cytaty z książek autora " Redakcja pisma Style i Charaktery"
- Czy kiedykolwiek Ekscelencja przeżywał wątpliwości związane z wiarą ?
- Oczywiście! Być może byłem dzieckiem nad wiek rozwiniętym, bo w wieku trzynastu lat zacząłem czytać książki filozoficzne, także autorów ateistycznych. Tak więc już w tak wczesnym wieku miałem wątpliwości natury religijnej. Szukałem racjonalnych, niemal matematycznych, dowodów na istnienie Boga. A ponieważ ich nie znajdowałem, coraz bardziej wątpiłem w Jego istnienie. Aż wreszcie doznałem czegoś w rodzaju olśnienia: przecież jest wiele innych rzeczy, których istnienia nie potrafimy udowodnić, a mimo to ani przez chwilę nie wątpimy w nie. Nie jesteśmy w stanie udowodnić, że kogoś kochamy, i nie mamy też matematycznej pewności, że ktoś nas kocha. A mimo to wierzymy w to z pewnością, która nie wynika z racjonalnych argumentów, ale z niezachwianej intuicji. Uznałem więc wówczas, że tego, co naprawdę ważne w naszym życiu, nie da się udowodnić. Wiara w Boga nie jest irracjonalna, istnieje wiele powodów, aby wierzyć, ale nie są to powody, które można uzasadnić matematycznymi wzorami. (...) Zrozumiałem wtedy, że wierzący zawsze będzie się zmagać z wątpliwościami. Ludziom, którzy twierdzą, że nie mają żadnych wątpliwości dotyczących swojej wiary, mogę powiedzieć tylko jedno: "Niech wam Bóg błogosławi!". Dzisiaj każdy, kto otrzymał jakieś wykształcenie, nie tylko filozoficzne, musi zmagać się z niepewnością wiary. Dręczą go pytania, na które nie znajduje odpowiedzi. Tak więc wierze bardzo często towarzyszą wątpliwości, które świadczą o żywotności wiary. (...) Jednak wierzę w Boga, ponieważ wiara pozwala mi patrzeć na wszystko, co mnie otacza, jak na jedność, i to z takiej perspektywy, jakiej nie daje mi nic innego. Wiara nadaje sens całemu mojemu doświadczeniu. Wierzę i mówię Bogu to, co powiedział do Jezusa mężczyzna proszący o uzdrowienie syna: "Wierzę, Panie, zaradź memu niedowiarstwu" (Mk 9, 24).
["Kto jest w ciszy. Z arcybiskupem Kallistosem rozmawia Piotr Żak", s. 11].
Znam zastrzeżenia dotyczące bezkrytycznej fascynacji pismami mistyków. Często je słyszę. Sam również mam nieraz opory. Trzeba jednak dostrzegać różnice, rozróżniać i odróżniać. Są mistycy-cierpiętnicy wręcz epatujący pochwałą cierpienia i doloryzmu, doznający wizji straszliwej kary boskiej za ludzkie grzechy. Są też mistycy o pogodnym i pełnym nadziei spojrzeniu na ludzkie dramaty i ostateczne losy świata.
Warto czytać mistyków nadziei. Naprawdę warto - ale tych, którzy nie odbierają nadziei grzesznym ludziom. Ich wiara jest wiarą ufną i wyzwalającą. Potrafią zstępować w otchłań ludzkiej nędzy. Mówią wówczas o nicości. Nawet sam Bóg jawi się im jako rzeczywistość będąca zaprzeczeniem wszelkich naszych kategorii myślenia. Równocześnie jednak dostrzegają oni w człowieku fragment wielkiej całości. Odkrywają jedność i solidarność ze wszystkimi ludźmi. Rozumieją, że dramat ludzi staje się dramatem samego Boga. Dlatego właśnie uczą się współczucia i miłosierdzia.
Owa lekcja współczucia jest w przypadku amerykańskiego trapisty Thomasa Mertona (1915-1968) szczególnie wyraźna. Składam mu wyrazy podziękowania w setną rocznicę urodzin.
[Wacław Hryniewicz OMI: "Śladami współczesnego mistyka", s. 12].
Jezus nie był natarczywym moralizatorem, chcącym zdobyć jak najwięcej zwolenników dla swojej nauki.
