cytaty z książki "Phantom"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Czy ty też dasz mi prezent?
Sięgnęłam po serwetki drżącymi dłońmi.
- Oczywiście - odpowiedziałam mechanicznie. - Czy chciałbyś dostać coś specjalnego?
Podszedł do mnie i coś w ciszy, która zapadła, sprawiło, że poczułam się nieswojo. Wyczułam, że bał się, że odmówię, pomyślałam więc, że o cokolwiek chciał mnie poprosić, musiało to być bardzo drogie.
- Mogę poprosić o cokolwiek zechcę? - zapytał niepewnie.
- W granicach rozsądku.
- A mogę dostać dwa?
- Na co ci dwa? - zapytałam ostrożnie.
- Żebym miał drugi, kiedy jeden się zużyje.
Uspokoiłam się trochę. Nie brzmiało to niepokojąco.
- No więc, co byś chciał? - zapytałam z nagłą pewnością siebie.
- Chciałbym - Chciałbym dwa... - przerwał i położył ręce na stole, jakby próbował się uspokoić.
- Na litość Boską! - zawołałam ze złością. - Dwa co?
Popatrzył mi prosto w oczy.
- Pocałunki - szepnął drżącym głosem. - Jeden teraz, a drugi potem.
Spojrzałam na niego przerażona. Bez najmniejszego ostrzeżenia wybuchnęłam spazmatycznym płaczem i osunęłam się na krzesło przy stole.
- Nie wolno ci o to prosić - szlochałam. - Nie wolno ci o to prosić nigdy, nigdy więcej...
Nie mogłem posiąść jej ciała - ale mogłem posiąść jej głos i spleść go nierozerwalnie ze swoim. Mógłbym kształcić go, formować i
uczynić moim na zawsze; tę małą cząstkę niej, której nie dostanie żaden inny mężczyzna. Musiałem tylko przerwać ciszę, która dzieliła nas jak ściana.
Eriku, ta kobieta chce twojej krwi. Spaliłeś za sobą mosty, nie ma co do tego wątpliwości.
(...)
- No cóż - zadumał się smutno. - Piekło jest pełne płonących mostów, nie sądzisz, Nadir? Zaryzykuję uwagę, że właśnie dlatego jest tam tak gorąco.
Oszałamia mnie władza, którą mam nad jej głosem. Wreszcie udało mi się rozerwać kajdany miernoty, w które zakuto ją w Konserwatorium. Teraz jest wolna i może
sama zbadać granice swego własnego geniuszu. Znów i znów podrzucam ją w niebo jak młodego sokoła i za każdym razem szybuje z większą pewnością siebie, zanim sfrunie na ukrytą w rękawicy dłoń swego
nauczyciela. Potrzebowała tylko, by ktoś w nią uwierzył; czekała na zachętę i słowo otuchy. Znalazła to wszystko w moim głosie.
Teraz jest już gotowa, by rzucić wyzwanie światu. Nic nie zdoła mi przeszkodzić w pokierowaniu jej karierą tutaj, na scenie Opery.
Kiedy już upiję się jej sukcesem jak obżarty pająk, z pewnością łatwiej sobie poradzę z potwornym głodem, który rozrywa mnie od środka.
Z czasem ból osłabnie.
Muszę w to wierzyć.
(...) nie wierzyłam, że istnieją smoki.
A jednak wystarczyło tylko słuchać, a istniały one w jego głosie; sen stałby się rzeczywistością w chwili, gdy porzuciłabym niewiarę. Nie wróciłabym do realnego świata tak długo, aż sam by mnie nie przyprowadził.
To miejsce jest świetnym przykładem tryumfu elegancji i sztuczności - zauważył zamyślony, kiedy mniej więcej godzinę później kierowaliśmy się w stronę powozu. - Gdyby cesarzowi starczyło na to wyobraźni, po jeziorze pływałyby mechaniczne kaczki!(...)
- Ja sądzę, że jest tu raczej pięknie - powiedziałam.(...)
- To wszystko jest sztuczne, Christine. To nic więcej, tylko pokaz zręcznej inżynierii. Cały ten park nosi maskę. To, co widzisz, to nie jest prawdziwa przyroda.
