cytaty z książki "Pandrioszka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czeczenia – cynizm polityków w formie krystalicznej. Ich moralność zależy i od geografii. Gdyby Kosowo leżało dwa tysiące kilometrów dalej na wschód, Milošević mógłby spokojnie drzeć Albańczyków na strzępy. Jak Jelcyn Czeczenów. Świat bowiem uznał, że Czeczenia to wewnętrzna sprawa Rosji. Chroniona świętą suwerennością. Międzynarodowa ingerencja wzbroniona! Czeczenia leży blisko Morza Kaspijskiego, skarbca ropy, oplecionego interesami zachodnich koncernów. I przechodzi przez nią rurociąg. Czeczenia leży w Rosji, a Rosja ma atom. Czeczenii więc nie tykajmy. Moralnością popiszmy się w Kosowie. Co ma Kosowo? Winorośl...
Praktyki polityków dowodzą, że niezabijanie to utopia.
Można być zwolennikiem utopii albo zgodzić się na świat taki, jaki jest.
Butelka to jedyny azyl dla honoru. "Biez litra nie rozbieriosz", w które można schować stałą rejteradę, ucieczkę przed odwagą, poniżenie... Jest i drugie koło ratunkowe – poczucie humoru, umiejętność śmiania się z siebie, usprawiedliwianie „do użytku wewnętrznego”.
Stół ugina się od zakąsek, królewiąt rosyjskiej kuchni. Bo z ciepłymi daniami gorzej. Niemal przez wiek komunizm karmił towarzyszy wyłącznie w stołówkach, przekonując towarzyszki o wyższości prac społecznych nad pracami kuchennymi. Przekonał; przez niemal dziesięć lat nie udało mi się trafić na kawałek miękkiego i smacznego mięsa.
Wódka czysta produkcji firmy Kristal to najlepsza wódka na kuli ziemskiej. Wodę do jej produkcji zmiękcza się za pomocą mleka w proszku i innych cudów. Nie ma zapachu, nie ma „fuzla”, nie boli po niej głowa. Ale jeśli ktoś zapyta, dlaczego lubię Rosję, oczywiście odpowiem, że raczej z powodu śledzi.
Dobro i Zło zbyt często zamieniały się miejscami podczas sowieckiej lekcji wychowania. Teraz Rosja poszukuje nowej moralności.
Poszukuje, błądząc wśród pogorzelisk tradycji, demobilu historii i odprysków Dziesięciorga Przykazań.
Normalno oznacza często coś dokładnie przeciwnego, ale nie do wypowiedzenia: fatalnie, koszmarnie, źle. Rosjanin się prędzej w łokieć ugryzie, niż przyzna do kaca, depresji, zmęczenia, głodu, złego samopoczucia... Wypowiedziane - "staje się ciałem". Przemilczane - nie istnieje.
Co robi każda inna społeczność, której nie płaci się regularnie za pracę? Buntuje się. A Rosjanin? Pokornie kopie ziemniaki na swojej działce, którą od władzy radzieckiej lat siedemdziesiątych otrzymał w wymiarze 600 metrów kwadratowych na rodzinę. Liczy worki z kapustą i marchwią i gdy starczy mu sił (bo oprócz tego przecież jeszcze pracuje jako urzędnik, nauczyciel czy lekarz), obejrzy wieczorem w telewizji kolejną „operę mydlaną” z premierami, prezydentami oraz całą resztą bliską mu mniej więcej tak, jak reszcie świata bohaterowie "Dynastii".
Czy patriotyzm to pies przywiązany – jak do budy – do obszaru geograficznego, na którym przyszło nam się urodzić? Czy też zbiór wpajanych nam od dziecka pewników historycznych, które po weryfikacji w różnych bibliotekach świata stają się wątpliwe? A może jest to jad sączony nam przez wieki w uszy przez władców, dla których jest on konieczny jako parawan, bo poza tym sloganem nic innego do oferowania nie mają?
