cytaty z książki "Bezdomna"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Boże, broń nas od przyjaciół. Z wrogami poradzimy sobie sami.
Kobiety są jednak beznadziejnie głupie. Pamiętają pierwszy pocałunek, podczas gdy mężczyzna zapomniał już ostatni.
Nie pogardzaj drugim człowiekiem, dopóki nie poznasz jego historii. Może się bowiem okazać, że znalazł się na dnie przez nieszczęście, chorobę lub ludzką podłość.
Pamiętaj, miłość jest ślepa, a ludzie przez nią głupieją.
Czuła, że umiera i... próbowała żyć. Dla niego. Dla kota.
W moim świecie nie ma przyjaciół. To sadzawka z rekinami. Chwila nieuwagi i odgryzą ci rękę. Chwila słabości i rozszarpią na krwawe strzępy.
Do wieczora przeszukały pół internetu, by w końcu znaleźć maleńki tani pokoik, parę ulic dalej. Najem kosztował trzy stówy plus opłaty – tyle Kinga powinna spokojnie na sprzątaniu cudzych domów zarobić.
Nie pogardzaj drugim człowiekiem, dopóki nie poznasz jego historii. Może się bowiem okazać, że znalazł się na dnie przez nieszczęście, chorobę lub ludzką podłość, zaś dla ciebie Los - jako lekcję pokory - szykuje podobną niespodziankę.
Na początku popracujesz na czarno, ale potem... może wrócisz do swojej firmy? Chyba przyjmą cię z powrotem?
Kinga roześmiała się serdecznie.
– Ogrodniczka z psychozą maniakalno-depresyjną?
– Specjalista uznał, że jesteś wyleczona – zauważyła Aśka z naciskiem.
Światem rządzi forsa, zawiść i nienawiść. Masz choć jedną kartę z tych trzech, to wygrałeś partię.
- Ta głupia kurtka stała się symbolem całego jej życia - niby porządne, godne zazdrości, a w rzeczywistości całe w gównie.
- Czego szukasz? Trądu? - prychnęła. - Wyobraź sobie, że codziennie się myję. Częściej niż poniektórzy mający własne łazienki.
- W Wiśle? - chlapnęła Aśka, nim zdążyła ugryź się w język (...)
- Taaa... Szczególnie teraz aura zachęca do kąpieli w WIśle. Tylko przerębel oddechem wytopię i mogę się chlapać do woli. (...)
Alusia patrzyła na mnie wielkimi oczami, tak jakby wszystko rozumiała. To spojrzenie ostatnie spojrzenie mojej córeczki będzie mnie prześladowało do końca moich dni.
Właściwie było mi wszystko jedno, jak zarobię na apartament w Warszawie i dobry samochód, którym raz w miesiącu zajadę do rodzinnej wsi pokazać, kim jest Aśka Reszka – bo to, i tylko to, było moim celem: superchata i wypasiony wóz. Mogłabym bronić morderców lub leczyć psychopatów.
Mogłam za to do woli ryczeć, kląć i ciskać tym, co miałam pod ręką – do momentu gdy mnie obezwładniono i przypięto pasami do łóżka. Gdy stawałam się bardzo uciążliwa, na przykład wyłam jak potępieniec, zamykano mnie w izolatce, nagą, przywiązaną do metalowego stołu, i polewano wodą, nie powiem, wcale zimną, dotąd, aż umilkłam. Milkłam dosyć szybko, bo na przemian z napadami manii miałam napady depresji tak głębokiej, że potrafiłam jedynie spać i gapić się w sufit. Całymi tygodniami.
Kinga uniosła ze zdumieniem brwi i pokręciła głową.
– Psychoza maniakalno-depresyjna.
Aśka opadła na oparcie krzesła, właściwie się po nim osunęła, oniemiała i wstrząśnięta.
„Aleś se gościa na wigilię sprosiła – przemknęło jej przez myśl. – Dziw, że jeszcze żyjesz, bo mogła ci gardło we śnie poderżnąć”.
Kinga czytała w jej twarzy jak w otwartej książce. Wszyscy, absolutnie wszyscy tak reagowali na te trzy słowa: strachem, strachem i jeszcze raz strachem.
By pacjent z takim rozpoznaniem nie był od razu skreślany przez potencjalnych pracodawców, wymyślono inną nazwę, niewiele mówiącą: choroba afektywna dwubiegunowa – lepiej brzmi, prawda? – ale Kinga nie oszczędzała ani swoich rozmówców, ani przede wszystkim siebie, waląc prosto z mostu: „Jestem niebezpieczną wariatką, mam psychozę maniakalno-depresyjną, nie wiadomo, kiedy wróci, nie wiem, kiedy zaatakuję”.
