cytaty z książek autora "Elizabeth Kostova"
Czasem nie ma nic trudniejszego niż rozmowa z człowiekiem, który dysponuje siłą milczenia.
Nawet w najdziwaczniejszych okolicznościach, w najtrudniejszych chwilach naszego życia, mimo wielkiego oddalenia od domu i znanego świata, bywają chwile niezaprzeczalnej radości.
Uważam, że trzeba opuszczać muzeum, nim obrazy, które się oglądało, zaczną się zlewać w jedno. Jak inaczej można zabrać coś ze sobą w wyobraźni?
Granica między literaturą, a historią jest bardzo płynna.
Z radością wszedłem do biblioteki. Pachniało tam jak w domu.
Uważam, że studiowanie historii przygotowuje nas raczej do zrozumienia terażniejszości niż uciekania od niej w zamierzchłą przeszłość.
Przeszłość, to rzecz nader interesująca, ale pod warunkiem, że uczy nas czegoś o czasach współczesnych.
Że nigdy już nie stanę się ofiarą historii, ale to ja zacznę ją tworzyć.
Wciąż nie wiem, gdzie się podział ten czas. Kiedyś czytałam, że wedle dużego prawdopodobieństwa wszystko, co się zdarza, jest przechowywane w jakimś miejscu we wszechświecie, a czyjaś osobista historia - wielka historia, jak sądzę - tkwi jak poskładane kartki papieru w kieszeniach i czarnych dziurach czasu i przestrzeni.
Nie potrafi tak naprawdę nikogo kochać. Tacy ludzie jak on w końcu zostają sami, bez względu na to, jak bardzo byli kochani przez innych.
Jeśli nie umieramy naprawdę, następny dzień zawsze nadchodzi.
Nikt nie może zapełnić nieobecności pozostawionej przez inną osobę.
Myślę, że w ostatecznym rozrachunku należymy do tego, co kochamy.
Ludzie, których małżeństwa się nie rozpadają albo których małżonkowie umierają,
zamiast odejść, nie wiedzą, że nieudane związki rzadko mają jedno konkretne zakończenie.
Małżeństwa są jak pewne książki - przewracasz ostatnie strony i myślisz, że jest po
wszystkim, lecz znajdujesz jeszcze epilog, a po epilogu zaczynasz się zastanawiać nad
bohaterami albo wyobrażasz sobie, że ich życie toczy się dalej bez ciebie, drogi czytelniku.
Dopóki nie zapomnisz treści, nie daje ci spokoju pytanie, co się z nimi stało, kiedy już
zamknąłeś książkę.
Nie jest obłędem, gdy ktoś pozwala innej osobie, przekonaniu albo miejscu zawładnąć swoim sercem. Ale jeśli ten ktoś wyrzeka się dla nich umysłu, pozbawia zdolności podejmowania decyzji, to ostatecznie zaczyna ulegać chorobie - jeśli już wcześniej nie zdradzał jej oznak.
Nigdy jeszcze nie rozmawiałem z kobietą taką jak ona ani nie spotkałem takiej niewiasty. Była wojownicza, a jednocześnie za grosz zalotna. Odnosiłem wrażenie, że jej słowa są niczym staw wypełniony zimną wodą, w którą wskakiwałem, nie zważając na konsekwencje.
Wybacza się niemal wszystko, tylko nie samemu sobie.
-wycieczkę po domu, długą wycieczkę kolekcjonera, który kocha swoje obrazy i przedstawia je jak ludzi.
-Masz na policzkach prawdziwe róże.
Serce się nie cofa. Tylko rozum.
W miseczki swoich dłoni...
Małżeństwa są jak pewne książki...
Mężczyżni też uwielbiają robić dzieci, choć powtarzają uparcie, że nie czują tego tak jak kobiety.
Sam wiesz, że wiele rzeczy nie znajduje nigdy wyjaśnienia. I w gruncie rzeczy nie jest to takie złe.
Czuje w sobie jakiś ucisk. Może to rzeczywistość grzechu, kiedy człowiek ma świadomość kształtu własnej duszy i czuje, jak ta kołacze się i ociera boleśnie w jego wnętrzu.
Malarz pokazuje mięśnie przez skórę, przez ubranie, ale - ona czy on - przedstawia w ten sposób coś jeszcze, coś zarówno ulotnego, jak i niezmiennego: ciepło ciała, jego żar i pulsującą rzeczywistość, życie. I, w konsekwencji, jego ruchy, ciche dźwięki, falę uczuć, która wznosi się i zalewa nas, kiedy jesteśmy kochani dostatecznie mocno, by o sobie zapomnieć.
(...) naszła mnie refleksja, że nawet w najdziwaczniejszych okolicznościach, w najtrudniejszych chwilach naszego życia, mimo wielkiego oddalenia od domu i znanego świata, bywają chwile niezaprzeczalnej radości.
Kobiety, które kochałem, są (albo były) bez wyjątku takie jak ja w okresie dzieciństwa - kapryśne, zmienne, intrygujące.
Nikt nigdy tak mnie nie całował, ani razu; jego usta były samą esencją bezosobowej namiętności, tęsknoty, której sobie nie uświadamiałam, były samym aktem pocałunku.
Czyż każda miłość nie wyraża się w ten
sposób, że rozsiewa ziarna rozkwitu i zniszczenia wraz z pierwszymi słowami, pierwszym
oddechem, pierwszą myślą?
Zdawało się, że upłynęły wieki, zanim Barley nie nakrył mnie
ciałem i obejmując zaborczo ramionami, odezwał się cichym, zdławionym
szeptem:
- Przecież jesteś jeszcze dzieckiem.
Kiedy to powiedział, zrozumiałam, że on również jest dzieckiem,
dzieckiem bardzo honorowym. Sadzę, iż nigdy w życiu nie kochałam nikogo
tak, jak jego w tamtej chwili.
(...) Zapamięta go, jego długie, gładkie ciało, jego srebrzyste włosy, młodego zakochanego człowieka, który się w nim kryje, aż po dzień, gdy sama umrze. Zawsze będzie obok niej - duch kanału La Manche.
I znów z jego oczu wyziera ten wrażliwy, bezbronny chłopiec. Nie wyobraża sobie, by mogła w tej chwili kochać kogoś bardziej niż jego - nie jego listy, nie jego galanterię, ale samego mężczyznę i te wszystkie lata, które wygładziły go i sprawiły, że stał się jednocześnie pewny siebie i kruchy.