- No cóż, być może... A może ja nie chcę widzieć rzeczywistości.
- Więc nie masz nic przeciwko złudzeniom? - zapytał z ostrożnym optymizmem. - Mogłabyś, być może, w szczególnych okolicznościach,
uznać niektóre iluzje za... możliwe do przyjęcia?
To wszystko było kłamstwo. Tak, jedno wielkie, żałosne kłamstwo.
Mówiłem, że Bóg nie istnieje, żeby oszczędzić mojej urażonej dumie
dalszych cierpień.
W głębi duszy ciągle wierzę w cuda. Bóg jest największym ze
wszystkich magików. On, który zmienia brzydką gąsienicę w pięknego
motyla, z pewnością mógłby zmienić odrazę i strach w miłość.
Dziś w nocy jestem gotów paść na kolana tak, jak robiłem to jako małe
dziecko. I jak dziecko gotów jestem się z Nim targować.
“Panie Boże, proszę Cię, spraw niech ona mnie pokocha, a obiecuję, że
już zawsze będę dobry...”
Mógłbym modlić się tutaj, ale to nie byłoby to samo; równie dobrze
mógłbym tkwić w najgłębszej czeluści piekła. Nigdy mnie tu nie
usłyszy. Muszę stanąć ponad dachami Paryża; gdzieś, gdzie gwiazdy
zdają się być na wyciągnięcie ręki.
Posąg Apollina na dachu Opery, dziesięć pięter nad poziomem ulic, to
najbliżej nieba, jak mogę się dzisiaj dostać.
O tak, wierzę w Ciebie... zawsze w Ciebie wierzyłem! Jesteś tak
nieskończenie zimny i okrutny, że po prostu musisz istnieć. Widziałem
dość Twoich dzieł; w porównaniu z nimi zło wyrządzone przez mnie
wydaje się blade i nieistotne. Powodzie i trzęsienia ziemi, zaraza i głód,
kalecy ludzie, skrzywdzone dzieci... a przecież wciąż przychodzimy do
Ciebie jak głupcy, by modlić się o Twą pomoc w potrzebie! To
doprawdy żałosne... aż mi się chce śmiać! Bóg jest miłością?! Pęknę ze
śmiechu! Już raczej trzeba by powiedzieć, że Bóg jest leniwym tyranem,
zbyt znudzonym, by zawracać sobie głowę tym, co się dzieje na ziemi,
którą stworzył dla pustej rozrywki!
Nie jestem opuszczony! Nie jestem w ciemności sam! Przed moimi
oczami widzę tysiące maleńkich diablików zapalających czarne świece,
które oświetlają drogę do krawędzi... olśniewająco pięknej krawędzi.
Miłość jest jak paraliżujący jad skorpiona, ale tysiące małych usteczek
cierpliwie wysysają truciznę z moich ran; czynią w mojej duszy miejsce
na przyjęcie Mistrza. Czuję, jak opuszcza mnie rozpacz, jak znika pod
gniewem, który pączkuje we mnie niby monstrualny grzyb. Dzisiejszej
nocy całe zło świata zostało wypuszczone na wolność, skumulowało się
w ogromny huragan nieodparcie skierowany w stronę górującej na
miastem liry Apollina... Przeniknęło mnie na wylot jak uderzenie
pioruna.
Ilu monarchów by nie skazała na stracenie, Francja zawsze zachowa ukryty podziw dla błękitnej krwi. Odruchowa służalczość i pochlebstwa wobec zwierzchników są równie
oczywiste, jak zapach cebuli na rękach wieśniaka. Król, cesarz, prezydent... Nie ma znaczenia, jak go nazwą - czołobitna pokora pozostaje, pomimo rozruchów społecznych i rewolucji. Wolność, równość, braterstwo - to tylko złudzenia stworzone dla omamienia biedaków.
Jak dom bez fundamentów, niezdolny oprzeć się pierwszej fali trzęsienia ziemi, moje dotychczasowe życie waliło się w gruzy na moich oczach.
Nagle zrozumiałem, że nie pozostało dla mnie już nic.
Żadnej ucieczki.
Żadnej kryjówki.
Piekło nie jest miejscem - to stan ducha i ciała. Piekło to opętanie głosem, twarzą, imieniem...