Wprawdzie celebryci już mniej chętnie zapraszają mnie na party – i pierdolę te ich zaproszenia, gdzie jedynym żarciem są chipsy i krakersy z niejadalną breją – za to ofiary losu, te wszystkie maltretowane i gwałcone przez mężusiów i konkubentów sieroty, z którymi wywiady przynoszą mi krocie, zwierzą się ze swoich porażek raczej grubej i brzydkiej niż szczupłej i pięknej. Rozumiesz: w ich oczach jestem tak samo przegrana. I coś w tym, kurwa, jest. Mam niby apartament ze szkła i światła w najdroższej dzielnicy Warszawy, w garażu parkuje zacna audica, czasem jeszcze bywam na salonach, ale... ale taka Kinga-Bezdomna jest bogatsza ode mnie. Przynajmniej ma ciebie, przyjacielu.
Dla miłości, prawdziwej szczerej miłości w tym światku nie ma miejsca.
Nikt jednak nie zdaje sobie sprawy, czym jest i jak śmiertelnie jest niebezpieczna dla matki i dziecka psychoza poporodowa. Coś, co zaczyna się nagle, bez ostrzeżenia i rozwija błyskawicznie. Coś, czego zaatakowana kobieta nie potrafi zrozumieć ani nazwać (...)
Byłam strzeżona w dzień i w nocy, niczym jakaś cholerna Szeherezada, bo śmierć za to, co zrobiłam, to łagodna kara. Pilnowano mnie więc, bym odpokutowała jak trzeba. Sześć długich, cholernie długich miesięcy za kratkami... Przy czym w więzieniu przysługiwałoby mi prawo do odwiedzin, dostawałabym paczki, wychodziła na spacer, do biblioteki, może nawet na przepustki. Tam, w psychiatryku, byłam pozbawiona wszelkich przywilejów.
Przepadłam w tych wielkich niebieskich mądrych oczach, które patrzyły na świat z komiczną powagą zadziwieniem.
W takim kraju żyjemy, kocie, w którym emeryci, harujący całe życie, dojadają resztki ze śmietników...
Ty nią jesteś. – Aśka dźgnęła Kingę w mostek. – Wydobyłaś się z tego bagna i zaczynasz życie od nowa.
– Bo mi pomogłaś.
– Bo tego chciałaś.
JEST RÓŻNICA, BO TY ŻAŁUJESZ TEGO, CO ZROBIŁAŚ, A ONE ŻAŁUJĄ, ŻE DAŁY SIĘ ZŁAPAĆ!!!
,, Zawsze warto wysłuchać historii drugiego człowieka do końca. W ten sposób można uratować komuś życie!
Bezdomny z tego właśnie jest odzierany: z ludzkiej godności. I to na samym początku swojej ulicznej kariery, gdy jeszcze wyglądasz całkiem normalnie i nikt nie powiedziałby, że właśnie wypadłaś poza margines społeczeństwa. Przechodnie jeszcze tobą nie gardzą, ta pogarda jest w tobie.
Nie pogardzaj drugim człowiekiem, dopóki nie poznasz jego historii. Może się bowiem okazać, że znalazł się na dnie przez nieszczęście, chorobę lub ludzką podłość, zaś dla ciebie Los - jako lekcję pokory - szykuje podobną niespodziankę.
Bez tchu wpadłam do lasu.
Ciemności rozjaśniał księżyc w pełni i tylko dlatego nie połamałam nóg,choć dziś go za to przeklinam. Byłam osłabiona tak bardzo,że mdlałam niemal w drodze do łazienki,ale to było jeszcze pół godziny temu. Teraz nabrałam tytanicznych sił matki broniącej dziecka. Matki walczącej o dziecko na śmierć i życie. Zatrzymałam się...gdzieś. W środku lasu. Padłam na kolana pod wysokim drzewem.
- Tutaj... - wydyszałam. - Tutaj będzie dobrze...
Miłość jest jak gałązka topoli gdy się ją złamie to bardzo boli.
Ty nią jesteś. – Aśka dźgnęła Kingę w mostek. – Wydobyłaś się z tego bagna i zaczynasz życie od nowa.
– Bo mi pomogłaś.
– Bo tego chciałaś.