cytaty z książki "Feminizm zreformowany"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Śmieszne, bo wyraźnie tu widać, że dzisiejszy feminizm chcąc, jak głosi, działać dla dobra kobiet, wpatrzony jest nie w kobietę, w jej naturę i potrzeby, lecz w mężczyznę, zazdrości mu i każe go naśladować. Każe kobiecie dopasować się do męskich erotycznych potrzeb i zachcianek, wmawiając jej przy tym, że to właśnie jest jej szczęście i wyzwolenie. A tragizm polega na tym, że ta filozofia stosowana w praktyce, nie tylko nie daje szczęścia, lecz staje się często, zwłaszcza u młodych dziewcząt, przyczyną ciężkich życiowych powikłań i cierpień.
Nie zauważyły jednak, że w tej walce o równouprawnienie kobiet zagubiło się coś bardzo istotnego - sama kobiecość. To, co kobieta przedstawia sobą właśnie jako człowiek płci żeńskiej. To, co wnosi ona do rodziny, do społeczeństwa i nawet do cywilizacji przez sam fakt macierzyństwa i kształtowania psychiki dziecka - te wartości w emancypacji nie zostały nawet zauważone, nikt się nad nimi nie zastanawiał.
Seks przedmałżeński zawsze - choć w różnym stopniu - degraduje małżeństwo, obniża jego rangę, godność i świętość. Jest też dowodem braku prawdziwej miłości i życzliwości młodego mężczyzny dla jego dziewczyny.
[...] Nic więc dziwnego, że w XIX w. zwolennicy emancypacji, dążąc do wyzwolenia i równouprawnienia kobiety, postawili przed nią męski wzór człowieczeństwa. Nakazali jej "być jak mężczyzna" i jak on działać w tej męskiej rzeczywistości nasyconej duchem walki i rywalizacji. Dorównanie mężczyźnie stało się hasłem i ambicją, istotnym warunkiem równouprawnienia. Stąd też tyle szumu koło tej sprawy, tyle dyskusji, wątpliwości, protestów, oburzenia i drwin. Bo czy kobieta może dorównać mężczyźnie? Pełnić te same co on społeczne funkcje? Nonsens.
A przecież szacunek dla ascezy, dla prawdziwej cnoty i moralności jest w istocie nieodłączny od ludzkiej natury i trzeba właśnie głębokiego wynaturzenia i zwyrodnienia, by ten szacunek stracić. Tym głębsze współczucie budzą młode kobiety, które przez rewolucję seksualną i hasła feminizmu dają się spychać na bezdroża.
I dopiero gdy chrześcijaństwo zrównało kobietę z mężczyzną wobec Boga, gdy uznało ją za pełnego i prawdziwego człowieka, mogła zrodzić się miłość erotyczna, uduchowiona i głęboko, prawdziwie ludzka. To właśnie chrześcijaństwo stworzyło podstawy dla takiej miłości między narzeczonymi, oblubieńcami i małżonkami, którzy kochali się w Bogu.
Przyglądając się dwutysięcznej już historii chrześcijaństwa widzimy wyraźnie, z jak ciężkim trudem Prawda Ewangelii toruje sobie drogę do ludzkich umysłów, tak często zaślepionych, zakamieniałych w grzechu, zatrutych nienawiścią, fanatyzmem, pychą, żądzą panowania.
Tzw. wolna miłość jest z samej swej istoty największym wrogiem miłości prawdziwej, tej, do której tęsknią młodzi i która angażując wszystkie władze człowieka, prostą drogą dąży do szczęśliwego, dożywotniego i wiernego sobie małżeństwa. Taka miłość niezdolna jest nawet dopuszczać myśli o zdradzie. Tymczasem wolna miłość właśnie dlatego jest wolna, bo tu z góry zakłada się możliwość takiej zdrady.
A skoro raz granica została przekroczona i pozamałżeńskie pożycie zrehabilitowane w opinii społecznej, wkrótce ten uczuciowy czynnik jako bardzo znamienny i nieokreślony stał się zbędny - słowo "miłość" zastąpiono słowem "seks", a wielkiej rangi nabrały seksualne techniki, przy czym kolosalnie rozwinął się przemysł pornograficzny.
Kardynalnym zaś błędem było to, że żądając tych "praw człowieka" nie wzięto pod uwagę różnic płciowych.
To, co w tym zakresie wydawało się "ogólnoludzkie", było najczęściej po prostu męskie, modelowane według męskich ocen i potrzeb. A twórcy emancypacji nie analizowali ani tej rzeczywistości, ani natury kobiety, którą wypuszczali na ten męski teren. Kobiece walory, zadania i dążenia nie miały rangi, nie zostały docenione ani równouprawnione. Ten podstawowy błąd emancypacji utrzymuje się do dziś.
W atmosferze ciągłego zagrożenia i dręczącego lęku nawet świetne wynalazki i postęp techniczny nie dają ludzkości szczęścia. Tym czego tu zabrakło, jest postęp moralny. Nasz okrutny XX wiek w pełni nam to uświadomił.
Rewolucja francuska oficjalnie odrzuciła Boga. Głosi "wolność, równość i braterstwo", a zarazem topi te hasła w potokach krwi.