(...) Coraz częściej powracam do rozważań nad Jezusem historycznym, nad Jego słowami i czynami. Od dwóch stuleci uczeni usiłują odnaleźć pierwotny kształt Jego powiedzeń. Jest to zadanie niezwykle trudne. Napotyka wiele oporów, budzi niedowierzanie i nieufność. Trzeba poprzestać na pewnych rekonstrukcjach, prawdopodobieństwach i hipotezach. Być może nigdy w zadowalającym stopniu nie zbliżymy się do tego, jakie były rzeczywiste słowa Jezusa. Tym niemniej trud poszukiwania nie jest wysiłkiem daremnym. Na wiele spraw możemy już dzisiaj spojrzeć w pełniejszym świetle dzięki wieloletnim badaniom.
(...) Słowa Jezusa należy interpretować w świetle innych Jego wypowiedzi oraz innych faktów Jemu współczesnych. Otóż Rabbi Hillel Starszy (przełom I wieku przed Chrystusem i I wieku po Chrystusie) to żydowski mędrzec częściowo współczesny Jezusowi. Niektórzy sądzą nawet, że był on prawdopodobnie jednym z duchowych nauczycieli Jezusa. Hillel opowiadał się za tymczasowym oczyszczeniem w Gehennie i powszechnym zbawieniem ludzi.
(...) Pewnego razu przyszedł do niego poganin i obiecał, że nawróci się na judaizm, jeśli mędrzec zdoła wyłożyć mu całą Torę w czasie, gdy on będzie stał na jednej nodze. A Hillel rzekł: "Nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe. Oto cała Tora. Reszta to tylko komentarz. Idź i ucz się" (Talmud, Szabat 31a).
(...) Taki jest Bóg miłujący ludzi! Taki jest Jezus, Dobry Pasterz (zob. J 10, 9. 11. 14).
[Wacław Hryniewicz OMI: "Moja wiara w dobrego pasterza", s. 34-37].
Dysponujemy wieloma koncepcjami dotyczącymi znaczenia słowa "Bóg", żadna z nich jednak nie posiada monopolu na wyjaśnienie jego sensu.
[Raimon Panikkar: "Bóg bez mowy", s. 10].
Misterium Boga jest niewyrażalne i żadna mowa nie może Go opisać. (...) Słowo "Bóg" dla niektórych uszu brzmi przyjemnie, dla innych nieprzyjemnie - po przerwaniu milczenia daje nam ono możliwość ponownego zamilknięcia. Jesteśmy egzystencją, istnieniem rozwijającym się w czasie i przestrzeni. Współistniejemy z wszechświatem, trwając w naszym poszukiwaniu i przeciwstawiając się tchórzliwej frywolności. Jesteśmy w tym misterium, które wielu nazywa Bogiem, a inni wolą w ogóle nie nazywać. Milczenie jest źródłem każdego autentycznego słowa. (...) Milczenie jest punktem, w którym spotykają się czas i wieczność.
[Raimon Panikkar: "Bóg bez mowy", s. 13].
Żadna z tradycji ludzkości, ani tak zwane teistyczne, ani te, które niesłusznie określane są mianem "wierzących", nie ma monopolu na Boga. Innymi słowy, chrześcijanie mogą mówić w imię Chrystusa, buddyści mogą wzywać Buddę, marksiści odwoływać się do Marksa, demokraci do Wolności, filozofowie do Prawdy, naukowcy do Precyzji, muzułmanie do Mahometa itd., i każda z tych grup może uważać się za interpretatora pewności pochodzącej od Boga lub wynikającej z samej rzeczywistości - można to nazwać wiarą, oczywistością, racją, sensem ogólnym czy jak kto chce. Jeżeli jednak w tych dyskursach imię Boga ma pełnić jakąś rolę, musi należeć ono do innego porządku, musi być symbolem, za pomocą którego pozbawia się absolutyzmu jakąkolwiek ludzką działalność, symbolem rozjaśniającym ograniczoność wszystkich ludzkich poczynań, udaremniającym totalitaryzm jakiejkolwiek natury. Hiszpański filozof Xavier Zubiri twierdził: "Bóg nie jest poza-światowy, gdyż jest On absolutnie między-światowy".
[Raimon Panikkar: "Bóg bez mowy", s. 11-12].