cytaty z książek autora "D. B. Foryś"
- To nie tak, że ja mam bałagan... Poza tym istnieje duża szansa, że w razie włamania złodziej się o coś potknie, rozbije sobie łeb i umrze, oszczędzając policji wielogodzinnych poszukiwań.
Miłość ma oczy anioła, śmierć - diabła, zemsta właśnie zyskała moje".
Cały pokój wypełniliśmy płonącymi świecami. W powietrzu unosił się zapach jaśminu i drzewa sandałowego. Mogłabym powiedzieć, że atmosfera była wręcz romantyczna, gdyby nie cel, w jakim ją stworzono.
Widziałem cię złą, wściekłą, zirytowaną, niemiłą, zazdrosną, wesołą oraz roześmianą. Teraz widzę cię smutną, usmarkaną i rozżaloną. I to jest okej, bo pragnę poznać wszystkie wersje ciebie.
Udowodnię ci, że jestem tego wart. Potrafię kochać. I chcę kochać właśnie ciebie.
Mimo iż oboje postanowiliśmy pogrzebać senne wersje samych siebie, nie potrafiliśmy przestać powracać wspomnieniami do przeszłości. Usilnie próbowaliśmy coś w sobie zmienić, by dążyć do ideału. Zamiast cieszyć się sobą, utknęliśmy w pogoni za czymś, co nie istniało. Śniliśmy na jawie. Byliśmy szczęśliwi i nieszczęśliwi w tym samym czasie. Zakończyliśmy nasz związek, gdy zrozumieliśmy, że wymagał od nas zbyt dużego wysiłku. Zaczęło się od niewinnych kłótni, które ostatecznie przeszły w prawdziwe awantury. Po pierwszej z nich Solski zagroził, że wyjedzie, po drugiej spakował walizki, a po trzeciej po prostu zniknął z mojego życia.
Mogłam go nie cierpieć, wściekać się i przeklinać, jednak widok jego muskułów sprawiał, że czułam przyjemne łaskotanie w dole brzucha. Był dupkiem, jakich mało, lecz ciało miał niczym z okładki bestsellerowego erotyku. Po prostu BOSKIE!
Opowiadaliśmy o tym, co dla nas ważne. Postawiliśmy na szczerość, która przeistoczyła się w fundament naszego związku. Nie kisiliśmy w sobie cisnących się na usta gorzkich słów, jeśli coś nam nie pasowało.
- Nie będę ci stawiał ultimatum, wyznaczał terminów ani błagał, byś do mnie wróciła - oznajmił wyprutym z emocji głosem. - Nie zamierzam cię do niczego zmuszać, bo co mi z tego przyjdzie? - Odsunął się. - Jeśli nie odwzajemniasz moich uczuć, jakoś sobie z tym poradzę, tylko miej na tyle odwagi, żeby to powiedzieć.
Pragnęłam jego bliskości. Dotyku, smaku, ciepła… Jednocześnie wiedziałam, że nie mogę tego mieć.
Nasze rozstanie udowodniło, że oboje nie jesteśmy gotowi na prawdziwy związek. To, co było między nami, nigdy nie miało początku, miało wyłącznie środek i koniec. Nie za- znaliśmy zazdrości, nie wyznawaliśmy sobie uczuć, pominęliśmy cały etap niepewności, ekscytacji czy strachu o to, że nie będziemy do siebie pasować. Wszystko braliśmy za pewnik. Tak się nie da.
Popełniłem masę błędów, szczególnie wtedy, kiedy myślałem, że skoro świat postawił nas sobie na drodze, cała reszta jakoś się rozwinie.
- A tej czego znowu brakowało? - prychnęłam. Choć zrobiło mi się jakoś lżej na wieść o tym, że z nikim się nie spoty- kał, dociekałam, z jakiego powodu przekreślił kolejną pannę. Trudno uwierzyć, że żadna nie dała rady sprostać jego wymaganiom. Nie mogły być przecież aż tak wygórowane.
- Cóż... - Kuba westchnął i wreszcie na mnie spojrzał - ...nie była tobą.
- Kocham, masz rację. – Spojrzałam na niego uważnie. – Pytanie brzmi, czy zamierzasz zatrzymać mnie przy sobie siłą, czy pozwolisz samej zdecydować, kiedy będę gotowa do ciebie przyjść? – Urwałam. – Jeśli zależy ci wyłącznie na mojej miłości, to możesz ją sobie wziąć. Jest twoja. A jeśli pragniesz czegoś więcej, musisz na to zaczekać, bo na razie nie jestem w stanie ci tego dać.
Jego źrenice płonęły pożądaniem, tymczasem mną targały silne i przyjemne dreszcze. Całą sobą czułam rozchodzące się po organizmie pragnienie.
Rano obudziłam się w koszmarnym stanie. Okazało się, że gorące pocałunki na wietrze i slow motion w deszczu może i wyglądają pięknie na filmach, ale w rzeczywistości dostarczają jedynie kataru, kaszlu oraz okrutnego bólu głowy. Oczywiście nie żałowałam ani sekundy. Jeśli ceną za to było paskudne przeziębienie, i tak kupuję!
