cytaty z książki "Peace"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Szczęśliwy jest człowiek, który odnajduje się w pracy - ale oczywiście szczęśliwy jest też narkoman, który znalazł litrowy słój heroiny.
Co poszło nie tak? Oto jest pytanie, a nie "być albo nie być", z całym szacunkiem dla Szekspira.
Oprócz nielicznych drzew pozostają skały - są żołnierzami, templariuszami tego kraju - które, nawet jeśli nie udało im się ocalić całego lasu, ochroniły przynajmniej jego część, i samą ziemię, przed pługiem; metrowe skały jak skromni żołnierze piechoty zagrzebani i na wpół zagrzebani w jałowej glebie, wysokie kolumny jak generałowie i herosi widoczni z odległości wielu kilometrów, z koroną z jastrzębi. Widziałem śliczną sosnę obejmującą skałę korzeniami, jakby całowała kawalera, który szedł za nią na wojnę i w swojej skali czasowej to właśnie robiła.
Czy kiedykolwiek podczas lektury pomyśleliście, że dwa dowolne słowa mogą dzielić miesiące?
Nie ma zachwytu ani zdziwienia dorównującego temu, które czuje się, kiedy coś, co dla zabawy uznajemy za magiczne i tajemnicze, rzeczywiście objawia cechy, jakie przypisaliśmy mu w żartach - kiedy zabawkowy pistolet strzela prawdziwymi kulami, studnia życzeń rzeczywiście spełnia życzenia, a kochankowie z sąsiedniej ulicy rzucają się w objęcia Śmierci z Urwiska Kochanków.
Wspomnienia z dzieciństwa mogą działać na nas tak mocno jedynie dlatego, że jako najbardziej oddalone ze wszystkiego, co posiadamy, są najgorzej zapamiętane i przez to najmniej opierają się procesowi, podczas którego nadajemy im postać coraz bliższą ideałowi, który jest ze swojej natury artystyczny, a przynajmniej nieoparty na faktach; być może więc do części z wydarzeń, które opisuję, nigdy nie doszło, a jedynie powinno, a inne nie miały odcieni i posmaków - na przykład zazdrości, starości albo wstydu - które później nieświadomie im nadałem.
Mówimy o silnych osobowościach i są silne, aż nadchodzi ten "nie każdy dzień", kiedy widzimy je, jak moglibyśmy patrzeć na samotną kobietę na pustyni, i wiemy, że cała ta siła, którą dostrzegaliśmy, była jedynie odwagą, jedynie jej samotna pieśń odbija się echem między skałami; i wtedy, kiedy w końcu to zrozumieliśmy i postanowiliśmy wysłuchać pieśni, podziwiając jej odwagę i słodycz, czekamy na następną nutę, a ona nie nadchodzi. Ostatnie słowo, czysty ton, odbija się echem, cichnie i milknie, a my uświadamiamy sobie - dopiero wtedy - że nie wiemy, jak ono brzmiało, że byliśmy zbyt skupieni na melodii, by usłyszeć choć jedno słowo. Ruszamy wówczas, by odnaleźć pieśniarkę, sądząc, że będzie stać tam, gdzie widzieliśmy ją po raz ostatni.
Jednakże tam są jedynie kości, piach i kilka spłowiałych szmat.
To mogła być magia, wierzę bowiem, że Ameryka jest krajem magii i że my, obecnie byli Amerykanie, byliśmy niegdyś jej magicznym ludem i czekamy teraz, by stać się dla jakiegoś niewyobrażalnego przyszłego pokolenia tym, czym bezimienne plemiona przedmykeńskie dla Greków, gotowi, każdy z nas, by na sygnał przemykać przez niewyrosłe gaje, nasze kobiety gotowe nawiedzać jak lamie różanoczerwone ruiny Chicago i Indianapolis, gdy pozostaną z nich jedynie kopce, a korony drzew będą sięgać wyżej niż sto dwudzieste piętro.