Bo najprawdziwsza rosyjska choroba to powszechna grabież mienia państwowego. Każda „władza” przede wszystkim kradnie (choćby – na co jest wiele dowodów – i pokaźną część kredytów przyznawanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy), a przy okazji, dla utrzymania się u władzy, coś tam załatwia dla poddanych. Gdzie indziej odwrotnie: najpierw jednak obowiązek, potem przyjemność.
Ciemnogród to kategoria nie geograficzna, a umysłowa.
Matrioszka już się nie uśmiecha. Puszka Pandory szeroko otwarta...
Dzisiejsze Tatiany, Swietłany i Nadie, zmęczone zmęczeniem matek i babek, z rodzaju męskiego szanują przede wszystkim portfel. I obojętna jest im na ogół jego moralna zawartość, czy pieniądze pochodzą z pracy, czy z kradzieży...
Indyferentność moralna jest jak oziębłość płciowa: człowiek tym dotknięty nie pojmuje, o co innym chodzi. Ukradł?! No to co? Wszyscy kradną...
Człowiek w mundurze to odrębna kategoria prawna. Jeśli nawet nikła część rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości zdecyduje się na ukaranie go, to przedstawiciele reszty zniweczą ten trud.
Pieriestrojka startowała w lepszą przyszłość z aerodromu czystego ideologicznie: wiadomo było, co złe.
A teraz nic nie wiadomo.
Poprzewracano wszystkie drogowskazy, nad państwem unosi się pierze słów, a wszystkich ich nie starczy na małą poduszkę dobrego losu dla zwykłego człowieka.
Demokracja wymaga zgody społecznej na życie w ramach prawa. Do tego najpierw trzeba poznać to prawo, a potem bezwzględnie się do niego stosować. Gimnastyka psychiki społeczeństw to aktywne przechodzenie przez rozmaite fazy rozwoju państwowości. Do demokracji dochodzi się i przez liberum veto, i przez jego odrzucenie. Przez zburzenie Bastylii i gilotynę, ale też i przez Deklarację Praw Człowieka.
Co znaczy leniwa, niespieszna, zamknięta we wzruszeniu ramion reakcja Rosjan na rzeczywistość? Na prezydenta, który po pijanemu siusia na koło samolotu prezydenckiego w Ameryce albo zataczając się – na oczach całego świata – „dyryguje” orkiestrą w Berlinie czy też publicznie obiecuje łapówkę posłom Dumy; na niewypłacane latami pensje; na synów bezsensownie zabijanych w Afganistanie, Tadżykistanie czy Czeczenii? Śmiech i łzy u siebie „w kuchni”, kolejny łyk wódki i nos żałośnie wycierany w łokieć.
A prawdziwa współczesna matrioszka to od góry ruska wesoła baba z nieco skrzywionym uśmiechem, a od dołu – puszka Pandory – same nieszczęścia. Im dłużej się jej przyglądam, tym smutniejszą ją widzę, i bardziej cierpiącą, ale przecież zawsze z uśmiechem, bo to jest ruska, wesoła, choć nieszczęsna matrioszka. Taka Matrioszka-Pandrioszka...
Gdzie indziej, w innym świecie, mawiają: nieszczęścia chodzą parami. A w Rosji inaczej, w Rosji wiedzą, że "priszła bieda, roskrywaj worota... "– przyszło jedno nieszczęście, szeroko otwórz drzwi innym, bo tu nieszczęścia chodzą stadami, tu każdy ma swoją prywatną puszeczkę Pandory...
Nawet rosyjski terroryzm był walką garstki intelektualistów z absolutyzmem – przy milczeniu ludu. Ludu, dla którego sprzeciw pozostał przestępstwem, a nie prawem. Ludu, którego solidarność nie potrafi się przedrzeć przez stepy, góry i morza. A bez solidarności nie ma twórczego buntu. I będzie się ten lud – pokawałkowany – wił w konwulsjach kolejnej biedy fundowanej przez kolejnego władcę.