Spojrzałam na śpiącego obok Kubę. Leżał na brzuchu, a jego nagie ciało zajmowało połowę łóżka. Pościel przykrywała mu tylko kawałek uda, dzięki czemu mogłam bezkarnie podziwiać umięśnione plecy i cholernie boskie pośladki. Wyglądał tak, że od razu robiło mi się gorąco.
Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, pot oblepił już poniekąd każdy skrawek skóry, pulsowanie w skroniach osiągnęło nowy, nieznany dotąd poziom, ale nie pozwoliłam, by strach dyktował warunki. Za daleko to zaszło, żebym teraz się wycofała.
Świece zgasły, pozostawiając pomieszczenie w kompletnej ciemności. Wiatr zawiał z taką potęgą, że postrącał przedmioty stojące na szafkach. Zabrakło mi tchu, kiedy coś przebiło okolicę mojego serca. Ból był tak potężny, że mogłabym go porównać do zderzenia z pędzącym pociągiem. Zacisnęłam wargi, próbując powstrzymać krzyk, wtedy nieoczekiwanie wszystko ucichło.
- Może wyglądasz jak takie jakby ciacho, ale to nie znaczy, że na ciebie lecę! Jesteś nadętym dupkiem i tak dla twojej wiadomości, między nami nigdy do niczego nie dojdzie!
- Doprawdy? - zapytał jakieś trzy kwadranse później, gdy obściskiwaliśmy się na tylnym siedzeniu jego samochodu.
- Och, stul dziób i ściągaj spodnie.
Wypełniłam pomieszczenie sporą ilością świec, pozamykałam drzwi i okna, rozstawiłam chrześcijańskie figurki, a także zaopatrzyłam się w tabliczkę Ouija – skoro zjawa nie chciała lub w jakiś dziwaczny sposób nie mogła ze mną porozmawiać, zawsze istniała szansa, że to zdoła rozwiązać jej usta. Na uspokojenie zszarganych nerwów wypiłam też szklaneczkę whisky, bo chyba nie dałabym rady zrobić tego wszystkiego na trzeźwo.
Wpatrywanie się w niego powodowało, że słowa więzły mi w gardle. Bo w jaki sposób powiedzieć prawdę i sprawić ból komuś, kto wygląda jak spełnienie twoich najskrytszych fantazji?
Kuba był dla mnie ideałem i bez wątpienia miłością mo- jego życia. Nie miałam bladego pojęcia, jak mu to wszystko wyjaśnić, przy okazji nie skłaniając go do ucieczki. Bałam się. Wstrząsał mną cholerny strach, że jeśli przesadzę, a Solski znowu postanowi wyjechać i na zawsze da mi święty spokój, umrę z rozpaczy.
Z drugiej strony właśnie tego spokoju teraz potrzebowałam.
Życie w biedzie nie jest dobre, ale zachłanność sukcesu też potrafi wszystko zniszczyć.
Nie potrafiłam stwierdzić, czy rzeczywiście znał się na swoim fachu, czy tylko udawał wszechwiedzącego, lecz jego cwaniacka postawa z pewnością nie wzbudzała mojego zaufania. Zachowywał się tak, jakby pozjadał wszelkie rozumy tego świata, z kolei ładna buźka sugerowała bardziej, że wykorzystywał bajeczkę o duchach jako tekst na podryw, niż faktycznie był takim genialnym specjalistą, za jakiego próbował uchodzić.
Gdyby nie to, że ewidentnie ściemniał, a do tego był piekielnie irytujący, mogłabym nawet uznać go za przystojnego. Miał muskularne ciało, modnie rozczochrane ciemnobrązowe włosy i lekki zarost w tym samym odcieniu oraz tak diabelnie niebieskie oczy, że aż zaczynałam się zastanawiać, czy to w ogóle legalne.
Przyglądał mi się takim wzrokiem, jakbym go obraziła, a następnie, mistrz ciętej riposty, władca wszechświata, ekspert od bycia raczkującym żółtodziobem w sprawach związków, dodał: - O co ci tak właściwie chodzi?
Płomienie świec falowały i podrygiwały, a ja całej siły ściskałam w dłoni niewielki krzyż znajdujący się w mojej kieszeni. Wolną ręką wskazałam na duchową tabliczkę i położyłam palce na wskaźniku. Ten zawibrował pod moimi opuszkami, a potem powoli zawędrował na napis „inne miejsce”, mijając kolejno: „czyściec”, „niebo” i „piekło”.
Zerknęłam na jego twarz. Niespodziewanie nie zobaczyłam w nim demona. Sama nie wierzyłam, iż o tym pomyślałam, ale poczułam, że jesteśmy do siebie podobni. Ja – odrzucona przez własną rodzinę, on – tułający się przez wieki w poszukiwaniu ulgi i spokoju.