andrzej. Twarzy nie widać, do obiektywu odwróceni są plecami. Zabrakło ich słów w tej opowieści. Wyczekiwani i ukochani, wcześnie odeszli z naszego życia. A może czuli się z nami samotni? Może po prostu wykluczyłyśmy ich z naszych kobiecych spraw? Ale czy ta samotność może usprawiedliwić zadawany latami ból? Czy dar życia może te niegodziwości usprawiedliwić? "W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" - ciocia Ziuta każe mi się przeżegnać przed podróżą. Ojca pijaka, Męża marnotrawnego i Wujka wszechpotężnego.
Jego pojawienie się na świecie zakończyło wreszcie smutny i depresyjny los kobiet w naszej rodzinie. Nie będzie więcej córek. Snująca się po maszynie do szycia nić prababci Marianny nareszcie została zerwana.
Nikt nigdy nie głaskał jej czule po głowie, nikt nie zaprosił do kina. Nikt nie pocieszał, obiecując, że wszystko będzie dobrze. Samotne i twarde życie miała. Teraz może już tylko oglądać te kiepskie miłosne seriale.