cytaty z książek autora "Gordon Neufeld"
Wrażliwe dziecko może łatwo popaść w przygnębienie, jeśli nie doszuka się oznak radości i ciepła w oczach osoby, od której tego oczekuje – czy będą to oczy rodzica, czy rówieśnika.
Telewizja, gry wideo lub inne zewnętrzne stymulatory mogą chwilowo przesłonić pustkę, jednak nigdy jej nie wypełnią. Gdy tylko zaprzątające uwagę zajęcie się skończy, nuda wróci jak bumerang.
Sednem poczucia własnej wartości jest więc wiara w rację i sens własnego bytu.
im dłużej problemy dzieci są ignorowane, tym poważniejsze się stają i tym boleśniej i trudniej się je rozwiązuje.
Dorośli też mogą przejawiać bardzo silną potrzebę więzi, czego wielu z nas doświadczyło, ale wraz z prawdziwą dojrzałością przychodzi umiejętność traktowania tych potrzeb z pewnym dystansem.
Gdy ludzie zawierają znajomość, mózg więzi automatycznie ustawia jej uczestników według uprzywilejowania. Wszyscy rodzimy się z zapisanymi w obwodach mózgowych wzorcami ról, które można z grubsza podzielić na dominujące i zależne, opiekuńcze i szukające opieki; na role dawców i biorców. Przejawiają się one nawet w więziach między dorosłymi, na przykład w małżeństwie, choć w zdrowych, odwzajemnionych relacjach ma miejsce częsta, obustronna zamiana ról między zapewnianiem opieki a jej oczekiwaniem – wiele zależy od okoliczności oraz od tego, jak małżonkowie zdecydowali się podzielić obowiązki...
Nigdy nie powinniśmy celowo sprawiać dziecku przykrości, wywoływać poczucia winy albo wstydu, by skłonić je do bycia dobrym. Nadużywanie sumienia więzi budzi w dziecku głębokie lęki i może sprawić, że zamknie się w sobie w obawie przed skrzywdzeniem. Konsekwencje tego nie są warte jakichkolwiek krótkoterminowych korzyści wychowawczych.
U świeżo zakochanych na nowo rodzą się zainteresowania i ciekawość świata, pojawia się poczucie wyjątkowości i indywidualności, budzi się dusza odkrywcy. Nie bierze się to z czyjegoś nakłaniania do dojrzałości oraz niezależności, ale z głębokiego spełnienia i zaspokojenia potrzeb więzi.
Aby doświadczyć radości ponownego spotkania, najpierw trzeba zaznać bólu rozłąki; aby być pocieszonym, wcześniej trzeba przeżyć smutek. Sytość może być bardzo przyjemnym doznaniem, ale warunkuje je zdolność do wrażliwości.
Rezygnacji nie wystarczy sobie uzmysłowić intelektualnie, trzeba poczuć ją głęboko, do bólu, w samym sercu układu limbicznego, w rdzeniu emocjonalnych obwodów mózgu.
Dopóki rodzicom udaje się utrzymywać dzieci przy sobie, nie muszą one mierzyć się z fundamentalnym dla ludzkiej egzystencji poczuciem przytłaczającego bezsensu.
W wielu kulturach istnieją rytuały integracyjne, powodowane instynktem przyzywania. Najpowszechniejszym jest powitanie, będące wstępem do wszelkich pomyślnych kontaktów. Idealne powitanie powinno obejmować spojrzenie, uśmiech i skinienie głową.
Dziecko, które czuje się rozumiane i nie ma przed nami tajemnic, raczej nie połasi się na nędzniejszą kontrofertę ze strony rówieśników. W ten sposób dajemy mu też pewien wzorzec przyszłych więzi, równie satysfakcjonujących jak te, jakich doświadczyło z rodzicami. Bez takiego przykładu jego przyszłe relacje mogą być ubogie i głównie naśladować płytkie kontakty rówieśnicze.