cytaty z książki "Świat według Garpa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Na tym sprośnym świecie [...] jest się czyjąś żoną albo czyjąś dziwką - albo na najlepszej drodze do stania się jedną czy drugą. A jeśli nie pasujesz do żadnej z tych kategorii, dają ci do zrozumienia, że coś jest z tobą nie w porządku
Świat jest komiczny dla tych, którzy myślą, a tragiczny dla tych, co czują.
Częścią dojrzewania jest uczucie, że w twoim otoczeniu nie ma nikogo, kto byłby na tyle do ciebie podobny, żeby cię zrozumieć.
Czasem to co człowiek zje, stanowi jedyną wartość całego dnia.
Zabić się to tyle, co dowieść, że mimo wszystko myślało się poważnie.
W świecie według Garpa wszyscy jesteśmy przypadkami beznadziejnymi
Zawsze zdarzają się samobójstwa- pisał Garp- wśród ludzi, którzy nie są w stanie powiedzieć, o co im chodzi.
[...]tam gdzie jarzy się ekran telewizora, tam siedzi ktoś, kto nie czyta.
Mój ojciec chciał, żebyśmy wszyscy mieli lepsze życie - zaczął - ale lepsze niż co - nie był taki znów pewien. Nie sądzę, żeby w ogóle wiedział, na czym polega życie; tyle tylko, że chciał, żeby było lepsze.
Jak rewolwerowiec ścigający ofiarę, jak gwałciciel nieletnich, którego tak obawiają się wszyscy rodzice, Garp przemyka się przez pogrążone w wiosennym śnie przedmieścia, zielone i ciemne; ludzie chrapią i mają różne sny, a ich mechaniczne kosiarki stoją bezczynnie; jest za zimno na to, żeby włączać klimatyzatory, kilka okien jest otwartych, kilka zamrażarek mruczy. Słychać przyciszony świergot telewizorów nastawionych na nocny program, z niektórych domów sączy się pulsujący szarobłękitny poblask ekranów telewizyjnych. Garpowi ten blask kojarzy się z rakiem - podstępnym, zdradliwym, obezwładniającym, który usypia świat. Być może telewizja rzeczywiście powoduje raka - myśli - ale jego prawdziwa złość to złość pisarza: wie, że tam gdzie jarzy się ekran telewizora, tam siedzi ktoś, kto nie czyta.
Nawet jeśli po śmierci jest tylko śmierć, trzeba sobie cenić drobne łaski- czasami są na przykład narodziny po seksie. A jeśli masz dużo szczęścia, bywa i seks po narodzinach! "Owthem"- jakby powiedziała Alice Fletcher. "A jeśli masz życie- mówiły oczy Garpa- jest nadzieja, że będziesz mieć energię. I nigdy nie zapominaj, Helen- powiedziały jej jego oczy- Mamy jeszcze wspomnienia.
Zrobił się nagle ponury, jakby się załamał pod wpływem własnej głębi.
Nie była to jego mocna strona: być tolerancyjnym w stosunku do nietolerancyjnych. Ludzie szaleni doprowadzali go do szaleństwa.
Na tym sprośnym świecie - myślała - jest się czyjąś żoną albo czyjąś dziwką - albo na najlepszej drodze do stania się jednym czy drugim. A jeśli nie pasujesz do żadnej z tych kategorii, dają ci do zrozumienia, że coś jest z tobą nie w porządku. Tylko że ze mną - myślała - wszystko jest w porządku.
-Sztuka jeszcze nikomu nie pomogła- powiedział Garp.- Ludzie nie mają z niej żadnego pożytku: nie mogą jej zjeść, nie zastąpi im mieszkania ani pożywienia, a jeśli są chorzy, nie jest w stanie ich uleczyć.
Jenny Fields odkryła, że znacznie łatwiej zyskać szacunek, szokując innych ludzi, niż próbując żyć własnym życiem, z zachowaniem odrobiny intymności.
- Wiem, coś ty za jedna! - warknął. - Poznaję się po tym idiotycznym stroju. Moja Laura nie jest z tych, kochasiu. Ona się lubi pieprzyć.
- Ale może nie z panem - powiedziała Jenny Fields.
Człowiek rozwija się tylko kończąc jedno, a zaczynając drugie.