Największy „deficyt” narodu rosyjskiego to świadomość społeczna. Śladu tego, co Polaków mobilizowało w Poznaniu, Radomiu, Lublinie, Kielcach, Szczecinie i Gdańsku. Co Węgrów pchnęło do buntu w pięćdziesiątym szóstym czy Czechów w sześćdziesiątym ósmym... A nawet i zdyscyplinowanych Niemców w pięćdziesiątym trzecim. Czy krwawo stłumiony w latach siedemdziesiątych pochód w Nowoczerkasku może służyć za listek figowy rosyjskiej pokory?
Ot, i dusza rosyjska... Ta jej część, która tak drażni, która zmusza do bezsilnego opuszczenia rąk: „wybacz” – w pochodzie ku trumnie potrafią, lecz tym samym zwartym tłumem, tak samo dobrowolnie, samorzutnie wyjść na manifestację nie potrafią.
Proces rosyjskiej degrengolady zakończy się albo wtedy, gdy Rosja wreszcie wybierze sobie porządnego przywódcę, albo gdy się jako moloch rozwali.
Czy to pierwsze zdąży nastąpić przed tym drugim?
Gdyby nie te przestrzenie, gdyby nie te miliony – naród mógłby okrzepnąć. Chcieć. Żądać. Lecz w Rosji wszystko rozpływa się w tych milionach kilometrów i dusz... „Miliony rąk, tysiące rąk” trzymają się tych przestrzeni od wieków jak pijani płotu. WIELKA ROSJA – odwieczne zachłyśnięcie się i uwielbienie. Płot się chwieje. Zaraz runie. A oni pod nim... Ale stoją i krzyczą: Wielka Rosja, Wielka Rosja. Potem: Wielki Związek Radziecki. I znów: Wielka Rosja!
Studiujący teatrologię w Moskwie Niemiec Georg mówi: „Do głowy by mi nie przyszło powiedzieć: jestem dumny, że jestem Niemcem. Mieszkam w Monachium w dzielnicy, w której żyje wielu cudzoziemców, i nikt z nich nie mówi: jestem dumny, bo jestem Włochem czy Francuzem... Czy miejsce urodzenia to powód do dumy? Do wyjątkowości?”.
Wielka [Rosja] – w zafałszowanej egzegezie historii, w imaginacji i niewiedzy. Tołstoj! Dostojewski! Czechow! Puszkin! Czajkowski!... A Goethe, Schiller, Mozart, Bach, Beethoven... A jakże małe przy Rosji są Niemcy, czy – cóż za porównanie! – Austria! O Koperniku czy Chopinie przez skromność nie wspomnę...
Wolność (...) mogą dać tylko pieniądze. Błyskawicznie zajęły oswobodzoną od marksizmu, leninizmu, komunizmu i socjalizmu przestrzeń, stając się ideologią. Totalną jak poprzednia. Ale bardziej skuteczną: nie tylko uwalniającą od strachu, ale jeszcze pozwalającą go siać, zbliżającą do władzy najwyższej. Przedtem jednostka kurczyła się na widok rządowej czajki czy wołgi. Teraz płoszy ją jeszcze i mafijny mercedes lub jeep. Znaczą jedno: przemoc. Razem koczują w stratosferze władzy. Łączą się z nią. Są jednym.
Bywa, że jednostka (...) rzuca kamień: słowo. A kamień spada i jednostkę zabija.
W 1999 roku – od czerwca tylko – na terenie Wspólnoty Niepodległych Państw zabito pięciu dziennikarzy.
W 1998 roku jedenastu.
W 1997 roku czternastu.
Wcześniejsza statystyka jest niedokładna, to znaczy dziennikarz zginął, ale czy na polu chwały, z kamerą filmową lub notatnikiem, podczas wojny czeczeńskiej, tadżyckiej, abchaskiej, czy od nieprzypadkowej kuli – któż to wie?
W ZSRR człowiek w mundurze był nieomylny. Nic się nie zmieniło i w Federacji Rosyjskiej. Nieprzypadkowo i minister sprawiedliwości, i prokurator noszą tu mundury. Resort sprawiedliwości zalicza się tym samym, choć nie wprost, do tzw. resortów siłowych.