cytaty z książek autora " Silencio"
- Niezdecydowanie - odpowiedział sam sobie elf. - A niezdecydowanie boli. [...] w kwestiach uczuciowych trudno jest wybierać. Dobrze jest nie musieć tego czynić, ale z dwojga złego lepiej byś wybierał ty, niż by wybierano za ciebie. Tak jest prościej. Akceptowanie własnych wyborów przychodzi z większą łatwością niż rozumienie cudzych. Zwłaszcza jeśli w ich wyniku to ty zostaniesz odepchnięty.
- Ciapku. - Brice parsknął cicho, patrząc mu w oczy. - Czemu miałoby ich to obchodzić? W końcu to, co dzieje się między nami, wcale ich nie dotyczy.
- I właśnie dlatego ich obchodzi - dodał ponuro Leith. - Gdyby dotyczyło, to by rozumieli, a gdyby rozumieli, nie mieliby nic przeciwko.
Mędrzec nie chyli się przed opinią prostaków, a człowiek moralny przed oskarżeniami zbrodniarzy.
Tchórz zawsze wybiera śmierć od poniesienia konsekwencji.
Jesteś dla niego zbyt szorstki. Okaż mu trochę czułości, a stanie się bardziej skory do współpracy. Żaden mężczyzna tego nie przyzna, ale na każdego to działa.
Herbatę pije się, mając na celu interesującą rozmowę. Wino... mając na celu coś zupełnie innego.
Dzięki odrobinie dyskrecji unikasz problemów, rozczarowań, złych reakcji. To nie wstyd, tylko strategia.
- Matka często opowiada o takich ludziach - wyjaśnił Leith. - To znaczy nie o swoich kochankach - doprecyzował twardo, bo na twarzy Brice'a wymalował się głupi uśmieszek. - Tylko o... no wiesz... o ludziach, którzy... się kochają, ale nigdy nie będą razem, tak naprawdę. Jak... Jak baron, który zakochuje się w służącej albo elegancka dama dworu, pałająca uczuciem do żebraka. Kochają się i spotykają się, jednak nie będą w stanie wziąć ślubu.
- To ma sens - przyznał Brice, skinąwszy głową. - Aż dziw, że o tym nie pomyślałem. To naprawdę piękne określenie - dodał pogrążony w zamyśleniu. - Piękne określenie dla bardzo nieszczęśliwych ludzi.
Otwartość jest słabością, którą można łatwo wykorzystywać.
- Chciałbym mieć możliwość lepszego... poznania was obu - dokończył po chwili wahania, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Och. Co za szkoda - zironizował Asbiel. - Ja chciałbym mieć możliwość wgniecenia twojej czaszki w pobliskie drzewo.
Śmiertelnicy tak bardzo chcą wierzyć, że za tym wszystkim kryje się coś więcej... Pragną, by istniało przeznaczenie, bo to pozwala im twierdzić, że ich żywot faktycznie ma jakiś sens... Są złaknieni cudów. Do tego stopnia, że gdy dzieje się coś niezwykłego, uznają, że to wola bogów. Nawet nie zadają pytań. Dlaczego? Jak to możliwe? Jakie jest prawdopodobieństwo, że coś takiego przydarzyło się właśnie mnie...?
Zabawne, czyż nie? Tak łatwo jest przywłaszczyć sobie coś, co faktycznie nie należy do nas. To wygodne, ale zarazem niebezpieczne... Daje złudne poczucie kontroli. Fałszywe przekonanie, że coś nie wymknie się z naszych rąk, dopóki sami na to nie pozwolimy... Podczas gdy prawda jest taka, że nasze ręce są puste...
Czy chciałbyś ograniczać się do jednego domu? Jednego miasta? Lądu? A jeśli nie, to jaki jest sens ograniczenia się do jednej kobiety czy jednego mężczyzny, gdy istnieje tyle różnych odmian rozkoszy? Świat pełen jest pięknych miejsc, niesamowitych istot i ekscytujących doznań, a każde różni się od poprzedniego.
Leżał na swoim łóżku, niecierpliwy, niespokojny, wyczekujący. W ciemnościach pomieszczenia nie był w stanie dostrzec niczego, prócz pary błękitnych, błyszczących oczu, które wpatrywały się w niego, wyglądając z mroku. Serce mężczyzny biło jak oszalałe, a on sam nie potrafił ocenić, czy był to efekt podniecenia, czy strachu.
- Czemu powiedziałeś, że nasze losy są ze sobą splecione - zapytał Cass.
- Sam pomyśl, Cassandrze... Widziałem tysiące ludzi, jednak nasze spotkanie było wyjątkowe. A przecież mogło do niego nie dojść. Mogłem trafić w inne miejsce. Do innego snu. Nigdy cię nie odnaleźć i istnieć w tym ponurym zapomnieniu, aż po kres czasów - mówił cicho Lis. Jego czerwone usta poruszały się hipnotyzująco - Myślę jednak, że to było nam pisane. Zobaczyłem cię tam. A teraz jesteś tutaj. Czy nie uważasz, że jeśli istnieje przeznaczenie, jesteśmy jego przykładem?
- Jesteś piękny.
Leith natychmiast odwrócił wzrok, spłoszony i lekko poirytowany.
- Nie, nie jestem - mruknął jedynie. Przez te wszystkie lata skutecznie wmówił sobie, że taki dziwak, jak on, nie mógł się nikomu podobać. To była bolesna świadomość, ale jednocześnie zdawała się zapewniać mu bezpieczeństwo. Odzierała go z naiwności i stawiała mur pomiędzy nim a resztą. Mur, który Brice coraz skuteczniej naruszał. Nic dziwnego, że cała ta sytuacja budziła w Leithie takie przerażenie.
- Cóż, masz prawo do swojego zdania. Ja zostanę przy swoim.
Rozważanie przeszłości i zastanawianie się nad tym, co mogłoby się zdarzyć, jest niepotrzebne, bo budzi tylko rozczarowanie i żal.
W życiu większości osób przychodzi jednak moment, gdy jedną rodzinę się zostawia. A drugą zakłada. Tylko w ten sposób można iść do przodu.
- Nie jesteś winien temu, że jesteś mieszańcem. Tak jak i nie jesteś winien potwornych rzeczy, które cię spotkały i naprawdę mi z tego powodu przykro. Wielu chłopaków tutaj przeszło wcześniej przez coś strasznego. Dlatego czasami zachowują się w okropny sposób. I czasem trzeba ich zrozumieć. Ale czasem trzeba im powiedzieć, że to nie w porządku. Bo chociaż nie jesteśmy winni temu, co nas spotkało, to jesteśmy odpowiedzialni za siebie i swoje zachowania. Każdy ma jakieś gorsze myśli. I gorsze momenty. I gorsze dni. Ale to żadne usprawiedliwienie, żeby kogoś gnębić czy krzywdzić. Musisz nad tym panować. Nad byciem mieszańcem i... umm... nad innymi sprawami. Jeśli tego nie potrafisz, powiedz nam. Wtedy ci pomożemy. A jeśli nie damy rady, spróbujemy znaleźć inne rozwiązanie. Okej?