Jeśli się jest uważnym (...), jeśli się używa dobrych składników i nie upraszcza sobie roboty, zawsze się ugotuje coś dobrego. Czasami to, co człowiek zje, stanowi jedyną wartość całego dnia. Co zaś do pisania (...) można mieć wszystkie niezbędne składniki, poświęcić masę czasu i uwagi i mimo to nic nie wskórać. To samo dotyczy miłości. A zatem gotowanie jest tą czynnością, która najpewniej gwarantuje pozostanie przy zdrowych zmysłach.
Dla Helen i Garpa Wirus stał się swego rodzaju kryptonimem wszystkiego, co budziło niepokój. (...) Kiedy ruch uliczny był szczególnie duży, kiedy nawierzchnia była oblodzona, kiedy morze zabrało przez noc jeszcze kawałek plaży, mówili zawsze: "Dziś zjadliwy Wirus jest silny".
- Pamiętacie - przypomniał im w samolocie Duncan - jak Walt spytał, czy on jest zielony, czy brązowy?
Obaj, i Garp, i Duncan, się roześmiali. Ale nie był ani zielony, ani brązowy, pomyślał Garp. Był mną. I Helen. Miał kolor paskudnej pogody. A wielkość samochodu.
Z pewnością każdy zna dwa najczęściej zadawane pisarzom pytania. O czym jest pańska książka? I czy jest ona autobiograficzna? Nigdy mnie nie interesowały ani te pytania, ani odpowiedzi, jakich mógłbym na nie udzielić - jeśli powieść jest dobra, nie mają one żadnego sensu. (...) Mam oczywiście na myśli to, że zadawanie takich pytań przez dwunastolatka jest całkowicie zrozumiałe i na miejscu, podczas gdy - przynajmniej moim zdaniem - dorośli nie mają do tego prawa. Człowiek dorosły, czytając powieść, powinien wiedzieć, "o czym ona jest", a także rozumieć, że to, czy jest ona autobiograficzna, czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia, chyba że ów dorosły to ktoś beznadziejnie naiwny albo całkowicie nieświadom tego, czym jest fikcja literacka.
Wynajęła małe mieszkanko, co wywołało nową lawinę irygatorów ze strony matki i zdrowotnego obuwia ze strony ojca. Widocznie rozumowali tak: skoro już ma być kurwą, to niech przynajmniej będzie kurwą czystą i właściwie obutą.
Wynika więc z tego, że historia dotyczy walki klasowej i że jest mimo wszystko "poważna". Ale ja wolę widzieć ją jako komedię, która ma za temat naturalne nieszczęście, występują w niej bowiem zwykli ludzie, w dość głupi sposób usiłujący zapanować nad sytuacją, której złożoność przerasta ich siły i która składa się zarówno z elementów wiecznych, jak i błahostek.
Jenny poprosiła, żeby jej kupiono książkę o ślimakach. Przeczytała o nich wszystko: jak się odżywiają, rozmnażają, rosną. Było to pierwsze żywe stworzenie, które zrozumiała do końca - jego życie, seks i śmierć. W Dog's Head Harbor istoty ludzki nie były tak przystępne. W szpitalu Jenny czuła, że nadrabia stracony czas - dokonała mianowicie odkrycia, że ludzie nie są tak znów o wiele bardziej tajemniczy ani atrakcyjni od ślimaków. "Moja matka - pisał Garp - nie bawi się w szczegóły".
Czy on sobie wyobraża, że ona po to tak rygorystycznie traktuje swoje studia, żeby mu zapewnić życie seksualne, którego w dodatku nawet nie trzeba planować?
Świat według Bensenhavera" - głosił tekst na skrzydełku obwoluty - to książka o człowieku, który żyje pod nieustannym strachem, że tych, których kocha, spotka coś złego. W związku z tym otacza go atmosfera takiego napięcia, iż nie ulega wątpliwości, że coś złego musi się stać. I staje się.
Spotykał w Toledo wszelkiego rodzaju złych ludzi - ludzi rozpustnych, ludzi wściekłych bez powodu, ludzi niebezpiecznych, tchórzliwych i odważnych złodziei, ludzi, którzy mordowali dla pieniędzy i którzy mordowali z pobudek seksualnych. Ale tak prostodusznego zepsucia, jakie dostrzegł na twarzach Weldona i Maliny Rathów, nie widział z pewnością. Przejął go dreszcz.
- Słuchaj, ta książka jest cholernie dobrze napisana - powiedział Wolf - ale mimo wszystko to jest jednak serial; aż zanadto "jednak".
Garp westchnął.
- Życie - powiedział - też jest często zanadto jednak.